Icardi wspomina czasy Barcelony i Sampdorii

2 stycznia 2017 | 11:21 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Ogólna4 min. czytania

Mauro Icardi tym razem zabrał głos na antenie Mediaset, w programie Nove-Storie di bomber. Argentyńczyk w rozmowie cofnął się w przeszłość. Oto co mówił:

- Moim pierwszym zespołem był mały klub w Rosario, o którym nikt nie słyszał. To był mój lokalny zespół, strzeliłem tam wiele bramek, ale na początku nie chciałem grać. Podczas meczu po prostu zatrzymałem się na środku murawy. Mój ojciec powiedział "popatrz, musisz biec, musisz strzelać gole", na co odpowiedziałem "Nie, nie chcę grać". W końcu udało mu się mnie przekonać, mówiąc że kupi mi potem sandwicha i colę. Wtedy zacząłem grać i wtedy rozpoczęła się moja pasja do gry.

- Rodzinne strony opuściłem w 2002 roku z rodziną, która emigrowała za pracą. Był kryzys ekonomiczny i mój tata zdecydował się szukać szczęścia w Europie, chciał zapewnić mi i moim młodszym braciom lepszą przyszłość.

- Zacząłem grać w lokalnym zespole i pewnego dnia scouci z Barcelony i Realu Madryt przyszli oglądać mnie na turnieju. Nikt nie znał mojego klubu, były inne bardziej znane zespoły, ale dzięki moim bramkom my wygraliśmy. Tak dostałem się do Barcelony.

Wielkim momentem dla Mauro było spotkanie z Leo Messim:

- Rozmawiali z moją mamą i tatą o dołączeniu do Barcelony, choć zainteresowane były też inne kluby jak Real Madryt, Atletico czy Sevilla. Barcelona zdecydowała się wysłać kogoś na Wyspy Kanaryjskie, z proporczykiem, zdjęciem i piłką Barcelony. Wszystko podpisane przez Messigo, zadedykowane mojej rodzinie i mnie. Raz kiedy pierwszy zespół trenował na stadionie, poszedłem na parking i czekałem na niego. Było bardzo zimno, ale moim marzeniem było spotkać Messiego. Zapukałem przez szybę jego auta i powiedziałem: "To ja, Mauro Icardi, chłopak któremu wysłałeś proporczyk". Miałem szansę go poznać, zabrał mnie na posiłek, potem jadłem z zespołem. To był dla mnie wyjątkowy dzień.

Icardi po trzech latach w akademii odszedł z Barcelony:

- Widziałem co się stało z Ibrahimovićem. To dało mi do myślenia. Uważałem, że jestem podobnym typem zawodnika, środkowym napastnikiem, a nie graczem który rusza się po całym boisku, jak wszyscy zawodnicy Barcelony. Przyszła oferta z Sampdorii, mój agent zdecydował że to będzie najlepsza opcja dla mnie, a gra we Włoszech będzie pasować do mojego stylu.

O debiucie w pierwszej drużynie:

- Graliśmy w Castellammare przeciwko Juve Stabia. Trudny mecz. Strzelili nam w pierwszej minucie, ale zdołaliśmy doprowadzić do remisu, ale potem jeden z naszych dostał czerwoną kartkę. Zawołali mnie i powiedzieli: "Musisz wejść na ostatnie 15 minut". Dostałem dośrodkowanie w pole karne, byłem sam, reszta zespołu pracowała w obronie i strzeliłem na 2-1. Zakwalifikowaliśmy się do play-offów. To był mój debiut, zdecydowanie najważniejsze 15 minut mojej kariery.

Kolejnym wielkim wydarzeniem był debiut w Serie A, 18 listopada 2012 w derbach z Genoą.

- Jechaliśmy na mecz z kontuzjowanymi wszystkimi napastnikami. Byłem tylko ja. W tygodniu poprzedzającym mecz, trener nie wiedział kto zagra. Kiedy nadeszła niedziela, powiedział do mnie, że zagram. Odpowiedziałem "w porządku, jestem tu by grać". Myślę, że to był mój najlepszy mecz dotychczas. Wygraliśmy, to było niesamowite, strzeliłem drugiego gola i na 3-1. Cały mecz biegałem, pamiętam że całe ciało miałem poobijane. To był mój punkt zwrotny w Serie A.

Nie zabrakło też wspomnienia o meczach z Juventusem:

- Pokonaliśmy wówczas Juventus 2-1 na ich stadionie. To był kolejny niesamowity mecz. Juve prowadziło 1-0 w pierwszej połowie, a my straciliśmy jednego zawodnika i graliśmy w 10. W drugiej połowie miałem dwie okazje i obie wykorzystałem. Wygraliśmy mimo grania w osłabieniu. Wtedy pierwszy raz zrobiło się głośno o moim nazwisku.

- Z Juve pamiętam też mecz na San Siro. Stadion był wypchany po brzegi, pierwszy raz widziałem Meazza z 80000 ludźmi na trybunach. Zacząłem na ławce, potem strzeliłem dwie minuty po wejściu. Świętowałem z kibicami, czułem jak murawa się trzęsie. To była wspaniała sprawa. W drugim roku zdobyłem 22 gole w Serie A i 5 w Lidze Europy, ale to nie był dobry sezon dla zespołu. Zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy, ale mogliśmy finiszować znacznie wyżej. Z osobistego punktu widzenia byłem bardzo zadowolony ze swojego wkładu - blisko 30 bramek w ciągu roku.

Opaska kapitana:

- Bycie kapitanem w klubie jak Inter, po kimś takim jak Javier Zanetti to wielki zaszczyt dla mnie. Widzę kapitana jako nie tylko osobę, która nosi opaskę, ale jest liderem grupy. Myślę, że podchodzę do spraw poważnie, jestem profesjonalny i robię wszystko co mogę, by pomóc osiągnąć sukces.

Na koniec odezwa do dzieci, które kochają piłkę nożną:

- Myślę, że najważniejsze to zostać sobą. Nigdy nie poddawałem się presji, zaczynałem grać dla zabawy. Potem jeśli stajesz się starszy, dopiero wtedy widzisz że możesz z tego zrobić karierę

Źródło: inter.it

Polecane newsy

Komentarze: 6

Guarin

Guarin

2 stycznia 2017 | 11:56

Kocham tego typa

Maciej Pawul

Maciej Pawul

2 stycznia 2017 | 14:41

Mecz za sandwicha i colę, jakby tak mu zostało mielibyśmy taniego w utrzymaniu napastnika:) Jak dla mnie niech tylko małżonkę wymieni i będzie okey.

Morfo

Morfo

2 stycznia 2017 | 20:27

Nie do końca go lubie ale swoją pracę wykonuję bardzo dobrze.

Loon

Loon

2 stycznia 2017 | 21:03

Ja go lubię i cenię za umiejętności strzeleckie. Ma trochę złą prasę ze względu na Wandę, na siłę stara mu się przypiąć łatkę argentyńskiego Balotellego, a to zupełnie inny typ człowieka. Moim zdaniem będzie jeszcze lepszy, przypomnijcie sobie jak Lewy grał w jego wieku, a jak się rozwinął do dzisiaj.

Budd Dwyer

Budd Dwyer

2 stycznia 2017 | 21:53

Pomyslec że banda niedojebanych skurwielin chciała wyjebania go z klubu bo napisał w książce jakimi śmieciami są.

Vancore

Vancore

3 stycznia 2017 | 06:38

Teraz porownajmy co o opasce i pelnieniu funkcji kapitana mowi Icardi a co niedawno powiedzial Ranocchia... jak ten kiep mogl w ogole byc naszym kapitanem?!


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich