26 lipca 2014    23:59 | Sparing | Mecz towarzyski

1 : 1k

Strzelcy: Bale 10', Icardi (k.) 68' / karne: 2:3

Skład gospodarzy

Diego Lopez (46' Jesus) - Carvajal, Pepe (65' Mascarell), Nacho, Diego Llorente - Illarramendi, Medran (65' Derik), Isco - Lucas Vázquez, Raúl de Tomas (54' Sobrinho), Bale (53' M. Llorente)

Ławka gospodarzy

Jesús, Pacheco, Derik, Omar, Marcos Llorente, Sobrino

Skład gości

Handanovic (63' Carrizo) - Vidic, Ranocchia (63' Andreolli), Juan Jesus - D’Ambrosio, Jonathan (90' Bonazzoli), Kuzmanovic (63' M’Vila), Obi (78' Krhin), Dodò (78' Nagatomo) - Botta (78' Laxalt), Icardi

Ławka gości

Carrizo, Berni, Andreolli, Silvestre, Mbaye, Nagatomo, Krhin, Laxalt, M'Vila, Schelotto, Puscas, Bonazzoli.

Kartki

-

Relacja

Inter zmierzyl się z Realem Madryt na niezbyt cywilizowanym amerykańskim boisku, które przywodziło na myśl bardziej sklep z kiepskiej jakości wykładzinami, niż murawę, do której przyzwyczaiły nas chociażby niedawne Mistrzostwa Świata. Mecz mógł wydać się atrakcyjny dla zainteresowanego kibica, choć wiemy po nim stosunkowo niewiele.

Pozwólcie, proszę, że poniżej przedstawię swoje wnioski wyciągnięte na podstawie spotkania z Realem Madryt. Postaram się wznieść na wyżyny obiektywizmu, jednak z racji specyfiki tego spotkania, miejscie na uwadzę, że relacja ta będzie w dużej mierze jednak subiektywna.

Pierwsze dziesięć minut odbyło się w atmosferze badania obu zespołów z delikatną przewagą Interu. Krótko po tym piłkę w ofensywie stracił - zdaje się - Ruben Botta, a następnie podano ją do Garetha Bale'a. Ten popisał się fenomenalnym uderzeniem z mniej więcej czterdziestego metra, które przelobowało trójkę naszych obrońców oraz bezradnego bramkarza w sposób, w który równie dobrze kilka tygodni wcześniej przelobowałoby mistrzowskie Niemcy. Strata bramki boli, jednak w tym wypadku trudno szukać jednostkowej winy w obliczu konfrontacji z wartą 100 milionów euro armatą.

Trójka obrońców do 60 minuty grająca w składzie Ranocchia-Vidić-Juan Jesus spisywała się nienagannie. Vidić od razu wkomponował się do gry drużyny zapewniając jej spokój i doświadczenie, a jego młodsi partnerzy po bokach również nie zawodzili bezlitośnie czyszcząc ataki w rywali. Wydawać by się mogło, że o środek obrony możemy być spokojni.

Pomoc wyszła w tym spotkaniu w składzie co najmniej eksperymentalnym. Otóż tworzyło ją trio Obi-Kuzmanović-Jonathan. Ulubieniec publiki - Kuzmanović - był kompletnie niewidoczny, prawdopodobnie mogłoby go nawet nie być na boisku, tak bardzo nie odegrał żadnej roli. Młody Obi starał się być nieco bardziej waleczny, kilkukrotnie dopadał do piłki próbując przedrzeć się z nią do przodu, nie był jednak w swoich staraniach zbyt skuteczny.

Natomiast swego rodzaju niespodzianką, w mojej ocenie nawet wydarzeniem, był występ Jonathana. Niezbyt ceniony w środowisku kibiców Brazylijczyk był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Interu w tym meczu. Uwolniony od zadań stricte defensywnych jako środkowy pomocnik kreował grę, popisywał się naprawdę niezłą(!) techniką, na dodatek był w zasadzie wszędzie tam, gdzie pojawiała się piłka, niestrudzenie wędrując od pola karnego do pola karnego. Jakkolwiek nieprawdopodobnie brzmią te słowa - można powiedzieć, że Jonathan w roli pomocnika wywarł na mnie duże wrażenie.

Podobała mi się również jego współpraca z D'Ambrosio, który wystąpił w roli prawego skrzydłowego obrońcy. Zawodnicy od czasu do czasu wymieniali się między sobą pozycjami gubiąc w ten sposób graczy Realu. Wyglądało to całkiem przyzwoicie, choć ostateczny efekt psuła jednak tylko przeciętna klasa Włocha, któremu a to zdarzyło się nie dobiec, a to potknąć, a to z kolei zgubić piłkę.

Na lewym skrzydle szalał z kolei Dodo. Prawdopodobnie wiele ciepłych słów usłyszycie na temat młodego piłkarza po tym meczu, jednak nie uważam, by fachowe oko mogło się z nimi zgodzić. Dodo przywodził nieco na myśl połączenie cech Coutinho (dużo niekonstruktywnego zamieszania) z Kuzmanoviciem (nieefektywne podania do najbliższego gracza na boisku). Ilekroć rozpoczynał rajd lewą flanką (a było ich wiele) dobiegając wreszcie do prawego obrońcy Realu nie decydował się na drybling czy dośrodkowania, a odwracał się na pięcie i zagrywał piłki do najbliżej stojącego środkowego pomocnika. Nie tak wyobrażamy sobie grę skrzydłowych i w mojej ocenie Dodo grał zachowawczo, w związku z czym trudno ocenić jego możliwości, a sam występ zaliczyć do udanych.

W fazie ofensywnej za plecami głównego napastnika wystąpił Ruben Botta. Ruben Botta był być może najgorszym piłkarzem Interu w tym meczu. Nie udawało mu się dosłownie wszystko. Prawdopodobnie to on stracił piłkę, którą wykorzystał Gareth Bale, ale przede wszystkim piłkarz potwornie gubił się w pomocy i w fazie ofensywnej, źle współpracowało mu się z pozostałymi piłkarzami, nie potrafił omijać swoich rywali, a kiedy znajdował się w sytuacjach strzeleckich - jednej nawet stuprocentowej! - to niestety nie przekuwał ich na bramki lub chociaż sytuacje.

Galaktycznych zawodników na murawie nie brakowało. Niewątpliwie, choć krótko, jednym z nich był Gareth Bale. Drugim - Mauro Icardi. Jakkolwiek przez większość meczu nasza dziewiątka była odcięta od podań (fatalny Botta kompletnie nie pomagał Icardiemu), tak ilekroć piłkarz znalazł się przy piłce, było czuć sportową klasę bardziej właściwą - w obecnej sytuacji - drużynie o białych koszulkach. Obrońcy Realu nie radzili sobie z Argentyńczykiem, Pepe przegrał niemal wszystkie indywidualne pojedynki, przeważnie potrzebnych było trzech obrońców by odebrać piłkę naszemu snajperowi - i nie zawsze im się to udawało. Niestety kompletny brak wsparcia nie przełożył się na bramki, co tylko potwierdza, że prócz Palacio Interowi bardzo potrzebny jest zawodnik, który dogra należne piłki Icardiemu, typowy Second Striker.

Na szerszą skalę obejrzeliśmy zmiany po 60 minucie meczu, nie były to jednak zmiany zjawiskowe, żadna z nich nie odmieniła obrazu spotkania. Pojawił się między innymi M'Vila, jednak defensywny pomocnik był raczej niewidoczny, miał kilka interwencji defensywnych, ale najbardziej zapisał się w pamięci swoją żółtą kartką. Nieco zamieszania i zamętu próbował siać na skrzydłach Diego Laxalt, a Marco Andreolli okazał się w defensywie trochę mniej pewną wersją Ranocchiii.

Real nie był w tym meczu wyzwaniem. Grając bardzo głębokimi rezerwami opierał się w kazdej chwili na 2-3 zawodnikach podstawowego składu, regularnie wymienianych przez Ancelottiego, podczas gdy młodzież madrycka nie pokazywała niczego zjawiskowego. Dlatego też przez niemal cały mecz Inter wydawał się zespołem lepszym i jestem przekonany, że gdyby nie paskudna samotność Icardiego w ofensywie (m.in. z powodu fatalnego Botty oraz zupełnie nieofensywnych Dodo i D'Ambrosio). Carizzo, który zastąpił Handanovicia, przez kilkanaście minut na boisku popełnił kilka błędów, które mogły podnieść widzowi ciśnienie i zdecydowanie nie był to dobry występ tego bramkarza. Również w tym czasie wdarło się pewne rozluźnienie w defensywie, po wejściu Nagatomo Juan Jesus przesunął się bardziej na środek boiska (w ustawieniu z Dodo asekurował go z lewej strony) i to zaowocowało falą ataków naszym lewym skrzydłem, które na szczęście nie znalazły drogi do bramki.

Gol Interu padł po pewnie wykonanym rzucie karnym, który został odgwizdany po faulu na Vidiciu.

Ponieważ mecz zakończył się remisem, rozegrana została seria rzutów karnych. Nagatomo strzelił prosto w bramkarza, a M'Vila w słupek, ale fantastyczny Carrizo zapewnił Interowi zasłużone zwycięstwo. Zasłużone ponieważ rezerwy Interu były w tym meczu lepsze od rezerw Realu.

PLUSY:

+ Pomocnik Jonathan
+ Dojrzały, pewny swojej jakości Icardi w ataku
+ Trio defensywne Ranocchia-Vidić-Juan Jesus
+ Carrizo w rzutach karnych

MINUSY:

- Fatalny w każdym calu Ruben Botta
- Kompletnie niewidoczny Kuzmanović
- Pracowity i rokujący, ale jeszcze za słaby jakościowo Dodo, podobnie Obi
- Carrizo w grze  
- Zmiennicy - może z wyjątkiem Laxalta - wbrew oczekiwaniom raczej nie podnieśli poziomu widowiska

Zapowiedź

Informacje

Trener: Walter Mazzarri
Rozgrywki: Sparing
Widzów: -
Sędzia: -

Stadion

Memorial Stadium

Berkeley, Stany Zjednoczone

Więcej informacji