5 bramkarzy Massimo Morattiego
Przed Wami ostatnia część serii artykułów podsumowujących wybitnych piłkarzy jakich do klubu udało się sprowadzić Massimo Morattiemu - a tym samym piłkarzy, którzy najlepiej są znani zdecydowanej większości odwiedzających naszą stronę.
W przeszłości wskazywałem, że Massimo Moratti nieco przesadnie przedkładał zawsze solidny atak nad solidną pomoc, a trochę szczęśliwie udało mu się też skompletować nadzwyczaj przyzwoitą obronę. Jak w tej relacji wygląda bramka? Nad wyraz dobrze. Niewiele jest klubów, które przez ostatnich dwadzieścia lat (niemal) nieprzerwanie stawiały między swoimi słupkami graczy światowej klasy.
ZOBACZ TEŻ: 10 obrońców Morattiego * 10 pomocników Morattiego * 10 napastników Morattiego
Niech o klasie pozycji świadczy fakt, że takim najbardziej niechlubnym wyjątkiem w barwach Interu był młodziutki wówczas Sebastian Frey. W sezonie 2000/01 cała defensywa Interu nie spisywała się zbyt dobrze i poniekąd odbiło się to na karierze francuskiego bramkarza, który i tak przez kolejne lata uznawany był za solidne nazwisko na boiskach Serie A. A przed nami już piątka najlepszych golkiperów, jakich do klubu udało się sprowadzić Morattiemu.
5. Angelo Peruzzi
Zdecydowanie najmniej zasłużony w zaszczytnym gronie. Tym niemniej Angelo, legenda Juventusu (208 rozegranych spotkań) i ważna postać reprezentacji Włoch (31 występów) był swego rodzaju symbolem potęgi i imperialistycznych zapędów Morattiego, który w tamtym okresie do klubu mógł sprowadzić każdego, kogo tylko zapragnął. Peruzzi przywędrował za Marcelo Lippim, zaprezentował się solidnie, grał w Interze tylko przez jeden sezon 1999/2000. Nie przyniósł wstydu, ale i nie oczarował, dlatego bez większego żalu za 18 milionów euro sprzedano go do będącego wówczas małą potęgą Lazio, odzyskując w ten sposób niemal wszystkie wydane na Włocha pieniądze.
4. Samir Handanović
Samir Handanović już w barwach Udinese był uznawany za najlepszego bramkarza we Włoszech, ucierając kilkukrotnie nosa Gianluigiemu Buffonowi i Julio Cesarowi. Słoweniec, mając przed sobą stosunkowo przeciętną defensywę, wsławił się dobrymi interwencjami oraz ponadprzeciętnym talentem do bronienia rzutów karnych. Po przenosinach do Interu, pomimo dwóch katastrofalnych sezonów pod wodzą Stramaccioniego i Mazzarriego, wciąż wymieniano go w gronie zdecydowanych gwiazd zespołu, a jego usługami na poważnie interesowała się nawet FC Barcelona. Z drugiej strony, piłkarz ma dość irytującą tendencję do piąstkowania i wybijania piłki, często nieco bezmyślnie i tuż przed siebie, przez co Inter nad wyraz często traci gole z różnej maści dobitek.
Choć klasa Handanovicia jest niezaprzeczalna, a kibice zapewne słusznie obwiniają przede wszystkim anemicznych obrońców, należy do niego dość niechlubny rekord straconych bramek w Interze doby Morattiego. Trudno też przypomnieć sobie mecze, w których byłby zmienną bezwzględnie decydującą o losach spotkania. To świetny bramkarz, ale w tych ciężkich dla klubu i Serie A czasach kibice zdają mu się przypisywać nadludzkie właściwości zapominając o jego wadach.
3. Gianluca Pagliuca
Gianluca Pagliuca był już w Interze, gdy przybył do niego Moratti i dla nowego właściciela okazała się to sytuacja nad wyraz komfortowa, gdyż przez kilka lat ożywionej aktywności na rynku transferowym przynajmniej między słupkami miał względny spokój. Pagliuca rozegrał 39 spotkań w reprezentacji Włoch, był na dwóch Mundialach. Na tym w 1994 roku okazał się zresztą małą gwiazdą turnieju, gdyż najpierw otrzymał precedensową dla bramkarza czerwoną kartkę na Mistrzostwach Świata, a potem - również precedensowo - jako pierwszy bramkarz w historii obronił rzut karny w finale Mundialu. To z kolei zaowocowało transferem z Sampdorii do Interu i pobiciem rekordu ceny odstępnego za golkipera, która wyniosła wówczas równowartość 7 milionów funtów. W Interze z powodzeniem grał do końca sezonu 1998/1999 i być może jego przygoda z klubem nadal by trwała, gdyby nie... ówczesna specyfika Massimo Morattiego. Angelo Peruzzi wydawał się ciut-ciut lepszym piłkarzem, na dodatek preferował go Marcelo Lippi i Pagliuca usłyszał, że czas udać się do Bologny (której zresztą był wychowankiem). Spędził tam jeszcze wiele lat barwnej, ale dalekiej od najbardziej prestiżowych boisk kariery.
2. Julio Cesar
W latach 2008-2010 mówiło się, że Julio Cesar może być najlepszym bramkarzem świata. Godnie reprezentował też barwy Brazylii, która... nie była krajem bramkarskim, pomimo stosunkowo dużej popularności Taffarela i Didy. Z Flamengo, przez Chievo (podobnie jak w przypadku Rubena Botty, omijano przepisy dot. zawodników spoza UE), ostatecznie trafił do Interu w 2006 roku za 2,5 miliona euro. Początkowo musiał rywalizować o miejsce w składzie z Francesco Toldo, choć władze klubu widziały w nim naturalnego zmiennika dla starzejącego się już nieco Włocha.
Julio Cesar bardzo szybko podjął jednak... rękawicę i już w pierwszym swoim sezonie w barwach Interu prezentował imponujący poziom. Nie dziwiło zatem, że Roberto Mancini na początku sezonu 2006/2007 poinformował, że to Julio będzie jego "jedynką". Cesar był aktywnym budowniczym Interu, który wygrał wszystko, wliczając w to osławioną Triplettę. Przez jego bramkę nie potrafili się przebić Drogba, Robben, Messi czy Ibrahimović, a jego spektakularne interwencje w filmach instruktażowych wyswietlano Ikerowi Casillasowi czy Petrowi Cechowi. Julio Cesar słynął z tendencji do bronienia strzałów, których nie dało się obronić (niektórzy twierdzili, że obroniłby nawet pamiętny rzut wolny Roberto Carlosa), ale również zdarzało mu się od czasu do czasu wpuścić pospolitą, podwórkowo zwaną "szmatę", niegodną jego pozycji w świecie futbolu. Po odejściu Jose Mourinho forma piłkarza uległa drastycznemu pogorszeniu i ostatecznie władze klubu wypchnęły go z niego niemal siłą. Sam JuliOne wielokrotnie jednak podkreślał, że jest prawdziwym Interistą, bardzo emocjonalnie reagując na wzmianki o klubie. Obecnie gra w Kanadzie, w ramach ligi MLS, szlifując formę na brazylijski Mundial 2014, gdzie jego wielka gwiazda rozbłysnąć ma raz jeszcze.
1. Francesco Toldo
Choć trudno sobie wyobrazić, by ktoś mógł zawiesić poprzeczkę wyżej niż Julio Cesar, Francesco Toldo miał równie imponującą karierę, a jego interwencje być może przyjmowały formę momentami nawet jeszcze bardziej spektakularnych - niestety, głównie na boiskach Serie A. W reprezentacji przez większość czasu znajdował się w cieniu Gianluigiego Buffona. Jako rezerwowy bramkarz uczestniczył w większości turniejów reprezentacyjnych, ale nie dane mu było tam grać. Wyjątkiem było Euro 2000. Bramkarz (wówczas jeszcze) Parmy złamał rękę, a Dino Zoff, ekspert od bramkarzy nie byle jaki, postawił na grającego wtedy we Florencji - Toldo. I co? I Włoch okazał się największą gwiazdą turnieju, w półfinale z Holandią i finale z Francją wielokrotnie dokonując niemożliwego.
O ile po Euro 2000 każdy klub na świecie marzył, by mieć Toldo, jednym z najbardziej wpływowych marzycieli był jednak Massimo Moratti. Sprowadzenie do Interu Włocha zajęło mu niemal rok, niewątpliwie pomocne było w tej materii bankructwo Fiorentiny, ale ostatecznie się udało. Po słabym sezonie Sebastiana Freya w bramce Interu zagościł spokój. Z racji wieku w 2006 roku Toldo naturalnie przesunął się do roli rezerwowego bramkarza i - choć miał wówczas propozycje z innych klubów zdecydował się pozostać w Interze - okazjonalnie występował jako zmiennik Julio Cesara. Swoją wspaniałą, choć trochę w cieniu Buffona, karierę ostatecznie uhonorował zdobyciem potrójnej korony. Pomimo obowiązującego jeszcze kontraktu uznał, że to najlepszy moment na jej zakończenie i od tego momentu kibice mogą go widywać głównie na trybunach. Piłkarz związał się emocjonalnie z klubem i obecnie angażuje się w niektóre jego okołofutbolowe przedsięwzięcia.
Źródło: Inf. własna
FunKeeRebel
9 marca 2014 | 20:09
Zenga vs Handanovic ?
Loon
9 marca 2014 | 20:21
Zenga nie grał za Morasia
FunKeeRebel
9 marca 2014 | 20:31
Wiem wiem ;) Tak tylko sie zastanawiam... :P
Sebastian Miakinik
10 marca 2014 | 10:14
W odróżnieniu od Barcy czy innych zjawisk Inter zawsze miał dobrych bramkarzy (którzy też zawsze mieli sporo pracy). Często Inter strzelał gola na 1-0, a potem w obronie bramkarze musieli robić cuda (charakterystyczne dla klubu w latach 90-tych)
Reklama