Kapitanowie Interu Mediolan

11 lipca 2014 | 08:51 Redaktor: Loon Kategoria:Publicystyka10 min. czytania

23. kapitanem Interu Mediolan zostanie Andrea Ranocchia. Nominacja młodego Włocha podzieliła środowisko kibiców mających w pamięci przede wszystkim Javiera Zanettiego i Giuseppe Bergomiego. A kim była pozostała dwudziestka kapitanów?

Inter to klub, który zrodził się w wyniku szwajcarskiej schizmy w Mediolanie. Nic zatem dziwnego, że pierwszym kapitanem drużyny został Szwajcar Hernst Marktl. Jakkolwiek historyczne było przywdzianie przez niego opaski, miało to miejsce tylko w jego jedynych dwóch meczach, które obrońca rozegrał w 1909 roku. Wiele więcej o pierwszym „Il Capitano” nie wiemy, nie jest znana nawet dokładna data jego śmierci.

O wiele bardziej wyrazistą postacią był więc Włoch, Virgilio Fossati. Pomocnik ten w latach 1909-1915 pełnił stanowisko (pierwszego zresztą) menedżera Interu, kapitana drużyny, a także jako pierwszy zawodnik reprezentował klub w reprezentacji narodowej. Zginął w trakcie walk przeciwko Austrii w trakcie I Wojny Światowej.

Trzecim kapitanem był włoski napastnik, szwajcarskiego pochodzenia - Ermanno Aebi. O ile w pierwszych sezonach istnienia Serie A nie rozgrywano zbyt wielu spotkań, w czasach Aebiego piłka nożna się już nieco spopularyzowała. W 142 meczach strzelił 106 bramek, miał swój czynny udział w pierwszym (1910) i drugim (1920) Scudetto, a opaskę kapitańską przywdziewał w latach 1915-1922.

Napastnik Leopoldo Conti grał w Interze w latach 1918-1920, a następnie na krótko trafił do Padovy. Szybko jednak powrócił do Mediolanu i był kapitanem w latach 1922-1931. W 236 meczach strzelił w sumie 76 goli. Jako pierwszy z kapitanów odgrywał też istotną rolę w reprezentacji, gdzie zagrał 31 spotkań.

Pierwszą prawdziwą supergwiazdą, takim dzisiejszym Cristiano Ronaldo, w roli kapitana Interu był Giuseppe Meazza. To on przejął opaskę w 1931 roku i nie oddał jej aż do roku 1940 (by zaraz potem zająć analogiczne stanowisko w barwach Milanu – nie była to jednak zbyt fortunna przygoda, a i sam zawodnik niezbyt się kwapił do przenosin). Napastnik strzelił 243 gole w 348 występach w barwach Interu, w efekcie do dziś jest najlepszym napastnikiem w historii klubu, mając ponad 90 goli przewagi nad drugim Ceveninim. W trakcie pobytu w Interze został Mistrzem Świata. Dwukrotnie – w 1934 i 1938 roku. Dorzucił też do tego dwa mistrzostwa kraju z klubem i trzy korony króla strzelców.

Attilio Demaria noszący opaskę w latach 1940-1943 był pierwszym Argentyńczykiem w roli kapitana Interu. Swój kilkunastoletni pobyt w klubie przerwał nawet krótkim epizodem w ojczyźnie. Zawodnik występował zresztą w barwach zarówno Argentyny, jak i reprezentacji Włoch. Napastnik w 285 meczach zdobył 86 goli. Za jego kadencji klub zdobył Scudetto w 1940 roku.

Pomocnik Aldo Campatelli dostąpił zaszczytu w latach 1943-1950. W klubie rozegrał ponad 300 spotkań, a po zakończeniu piłkarskiej kariery – podobnie zresztą jak Meazza – zasiadał na ławce trenerskiej Interu. Również kilkukrotnie.

W 1950 roku opaskę przejął Attilio Giovannini, pierwszy obrońca od czasów Marktla. Włoch przewodził Interowi na boisku do 1954, a potem odszedł do Lazio. Powiększył jednak dorobek zespołu o mistrzostwa z 1953 i 1954 roku. Zastąpił go Gino Armano – napastnik (255 meczów i 73 bramki), ale bez większych sukcesów poza barwami Nerazzurrich, z którymi jego przygoda trwała do 1956. Krótko, bo przez ostatni rok swojego pobytu w klubie, liderem był Giovanni Giacomazzi, obrońca z łączną liczbą 208 występów na koncie.

Równie krótko kapitanem był Giovanni Invernizzi, pomocnik związany z Interem przez 11 lat, ale - przez większość czasu - na wypożyczeniu. Zagrał 137 razy i w 1958 roku stracił opaskę. Niestety nie udało mi się ustalić dlaczego – a był to pierwszy przykład utraty statusu kapitana przez zawodnika, który nie opuścił równocześnie klubu (być może powodem była nieregularna gra). W Mediolanie został do 1960 roku, a po kilku latach powrócił na stadion Giuseppe Meazzy jako całkiem niezły trener.

Być może jednak lepszym kandydatem do paski był po prostu Antonio Angelillo, kolejny Argentyńczyk, wyszukany przez scoutów w odległej Ameryce Południowej. Angelillo zagrał w ataku Interu 113 meczów, które zaowocowały 68 bramkami. I choć był jedną z największych gwiazd ligi, nie zdobył z ekipą Nerazzurrich ani jednego trofeum.

W latach 1961-62 opaska należała do Bruno Bolchiego, pomocnika, który rozegrał w sumie 109 spotkań w barwach Interu. Światowi piłki znany jest jednak przede wszystkim jako trener, który poprowadził później kilkadziesiąt włoskich klubów, choć z zaplecza wielkiego futbolu.

Na ławce błyszczał Helenio Herrera, a na boisku Armando Picchi, który przyniósł pierwszą od czasu Campatellego – umiarkowaną – stabilizację na stanowisku kapitana. Jeden z pierwszych stoperów w historii dzierżył opaskę w latach 1962-1967, a więc jednej z najpiękniejszych epok w historii Interu. Puchar Mistrzów unosił do góry dwukrotnie, zdobył też trzy mistrzostwa – w 1963, 1965 i 1966 roku, to ostatnie zwieńczone było uzyskaniem upragnionej gwiazdki. Krótko potem zakończył piłkarską, karierę. Jako trener sprawdzał się m.in. w Varese, Livorno, by w 1970 roku trafić do Juventusu. Kilka miesięcy później ten młody jeszcze człowiek zmarł na raka (niczego nie sugeruję).

Opaskę po Picchim przejął kolejny bohater Wielkiego Interu – Mario Corso. Jako ofensywny pomocnik w latach 1958-1973 rozegrał 468 spotkań, a do klubu powrócił w przyszłości w roli trenera (na krótko i bez sukcesów). Również Corso nie był kapitanem do końca swojego pobytu w klubie – stracił ją w 1970 roku, gdy zastąpił go na tym stanowisku Sandro Mazzola. Obaj piłkarze – delikatnie rzecz ujmując – nie przepadali ze sobą i było to jednym z powodów licznych konfliktów oraz tego, że Corso ostatecznie odszedł na piłkarską emeryturę do Genoi.

Mazzola był jednym z nielicznych kapitanów i pierwszym od czasu Aebiego, którzy przez całe życie reprezentowali jedynie czarno-niebieskie barwy. Napastnik ten przez siedemnaście lat rozegrał w drużynie 417 spotkań, walnie przyczyniając się do stworzenia marki wielkiego Interu, będąc również ważną postacią reprezentacji Italii. W 1977 zakończył karierę żegnany wszelkimi należnymi honorami.

Opaka trafiła do kolejnej z wielkich postaci złotej ery Interu – Giacinto Facchettiego. To na jego cześć drużyna z Mediolanu wycofała numer „3” na koszulkach. Facchetti zapoczątkował erę lewobrzeżnych kapitanów, bo to właśnie w tej części defensywy Włoch czuł się najlepiej. Należy natomiast pamiętać, że był to piłkarz tej samej ery co Corso czy Mazzola, a jego kariera (również w całości spędzona w Interze) zmierzała ku końcowi. Dlatego też po 18 sezonach i 476 meczach w barwach klubu w 1978 zawiesił buty na kołku.

Lata osiemdziesiąte oznaczały zmierzch ery wielkiego Interu. Zespół wprowadził w nie Graziano Bini, związany z klubem od 1971 roku, od 1978 jako kapitan. Obrońca pojawił się na boisku w 233 ligowych meczach, a w 1985 roku – poniekąd w wyniku gasnącej formy – odszedł do Genoi, gdzie miał ogromne problemy z przebiciem się do pierwszej jedenastki i po kilku latach zakończył sportową karierę.

Piłkarzem zdecydowanie większego formatu był Alessandro Altobelli, sukcesor kapitańskiego tytułu. W Interze dał się poznać jako egzekutor i lis pola karnego, spędził w nim zdecydowanie najpiękniejsze 11 lat jego piłkarskiej kariery, które zaowocowały 128 bramkami w 317 meczach. W międzyczasie zdążył jeszcze zostać bohaterem reprezentacji Włoch, przyczyniając się do zdobycia trzeciego Mistrzostwa Świata. Niestety, w 1988 roku odszedł do Juventusu, choć nigdy potem nie nawiązał już do formy z Interu.

Rok 1988 rozpoczął erę względnie dobrze pamiętanych przez czytelników naszej strony kapitanów. Na czele zespołu stanął bowiem do dziś blisko związany z zespołem Giuseppe Baresi, zawsze będący trochę w cieniu swojego brata i wielkiego Milanisty – Franco. Obrońca zagrał w Interze blisko 400 ligowych spotkań, a w 1992 roku na sportową emeryturę udał się do Modeny.

Pomostem między erą Wielkiego Interu (choć już trochę mniejszego niż w latach 60-ych), a erą Massimo Morattiego okazał się Giuseppe Bergomi. Włoch występował w zespole od 1979 roku, a od 1992 roku jako jego kapitan. Ten boczny obrońca zagrał aż 519 meczów w czarno-niebieskich barwach na pewien czas stając się jednym z najbardziej wiernych marce Interu piłkarzy. Jego lata gdy nie opiewały jednak w pasma sukcesów, zdołał zdobyć zaledwie jedno mistrzostwo, za to aż trzy Puchary UEFA. Obecnie zawodnik występuje przeważnie w roli komentatora sportowego, nie jest szczególnie mocno związany z Interem.

Następca Bergomiego wydawał się dość oczywisty. Miał nim zostać Javier Zanetti, związany z klubem już od 4 lat, co w tamtym czasie było wynikiem niemalże rekordowym, gdyż Massimo Moratti wymiatał zawodników z szatni raz za razem. Wiele kontrowersji budzi fakt, że po zakończeniu sportowej kariery, Inter – być może nieco zbyt pochopnie – wycofał numer 4, z którym grał pierwszy od wielu lat kapitan spoza Włoch. Argentyńczyk spędził na Giuseppe Meazza jednak aż 19 sezonów, a przez 15 – rekordowo – był liderem i przywódcą swojego zespołu. Spośród wszystkich znamienitych kapitanów także on poprowadził swój zespół do rekordowej liczby sukcesów – upragnionego tryumfu w Lidze Mistrzów, pięciu tytułów mistrzowskich i kilkunastu pomniejszych (w tym gronie) pucharów i superpucharów.

W świecie medialnej i skomercjalizowanej do granic piłki stał się żywym symbolem swojej drużyny, piłkarskim pomnikiem przyrody cenionym przez kibiców na całym świecie – co nie jest częstym zjawiskiem we współczesnym futbolu. Zanetti zagrał 615 meczów w barwach Interu, stając się absolutnym rekordzistą klubu, a także uplasował się na drugim miejscu pod względem występów w całej Serie A – ustępując tylko, nie byle komu, Paolo Maldiniemu, który jednak nie musiał na boiska ligi włoskiej płynąć z odległej Argentyny.

Historia Interu pokazuje, że opaski kapitana czasem trafiała do zawodników sportowo wybitnych, czasem to nie największe gwiazdy przewodziły zespołowi. Wśród wspólnych mianowników można wyróżnić fakt, że niemal zawsze towarzyszyły one piłkarzom do końca ich kariery w klubie, a w ostatnim półwieczu – bardzo często do końca kariery w ogóle. Tendencja pokazuje też, że kapitanowie Interu niemal zawsze rozgrywali w czarno-niebieskich barwach kilkaset spotkań ligowych. Również częstą praktyką, choć nie żelazną regułą, było mianowanie na to stanowisko zawodnika o najdłuższym stażu w zespole – jak gdyby z mocy zasług, zrozumienia szatni i doświadczenia.

W Interze nie ma już śladu po wielkich zawodnikach z 2010 roku, a największymi wyjadaczami czarno-niebieskiej szatni są obrońcy Andrea Ranocchia (85 meczów) i Yuto Nagatomo (107 meczów). Inter na nowego kapitana zdecydował się namaścić kolejnego Włocha, jak gdyby podkreślając tę swoją często bardzo niewyraźną więź z włoskim futbolem. Argumentem przemawiającym na korzyść defensora był również fakt, iż na chwilę przed ogłoszeniem decyzji – wedle medialnych pogłosek – miał odrzucić znacznie korzystniejszy finansowo kontrakt Juventusu. Dobry początek, Kapitanie.

Jakub Kralka

Źródło: Inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 12

Randama

Randama

11 lipca 2014 | 10:04

Co chciales osiagnac tym artykulem opisz w minimum 10 zdaniach

Loon

Loon

11 lipca 2014 | 10:06

Po. Cichu. Liczyłem, że. Eksplodują. Wszystkie cztery. Twoje. Szare komórki. I już. Nie będziemy musieli cię tutaj. Znosić

Randama

Randama

11 lipca 2014 | 10:08

jako uzytkownik serwisu mam prawo zadawac pytania autorom tekstu a co

emre

emre

11 lipca 2014 | 10:33

Fajny artykuł Jakuba Kralki. Randama what's wrong with you bro ? Przepraszam za wulgaryzmy, ale jeb... masz te pytania....

zahor

zahor

11 lipca 2014 | 10:38

Koleś, którego powinni kopnąć w zad tak ze 2 lata temu, jest kapitanem Interu. Mój klub, taki piękny ;____;

Feldmman

Feldmman

11 lipca 2014 | 10:43

Randama oceń to co przeczytałeś.... Łezka mi się w oku zakręcila, Mazzola, Meazza, Bergomi, Zanetti.

Francesco

Francesco

11 lipca 2014 | 12:01

Andrea Ranocchia : 23 kapitan Interu, 23 numer na koszulce :D

Sebastian Miakinik

Sebastian Miakinik

11 lipca 2014 | 23:25

Jedynym lekarstwem na stworzenie zwane randama to ignorancja, która potęguje frustracje zakompleksionego człowieczka.

BlackFloyd

BlackFloyd

12 lipca 2014 | 00:45

Ani jednego bramkarza? Super artykuł. Oby częściej takie.

yoda79

yoda79

12 lipca 2014 | 13:43

Artykuł bardzo dobry, więcej takich.

Tony

Tony

12 lipca 2014 | 13:45

Bardzo fajny artykuł. Brawo Loon!


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich