Nowe szaty starego króla

15 stycznia 2015 | 10:12 Redaktor: Sebastian Miakinik Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Ostatnie tygodnie w mediolańskim Interze wniosły powiew optymistycznej zmiany. Jej naznaczeniem są transfery nazwisk uznanych za solidnych i stabilnych, progres w boiskowych postępach i atmosfera podnoszenia się z kolan. Jak tlenu brakuje jedynie punktów, które zagwarantują podium w tabeli lub pozwolą bez cienia hurraoptymizmu obiektywnym obserwatorom zaliczać nas do grona faworytów w grze o LM. Kalendarz spotkań daje szansę na zbudowanie zwycięskiej serii, która wzmocni obitą ostatnimi czasy zarówno psychikę graczy jak i renomę klubu na krajowym podwórku. Perspektywy są obiecujące, ale…

Biznesowy model zarządzania każdym przedsiębiorstwem, aby utrzymać się nad powierzchnią wody musi mieć solidne podstawy i system szybkiego reagowania na znamiona kryzysu. Prewencja i zdolność interpretowania rynkowych tendencji to mechanizmy kluczowe dla wyeliminowania pewnych ryzyk bądź złagodzenia ich skutków. Po latach chudych i biednych pierwszy okres wzlotu jak plastry miodu często łagodzi obraz faktyczny, zwłaszcza w kontekście tego, co jest jeszcze do zrobienia. Wymóg jaki stoi przed nowym włodarzem Interu nie może więc sprowadzać się do „wstania z kolan”, jakiego zaczątki mam nadzieję wspólnie już obserwujemy. Musi być o wiele głębszy i trudniejszy i sprowadzać się do jednego- wyciągnięcia wniosków z historii.

Klub nasz ma tendencję do popadania ze skrajności w skrajność, co bilansuje go w miejscu nieszczególnie chlubnym. Rolą nowego zarządu powinno więc być wykreowanie mechanizmów, które wyeliminują możliwość piłkarskiego krachu, jaki miał miejsce w dwóch ostatnich sezonach. Nie jest odkrywcze stwierdzenie, że do niektórych błędów i wypaczeń nigdy dojść nie powinno, ale skoro już doszło, to powinniśmy na nich skorzystać, poprzez wyciągnięcie wniosków i stworzenie swoistego piorunochronu. Pozwoli to nie tylko na ugruntowanie swojej pozycji, ale też na konieczność mniejszych nakładów finansowych na wychodzenie z jednego czy drugiego kryzysu. Pierwszy krok to wyeliminowanie błędów cyklicznych, powtarzalnych i dzięki temu łatwiejszych do przewidzenia. Skoro wiemy jak wpadać w kryzys i jak z niego wychodzić, to powinniśmy wiedzieć jak go omijać szerokim łukiem.

Obszarów do pracy jest ogrom. Zaczynają się od potrzeby finansowej płynności, która nie może być uzależniona od kieszeni jednego człowieka. Działania jednorazowe, jak dodatkowe nadgodziny w fabryce w guzików są lekiem krótkotrwałym i lekiem o ograniczonej dostępności. Gdy środki są wyczerpane i przychodzi szukać rozwiązania jedynie w obszarze zasięgu wzroku i możliwości bieżących z hukiem wpada się w kryzys. Należy stworzyć mechanizm i system, który wystarczy na lata i wyeliminuje jednorazowość, która pojawia się i znika. I chociaż jej efekty mogą być oszałamiające w danej chwili, to jednak mamią rzeczywistość i są anestezjologiem, odwlekającym moment śmierci. Ile razy już umieraliśmy?

Kolejną niwą jest praca z młodzieżą. Dramatyczne marnotrawstwo towarzyszy nam od lat. Niweczymy nie tylko talenty, ale również istotne źródło kapitałowego potencjału, zapominając że marka buduje się od podstaw. Ostatnim zrywem, desperackim wywróceniem dotychczasowego ładu, było namaszczenie trenera Primavery na lidera szatni pierwszego zespołu. Znowu jednorazowość, zarazem bardzo efektowna i sprzedawana pod hasłem „tutaj daje się szansę”. Efekt mizerny.

Inny przykład obszaru, który potrzebuje systemowego rozwiązania to system motywacyjny zarówno piłkarzy jak i zespołu operacyjnego naszego klubu. Powinien być zerojedynkowy, jasny, czytelny i egzekwowany w sposób brutalny. Tolerancja dla słabości, u podstaw której leżała rodzinność czy koneksje to anachronizm dawnych epok. Musimy postawić na profesjonalizm i walkę z antyprofesjonalizmem. Banalne. Przetrudne jak do tej pory.

Ostatnią kwestią, jaką zdecyduję się poruszyć (a jest w czym wybierać) jest zarządzanie kadrą piłkarzy w kontekście ich wieku, umiejętności i… ceny. Częstokroć stawaliśmy się przystanią dla wypalonych emerytów, będących cieniem swoich dawnych dokonań. Co innego jest godne pożegnanie ludzi dla nas zasłużonych, okraszone brawami na stojąco, miejscem w klubowej galerii i historii (w tym też nie jesteśmy najlepsi), a co innego sprowadzanie na piłkarskie dogorywanie graczy przeżartych rutyną, zmęczonych widokiem boiskowej zieleni..

Idzie nowe, więc postawmy mu wysokie wymagania. Tak by mechanizmy i systemy obronne nigdy nie zawiodły nas do tego stopnia, by wrócić tu, gdzie byliśmy przed chwilą.

Sebastian Miakinik

Artykuł wyraża prywatne opinie autora i nie należy go traktować jako oficjalnego stanowiska redakcji intermediolan.com

Źródło: inf.własna

Komentarze: 4

Tytus

Tytus

15 stycznia 2015 | 13:58

Po pierwsze chciałbym pogratulować i podziękować- najlepiej posługujesz się językiem ze wszystkich naszych felietonistów i newsmanów. Jest to moje osobiste zdanie, ale słownictwo, składnia, gramatyka i ortografia bezbłędne co niestety rzadko się u nas zdarza. Po drugie, ja również cały czas się zastanawiam co się dzieje z naszą młodzieżą. Co roku słyszy się o ich sukcesach, o wspaniałych wynikach w NextGen Series, w lidze, w Pucharze Włoch... 6ciu z młodzieżowych reprezentantów Włoch pochodzi z Primavery Interu. Jak to się dzieje, że choć najlepsi za młodu później, z biegiem lat, nagle znikają, gasną? Jak to się dzieje, że Juve bez przerwy ma co najmniej jednego wybitnego reprezentanta Włoch, to samo Roma i Milan, a kiedy próbuję przypomnieć sobie jakiegoś Interistę na tym poziomie muszę sięgać pamięcią aż do Roberto Baggio? Dla mnie to jakiś wielki dramat i nieporozumienie.

VVujek

VVujek

15 stycznia 2015 | 18:20

Masz racje Tytus,ale moim zdaniem do przeciętnego kibica najlepiej trafia się prostotą.

Klinsi64

Klinsi64

15 stycznia 2015 | 18:31

przerost formy nad treścią ;)

Tytus

Tytus

16 stycznia 2015 | 00:27

Hah, być może. Ja najwidoczniej nie jestem przeciętnym kibicem i zdecydowanie poszukuję dla siebie czegoś więcej ;)


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich