Czasy się zmieniają, ale zawsze jest w komisjach

27 sierpnia 2016 | 20:57 Redaktor: Loon Kategoria:Publicystyka6 min. czytania

Caner Erkin to kolejne nazwisko, które Yuto Nagatomo może odhaczyć na swojej wcale nie już takiej krótkiej liście.

Kiedy w styczniu 2011 roku Nagatomo trafił do Interu, nikt chyba nie spodziewał się, że pięć lat później będzie w klubie jego największym… weteranem. Nikt bowiem w obecnej kadrze drużyny nie przebywa nieprzerwanie tak długo jak Japończyk. Obrońca nie należy do ulubieńców kibiców, krytykowany jest między innymi za słabe dośrodkowania oraz popełnianie błędów w obronie, a w ocenie niektórych uznawany jest nawet za jeden z dwóch głównych – obok Ranocchii - personalnych symboli upadku klubu.

O ile nie potrafię znaleźć sensownych argumentów na obronę Włocha, tak fatalna opinia na temat Japończyka jest trochę przesadzona. Nie jest on niestety wirtuozem światowego sportu i daleko mu do pierwszych jedenastek rankingów (może z wyjątkiem tych azjatyckich), choć warto wspomnieć, iż zdarzyło mu się w Interze rozgrywać bardzo dobre sezony. Pod wodzą Waltera Mazzarriego przez pewien czas strzelał i asystował jak nikt inny w lidze, w rezultacie prasa – i to nie tylko ta bulwarowa – przebąkiwała o zainteresowaniu ze strony Manchesteru United czy nawet Realu Madryt.

Trudno jest z dzisiejszej perspektywy ocenić ile było prawdy w tych pogłoskach oraz – przede wszystkim – jakie były szanse ich realizacji. Nie pomógł w tym także sam Nagatomo, który po pewnym czasie w zauważalny sposób obniżył loty.

W środowisku kibiców Interu Mediolan pełni on jednak niewdzięczną rolę kozła ofiarnego. Trochę taką, jaką przez wiele lat w Reprezentacji Polski pełnił Jakub Wawrzyniak, który regularnie zbierał cięgi od kibiców zapominających, że i tak był najlepszym, co na daną pozycję był w stanie zaproponować 38-milionowy naród.

Nagatomo może i jest fajtłapą, ale należy pamiętać, że boki obrony to jest chyba najmniej konkurencyjna pozycja we współczesnej piłce. Zawodników takich jak Roberto Carlos, Cafu, Dani Alves, Maicon, Evra, Alaba, Lahm czy Zanetti pamięta się przez lata. Natomiast cała reszta piłkarzy występujących na tych pozycjach przeważnie nie pisze historii futbolu i trudno przypomnieć sobie ich nazwiska.

Nawet jeśli spojrzymy na czołowe europejskie drużyny, wiele z nich ma bardzo poważny problem z prawidłowym obsadzeniem swoich pozycji. Również w Realu Madryt czy FC Barcelonie, choć to niewątpliwie kadrowa czołówka świata, od lat trwa dyskusja czy Marcelo lub Jordi Alba są dostatecznie dobrzy, by grać na tej pozycji.

Lista Nagatomo

Nawet przyjmując, że Nagatomo jest straszną melepetą, nie sposób z pewnym uznaniem patrzeć na jego zdolność przetrwania w Interze Mediolan. Nie wynika to chyba zresztą wyłącznie ze względów marketingowych (piłkarz jest towarem eksportowym na Japonię), często przemawiają za nim argumenty sportowe.

Kiedy Leonardo wypożyczył go z Ceseny do Interu, transfer wydawał się dość zagadkowy. W końcu Inter dopiero co wygrał Ligę Mistrzów w składzie, z kolei Cesena była zaledwie beniaminkiem. Pod koniec sezonu 2010/11 kibice jednak modlili się o to, by w wyjściowej jedenastce wychodził Japończyk, a nie Christian Chivu, który w tamtym czasie rozpoczął okres swojej fascynacji militariami (upierał się między innymi, by występować w hełmie czołgisty). Warto nadmienić, że Nagatomo nie tylko podkopał autorytet Rumuna, ale też po raz pierwszy wygryzł ze składu Santona, który powędrował na wypożyczenie do Ceseny powoli tracąc już chyba wszelkie nadzieje na ogrywanie się w barwach Nerazzurrich. Po sezonie Santon odszedł do Newcastle.

Tym samym Nagatomo rywalizował na skrzydle obrony przede wszystkim z trzema legendami: Zanettim, Maiconem i coraz bardziej marginalizowanym Chivu. Trudno w tym zasłużonym gronie wymienić Jonathana, który bardzo szybko został odesłany na wypożyczenie do Parmy.

W sezonie 2012/13 zarząd klubu zaczął sobie zdawać sprawę z tego, że Japończyk drugim Maiconem jednak nie będzie, zaś boki obrony wymagają wzmocnień. Jednym z nich była gwiazda reprezentacji Urugwaju – Alvaro Pereira, będący zarazem chyba najbardziej okazałym tryumfem Nagatomo. Pomimo oddelegowania Japończyka do roli drugo-, a może nawet trzeciorzędnego zawodnika, bardzo szybko udowodnił Interowi, że jednak lepiej radzi sobie z lewej strony boiska. W tym samym sezonie nie pozostawił też większych złudzeń Ezequielowi Schelotto.

Krótko potem Inter starał się wzmacniać niejakim Wallacem z Chelsea, ale i ten ledwo powąchał włoskie murawy i chyba dopiero sprowadzony w połowie sezonu 2013/14 Danilo D’Ambrosio okazał się zawodnikiem, który w widoczny sposób nie ustępował Japończykowi. Włoch jest zresztą w zespole do teraz, choć warto nadmienić, że od czasu przyjścia lubianego „Ambrożego” to i tak nielubiany „Yuto” częściej wychodził na boisko – choć nieznacznie.

Kolejnymi pomysłami na wzmocnienie boków obrony okazali się: młody Brazylijczyk Dodo sprowadzony z Romy, a także próba przywrócenia do łask Davide Santona. Pierwszy projekt okazał się dość spektakularną porażką, na dodatek Inter ostatecznie na całej operacji okazał się stratny finansowo. Davide Santon pomimo raczej rozczarowującej postawy mógł liczył w klubie na wsparcie kibiców – jako wychowanek i postać kojarząca się ze złotą erą Interu. Ale klub mimo wszystko za wszelką cenę chciał się go tego lata pozbyć i… nie udało mu się to. Pomimo magii nazwiska i już mocno nieaktualnej łatki cudownego dziecka włoskiej piłki, Santon oblewał testy medyczne w zainteresowanych klubach, jeden za drugim.

A jeszcze potem wydawało się, że to jest to – Alex Telles. W końcu udało się znaleźć rozwiązanie, ale bardzo szybko rozwiązanie to wyrównało do poziomu całej drużyny, zaś Nagatomo znów zaczął pojawiać się w startowej jedenastce. Brazylijczyka z Galatasaray ostatecznie nie wykupiono. Jeszcze mniej do powiedzenia miał Martin Montoya, dla którego przygoda z Interem była wręcz upokarzająca.

U progu sezonu 2016/17 wszyscy jesteśmy ciekawi co takiego pokaże Cristian Ansaldi, choć jak na razie ze względów zdrowotnych nie był zainteresowany podniesieniem rękawicy. Nie zmienia to jednak faktu, że swoją pierwszą batalię. Producenci telefonów co roku zapowiadają tzw. „iPhone killera”. W tym roku „Nagatomo killerem” miał być niejaki Caner Erkin. Co zabawne, piłkarz nie rozegrał w barwach Interu ani jednego oficjalnego meczu, a zarząd kategorycznie twierdzi, że nie chce mieć już z nim nic wspólnego, a nawet nie zgłasza go do rozgrywek.

„Gównotomo”?

Nie będę ukrywał, że mam słabość do Yuto Nagatomo. Pomijając całkiem udany sezon 13/14 nie imponują mi jednak jego umiejętności sportowe, które – przyznajmy to wprost – szczególnie ostatnio pozostawiają wiele do życzenia. Lubię jednak Japończyka za jego zaangażowanie i serce do gry. Chyba tylko Gary Medel zostawia na boisku równie wiele zdrowia.

Natomiast bardzo nie podoba mi się trend dość agresywnych komentarzy pod kątem Japończyka, którego zwieńczeniem są niestety coraz częściej pojawiające się zwroty pokroju „Gównotomo”. Pomijając już oczekiwanie pewnych standardów od społeczności kibiców danego klubu, Japończyk nie jest przecież kaprysem personalnym jednego trenera. Nie – stawiały na niego trzy kolejne zarządy Morattiego, Thohira czy drugi Thohira, choć dyrygowany przez Jindonga, a także 7 kolejnych trenerów: Leonardo, Gasperini, Ranieri, Stramaccioni, Mazzarri, Mancini i wszystko wskazuje na to, że także De Boer.

Nie będę już uwzględniał w tej wyliczance juniorów, którym nie udało się przebić do składu (choć próbowali) – Mbaye, Biraghiego czy Di Marco, jak również środkowych obrońców grywających na bokach – Juana Jesusa i Campagnaro, bo i bez tego lista poległych w rywalizacji z samurajem jest obfita.

Chivu, Santon, Pereira, Jonathan, Schellotto, Wallace, Dodo, Santon II, Montoya, Telles, Erkin. Bardzo przykra sytuacja, gdy wprawdzie nie jesteś mistrzem świata, ale możesz pokonać całą armię, a na końcu dnia i tak nikt o nich nie pamięta, Ty zaś zostajesz nazwany „Gównotomo”.

Źródło: Inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 19

Gambit

Gambit

27 sierpnia 2016 | 21:21

Dobry artykuł. Osobiscie wyzwanie pilkarzy swojego klubu jest popularne wsrod polskich kibicow Interu. Sam lubie sobie pożartować z niektorych naszych orlow ale okreslenia gownotomo to juz przesada.
Co nie zmienia faktubze Yuto od dawna zawodzi. W obronie slabo a w ataku jeszcze gorzej. Ma serce do walki jest wybiegany ale niestety nic po za tym.
Trzeba mu życzyć jak najlepszej formy bo w tym sezonie jestesmy na niego skazani.

Guarin

Guarin

27 sierpnia 2016 | 21:31

Po pierwsze to że Yuto nadal odgrywa ważną rolę nie jest jego zasługą a bardziej nieporadnością kubu w poszukiwaniu następcy.Po drugie autor tekstu też potrafił nazwać piłkarzy tego klubu w podobny sposób jak przytoczył w tekście. Na koniec dodam że subiektywny felieton dobrze się czytało.

kylo2243

kylo2243

27 sierpnia 2016 | 21:36

Szanuje Nagatomo ma warunki jest szybki zwrotny ale nie potrafi tego wykożystać jak sobie przypomne jego gre z poprzedniego sezonu to nie moge nawet przez mgłe przypomnieć sobie 1 dobrego wejcia ofensywnego ...a nawet jak mial troche miejsca na wrzutke to wali na haos nigdy bramki nie ma przydal by sie jeszcze jeden boczny obronca ale priorytetem powinien byc srodkowy

Piter

Piter

27 sierpnia 2016 | 21:46

Loon znów naćpany pisze artykuły czy tam felietony

xionc

xionc

27 sierpnia 2016 | 22:16

przynajmniej się stara, piłka mu się trzyma nogi, ciągnie grę do przodu, a nie wymachuje rękami jak Brozovic

krychu339

krychu339

27 sierpnia 2016 | 22:30

To może odważnie i za używanie obraźliwego słownictwa dawać bany? Już dawno o tym myślałem, bo chamstwo osiąga tutaj czasem niesmaczny poziom.

Klinsi64

Klinsi64

27 sierpnia 2016 | 22:52

Loon oszalał

anor

anor

27 sierpnia 2016 | 23:01

Wyczuwam, ze to przytyk miedzy innymi do mnie gdyz ja uzywam tego okreslenia najczesciej. Felieton jest obiektywnym komentarzem takze nie bede soe wglebiac w dyskusje. Niestety w zaden sposob ten tekst nie broni japonca bo nie ma w nim argumentow. Nagatomo jest pilkarska kaleka i trzeba byc slepym albo naiwnym zeby go bronic. Fakt, ze zaden gracz nie wygryzl go do tej pory w zaden sposob nie zaprzeca temu, ze razem z ranokja powinien poszukac innego klubu albo i dyscypliny sportowej. Czekam na jego genialny wystep po powrocie z kontuzji.

Adrian Nosowski

Adrian Nosowski

27 sierpnia 2016 | 23:44

u Mazzarriego lepiej mu szło bo grał wyżej, trochę takiego odwróconego bocznego obrońce, wbiegał w pole karne żeby zamykać dośrodkowania, na tym opierała sie taktyka Waltera, w defie miał do pomocy 3 stoperów, największe problemy ma z ustawieniem się w obronie, zawsze asystuje na replayach przy traconych bramkach, metr od strzelającego, , w ataku żałosne dośrodkowuje co sprawia że na tym poziomie nie powinien się tak długo utrzymać, a jednak, raczej to wina klubu aniżeli samuraja, przecież sam się nie zwolni

Anton

Anton

27 sierpnia 2016 | 23:54

Nagatomo jest tylko i wylacznie ze wzgeldow marketingowych w Interze. Dlatego miedzy innymi chcial go manchester. Nic wiecej. Ma grac i tyle, moze nie zawsze w pierwszym skladzie, ale sie przewijac. Japonce zaplaca za transmisje plus popularnosc i wszystko gra. Po za tym nie jest az tak tragiczny. Cos ala Lee Chun Soo kiedys w Man, tez byl na niego niesamowity hejt, ale i tak czasami gral.

Lombardo

Lombardo

28 sierpnia 2016 | 01:53

'zawsze asystuje na replayach przy traconych bramkach, metr od strzelającego, , w ataku żałosne dośrodkowuje co sprawia że na tym poziomie nie powinien się tak długo utrzymać, a jednak, raczej to wina klubu aniżeli samuraja, przecież sam się nie zwolni'
heeheh celnie ujete. Ja natomiast do tego dodalbym to, ze czesto sie mu tez zdarza w glupi sposob stracic pilke w poblizu naszego pola karnego. W poprzednich sezonach mial za partnera w obronie ranocchie wiec bramki dla rywali szly na konto ich obu ale w poprzednim sezonie czesto tylek mu ratowal Miranda i zazegnywal niebezpieczenstwo stworzone przez samuraja.
Ludzie poczytajcie tez komenty na zagranicznych stronach. tam jego ksywa to m.in. nagashit wiec hejt na niego to nie jest wytwor polskich kibicow.
Oczywiscie w klubie tez musza wiedziec o tym doskonale ale ze wzgledu na ekspansje na rynek azjatycki lamagatomo wciaz jest zawodnikiem prawie podstawowym.
W Japonii mysla, ze on jest bardzo wazna postacia w klubie i jednym z najlepszych .;)
Nic tylko opaske mu wreczyc.

samuraj

samuraj

28 sierpnia 2016 | 09:21

Nie tylko polscy kibice robią nagonkę. Jak czytam włoskie to sam sie dziwie, że mają się za kibiców Interu a najeżdżają gorzej niż my na takich jak Ranocchia, Nagatomo czy wcześniej na kilku grajków już nie grających. A w końcu co by nie zrobili grają dla nas.
Też nie jestem jakimś wielkim fanem samuraja, ale chłop się stara. Żarty żartami, ale ubliżanie typu: Cacatomo czy żaba to już debilizm.

samuraj

samuraj

28 sierpnia 2016 | 09:25

A tak o bocznych obrońcach, pomocnikach, oglądałem wczoraj mecz Interu z Cremonese z roku 95. Co Zanetti tam wyprawiał ;) Gdyby takiego w połowie chociaż dorwać. Wytrzymałego i do roboty.

Gambit

Gambit

28 sierpnia 2016 | 09:32

Ze na niego narzekaja to nie ma sie co dziwić. Chlop jest slaby i rozczarowuje nie od dziś. Ale po prostu w wyzwiskach powinnien byc jakis umiar. Nazwanie kogoś łamagą a nazwanie gównem to jednak dwie rożne rzeczy. No ale to juz kwestia czlowieka.

castillo20

castillo20

28 sierpnia 2016 | 09:54

Dobry tekst, sam trochę ostatnio broniłem Nagatomo. Nie podoba mi się ten przesadny hejt, gościu się stara i nadal trochę daje od siebie, fakt ostatnio nie wychodzi mu najlepiej, ale były czasy że grał na wysokim poziomie. Być może jeśli cała drużyna zacznie lepiej grać Nagatomo również się poprawi i dotrzyma tempa

granitxhaka

granitxhaka

28 sierpnia 2016 | 11:36

Fajnie sie czyta ten artykuł,ale jedno jest pewne coś jest na rzeczy ze kazdy trener stawia na Japońca może az tak sie stara na treningach bardziej niż wszyscy i zalezy mu dzięki tej walecznosci którą posiada,ale myśle że też zarząd macza w tym palce no bo piniądz z marketingu musi się zgadzac naz rynku Japonskiego a jak wiadomo samuraje wszystko łykaja jak pelikany

unijczok

unijczok

28 sierpnia 2016 | 13:08

Samuraj co jest obraźliwego w nazywaniu Ranocchii żabą? Przecież Ranocchia w tłumaczeniu na polski to żaba. (edycja 2016.08.28 13:08 / unijczok)

samuraj

samuraj

28 sierpnia 2016 | 16:51

Unijczok, wiem, że Ranocchia z wł.- żaba, i niby norma. Myślałem raczej o włoskich komentarzach, w których do "żaby" dołączają epitety podkreślające cechy zwierzęce. Że tak to nazwę :D Takie szydercze, że aż żałosne.

Rymex

Rymex

28 sierpnia 2016 | 23:51

Stopczyk, co wy tam piszecie? Panowie mówią, że felietony piszecie.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich