Handa: Awansujemy do Ligi Mistrzów albo...
Jest jedna rzecz, która w szczególności sprawia, że robię się wściekły: gdy widzę, że ktoś na treningu nie okazuje chęci zwycięstwa - tymi słowami Samir Handanović rozpoczął wywiad z dziennikarzami La Gazzetta dello Sport. Co więcej miał do powiedzenia Słoweniec? Zapraszamy do lektury całej rozmowy:
A propos wygrywania: co chciałbyś powtórzyć w jutrzejszym meczu z Waszego zwycięstwa w Turynie?
- Zaangażowanie jakie wykazaliśmy w każdej minucie tamtego meczu, każdej sekundzie. I wynik.
Wygrana pozwoli Wam nadal walczyć o trzecie miejsce czy doda też wiary w siebie?
- Chcemy wygrać, żeby poprawić naszą sytuację w tabeli. Wiara w siebie wzrasta po pokonaniu każdego rywala, nie tylko Juventusu.
Większość osób nie wierzy w to, że wywalczycie awans do Ligi Mistrzów. A jak to wygląda z Waszej perspektywy?
- Są trzy czy cztery zespoły, które walczą o ten cel i szczerze mówiąc uważam, że może się wydarzyć wszystko. Każdy, kto uprawia sport walczy do końca.
Po wygraniu meczu w Turynie zaczęliście marzyć nawet o scudetto. Przeceniliście swoje możliwości, czy może duża liczba kontuzji sprawiła, że znajdujecie się obecnie w takim a nie innym miejscu w tabeli?
- Nic nie dzieje się przez przypadek, nigdy. To nie jest tak, że po ograniu Juve poczuliśmy się mocniejsi. Zabrakło nam powtarzalności w grze i wynikach, ale również wpływ na to miały kontuzje: nie powiem nic odkrywczego wskazując na kontuzję Milito, jako ogromną stratę dla nas. Ale tak właśnie było, to dla nas kluczowy piłkarz. Powtarzam jednak: regularna gra na wysokim poziomie jest szalenie ważna.
Układ tabeli na dziś jest sprawiedliwy?
- Tak, każdy jest na takim miejscu, na jakie zasługuje. Juventus jest obecnie najsilniejszy.
Nie jest dla Was za późno na walkę o trzecie miejsce?
- Absolutnie nie. Najpierw postaramy się wygrać z Juve, później zobaczymy.
Jak wytłumaczysz różnicę między Interem, który przegrywa we Florencji, a Interem, który rozgrywa wspaniały mecz z Tottenhamem i niemal dokonuje rzeczy niemożliwej?
- To kwestia podejścia do meczów, które często jest niewłaściwe: kiedy kiepsko zaczynasz mecz, powiedzmy pierwsze 15 minut, to później wszystko staje się trudniejsze.
To prawda, że kiedyś powiedziałeś: "Przechodząc do Interu myślałem, że będę miał w bramce mało pracy, a okazało się, że..."?
- To był żart, zaraz wyjaśnię. Kiedy trafiłem do Interu trener bramkarzy powiedział mi, że grając tutaj muszę być zawsze maksymalnie skoncentrowany, ponieważ w trakcie meczu bramkarz Interu ma do wybronienia 2-3 trudne piłki. Kilka miesięcy później podszedłem do niego i zażartowałem: "Trenerze, mam tu co najmniej 5-6 trudnych interwencji w ciągu meczu, a nie dwie...". Mieliśmy z tego niezły ubaw.
Jesteś jednak jedynym bramkarzem, którego Balotelli nie zdołał pokonać po powrocie do Włoch.
- (śmieje się)...Co mam powiedzieć, być może przy następnej okazji strzeli mi bramkę już po pięciu minutach meczu.
Dlaczego nie lubisz, gdy mówi się o Tobie, jako o specjaliście od bronienia rzutów karnych?
- Ponieważ nie jest to kryterium, według którego powinno się oceniać umiejętności bramkarza: golkiper, który neutralizuje wiele jedenastek nie zasługuje na większe pochwały od tego, który nie broni ich wcale. Powiem tak: statystyki karnych są ważne, ale nie mogą być jedynym kryterium oceny bramkarza. Tym bardziej, że we Włoszech odgwizduje się sporo fauli, może nawet za dużo...
To w jaki sposób chciałbyś, aby bramkarze byli chronieni?
- Zakazałbym karania nas czerwonymi po faulach w polu karnym: rzut karny to wystarczająca kara.
Pomijając mecz z Rubinem po raz ostatni obroniłeś jedenastkę prawie rok temu, w meczu z Chievo.
- Pamiętam, pamiętam...Ale powtarzam: bramkarz nie może być oceniany na tej podstawie.
Która z interwencji była najładniejsza: po strzale Markovica, Bianchiego czy Balotellego?
- Po strzale Markovica, ponieważ nie była przypadkowa: nad takimi obronami pracujemy na treningach.
Dzięki świetnym obronom często ratowałeś dobry wynik dla Interu. W związku z tym przechrzczono Cię na...Sandanovica.
- To miłe, ale nie przesadzajmy...Nie jestem nikim wyjątkowym. Staram się wykonywać moją pracę z pasją, ponieważ uważam, że właśnie tak należy pracować.
Handanović jest typem bramkarza, który wydaje się być z lodu: wpuszcza gola, ale nigdy się tym nie deprymuje.
- Najważniejsze jest znalezienie równowagi. Czasami zdarza mi się wybuchnąć, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że co się nie zrobi to i tak wpuszcza się gole: nie można tego rozpamiętywać tylko dalej wykonywać swoją pracę. I przede wszystkim nie należy się przejmować opiniami osób, które nie wiedzą zbyt wiele o grze na pozycji bramkarza. Słucham tylko tych osób, od których mogę się czegoś nauczyć, reszta mnie nie interesuje.
Przypuszczałeś na początku kariery, że będziesz kiedyś grał na tak wysokim poziomie?
- Jeśli nie myślisz o tym, nie wierzysz, to nigdy tego nie osiągniesz. Trzeba też zbierać doświadczenie, przeżywać zarówno dobre jak i gorsze momenty. I ja tak właśnie robiłem, gram przecież we Włoszech od 9 lat.
Co byś robił, gdybyś nie został piłkarzem?
- Być może grałbym w koszykówkę lub siatkówkę. Albo pomagałbym mojemu ojcu, który sprzedaje używane samochody.
Buffon jest ciągle najlepszym bramkarzem we Włoszech. Zgadzasz się z tym?
- Każdy rodzi się z odpowiednimi predyspozycjami, później trzeba umiejętnie z nich korzystać i przy tym się rozwijać. Obserwuję Buffona, to dla mnie przykład, w jaki sposób można stać się wielkim bramkarzem.
Wymieniłeś się z nim koszulką?
- Tak, zdarzyło mi się.
Trzej najlepsi bramkarze na świecie to?
- Neuer, Casillas i Buffon. A co ze mną? Mam swoje wady, ale nie chcę o nich mówić.
W przyszłym sezonie Inter musi wrócić na szczyt: czy nie uczestnicząc w Lidze Europy łatwiej Wam będzie zdobyć scudetto?
- Wiadomo, że Liga Europy kosztuje sporo sił. Na początku daje przewagę, ponieważ jesteś gotowy do sezonu wcześniej niż pozostali, ale z czasem gra w czwartki sprawia kłopot. Tym bardziej, że często trzeba udawać się na dalekie wyjazdy. Uważam, że albo awansujemy do Ligi Mistrzów, albo lepiej nie uczestniczyć przyszłym sezonie w europejskich pucharach.
Pamiętasz jakiś swój mecz, kiedy pokonałeś Juventus, poza ostatnim spotkaniem?
- Tak. Del Piero dwa razy trafił w poprzeczkę, a dla nas bramkę zdobył Di Natale. Wygraliśmy 0:1 w Turynie. To był 2007 rok, nigdy nie zapomnę tego meczu.
Co myślisz o sobotnim meczu?
- Nie podoba mi się jedna rzecz: to, że nie gramy wieczorem.
Źródło: gazzetta.it
VVujek
29 marca 2013 | 23:29
Ciekawy wywiad,mi też nie podoba się to,że nie gramy wieczorem ;)
kredens2222
30 marca 2013 | 07:07
,,Jest jedna rzecz, która w szczególności sprawia, że robię się wściekły: gdy widzę, że ktoś na treningu nie okazuje chęci zwycięstwa - tymi słowami Samir Handanović rozpoczął wywiad z dziennikarzami La Gazzetta dello Sport." No to Samir jest chyba wkur... przez cały rok na treningach .
Reklama