Empoli - Inter

6 lipca 2007 | 21:34 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka7 min. czytania

Usiadłem sobie koło 21 na kanapie z talerzem, na którym leżała moja kolacja. Włączyłem telewizor i zacząłem delektować się posiłkiem, szukając ciekawego programu. Pewnie przez dość duże „zalatanie” w ostatnich dniach nie zorientowałem się wcześniej, że mecz Interu z Empoli będzie transmitowany w Polsacie Sport, który mam w kablówce. Na szczęście trafiłem na niego podczas skakania po kanałach. Na nieszczęście dopiero w 20 minucie meczu...
Ale co tam, radość i tak była wielka, będę mógł obejrzeć pierwszy mecz Interu w roku 2007! Po przełączeniu się na transmisję dowiedziałem się od komentatora, że Inter strzelił już bramkę. Patrze na wynik, 0:0, myślę – co jest? Ale kilka słów wyjaśnienia komentatora Grzegorza Michalewskiego rozwiało moje wątpliwości – gol nie został uznany, z powodu spalonego, a bramkę zdobył Luis Figo z rzutu wolnego. Widać zawirowania z transferem do Arabii nie wpłynęły na niego w żaden sposób, a już na pewno nie negatywnie. Biorąc pod uwagę wolnego, może wręcz nabrał większej ochoty do życia, kiedy udało mu się wynegocjować emeryturkę w wysokości 9 milionów euro.
Jedno z pierwszych widoków, jakie zobaczyłem, to widok Manciniego łykającego jakieś tabletki na ławce... Oglądam mecz. Już po paru minutach stwierdziłem, że z boiska wieje nudą – akcja cały czas toczyła się w środku boiska, akcji podbramkowych jak na lekarstwo, a jak już się jakaś zdarzyła, to nawet nie warto o niej wspominać. Aż nadeszła 32 minuta, która jak się później okazało, rozruszała mecz. A imprezę rozkręcił... któż by inny? Oczywiście niezawodny Materazzi. Jak? Oczywiście faulem. Ale nie róbmy z niego brutala, dostał żółtą kartkę, lekarze wbiegli na boisko pomóc biedakowi z Empoli, a Matrix podszedł, przeprosił, zawodnicy podali sobie ręce i gra toczyła się dalej fair play. Ale toczyła się w dużo szybszym tempie.
Zaczęła się zarysowaywać przewaga Interu. Na uwagę zasługuje akcja, po której Ibra stanął 14 metrów od bramki i nieatakowany przez żadnego obrońcę miał czas i miejsce, żeby dobrze przymierzyć. Niestety okazało się, że jego celownik nie przystosował się jeszcze do niższych temperatur panujących we Włoszech, niż w Bahrajnie. Może gdyby w tej sytuacji znalazł się zamiast Ibry Adriano, byłby gol, bo akcja działa się z lewej strony pola karnego i Adri mógłby swoją świetną lewą nogą oddać lepszy strzał. Kilka minut później Ibra zagrał z Figo na jeden kontakt i Luis znalazł się w naprawdę dobrej sytuacji z lewej strony pola karnego, spróbował przedryblować obrońcę, co się jednak nie udało, a Figo się przewócił twierdząc, że był faulowany. Nie wiadomo, czy był, bo nie przypominam sobie, żeby operator uważał za stosowne pokazać powtórkę tej sytuacji. Figo zarobił za to żółtą kartkę, za protesty. W następnej akcji odgryzła się drużyna z Empoli, która przeprowadziła niezłą akcję lewą stroną, niestety nie wiem kto biegł lewym skrzydłem, ani do kogo dogrywał, bo nie nauczyłem się na pamięć składu naszych przeciwników. Wiem natomiast, że zawodnik Empoli był faulowany przez Maicona, czego nie zauważył arbiter. No cóż, może przyznał się do błędu przy akcji Figo... Nieważne. Ważne, że nic z tej akcji Empoli nie wyszło. W pewnym momencie uderzyła mnie niemoc Adriano, który mimo, że był często przy piłce, to raczej gubił się w dryblingu i nie wykonywał jakiś cudownych zagrań. Jakby w odpowiedzi na moje utyskiwania, w 42 minucie Adriano pokazał wreszcie co potrafi. Wprawdzie bardzo prostym zwodem, ale jednak minął dwóch obrońców Empoli przy lewej linii bocznej i dośrodkował prosto na głowę Ibry na jakiś 10 metr. Zlatan oddał strzał, który wybili dopiero obrońcy z linii bramkowej. To była 100% okazja. Nadal jednak 0:0. Kompletnie niewodoczny był Maxwell, ale i tak był playmakerem w porównaniu do Dacourta – tego to w ogóle ani razu nie widziałem, ani razu jego nazwiska nie wymienił Michalewski. I to chyba wszystko jeśli chodzi o pierwszą połowę.
W przerwie postanowiłem przetłumaczyć dla was dzisiejszy krótki wywiad z Morattim, który znajdziecie nieco niżej. Zajęło mi to troszkę więcej niż kwadrans i na drugą połowę „wszedłem” w 3 minucie drugiej połowy. Czyli nie wiem czy coś się ważnego wydarzyło na początku drugiej połowy. Czyli to przez was.
Tak więc wg mojej relacji, pierwsza godna uwagi akcja wydarzyła się w 7 minucie drugiej połowy. Grający coraz lepiej Adriano dośrodkował lewą nogą z prawej strony w pole karne do Vieiry, który przyjął piłkę na klatkę, odwrócił się, czym zgubił obrońcę i znalazł się praktycznie sam 6-7 metrów przed bramkarzem. Więc nie pytajcie mnie, tylko jego, jak tego nie strzelił. Sytuacja absolutnie 100-procentowa. W 11 minucie umknęło mojej uwadze, kto dośrodkowywał, w każym razie było to z lewej strony na czwarty metr, Ibra oddał taki strzał, który wyglądał, jakby... po prostu mu nie wyszedł, trafił w obrońcę i nic z tego nie wyszło. Inter od początku drugiej połowy miał przygniatającą przewagę, nie schodził w zasadzie z połowy rywali, ale jednak w 14 minucie Empoli udało się wyprowadzić chyba pierwszą poważną akcję w tej połowie – ktoś z nich oddał strzał z 16 metrów tuż obok słupka. Ufff. Inter odpowiedział 4 minuty później – Ibra oddał strzał głową z 11 metrów, świetnie przymierzył, ale rozgrywający doskonałe zawody bramkarz Bassi (warto go zapamiętać) jakimś cudem odbił piłkę, sparował ją w bok.
Mecz zaczął nabierać naprawdę szybkiego tempa, można powiedzieć, że zrobiło się wręcz widowisko, a głównymi aktorami byli zawodnicy Interu. Kibice mogą więc być spokojni – nerra-zurri utrzymali formę z poprzedniego roku.
Minutę po strzale Ibrahimovicia dynamiczną akcję przeprowadził cały czas rozkręcający się Adriano – przebiegł kilkanaście metrów, wpadł jak burza w pole karne, ale obrońca zdołał wybić mu piłkę spod nóg. Z rożnego Figo, bramkarz końcami palców strącił piłkę w boczny sektor boiska. Była to 19 minuta drugiej połowy. 20 minuta – trwa nawałnica Interu, Empoli w ogóle nie wychodzi ze swojej połowy. Inter gra z coraz większą swobodą, luzem, polotem i fizezją. W 21 minucie Ibra zagrał w pole karne do Adriano, który będąc z prawej strony pola karnego, strzelał lewą nogą. Gdyby był prawonożny, szansa na gola byłaby dużo większa. W tej akcji było widać, nad czym Adri musi popracować... No, ale lepsza jedna noga petarda, niż dwie takie sobie. 24 minuta – Figo z prawej dośrodkowuje, strzał Adriano z 4 metrów – jeszcze nie tym razem, ale już za chwilę. 26 minuta to kwintesencja konsekwentnej gry Interu w drugiej połowie. Przepiękna akcja, 3-4 podania z pierwszej piłki, obrona Empoli zostaje kompletnie rozmontowana, Ibra zagrywa prostopadle w pole karne do Adriano, który ze stoickim spokojem lobuje rozgrywającego dobre zawody bramkarza gospodarzy. Piłka odbija się jeszcze od słupka i gol, 1:0 dla Interu! Podpopieczni Manciniego wcale nie zwalniają tempa, cały czas cisną. 31 minuta, Adriano sam na sam z bramkarzem, ale... spalony. Trzy minuty później akcję w końcu wyprowadzili nasi przeciwnicy. Zawodnik gospodarzy był faulowany na 18-19 metrze przed naszą bramką, ale mojej uwadze umknęło, przez kogo – chyba przez Maxwella albo Gonzaleza. W 35 minucie kamera pokazała stojących przy linii bocznej Cordobę gotowego do zmiany i Manciniego tłumaczącego mu na kartce, co ma robić na boisku. Na kartce narysowane było boisko, a Mancini pokazywał na rysuneczku dokładnie jak ma się zachowywać Ivan. 37 minuta to akcja Interu, w której naliczyłem 14 podań na połowie przeciwnika. W końcu zawodnicy Empoli chyba w akcie zniecierpliwienia sfaulowali Maicona. Z wolnego dośrodkowywał znów Figo, a strzelał Leite Ribeiro. Bramkarz tym razem dokonał naprawdę cudu, broniąc tę piłkę. Adriano grający bardzo dobry mecz w drugiej połowie, znów występował w głównej roli w 39 minucie, po kilku kiwkach w polu karnym oddał strzał lewą nogą, piłka odbiła się od obrońcy, ale Ibra nie zdążył z dobitką... Minutę później jakąś akcję próbowali sklecić zawodnicy Empoli, ale Matrix ze stoickim spokojem powstrzymał napasnika gospodarzy.
W 41 minucie już nie mogłem dłużej czekać, musiałem iść do Wujka Cześka, bynajmniej nie tylko się odlać. Jak wróciłem, było po meczu, ale wynik brzmiał 2:0. Od Michalewskiego dowiedziałem się, że bramkę w 90 minucie zdobył Cordoba, który tym samym zaliczył świetną zmianę. Czyżby Mancini przy linii bocznej tłumaczył mu, jak ma zdobyć bramkę?
No i tym pozytywnym akcentem ze spokojem czekamy na sobotnią potyczkę z Torino.

Jest to relacja z meczu Empoli - Inter, w ćwierćfinale Pucharu Włoch
Larry, 9.1.2007

Źródło: InterMediolan.com

empoli 

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich