Trener techniczny
Przez trenera technicznego bynajmniej nie rozumiem trenera zajmującego się ćwiczeniem techniki u zawodników Interu Mediolan.
Nie, to nawiązanie do języka świata polityki, gdy jedna z partii przez dobrych kilka lat bombardowła opinię publiczną wizją powołania "premiera technicznego", który uratuje państwo od oczywistego zderzenia z górą lodową do czasu ponownych wyborów.
Politykom wizji tej nie udało się zrealizować, natomiast z całą pewnością taki model prowadzenia drużyny jest obecnie stosowany w Interze Mediolan. Z Frankiem de Boerem wszyscy zdążyliśmy się już oswoić, ale kiedy jego kandydatura w kontekście trenowania Nerazzurrich pojawiła się po raz pierwszy, wszyscy dość zgodnie reagowali z zaskoczeniem, że Mediolańczycy sięgają po tak niesprawdzonego w boju kandydata, który dopiero niedawno rozpoczął nowy etap swojej kariery.
Pojawiły się nawet głosy, że "wszystko jasne": Frank de Boer w typowych dla holenderskiej piłki warunkach sprawdził się jako trener młodych talentów, a przecież Inter planował stworzenie takiej włoskiej Borussii czy Arsenalu. Natomiast warto przypomnieć, że była to wizja Thohira - sprawnego, ale skąpego menedżera. Nie wiemy, jakie plany miał w tej materii Suning.
Moja ocena tej sytuacji, oczywiście zastrzegam swoje prawo do błędnej interpretacji rzeczywistości, jest jednak odmienna. Klub prawdopodobnie nie szuka "poważnego" kandydata na trenera, ponieważ takowego już posiada w zanadrzu albo też bardzo poważnie liczy na jego pozyskanie i ma podstawy by wierzyć w sukces tej operacji.
Ciepłe wypowiedzi na temat Interu, liczne bliskie spotkania i sesje fotograficzne z Javierem Zanettim, przebąkiwanie o potrzebie szukania nowych wyzwań, wreszcie skrócenie swojego kontraktu z Atletico Madryt do czerwca 2018 roku wskazują, że o ile tylko splot niewyjaśnionych zdarzeń nie zakpi sobie z losu, w niedalekiej przyszłości trenerem Interu będzie Diego Simeone.
Nie dziwi zatem, że po całkiem poważnie traktowanym projekcie Roberto Manciniego, Inter zdecydował się postawić na "trenera technicznego" z Holandii, a w wyniku jego niepowodzeń, prawdopodobnie klub zdecyduje się zastąpić go kolejnym... trenerem technicznym. To z kolei w pewnym sensie osłabia potencjał zupełnie poważnie brzmiącej kandydatury Laurenta Blanca, za to jak najbardziej pasuje do nazwisk takich jak raczej nie mogący obecnie wybrzydzać średniak Pioli czy Leonardo, który jest takim pół-trenerem, pół-agentem do zadań specjalnych i pewnie nawet z Simeone na pokładzie znajdzie się potem dla niego etat w klubie.
Oczywiście klub przede wszystkim. Inter prawdopodobnie rozumuje w taki sposób, że nawet jeśli któraś z kandydatur technicznych zadziała nadspodziewanie dobrze, teoretyczny Simeone oddali się od Mediolanu i będzie musiał poszukać sobie innej pracy, z czym przecież nie powinien mieć trudności.
Oczywiście taki układ z klubem musi wymagać albo zszargania sobie w przyszłości reputacji po nieracjonalnym zwolnieniu (potencjalnie) dobrego pracownika, albo jawności ze strony klubu, na co zdecydowano się w relacjach z Frankiem de Boerem. Włoska prasa i telewizja donosiły o istnieniu "klauzuli Simeone" (kolejny z dowodów potwierdzających prawdopodobieństwo stawianej przeze mnie tezy) w kontrakcie Holendra, gdyby ten nie spełnił stawianych warunków sportowych - wtedy miałby odejść bez odszkodowania, zaś historyczne biuro menedżera w Appiano Gentile objąłby Argentyńczyk.
Niewykluczone więc, że kolejny trener Interu będzie musiał liczyć się z podobnymi zapisami, co tym samym stawia pod znakiem zapytania wszelkie poważniejsze kandydatury. Jakkolwiek Laurent Blanc nie słynie z wybitnych osiągnięć trenerskich (uwzględniając klasę prowadzonych drużyn - trochę przypomina to kazus Manciniego), to jednak wizja utraty pracy na rzecz byłego kolegi z drużyny może być ciosem zbyt dużym dla jego dość imponującego już CV. Na taki układ mogą jednak przystać trenerzy młodzi, przeciętni lub będący obecnie w trudnej sytuacji zawodowej, potrzebujący szybkiego sukcesu i odskoczni do innej drużyny (jak swego czasu Rafael Benitez dołączający do Chelsea).
Diego Simeone. A więc to prawda? Trudno odpowiedzieć na to pytanie oraz na to jak długo zarząd planuje wypełniać pustkę na ławce trenerskiej Interu półśrodkami czekając na Argentyńczyka. Pozostaje mieć nadzieję, że nawet jeśli następca Franka de Boera, który nie został jeszcze nawet zwolniony, również nie poradzi sobie z odrestaurowaniem drużyny, to warto było, w tym eksperymentatorskim okresie pełnym wyrzeczeń ze sportowych ambicji, czekać na osobę, która z niebytu na lata wprowadziła Atletico Madryt do ścisłej elity europejskiego futbolu.
Pamiętajmy jednak, oczekując pokornie i cierpliwie, że Inter łamał już nie takie kariery. Scenariusz, w którym Simeone będzie trenował Nerazzurich nawet krócej, niż drużyna na niego czekała, jest niestety brutalnie prawdopodobny.
Jakub Kralka - @jakubkralka
Źródło: Inf. własna
Gambit
31 października 2016 | 18:09
Loon fajny tekst i całkiem możliwe że masz rację. Tylko najważniejsze jest to co jeśli Simeone nie wypali. Fajnie planować tylko to ciut za odległa przyszłość. 2018. Co innego gdybyśmy mieli zaklepanego Simeone na przyszle lato.
No i jeszcze druga kwestia czy Cholo nas zbawi. Ale tego nie wie nikt.
Drago194
31 października 2016 | 19:18
Jak Simeone nie wypali to nikt i nic już tego klubu nie uratuje.
jarekddz
31 października 2016 | 19:21
Moim zdaniem Simeone w 2018 będzie trenerem Interu, ALE pod jednym warunkiem, który postawił włodarzom. Klub ma być w LM. No i jesteśmy w dupie
Anton
31 października 2016 | 21:01
Zanetti moglby sprobowac nikt nie mialby mu za zle jakby nie wyszlo ;)
Morfo
31 października 2016 | 21:25
Zanetti?? Chyba do spółki z Materazzim jako dobry i zly wujek hehehe. Teraz pilkarze to głównie rozkapryszone dzieciaki, trener muci być dla nich wodzem/ojcem/kolega i cholera wie co jeszcze aby go słuchali. Oni wiedzą jak grać, wiedzą jak tyrac na boisku, wszystko rozchodzi sie o motywacje, umieć ich zmobilizować, nie wystarczy drzec mordy i rozkazywac bo sie obrazi jeden lub kilku i guzik wyjdzie. Ekipa z Chelsea załatwiła Mou szybko, każdego trenera można tak załatwić jak nie zaskarbi sie ich szacunku. Pilkarz musi wiedzieć ze trener dla niego zrobi wszystko, to samo w drugą stronę. Ciągłe rotację na ławce robią syf w klubie, wsrod pilkarzy....policzcie ile trenerów miał poniżany tutaj Nagatomo?? Wiecie ile filozofi musiał przyjąć do głowy?? Mnie by dawno cos trafiło jak by kierownictwo w pracy siw zmieniało co chwilę.....jak Ci pilkarze maja tyrac dla tego trenera, dla tego klubu jak tutaj co chwile są zmiany??
Anton
31 października 2016 | 21:47
Problemem jest to ze za de gburem tylko Santon by stanął;) niestety jak na poczatku nie zbudujesz zaufania to pozniej ciezko. Golym okiem widac ze pilkarze maja w dupie i tylko czekaja az ktos inny przyjdzie.
Maciej Pawul
31 października 2016 | 22:35
Najbardziej boję się tego właśnie, że nawet Simeone nie będzie lekiem na całe zło. Za dużo się tego uzbierało wokół zespołu, w głowach kopaczy, w mentalności zarządu, wszystko idzie na opak. Od odejścia The Special One ciąży jakieś fatum nad tym nieszczęsnym klubem.
samuraj
1 listopada 2016 | 22:24
Teraz Zanetii mógłby się oszlifować ;D
Pewie nie wyszłoby, ale i tak jest do bani. A ten nabrałby fachu.
Reklama