Artykuł: Analiza pracy Manciniego w Interze

7 czerwca 2008 | 15:53 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka17 min. czytania

Wykonało się. Inter Mediolan po 4 latach rozstał się z Roberto Mancinim. Szkoleniowcem, który co ciekawe był jednym z najdłużej pracujących w naszym klubie i co jeszcze ciekawsze - najbardziej zasłużonym w czasie całej kadencji obecnego prezydenta Massimo Morattiego (pomijając fakt, że przez pewien czas prezydenturę formalnie sprawował ś.p. Giacinto Facchetti). W tym roku Mancini kolejny raz nie potrafił zawojować z Interem Ligi Mistrzów, lecz udało mu się mimo pewnych problemów wywalczyć kolejny tytuł Mistrza Włoch. Kilka dni potem, świat obiegła szokująca wiadomość, że Włoch rozstaje się z Interem, a na jego miejsce wędruje ulubieniec mediów czyli Portugalczyk Jose Mourinho.

Początki Manciniego

Roberto Mancini krytykowany był od samego początku pracy w Interze. Po tym gdy tacy wielcy trenerzy jak Simoni, Lippi czy Cuper nie potrafili odnieść żadnego liczącego się sukcesu z naszpikowaną gwiazdami ekipą Interu, miał to zrobić jeszcze nie do końca "opierzony" trenersko Roberto Mancini, którego jeszcze mało kto kojarzył z trenerską ławką, pamiętając jego występy na boisku w barwach Sampdorii czy Lazio Rzym? Wielu sympatyków klubu oraz tych mniej przychylnych Interowi ludzi nie widziało w młodym trenerze męża opacznościowego, który uzdrowi Inter. Moratti z Facchettim postanowili zaufać Włochowi. Do klubu trafiło kilku dobrych znajomych Mancio z czasów gry i pracy w Lazio Rzym. Kilka miesięcy wcześniej do klubu zawitał Dejan Stanković, który widocznie już wtedy wiedział, że niedługo w to samo miejsce trafi jego trener.

Pierwszy sezon Interu pod wodzą Manciniego to pierwsza faza tworzenia zespołu. Zarząd dał kredyt zaufania trenerowi, pozwolił mu spokojnie budować. Po zwolnieniu Zaccheroniego, Inter zatrudniając Manciniego uznał że tym razem pora przerwać z ciągłym wymienianiem trenerów i uzbroić się w cierpliwość, która później miałaby się przerodzić w sukcesy. Miał to być trener na kilka dobrych lat.

Sezon 2004-2005 był sezonem spod znaku remisów. Inter zremisował aż 17 spotkań co było czymś jak dotąd niespotykanym. W lidze Nerazzurri zajęli 3 miejsce za Juventusem i Milanem.

W Lidze Mistrzów Inter odpadł w ćwierćfinale po meczach z AC Milanem. Udało się jednak w pięknym stylu wygrać Puchar Włoch. Mancini, który we włoszech nosi przydomek "Mister Coppa Italia" sprwił, że piłkarze wygrywając to trofeum uwierzyli w siebie, poczuli że są w stanie coś zdziałać w przyszłym roku.

Mancini zostaje na kolejny sezon

Porażka w Lidze Mistrzów i przegrana walka o Scudetto nie zniechęciły Morattiego. Zasłużony triumf w Coppa Italia tchnął nadzieję na lepsze czasy ówcześnie najbardziej sfrustrowanego prezesa piłkarskiego klubu na Świecie. Dodatkowo Interowi udało się zdobyć Superpuchar Włoch, którego zdobycie zapewnił gol Juana Sebastiana Verona w meczu z Juventusem.

Inter grał nieźle. Mancini wprowadził do Interu nową jakość, która objawiała się w widowiskowej grze, piłkarze byli coraz pewniejsi siebie, czego przykładem były chociażby wygrane mecze derbowe z Milanem.

Sezon zakończył się kolejnym triumfem w Coppa Italia, kolejny raz lepsi byliśmy od AS Romy. W Lidze Mistrzów Inter kolejny raz się nie popisał. Tym razem zlekceważony zespół Villareal odebrał Interowi nadzieje na sukces w elitarnych rozgrywkach na arenie Europejskiej. W Serie A niestety znów bez triumfu, lecz po sezonie Bianconerim odebrano ten i poprzedni tytuł za oszustwa sportowe jakich klub dopuścił się za poprzez głównie osobę Luigiego Moggi. Z powodu nacisków UEFA tytuł przyznano Interowi. Scudetto, trafiło wprawdzie do Interu po 17 latach, ale nie było to coś na co czekali kibice, nikt nie świętował. Mimo to w ekipie Interu czuć było zadowolenie i poczucie sprawiedliwości, że w końcu sprawiedliwości stało się zadość po tylu latach nieczystej gry. Afera Calciopoli dotyczyła nie tylko Juventusu ale również innych klubów, które wprawdzie nie zostały zdegradowane jak Juventus, ale odjęto im punkty.

Sezon rekordów

Z Juventusem w Serie B i Milanem z odjętymi punktami Inter najgrozniejszego rywala widział w AS Romie. Wielu nieprzychylnych Interowi powątpiewało w to, że Inter nawet bez Juventusu w lidze i z osłabionym Milanem zdoła wywalczyć mistrzostwo. Interowi ubył Juventus, lecz pojawiła się niesamowita presja. Inter po prostu musiał wywalczyć mistrzostwo, ponieważ w innym przypadku byłaby to ogromna kompromitacja. I udało się, ekipa Interu szła przez cały sezon jak czołg miażdżąc praktycznie każdy zespół we WŁoszech ustanawiając po drodze kilka wyśrubowanych rekordów dotyczących zwycięzkich meczów w sezonie, z rzędu, nie przegranych spotkań i tak dalej... Milan, któremu odjęto 8 punktów do liderującego Interu na koniec tracił aż 36 punktów. Druga Roma, która podobnie jak Inter nie bylła uwikłana w aferę traciła 22 punkty.

Niestety i tym razem przygoda w Lidze Mistrzów skończyła się na 1/8 finału. Podobnie jak przed rokiem na drodze stanął zespół hiszpański. Po 2 remisach z Valencią Inter w słabym stylu opuścił rozgrywki. Do tego kilku piłkarzy Interu sprowokowanych przez jednego z rezerwowych Valencii, który prawym sierpowym "poczęstował" Nicolasa Burdisso wdało się w szamotaninę, która później była szeroko komentowana w Europie.

Sezon jednak zakończył się wielkim świętowaniem w Mediolanie. Inter po wielu latach, tym razem na boisku wygrał Scucetto i kibice oraz piłkarze w piękny sposób celebrowali owy triumf zarówno na stadionie jak i na Piazza Duomo w Mediolanie.

Czas próby

Ten sezon miał być sezonem, w którym Inter potwierdzi że jest wielkim zespołem także wtedy, kiedy w Serie A gra Juventus, kiedy Milan gra bez ujemnych punktów. Było to potrzebne nie tyle Interowi co wszystkim tym, którzy powątpiewali w siłę Interu zbudowaną przez Manciniego oraz Morattiego i jego ludzi.

Pierwsza część sezonu szła zgodnie z planem. Inter wyraźnie zdominował ligę a dobitnym przykładem był pogrom AS Romy na jej własnym stadionie aż 4-1. Wtedy zbyt wcześnie było mówić o tym, że Inter obroni tytuł, lecz w głowach wszystkich interesujących się Serie A zapewne tkwiło takie przekonanie.

W fazie grupowej Ligi Mistrzów tym razem bez problemów sobie poradził i w roli jednego z faworytów dalszej cześci awansował do ćwierćfinału. Przyszło zagrać z Liverpoolem, który jak co roku w okolicy stycznia przestawał liczyć się w walce o tytuł w Premiership i całą swoją energię zespół Beniteza poświęcał na Ligę Mistrzów w której piłkarze The Reds mają już spore doświadczenie.

Inter odpadł. Przyczyn porażek z anglikami można upatrywać w wielu rzeczach: liczne kontuzje, pojedyńcze epizody czy niefortunna taktyka. Nie to jest jednak tematem tego tekstu, a by zanalizować owe dwa mecze, możnaby było poświęcić temu kilka osobnych artykułów. Faktem jest jednak to, że były to mecze kluczowe dla przyszłości Interu i przede wszystkim Roberto Manciniego o czym wspomnę w dalszej części artykułu.

Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Inter nie miał wyjścia: tylko wygranie Scudetto mogło uratować ten sezon i z problemami udało się to osiągnąć. Wszystko wydawało się piękne i nagle.... Mancini został zwolniony.

Geneza rozstania: preludium

Inter przed laty słynął z nieprzemyślanej polityki transferowej, niesamowitego marnotrawstwa pieniędzy i zwykłej bezmyślności w kwestii zatrudniania i zwalniania kolejnych trenerów. Do tego śmiało można było stwierdzić, że Inter miał często zwykłego pecha, przylgnęła do nas łatka nieudaczników, klubu który od kilkunastu lat mimo wielkich ambicji i możliwości z niezrozumiałych przyczyn nie może wznieść się na poziom jaki mógłby prezentować. To siedziało w głowie kolejnych piłkarzy, każdy stracony sezon powiększał presję ciążącą na kolejnych piłkarzach i trenerach... koło się zamykało.

Era Manciniego to czas, kiedy Inter przełamał stereotypy. Mancini i jego gracze pokazali, że to nie jest tak, że Inter nie potrafi grać porządnej piłki, że nie potrafi pokazać wielkiego charakteru i nie ma mentalności zwycięzców. Wcześniej nasz klub był jedynie zlepkiem błądzących po boisku gwiazdorów, którzy personalnie byli często najlepszymi na swoich pozycjach na świecie a jako zespół zwyczjnie nie istnieli. Mancini to zmienił i obudził w piłkarzach wiarę we własne możliwości, stworzył kolektyw wspólnie rozumiejący cel do którego zmierza. Wygrywając Puchary Włoch i tytuły Mistrzów Włoch Inter przestał być synonimem porażki, zmieniła się mentalność. Teraz każdy wie, że nawet Inter może coś osiągnąć.

Ostatni sezon był fatalny pod wzlędem zdrowia piłkarzy. Przez cały sezon Inter borykał się z kosztownymi stratami ważnych piłkarzy. Nie wiadomo, co było powodem takiego stanu rzeczy ale nie było to coś normalnego. Inter resztkami sił "doczłapał" do końca sezonu w ostatniej kolejce głównie dzięki geniuszowi Ibrahimovića zdobywając Scudetto, które wymykało się z rąk. Czy owy brak sił, długo przed końcem sezonu to konsekwencja błędów szkoleniowych w przygotowaniach z zespołem, czy może nieudolność lekarzy, których o brak profesjonalizmu obwiniał Mancini.

Kontuzje i braki w składzie burzyły układankę Manciniego, który musiał szukać innych rozwiązań. Tak było z Liverpoolem, tak było w wielu innych meczach. Maszynka do prasowania rywali bez istotnych ogniw zaczęła się przycinać, Inter grał i osiągał korzystne wyniki jednak nie był to ten sam entuzjazm co w sezonie poprzedzającym.

Zespół szczególnie odczuwał braki w lini obrony, której sytuacja przed pierwszymi meczami w Lidze Mistrzów była opłakana (zawieszenia i liczne kontuzje). To skutkowało brakiem tej samej pewności piłkarzy Interu do atakowania bramki rywali, Mancini również zaczął nastawiać swój zespół bardziej defensywnie, co według mnie było właśnie powodem braku pewności o defensywę i środek pola, gdzie przez pewien czas radzić musieliśmy sobie bez Cambiasso, Vieiry czy Dacourta, bowiem to właśnie dlatego Christian Chivu zaczął grać w środku pomocy, co wcześniej w tej strefie boiska tego gracza nie widywaliśmy, gdy ten występował w barwach Ajaxu czy Romy.

Geneza rozstania: apogeum

Dawniej Inter był zespołem, który już w pierwszej połowie rozstrzygał o wyniku meczu, a rywale byli tak podłamani grą, że nie stawiali większego oporu i po prostu nie wierzyli, że Inter można pokonać. Działo się tak szczególnie w meczach ligowych, z zespołami z poza pierwszej piątki. Ale i spotkania z Milanem, Romą, Palermo, Lazio czy Fiorentiną kończyły się zwycięsko. Mecz z Liverpoolem był momentem przełomowym, od którego w mojej ocenie Inter zaczął tracić powietrze, jakby w ogromnym balonie nastąpiło niewielkie pęknięcie, które w pewnym momencie zakończyłoby się twardym lądowaniem.

Chwilę po zakończeniu meczu rewanżowego z Liverpoolem świat obiegła wiadomość o wypowiedzi Roberto Manciniego, który powiedział, że po sezonie odchodzi:

"Powiedziałem już o tym chłopcom, teraz mówię to dziennikarzom. To mój ostatni sezon w Interze, po jego zakończeniu odchodzę" - mniej więcej tymi słowami powitał Mancini dziennikarzy na pomeczowej konferencji

W szeregach Interu nastapiła konsternacja i pewne zdziwienie. Piłkarze pytani o decyzję Manciniego, byli zaskoczeni i trudno było im cokolwiek na ten temat powiedzieć. Jak można sobie wyobrazić, w szoku był również zarząd, który w takich sytuacjach zwykł zwalniać trenerów a tym razem idąc nową drogą naznaczoną (bez wątpienia) naciskiem ze strony ś.p. Facchettiego chciał pokazać zaufanie i chęć dalszej współpracy z trenerem. Wypowiedź Manciniego zburzyła to wszystko i postawiła Inter w niesamowicie niezręcznej sytuacji.

Co w takiej sytuacji powinien zrobić Moratti? Zastanawiałem się tego wieczoru, przygnębiony odpadnięciem Interu z Ligi Mistrzów. Miałem nadzieję, że jest to sprawa, którą Mancini ustalił z klubem już wcześniej. Nie jeden raz bowiem mowa była o ambicjach Manciniego o pracy w Anglii..."Być może tak się dogadali i Mancini po prostu się wygadał" - myślałem.

Kolejne dni pokazały jednak, że tak nie było. Rozczarowanie numer 1. Klub nic nie wiedział o planach Manciniego. Po kilku dniach Moratti uśmiechnięty wraz z Mancinim ogłaszają, że wszystko jest w porządku. Mancini wycofuje swoje słowa, tłumacząc to emocjami związanymi z emocjami jakie dostarczył mecz z Liverpoolem oraz rozczarowaniem z powodu odpadnięcia. Moratti deklaruje wiarę w trenera i chęć pracy z trenerem przez kolejne lata. Wyczułem podstęp. W rozmowach z kolegami z redakcji wielokrotnie forsowałem swoją teorię, że nie chcąc burzyć spokoju w zespole, chcąc oszukać media, Panowie dogadali się i Mancini spokojnie doprowadzi Inter do końca sezonu a potem w zdrowej atmosferze pożegna się z klubem.

Rozczarowanie numer 2. Mancini naprawdę zmienił zdanie a Moratti robił jedynie dobrą minę do złej gry mówiąc nam wszystkim i w tym Manciniemu, że zostaje w Interze. W tym samym czasie u Jose Mourinho telefon zadzwonił po raz pierwszy. Klub nie może pozwolić sobie na sytuację, kiedy to o rzekomym odejściu trenera dowiaduje się z mediów. Mancini swoim wybrykiem pokazał, że jest nieobliczalny co dało pretekst Morattiemu do tego, by mając na celu dobro drużyny poszukać alternatywnego rozwiązania. Los chciał, że z dostępnych trenerów najwyższej klasy, którzy godni byliby zastąpienia Manciniego był praktycznie tylko Jose Mourinho. Portugalczyk odpoczywał, planował pracę od nowego sezonu i na brak ofert na pewno by nie narzekał. Inter rozpoczął rozmowy z nim, cały czas trzymając go "na lini". Moratti zaprzeczał wszelkim spekulacjom prasy, która naturalnie łączyła Mourinho z Interem od czasu zwolnienia go z Chelsea. Moratti zapewne miał świadomość tego, że robi źle, jednak mając na uwadze dobro Manciniego i dobro Interu wybrał to drugie. Wyznanie prawdy o negocjacjach z Mourinho sprawiłyby, że Mancini odszedłby z klubu jeszcze przed końcem sezonu co w konsekwencji doprowadzić by mogło do utraty Scudetto i wielkiego bałaganu. Moratti postępując nieetycznie wolał poświęcić Mancniego, obserwując jednocześnie to jak spisywać się będzie klub do końca sezonu. Sam Mourinho wyznał, że klub skontaktował się z nim mniej więcej w czasie gdy było już po meczu z Liverpoolem ale nic wówczas nie było zdecydowane. Mancini wygrał Mistrzostwo, ale przyszło to w wielkim bólu. Losy mistrzostwa ważyły się do końca a mina Morattiego po meczu z Milanem czy Sieną mówiła wiele... Ostatnia kolejka nerwów skończyła się szczęśliwie, ale do końca został jeszcze do rozegrania finał Pucharu Włoch. Inter przegrał, co było do przewidzenia, gdyż zawiedzona nie wygraniem Ligi Roma była bardziej zdeterminowana od Interu. To zapewne było jedynie formalnoscią w przekonaniu Morattiego co do słuszności swojej decyzji.

Deklaracja Manciniego a później wycofywanie się z niej była najgorszą rzeczą jaką mógł zrobić. Nikt naprawdę nie wie dlaczego Roberto powiedział taką rzecz. Można jedynie przypuszczać, że znany z wybuchowego temperamentu Mancini szybciej powiedział niż pomyślał a owa deklaracja prawdopodobnie była oznaką narastającej bezradności z powodu braku kontroli nad zespołem, brakiem nadziei, że zespół stać jeszcze na coś więcej. Nie było tajemnicą, że w składzie było kilka jednostek, które za trenerm delikatnie mówiąc nie przepadały. Ta deklaracja pogorszyła tylko sprawę, bo trener powinien być zawsze pewny tego co robi, pewny swoich decyzji, pokazywać piłkarzom, że jest silny psychicznie. Niepewnemu trenerowi niepokorni piłkarze teraz łatwiej mogli zarzucić podejmowanie złych decyzji (które nie były po ich myśli) , bo sam nie jest pewny tego co robi. Jak pozostali piłkarze mieli dalej wierzyć w siebie, skoro ich trener się zdemaskował, okazując zwątpienie? Maszyny którą tymi słowami urochomił Mancini nie dało się już zatrzymać. Słów o odejściu w organiźmie jakim jest zespół piłkarski nie można nigdy "rzucać na wiatr". Ja, zagorzały sympatyk osoby Manciniego w momencie kiedy usłyszałem o tych słowach, od tamtej pory szczerze chciałem by jednak owe prorocze słowa stały się faktem, gdyż według mnie tego nie dałoby się już wymazać z podświadomości zespołu, w trudnych momentach mogłoby dojść do kolejnych konfliktów. Od meczu z Liverpoolem, Inter nie wygrał żadnego z meczów z zespołami z czołówki: remis z Romą, porażka z Juventusem i Milanem i jedynie zwycięstwo z Fiorentiną po serii słabych spotkań to dowody, że zarówno kwestie fizyczne (zmęczenie i kontuzje) są tego powodem ale i kwestie psychiczne.

Moratti postąpił zgodnie z własnym sumieniem. Pozostawiając Manciniego na stanowisku trenera za zdobycie Mistrzostwa Włoch, myśląc inaczej, mógłby stracić cierpliwość w trakcie przyszłego sezonu i po większej wpadce wyrzucić Manciniego jak to miało miejsce w przypadku Cupera (zwolniony na początku sezonu po porażce z Milanem), który akurat w poprzedzającym sezonie mistrzostwo przegrał w ostatniej, lecz nadal był świetnym trenerem na obecne warunki i nie było na horyzoncie lepszego kandydata.

Pomimo mego przekonania, że Inter w przyszłym sezonie z Mancinim prawdopodobnie nie wygrałby nic (chyba, że zaszłyby zmiany w zespole ,odeszliby graczy skonfliktowanych z trenerem a to jest raczej nierealne, bo Moratti zawsze wyżej cenił piłkarzy) należy oddać Manciniemu co jego, czyli szacunek i wdzięczność za to co dla Interu zrobił dobrego, a zrobił naprawdę wiele.

Zasługi Manciniego

- stworzył kolektyw, Inter zaczął grać przemyślaną piłkę, jako zespół prezentował wielką pewność siebie i charakter, czego brakowało w przeszłości

- co najważniejsze zmienił mentalność całego klubu i piłkarz, stał się symbolem zmian na lepsze, od czasu jego przyjścia Inter nie jest synonimem porażki i piłkarze wiedzą, że stać ich na wiele, w dwóch słowach "przełamał stereotypy"

- za czasów Manciniego Inter diametralnie zmienił swoją politykę transferową. Zaczęto kupować mniej, taniej a rozsądniej. To właśnie za czasów Manciniego do klubu sprowadzono: Julio Cesara, Maicona, Samuela, Cambiasso, Chivu, Figo którzy stali się istotnymi punktami Interu za niewielkie pieniądze klubu trafił także Crespo a tacy gracze jak Pele, Jimenez oraz Rivas, mogą nimi się stać już wkrótce. Były też przypadki negatywne jak chociaży Davids czy Pizarro, ale takie przypadki zawsze są wkalkulowane.

- Mancini wielokrotnie dawał szansę piłkarzom z Primavery, było to widoczne w meczach przede wszystkim Pucharu Włoch, ale i Lidze Mistrzów i Serie A, najwybitniejsze jednostki jak Mario Balotelli teraz są częścią pierwszego zespołu

- To za jego czasów Cruz z fenomenalnego rezerwowego stał się piłkarzem, który może grać od pierwszych minut i decydować o wynikach ważnych spotkań, a przecież nikt się po nim tego nie spodziewał

- Mancini jak żaden poprzedni trener nie lekceważył rozgrywek Pucharu Włoch, Inter w każdym sezonie jego pracy dochodził do finału tych rozgrywek

- Inter pod wodzą Manciniego zdobył 3 mistrzostwa z rzędu, 2 Puchary i 2 Superpuchary Włoch, co podniosło Inter na wyższy poziom pod wzlędem sportowym jak i mentalnym

- Inter za najlepszych czasów pod wodzą Manciniego dał kibicom mnóstwo powodów do satysfakcji i dumy, powodów do rozczarowań i wstydu było naprawdę niewielę patrząc długookresowo

Czy Mourinho spełni oczekiwania?

Jeśli Inter miał zwolnić Manciniego a jestem przekonanym, że jeśli nie tego lata to w trakcie bądź po zakończeniu następnego sezonu by do tego doszło, to zwolnienie nastąpiło w doskonałym momencie. Na horyzoncie poza Mourinho nie było żadnego trenera, który byłby dobrym następcą dla Roberto. Wielka ambicja Mourinho i jego pewność siebie to największe atuty tego szkoleniowca, który ponadto ponoć potrafi utrzymywać świetne relacje ze swoimi piłkarzami czego przykładem jest choćby Hernan Crespo, który bardzo ciepło wypowiadał się o Mourinho, chociaż ten gdy razem pracowali w Chelsea notorycznie go pomijał w składzie The Blues.

Nie da się ukryć, że wyzwanie jakie stoi przed Portugalczykiem jest ogromne. Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak jest w tym momencie w Interze. Zdobycie Scudetto, które oczywiście jest czymś wspaniałym byłoby jedynie powtórzeniem tego co dokonał Mancini, klub i kibice oczekują czegoś więcej a odpowiedzią na to jest tylko jedno: wygranie Ligi Mistrzów, turnieju niezwykle prestiżowego ale zarazem niesamowicie trudnego w którym nie liczy się postawa zespołu w przekroju całego sezonu a pojedyńcze mecze, w których decydują pojedyńcze błędy, niuanse, na które nie ma się wpływu.

Błędem i wielkim ryzykiem byłoby by twierdzić że Mourinho zagwarantuje nam triumf w tych rozgrywkach. Tak samo błędem byłoby nie zaufać Mourinho i nie wierzyć, że jest w stanie tego dokonać. Przechodząc do Chelsea dał temu klubowi tytuł Mistrza Anglii po kilkudziesięciu latach przerwy. W lidze mistrzów jego drużyna odpadła w półfinale po golu, którego nie było a w Premiership rywalizacja o tytuł jest bardzo silna, czego przykładem jest obecny sezon, w którym zespoły z Anglii zdominowały rozgrywki Champions League.

Zmiana na stanowisku trenera nie powinna doprowadzić do rewolucji w zespole Interu. Mancini stworzył coś co grzechem byłoby psuć. Mam nadzieję, że Moratti nie pójdzie drogą Abramowicza, który po zatrudnieniu Mourinho kupił kilkunastu piłkarzy za ogromne pieniądze, a nowa chelsea była zupełnie inna od tej którą zostawił Ranieri. Interowi nie potrzeba rewolucji, tylko trenera który zatka i dopompuje powoli utracający powietrze balon, dzięki czemu wzniesiemy się jeszcze wyżej czego życzę sobie i Wam wszystkim.

Źródło: inf.własna

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich