O Milanie słów kilka: Milan słaby, ale...
Zwykle w naszych tekstach zajmujemy się wyłącznie Interem, dziś z okazji niedzielnego meczu derbowego postanowiłem poświęcić kilka słów lokalnemu rywalowi Interu. AC Milan stacza się w hierarchi włoskiego Calcio po równej pochyłej od kilku lat. To, że w klubie lokalnego sąsiada nie dzieje się zbyt dobrze, widać gołym okiem dopiero teraz. Widzą to zarówno kibice tego klubu, widzą również ci którzy wobec tego klubu są zupełnie obojętni. Jako sympatyk włoskiej piłki i kibic Interu, przyglądam się każdej drużynie z którą Interowi przychodzi grać na ligowych boiskach. W tym artykule postaram się przybliżyć profil lokalnego rywala i zdiagnozować problemy z którymi ostatnio się boryka, a których przyczyny widziałem znacznie wcześniej.
Polityka transferowa
Futbolowa zapaść jest spowodowana przede wszystkim nierozsądną polityką transferową. Idąc od transferów po sznurku dojdziemy do zarządu. To nikt inny jak zarząd decyduje o tym kogo sprowadza się do klubu, na kogo wykłada się miliony Euro.
Przed laty modelowym przykładem nierozsądnej polityki transferowej był Inter, teraz w nasze ślady idą Rossoneri. Zespół Carlo Ancelottiego od kilku lat nie potrafi wejść na szczyt ligowej tabeli, a jeszcze niedawno niepowodzenia w lidze zamiatane były pod dywan mniejszych bądź większych sukcesów w Lidze Mistrzów. Szczyt swoich możliwości obecny Milan osiągnął w latach 2002-2004. Obecny, ponieważ od tamtej pory w składzie czerwono-czarnych niewiele się zmieniło. Mistrzostwo Włoch, Puchar Ligi Mistrzów - brzmi imponująco, ale co dalej? To choroba klubów odnoszących sukces, czyli rzeczywistość "po" piłkarskim orgaźmie. Nie od dziś wiadomo, że w sporcie trudno jest odnieść znaczący suckes, a jeszcze większym wyczynem jest go powtórzyć. Droga do nikąd w Milanie rozpoczęła się właśnie po finałowym gwizdku w meczu z Juventusem Turyn.
Naturalnym odruchem ludzkim jest nie zmieniać tego co funkcjonuje dobrze. Piłka nożna ma jednak to do siebie, że tutaj ciągle trzeba coś zmieniać. Należy mieć jednak nie lada talent i wyczucie, by zmieniać to co tej zmiany potrzebuje. Milan parł jednak w przyszłość rozpędem ze wzgórza sukcesu, który osiągnął. Czasami zdarzały się nierówności, na których bezwładnościowo turlający się Milan nieco podskoczył, efektownie wygrał mecz, jednak ogólny obraz był jednoznaczny: nie budowano nowego zespołu, po prostu rozpadał się stary zasłużony zespół, z którego wyciskane były soki jak z cytryny. Do dziś niewytłumaczalny jest dla mnie triumf w Lidze Mistrzów w sezonie 2006/2007. Był to wyczyn niewątpliwy, zdobyty ogromnym wysiłkiem i zaufaniem do siebie poszczególnych graczy, sukces buntowników walczących z faktem upływającego czasu, na przekór rzeczywistości, bowiem jakość futbolu jaką prezentował podczas owego sezonu Milan była mizerna jeśli porównamy ją z entuzjazmem z przed lat. Dziś najwyższym wzlotem, może być jedynie efektowne zwycięstwo w pojedynczym meczu, gdyż jestem w stanie się założyć że Pucharu UEFA Milan w tym roku nie zdobędzie.
Wracając do triumfu nad Juventusem w 2003 roku. Z taką polityką prowadzenia klubu trudno było rozsądnie patrząc oczekiwać, że i tutaj to co dobre, się nie skończy. Skończyło, a dziś sympatycy Milanu mogą oglądać swój zespół w Pucharze UEFA a do europejskiej elity przynajmniej na jeden sezon powróciła Fiorentina. Milan w obecnej chwili jest drużyną niezrównoważoną kadrowo. Dysproporcje "mocy" pomiędzy defensywą a ofensywą widać gołym okiem. Paolo Maldini - najbardziej zasłużony w ekipie Milanu ma na karku 40 lat i teoretycznie mógłby już mieć wnuki. Patrząc na jego niepodważalne doświadczenie i klasę, jego obecność jest ważna zarówno na boisku jak i w szatni, lecz z racji swego wieku i
przyczyn natury ludzkiej coraz częściej zdarzają mu się błędy, z których popełniania jest zwyczajnie usprawiedliwiony. Kto bowiem podniesie głos na żywą legendę? Poza Maldinim, jedynym światowej klasy defenensorem jest Nesta, który...coraz częściej boryka się z kontuzjami, z których powodu nie wystąpi także w niedzielę. Oczywiście jest jeszcze Zambrotta, jednak ten przypadek omówię za chwilę.
Należy jeszcze wspomnieć o bramce, gdzie do poprzedniego sezonu "królował" wiecznie rozkojarzony Dida, potrafiący fantastycznie interweniować by chwilę później puścić "babola" sezonu. Szansa na poprawę w bramce jest, bowiem teraz swoją drugą szansę otrzymał Abiatti, związany z klubem od ponad 10 lat i jak narazie jest jednym z tych graczy, do których nikt nie może mieć pretencsji. Znacznie lepiej dzieje się w ofensywie Milanu, gdzie dzieli i rządzi Ricardo Kaka, piłkarz kompletny bez którego ciężko byłoby się obejść Rossonerim i którego za wszelką cenę zarząd chce zatrzymać na Meaazza. Po Brazylijczyka coraz głośniej pyta Chelsea, a zapewne Real także wyłożyłby duże pieniądze na tego piłkarza. Sam zainteresowany widzi co się dzieje w klubie i już tego lata w jego wypowiedziach można było wyczuć, że Milan to nie musi być jego ostatni przystanek w karierze. Dodając Gattuso, Pirlo i młodych Flaminiego, Pato i Boriello, tworzy się zespół zdolny wygrać z każdym...lecz ze wzlędu na brak odpowiedniej jakości i klasy w defensywie - zdolny także przegrać z każdym. Czy ja już kiedyś gdzieś tego nie widziałem?
W ostatnim czasie Adriano Galliani chcąc udawać rozsądnego dyrektora zatrudniającego co sezon niewielu, a dobrych piłkarzy skupuje z rynku jak na wyprzedaży wyeksploatowanych gwiazdorów licząc tylko i wyłącznie na magię ich nazwiska. Piłkarze Ci, w większości szczyt swej formy mają już za sobą i raczej nie zbawią Milanu na dłuższą metę, choć ich geniusz może objawić się w pojedyńczych potyczkach. W każdym zespole warto mieć kogoś doświadczonego, nawet będącego już blisko swej piłkarskiej emerytury, lecz chore się to staje wówczas, gdy ktoś taki ma być pierwszoplanową postacią, która ma ciągnąć zespół do przodu. To zadanie powinno spoczywać na młodych "rządnych krwi" piłkarzach, którzy w Milanie nie mają lekko. Zespół należy budować myśląc przyszłościowo. U Rossonerrich wygląda to jak doraźne łatanie dziur. Skończyliśmy sezon fatalnie? Kupmy Ronaldinho. Nie stać nas na Adebayora? Bierzmy Schevchenko.
Klub, który chce dominować w piłce nożnej, marzy o tym by zapisać się w historii musi być zrównoważony w swych formacjach. Bez dobrego bramkarza i pewnej defensywy nie ma obecnie czego szukać na najwyższej futbolowej półce, gdzie o zwycięstwach a przegranych decydują niewielkie niuanse i to, który zespół popełni mniej błędów. Ponadto nie wystarczy mieć 11 fantastycznych piłkarzy, trzeba mieć tych piłkarzy około 20, co wie każdy przeciętny kibic. Milan o tym nie wie, bądź po prostu brakuje mu odpowiednich środków na to,gdyż większość pieniędzy na transfery lokuje nie tam gdzie trzeba.
Czy jest nadzieja dla kibiców Milanu?
Każde efektowne zwycięstwo przedłuża obecną sytuację i utwierdza zarząd w przekonaniu, że wykonuje on dobrą robotę. Nadzieja na zmianę sposobu myślenia jest, bo w futbolu wszystko zmienia się dosyć szybko przy sprzyjających okolicznościach i dobrze podejmowanych decyzjach. Byłbym hipokrytą, gdybym stwierdził, że zależy mi na tej na przemianach w Milanie, bo ze zrozumiałych względów nie mam w tym żadnego interesu.
Nie wolno lekceważyć Milanu
Przestrzegłbym jednak przed lekceważeniem Milanu. Z problemami czy bez, jest to wciąż groźny rywal w bezpośredniej konfrontacji. To zespół, w którym konsekwencją nieudolnych działań zarządu i być może także trenera są kiepskie wyniki osiągane w meczach ze słabszymi rywalami. Piłkarzom Milanu brakuje wówczas jakby motywacji, każdy z gwiazdorów chciałby mieć piłkę przy nodze, żaden z nich jednak nie ma ochoty do niej wybiec, powalczyć. W meczach z silnymi rywalami Milan spisuje się znacznie lepiej, bo prestiżowe mecze to czas dla gwiazd, którym zaczyna się chcieć błyszczeć. Piłkarze choć razem nie tworzą wspaniałego kolektywu, indywidualnie, w ofensywie prezentują duże umiejętności i każdy z nich może jedną, akcją bądź strzałem przedłużyć życie upadającego Milanu o kolejne dni lub tygodnie...do następnej porażki, by potem znów błysnąć i zatoczyć koło niekończącej się naiwności
Źródło: inf.własna
Reklama