Mentalność zwycięzców

25 lutego 2010 | 17:58 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Gdyby wynik środowego starcia pomiędzy Interem Mediolan a Chelsea szacować wyłącznie na podstawie statystyk, Anglicy wygraliby jakieś 2:0. Na bramkę Julio Cesara oddali aż 15 strzałów, mieli 60% posiadania piłki i o wiele lepszą celność podań. (84% przy 74% Interu). Podopieczni Jose Mourinho nie wywalczyli za to nawet jednego rzutu rożnego, celnie uderzali tylko trzykrotnie. Czemu wygrali?

Bo wreszcie posiedli mentalność zwycięzców - cechę w ligomistrzowych rozgrywkach zdecydowanie najważniejszą. Nie był przecież Liverpool najlepszym zespołem Europy w 2005 roku, gdy w niewytłumaczalny sposób odrabiał trzybramkową stratę do drużyny, która na puchar naprawdę zasługiwała - mocarnego Milanu. Gdy te same kluby spotkały się dwa lata później groźniejsi byli Brytyjczycy, ale wygrali pałający żądzą rewanżu Włosi. Jeszcze większe cuda działy się w edycji 2003/04, kiedy Lyon odpadł z Porto (prowadzonym przez Mourinho), Milan - z Deportivo La Coruna, Real Madryt z Monaco, a Arsenal wyeliminowała dopiero rodząca się dzięki setkom milionów funtów wpompowanych w transfery przez Romana Abramowicza - Chelsea. Ostatecznie Porto sięgnęło po Ligę Mistrzów, choć na początku turnieju nie mogło pochwalić się nawet statusem czarnego konia.

Chelsea jest natomiast ekipą, która na triumf w Lidze Mistrzów zasługuje nie od dzisiaj, a co najmniej od paru lat, wciąż jednak zatrzymuje się - a to na kontrowersyjnym trafieniu Luisa Garcii z 2005 roku, a to na śliskiej, moskiewskiej kępce sztucznej trawy z roku 2008, a to na szalenie pokręconych decyzjach sędziowskich z 2009. Z Interem też mieli gracze Carlo Ancelottiego pecha - potężne uderzenie Didiera Drogby z rzutu wolnego trafiło w poprzeczkę, a jeszcze w pierwszej połowie w polu karnym Interu padł Salomon Kalou, będąc, wydaje mi się, faulowanym.

Powinni więc Anglicy spoglądać z zazdrością na Inter, z którego wręcz bije mourinhowska pewność siebie, piłkarska buta i poczucie nietykalności potrzebne do końcowego triumfu. Róbcie co chcecie - wydaje się mówić każdy gracz nerazzurrich z poczuciem sterowania rzeczywistością. Gdy scenariusz w poszukiwaniu zwrotów akcji pozwoli Kalou na wyrównanie, wystarczy Włochom kiwnięcie palcem, by znowu wyjść na prowadzenie.

Tylko przez cztery minuty miałem inne odczucia. Tuż po golu Kalou. Bo czego brakuje Interowi, klubowi prowadzonemu przez jednego z najlepszych szkoleniowców świata, z kadrą zróżnicowaną, ale idealnie zrównoważoną, z fantastycznym bramkarzem, doświadczoną, ale nie przesadnie starą defensywą, wypchaną umiejętnościami ofensywą? Może brakuje mentaln… o, 2:1. Mentalność zwycięzców też już jest - pewnie dlatego triumfator tego dwumeczu sięgnie po Ligę Mistrzów.

Wciąż mogą to być londyńczycy, o ile wreszcie uwierzą, że są w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu zatrzymujące ich wyciągniętą dłoń milimetry przed uchwytem pucharu. Problem tkwi w tym, że na Giuseppe Meazza Chelsea znów wyglądała jak ligomistrzowy nowicjusz radzący sobie dobrze, dopóki nie zostanie skarcony przez znudzonego wyjadacza. A przecież to Chelsea powinna być wyjadaczem, zazwyczaj wystarczy bowiem pokonać The Blues, by wygrać cały turniej - tak było w 2009, gdy w półfinale ograła Anglików Barca, tak było w 2008, gdy - już w finale - wygrali z Niebieskimi piłkarze Manchesteru United, tak było w 2006, gdy Barcelona odprawiła Chelsea już w 1/8 i ostatecznie zdobyła trofeum, tak było wreszcie w 2005, kiedy Liverpool wyeliminował CFC w półfinale, by potem wygrać w Stambule z Milanem. Tylko dwa razy zespół, który pokonał Chelsea, nie wygrał Ligi Mistrzów - zawsze jednak docierał do finału. Są to Liverpool z 2007 i Monaco z 2004. Historia dla roku 2010 nie została jeszcze napisana.

Czy Inter, niesiony na fali sprzyjającego losu, szczęścia i przeznaczenia, dołączy wreszcie do wąskiego grona ekip wielkich? Wszystko na to wskazuje. - Są gotowi na wygrywanie. Indywidualności wreszcie tworzą kolektyw charakteryzujący się zorganizowaną grą - mówił, jeszcze przed starciem z Chelsea, legendarny Arrigo Sacchi. Nie mógł przekazać myśli bardziej prawdziwej.

Autor: Piotr Czernicki-Sochal

Źródło: pcs.lfc.pl

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich