Kapitan Nagatomo

16 stycznia 2014 | 00:54 Redaktor: Loon Kategoria:Publicystyka8 min. czytania

Cristian Chivu znów złapał jakiś uraz, a Davide Santon ani trochę nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Inter właśnie został klubowym mistrzem świata, ale na ławce trenerskiej nie było już Rafaela Beniteza, tylko Brazylijczyk Leonardo, znany japonofil.

W trakcie swojej dwuletniej przygody z ligą japońską w latach 1994-1996 ówczesny trener Interu zdążył zakochać się w Kraju Kwitnącej Wiśni, tamtejszej mentalności oraz samych ludziach. Nic zatem dziwnego, że w tym samym okienku, w którym Marco Branca ściągnął do klubu Giampaolo Pazziniego i Andreę Ranocchię, szkoleniowiec tak bardzo zabiegał o grającego od niedawna w Cesenie Yuto Nagatomo.

Nikt jeszcze nie spodziewał się, że Cristian Chivu w zasadzie ostatecznie zakończył profesjonalną grę w piłkę. Nagatomo miał być zmiennikiem na pół sezonu, asekuracją w przypadku niedyspozycji rumuńskiego mistrza, który chwilę temu w klubowej piłce wygrał wszystko, co było do wygrania. Kiedy Chivu powrócił do zdrowia, grywał już głównie na środku obrony, lewa flanka niemal niepodzielnie była okupowana przez Yuto. Nie dziwiło to fanów, w zasadzie nie poświęcali sprawie wielkiej uwagi, zajęci wpatrywaniem się w herosów: Maicona, Sneijdera i Eto'o.

 Ten zabawny Japończyk? A tak, jest taki.

Urodził się w sierpniu 1986 roku w rodzinie o sportowych korzeniach. Dziadek i brat zawodowo zajmowali się kolarstwem w odmianie o nazwie Keirin. Przygodę z piłką nożną zaczął jeszcze w przedszkolu, ale w wieku 12 lat nie udało mu się zakwalifikować do młodzieżowych drużyn. Jeszcze przez całe liceum trenował głównie we własnym zakresie, podwórkowo i w ramach zajęć szkolnych, ostatecznie zakwalifikował się do licealnej reprezentacji, które miały swoje własne rozgrywki. Był jednak niedostatecznie dobry, by otrzymać specjalne stypendium sportowe, dzięki któremu dostałby się na studia.

Na uniwersytet trafił więc tradycyjną drogą - za sprawą dobrych ocen z pozostałych przedmiotów. Mało kto o tym wie, ale Yuto Nagatomo dziś jest tylko jednym z kilku graczy Serie A, którzy legitymują się wyższym wykształceniem. To w uniwersyteckiej drużynie piłkarskiej zaczął występować jako cofnięty skrzydłowy, a w 2007 roku reprezentował Japonię na Uniwersjadzie w Bangkoku. Na futbolowej mapie Japonii pojawił się więc niezwyle późno, w wieku 21 lat, gdy związał się z FC Tokyo. Wkrótce potem z olimpijską reprezentacją narodową pojechał do Pekinu. Gdy Javier Zanetti wznosił nad głową Puchar Mistrzów, na stadionie w Tokio Nagatomo wygłaszał pożegnalną mowę dla 25 000 kibiców, gdyż w jego karierze miał rozpocząć się nowy etap. Jeszcze w tym samym roku zagrał na Mundialu RPA 2010, a Arsene Wenger wybrał go do swojej jedenastki turnieju.

Kiedy więc trafiał do Ceseny, beniaminka Serie A, miał prawo myśleć o spełnieniu sportowych marzeń. Na ligę włoską spoglądał tęsknie od małego, a jego sportowym idolem był występujacy w Romie Vincent Candela. W każdym z 16 meczów w czarno-białych barwach dawał z siebie wszystko, a wysoką dyspozycję potwierdził kapitalnymi występami w Pucharze Azji, który odbywał się w styczniu 2011. Nie minęło pół roku, a Japończyk znalazł się w najlepszym klubie świata - Interze Mediolan, nie budząc przy tym absolutnie żadnej sensacji.

Na lewej flance wygryzł ze składu Cristiana Chivu, który przy okazji sam notorycznie podgryzał swój autorytet niefortunnymi interwencjami. Być może właśnie nieporadność Rumuna odbierała nieco zasług Japończykowi. Nagatomo występował w roli klasycznej zapchajdziury, niegodnej większej uwagi w drużynie piłkarskich czempionów. Mimo to Inter zdecydował się dorzucić 6,5 miliona euro Cesenie i zaasekurować przyszłość lewej flanki, gdyż - jak wiadomo - z obsadzeniem tej pozycji bywało różnie.

W międzyczasie do świadomości kibiców Interu powoli zaczęło docierać, że kończy się nie tylko epoka wielkich mistrzów, ale i wystawnego karnawału. Inter pozbywał się swoich gwiazd, a wzmocnienia, owszem, zdarzały się, ale nieporównywalnie niższej klasy. Dla kibiców i działaczy jasne było jednak, że jednym z uzupełnień "na zaraz" jest lewa strona obrony. W ten sposób do klubu trafił Alvaro Pereira - godny następca Cristiana Chivu i Javiera Zanettiego, którzy do tej pory byli uznawani za jedyną godną opcję na tę pozycję.

Alvaro Pereira nie pokazał w Interze nawet namiastki dobrego futbolu, piłkarz okazał się spektakularnym niewypałem transferwym. Yuto Nagatomo po raz kolejny - nieoczekiwanie - obronił się na swojej pozycji, choć mało który kibic odważyłby się ryzykować stwierdzenie, że była to zasługa samego zawodnika.

Nieco niesłusznie, ponieważ od pierwszych swoich dni w Interze Mediolan, Japończyk wsławił się walecznością, jakiej brakowało wypalonym mistrzom. Yuto Nagatomo poruszał się po lewej flance z prędkością w Serie A niemalże niespotykaną, na wielkiego Zlatana Ibrahimovicia rzucał się niczym Dawid w konfrontacji z Goliatem, a jeśli wymagała tego sytuacja obiegał swojego przeciwnika nawet trzy razy, aż w końcu udało mu się zabrać piłkę. Dryblował, asystował, a nawet strzelał zaskakująco sporo jak na specyfikę swojej pozycji. Mimo to fani pozostawali bezlitośni, wypominając jako-takie dośrodkowania i wciąż obecne braki w defensywie. Być może było to szczególnie widoczne w konfrontacji z Maiconem, który przebłyski geniuszu nadal miewał, jednak zdecydowanie brakowało mu podobnego zapału.

To nie jest tak, że Yuto Nagatomo jest lub kiedykolwiek będzie najlepszym skrzydłowym obrońcą świata. Należy jednak pamiętać, że szczególnie na lewej flance  panuje potworny deficyt, w skali całego świata bardziej okazałe nazwiska można policzyć na palcach dwóch rąk, a i tak w tym gronie znajdzie się miejsce dla Nagatomo. I choćby stawali na głowie, żaden z nich nie będzie nowym Roberto Carlosem, który zresztą też wsławił się głównie swoimi ofensywnymi atrybutami. Choć fani Interu wciąż mają problemy z docenianiem zawodnika, na rynku transferowym poważnie intersuje się nim ekipa Realu Madryt i Manchesteru United.

Nagatomo był jednym z pewnych punktów ekipy Andrei Stramccioniego. Jeśli do kogoś kibice mogli mieć pretensje, to Japończyk najczęściej znajdował się poza tą listą. Być może maksimum - a miejmy nadzieję, że nie - z jego potencjału wykrzesał Walter Mazzarri, w którego taktyce skrzydłowi obrońcy odgrywają szczególną rolę. 

Gdyby ktoś nie znał charakterystyki gry Nagatomo i posiłował się suchymi statystykami, nie miałby najlepszej opinii o defensywnych zdolnościach piłkarza. Japończyk prawie wcale nie robi wślizgów, a mimo imponującej szybkości rzadko kiedy przejmuje piłkę. Jest też niechlubnym liderem statystyki "bycia przedryblowanym" wśród (wartych wzmianki) bocznych obrońców Serie A. Warto jednak pamiętać, że każde ominięcie Nagatomo, liczy się jako drybling, ale piłkarz zgodnie z samurajskim kodeksem będzie gonił aż złapie lub polegnie okryty niesławą. Mimo tych aspektów znajduje się jednak w czołówce defensorów, którzy ostatecznie doprowadzają do udaremnienia groźnej akcji rywala. Bezlitośnie lepszy od Nagatomo w całej lidze jest tylko Zuniga (który jednak rozegrał tylko 4 mecze i to z niezbyt wymagającymi rywalami), Japończyk z kolei prezentuje się na poziomie zbliżonym do Jonathana, Abate, Balzarettiego, Lulicia i Maicona.

Zdecydowanie przyjemniej analizuje się poczynania piłkarza w ofensywie. W tym sezonie zdobył 5 goli i zaliczył 3 asysty w 18 spotkaniach. Ten sezon to także średnia kluczowych podań na poziomie 1,3 na mecz i 1,1 udanych dryblingów. Równie dobrze spisuje się Lulić, natomiast nieco za Japończykiem można znaleźć (słabego w defensywie) Lichtsteinera i Maicona. Również pod względem liczby i skuteczności podań Nagatomo prezentuje się w gronie liderów w lidze, obok Jonathana i Maicona, gdzie z kolei fatalnie wypada dość solidnie prezentujący w całym zestawieniu się Lulić.

Pomimo notorycznych uwag krytycznych i podważania autorytetu Japończyka, zarówno subiektywne uczucia, jak i twarde statystyki pokazują, że w lidze włoskiej jest on obecnie jednym z wyróżniających się graczy na swojej pozycji prezentując fantastyczny warsztat ofensywny i wciąż pozostając w czołówce obrońców. To tylko liczby, waleczności, charyzmy, kondycji, niezłomności i umiejętności porywania drużyny nie da się jednak przełożyć na liczby.

W tym kontekście nie dziwią wcale rozmowy kibiców Interu na temat możliwości ewentualnej sukcesji kapitańskiej opaski przez sympatycznego Japończyka. Dotychczas naturalnymi następcami Zanettiego w gronie graczy młodego pokolenia wydawali się Sneijder, a potem Ranocchia - głównie z racji pochodzenia. W chwili obecnej dla Włocha nie ma jednak przyszłości w Interze, a i on sam swoją flegmatyczną naturą nigdy nie dał do zrozumienia, że byłby godnym następcą Il Capitano. To nie był typ człowieka, którego kibice widzieliby w roli następcy kilku kolejnych legend.

Jeżeli Eric Thohir nie zdecyduje się przedłużać kontraktów z Javierem Zanettim i Estebanem Cambiasso (w przypadku Diego Milito jest to niemalże pewne), Nagatomo będzie też piłkarzem o najdłuższym dorobku meczowym w Interze. Opaskę kapitańską miał już okazję przywdziewać w przeszłości i godnie wywiązywał się z obowiązków lidera drużyny. Również w wywiadach Japończyk coraz częściej zabiera zdecydowane stanowisko, a z tonu wypowiedzi wynika, że czuje się niezwykle trwałym, utożsamiającym się z klubem fundamentem. Kiedy w Milanie pojawił się Keisuke Honda, świadomy swojej wartości marketingowej zawodnik Nerazzurrich postawił sprawę jasno - "muszę być jeszcze lepszy, by Japonia pozostała Interistami".

Yuto Nagatomo szerszej publice znany jest między innymi ze swojej cieszynki, którą odwzorowują już nawet twórcy gier komputerowych. Piłkarz po strzeleniu bramki szuka na boisku Javiera Zanettiego, a następnie kłania mu się w pas, co w kulturze Japonii uznawane jest za wyraz szczególnego szacunku.

Javier Zanetti ukłon ten, nawet gdy nie znajduje się na boisku, zawsze odwzajemnia. Być może namaszczając w ten sposób nowego kapitana.

Jakub Kralka - obserwuj mnie na twitterze: @jakubkralka!

Źródło: Inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 15

Klinsi64

Klinsi64

16 stycznia 2014 | 05:43

dzięki za miły i nieświadomy prezent urodzinowy :D

Lambert

Lambert

16 stycznia 2014 | 07:09

Całkiem dobry tekst ale 1. Chivu ma na imię Cristran. 2. Pereira na początku wodzy Stramy grał całkiem dobrze, potem tylko opadła mu forma.(ja nadal widze że jak wchodzi na boisko to się stara)

master

master

16 stycznia 2014 | 08:32

Pereira nie jest zły, ale to nie to samo co kilka lat temu. Pereira gra dobrze w defensywie, wślizgi, odbiory itp ale też ma głupie straty. Wbrew pozorom wrzutki zarówno Nagatomo jak i Pereiry nie są złe, Nagatomo niskie i koślawe a Pereira świece pod dach Giuseppe Meazza ponieważ nie raz widziałem jak dochodziły one do celu i padały po nich bramki. No cóż nie są to dośrodkowania Maicona... ten co robił w szczycie formy ... ale są skuteczne.

Paweł Świnarski

Paweł Świnarski

16 stycznia 2014 | 09:30

świetnie się czytało, ja osobiście nie jestem jakimś wielkim fanem Yuto, ale doceniam na pewno jego charakter, zaangażowanie no i fakt, że całkiem sporo bramek zdobywa jak na bocznego obrońcę, czego nie można powiedzieć np. o Zanettim. Ukłony dla Samuraja

Drakon

Drakon

16 stycznia 2014 | 10:00

Pereike pobił na głowę, nie żeby to jakieś wielkie osiągnięcie było, ale z pewnością to się chwali. Ciągle widzę ludzi narzekających, że musimy skrzydła wzmocnić, ale z obecnymi możliwościami finansowymi nie wydaje mi się to być możliwe. W prawdzie w porównaniu z tym co jeszcze parę lat temu pokazywał Maicon, Kamikaze i Johny to słabiaki, a w skali Serie A okazują się mieć całkiem porządne statystyki. Yuto zawsze daje z siebie wszystko, co w porównaniu z dziadkami takimi jak Milito, Samuel czy Zanetti okazuje się dużo dawać. Dla mnie jest to obecnie jedyny naturalny kandydat do opaski kapitana.

Sebastian Miakinik

Sebastian Miakinik

16 stycznia 2014 | 10:21

Yuto walczy, podrywa zespół. obecnie to jedna z nielicznych jasnych postaci drużyny. Dobry pomysł na tekst, w tych trudnych czasach :)

Piter

Piter

16 stycznia 2014 | 11:47

bez urazy Klinsi ale sprzedał bym puki coś wart

Czarson

Czarson

16 stycznia 2014 | 13:11

Piter szkoda, ze ty dzis nie masz urodzin bo moze by ci rodzice slownik podarowali.

Loon

Loon

16 stycznia 2014 | 13:30

Czarson w formie ;)

Diego22

Diego22

16 stycznia 2014 | 15:26

wszędzie jest dobry

Luk

Luk

16 stycznia 2014 | 21:39

"Yuto Nagatomo po raz kolejny - nieoczekiwanie - obronił się na swojej pozycji, choć mało który kibic odważyłby się ryzykować stwierdzenie, że była to zasługa samego zawodnika" to tylko jeden z kilku przykładowych stwierdzeń, że Yuto nie cieszy/ł się szacunkiem obserwatorów. Tylko skąd ten wniosek? W moim odczuciu do tej pory w Interze zaprezentował co najwyżej kilka słabych występów. Może nie zawsze błyszczy, ale za to trzyma równy, wysoki poziom.

Loon

Loon

16 stycznia 2014 | 21:46

To wnioski oparte na podstawie wypowiedzi polskich Interistów. Przez długi czas był uosobieniem wszelkiego zła, nawet Pereire - pomimo slabych wystepow - przez dlugi czas lansowano jako tego lepszego.

martins_92

martins_92

17 stycznia 2014 | 20:01

od początku go bardzo lubiłem, bardzo fajny artykuł Loon, świetnie się czyta takie teksty, można się wielu rzeczy dowiedzieć, w ogóle jak najwięcej na stronce też takich różnych lekturek, nie zawsze tylko aktualności, to mi się podoba! :)

Hagaen

Hagaen

19 stycznia 2014 | 11:14

Super-pracowity człowiek, który zostawia sporo potu na boisku, bardzo waleczny, pogodny, potrafi pociągnąć i strzela gole mimo swojej funkcji na boisku - rewelacyjny piłkarz, którego mamy za grosze. Zgadzam się, że na tej pozycji jeden z najlepszych na światowych boiskach. Powinien zostać kapitanem...


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich