Kat czy rozjemca?

26 marca 2014 | 12:06 Redaktor: Sebastian Miakinik Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Bezstronny arbitraż to podstawowe i jedyne zadanie stawiane futbolowym sędziom. Ich praca, zauważana z reguły przy potknięciach i zawodowych wpadkach nie należy do łatwych. Sędziom nie pomaga nikt i nic. W dobie XXI wieku, rozwiniętych technologii, cyfryzacji i wszechobecnej aparatury, rejestrującej co do sekundy sto procent stadionowych wydarzeń w sędziowskim rzemiośle nadal decydującą rolę odgrywa ludzkie, omylne oko. To urok czy przekleństwo?

Sędziowska rzeczywistość

Ewolucja zawodu sędziego nie wygląda nad wyraz okazale, czego nie można powiedzieć o ewolucji futbolu. Sport stał się domeną nie tylko wyczynową, wynikową, lecz także multidyscyplinarną w sensie naukowym. Każdy mecz, rewanż, sportowy event czy wydarzenie zaczyna się na długo wcześniej aniżeli rozbrzmi pierwszy gwizdek arbitra. Massmedia są wszechobecne, manipulują i są manipulowane, a owocem ich działań jest presja. Uderza w przeciwników na boisku, na ławce trenerskiej, drażni, prowokuje klubowe zarządy, ale także wywiera nacisk na sędziów. Odwołania do indywidualnych konfliktów między graczami czy trenerami, nadużywana statystyka, wzbogacana o propagandowe hasła, czy też skrajne odwołania do politycznych dążeń wysublimowanych grup społecznych czy narodów, to najczęstsze tło 90 minutowej gry o wielką stawkę. Stawka ta, nadmienię, mierzona jest w milionach euro. W  takiej rzeczywistości wszystkie decyzje podejmuje jeden człowiek.

Interpretacja, czyli sąd sądem

Organizacje odpowiedzialne za szkolenie arbitrów  starają się kształtować ich bezstronny charakter i osobowość poruszającą się wyłącznie w spisanych, pozbawionych antagonizmów, literalnych zapisach regulaminowych. Nadal jednak jednym z najczęstszych sformułowań padających podczas komentowania meczów jest „interpretacja przepisów przez sędziego”. Dlaczego sędzia musi je interpretować? Tym bardziej, że w tym słowie zawsze znajduje się pewien margines dowolności. Odpowiedź jest prosta- dlatego, że nie ma jak sprawdzić co faktycznie i dokładnie zaszło przed momentem. Ludzkie oko potrzebuje aż 0,3 sekundy na przesłanie sygnału wzrokowego do świadomości. Ten wycinek czasu to w rzeczywistości boiskowej galopujący huragan. Zawodnicy poruszają się, zmieniają pozycję; to samo dotyczy piłki. Decyzja natomiast powinna być szybka, stanowcza, bezdyskusyjna i… sprawiedliwa. Orężem pomocniczym arbitra są jedynie konsultacje z asystentami. To wszystko rzecz jasna w tle nakreślonym w pierwszym akapicie. Sędziowie z pewnością znają przepisy, ale czy znają piłkę nożną?

Diabeł, którego nie było

Sędzia ma wybór pomiędzy dwiema zasadniczymi rolami. Albo był tak dobry, że nikt o nim nie wspomni („najlepszy, gdy go nie widać”), bądź też zostaje antybohaterem spotkania, osobą wypaczającą wynik. Bywają i takie sytuacje, gdy jak w przypadku Andersa Friska, już na starcie zostaje skazany na pożarcie. Brak szeroko szanowanych autorytetów we współczesnej piłce pozwala na dowolność osądów, a raczej samosądów. Medialnie nakręcona maszyna, wywołująca w skrajnych sytuacjach fanatyzm pozwala w dzisiejszych czasach na pogwałcenie każdej niezależności czy obiektywności (bo to nie zawsze są synonimy). FIFA nadal jednak z uporem maniaka bojkotuje udostępnianie systemu odtwarzania arbitrom, zezwalając jednostce, omylnej i podlegającej presji, na samodecydowanie o sportowym wyniku. Mało tego, ma w sobie jeszcze taki zapas bezczelności, że pracę tą ocenia. Czy także bez wspomnianych narzędzi?

Collina, Frisk, Webb, czyli osobowość

Jednym ze sposobów na przetrwanie w lawinie kontrastujących ze sobą interesów piłkarskich oligarchów jest samokreacja. Najjaśniejszą gwiazdą, wręcz celebrytą wśród sędziowskiej braci był Pierluigi Collina, dziś szef Komisji Sędziowskiej UEFA. Wydana w 2002 roku jego książka pt. „Moje reguły gry” była przejawem wystąpienia przed szereg osoby sędziego, który w końcu sam postanowił wykorzystać media. Wielu sportowych kibiców doskonale pamięta, że jego decyzje często były kontrowersyjne, ale i zawsze znamienita większość traktowała je jako słuszne. Pewne jest to, że format sędziego, jako postaci funkcjonującej w międzynarodowym środowisku, w jakimś stopniu argumentuje słuszność jego decyzji. Pozycją takiej osoby nie mogą wstrząsnąć malutcy (Howard Webb kontra Reprezentacja Polski), mogą natomiast giganci (Anders Frisk kontra Jose Mourinho).

Ja, sportowiec

Pomijając sportowe patologie związane z ustawianiem meczów, aferami finansowymi itp. warto także poruszając aspekt sędziowania zwrócić uwagę na postać zawodnika, sportowca. W maratonie niezawisłym miernikiem wyniku jest czas, którego nie sposób oszukać. W hokeju każda wątpliwa sytuacja podlega odtworzeniu. Podobnie hawk eye w tenisie ziemnym. W futbolu natomiast zdarzają się sytuacje rozpaczliwie niewytłumaczalne, a co gorsza bezpośrednio rzutujące na wynik. Skoro z boiska potrafi zostać usunięty przypadkowy piłkarz, skoro uznane zostają bramki, których w rzeczywistości nie było, tylko patrzeć jak nadejdą spotkania, w których liczba zawodników po obu stronach już na starcie nie będzie równa. Ile jeszcze wypaczeń i błędów potrzeba, by piłka na powrót stała się czysta? By symulanci i uzurpatorzy przestali żerować na ludzkiej omylności? W tym sporcie przecież nie oceniamy stylu…  Jak motywować młode pokolenia? Czy wierzycie w to, że aby futbol był atrakcyjny faktycznie potrzebne są nam powiedzenia typu karny z kapelusza?

Sportowa niesprawiedliwość, mierzona błędami i wypaczeniami to z pewnością największa z patologii współczesnego futbolu. Anatomia porażki we współzawodnictwie powinna wynikać z czegoś więcej niż pomyłka osoby trzeciej, a więc w tym wypadku sędziego. Do sportu wdarło się aktorstwo, degustujące i niszczące ideę rywalizacji. Najbardziej uaktywniło się w ostatniej dekadzie niestety w futbolu właśnie. Kiedy w końcu zaczniemy je tępić? I w jaki sposób?

Sebastian Miakinik

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 5

Paweł08Inter

Paweł08Inter

26 marca 2014 | 13:07

Jak zaczniemy bramki strzelac to zaden sedzia nam nie bedzie przeszkadzal. Taka to jest prawda.. Nie chronmy sie zawsze bledami arbitrow...

Danilux

Danilux

26 marca 2014 | 14:33

Bardzo dobry felieton :)

domi

domi

26 marca 2014 | 21:36

Nie możemy być ślepi na błędy arbitrów, bo w innym wypadu będziemy na te błędy się godzili, lecz powinniśmy zrobić wszystko, by pomyłki sędziowskie nie miały dla naszych wyników większej różnicy.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich