Nadzieja

13 marca 2010 | 10:34 Redaktor: Rizzo Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Budzisz się w nocy. Spoglądając na zegarek kupiony niedawno za premię, którą dostałeś od szefa niepewnie szczypiesz się w ramię, by sprawdzić, że to nie sen. Nie, nie śpisz, wszystko jest realne. Przecierając oczy zapalasz lampkę stojącą na szafce obok łóżka i uświadamiasz sobie, że przespałeś zaledwie dwie godziny. Spoglądasz na żonę, czujesz, że to jedyna osoba, która jest w stanie cię zrozumieć, poklepać po plecach i powiedzieć, że nie wszystko stracone, dać ci do zrozumienia, że nadzieja umiera ostatnia i wciąż masz szanse osiągnąć sukces. Wychodząc na balkon masz w głowie tysiące różnych myśli, tak zawiłych, że nie rozjaśni ich nikt oprócz ciebie samego.

Stojąc samotnie pośród śpiącego już miasta rozpamiętujesz co stało się zaledwie pięć godzin temu. Po chwili ta myśl zanika, chcesz zapomnieć, nie masz już siły. Wtedy przypominasz sobie cały stadion wiwatujących kibiców, którymi dowodziłeś niczym najwspanialszy dyrygent na świecie. Tak, właśnie w takich chwilach jak obecna chciałbyś zawrócić czas i móc do wszystkiego przygotować się od nowa. Doskonale pamiętasz z jaką dumą i błyskiem w oczach patrzyłeś na tablice wyników, gdy zachęcałeś cały stadion do tego, by zdzierał gardło pomagając twoim podopiecznym na boisku. Wiedziałeś, że następnego dnia w mediach i wszystkich gazetach rozpisywać się będą o geniuszu i sprycie, o tym jak zostawiłeś Pandeva na boisku jeszcze przez jedną, małą chwilę, by ten strzelił z rzutu wolnego. Byłeś na samym szczycie, mogłeś powiedzieć wszystko, nie bałeś się niczego, pewność siebie była aż nadto widoczna na twojej twarzy, „tylko w sześciu mogliśmy przegrać!”…

Po długich minutach, które spędziłeś na dworze w twojej głowie pojawia się myśl, że pora już wracać. Wchodząc do domu jeszcze raz spoglądasz na żonę idąc powolnym i dostojnym krokiem do kuchni, by się czegoś napić, Doskonale zdajesz sobie sprawę, że czegokolwiek byś nie dotknął, cokolwiek byś nie zrobił i tak nie uśniesz. Dręczące cię na samym początku myśli już wróciły. „Cholerny Muntari, przecież Cambiasso był już zmęczony, we wtorek gramy najważniejszy mecz, to nie mogła być zła decyzja” – słowa te ciągle chodzą ci po głowie. Nie potrafisz zrozumieć jak po 20 latach codziennego kopania piłki można zrobić coś takiego. „Całe szczęście, że nie musiałem dziś iść na żadną konferencję, Massimo miał chyba proroczy sen ogłaszając cisze medialną”. Mieszając leniwie cukier w szklance gorącej herbaty starasz się nie uderzać łyżeczką o jej brzeg, by nie zrobić niepotrzebnego hałasu. Cieszysz się, że dzieci już spały gdy wróciłeś i nie musiałeś im mówić o wyniku meczu. Jedyna myśl, jaka chodzi ci po głowie to ten cholerny Muntari, łudzisz się, że gdybyś go wpuścił na boisko kilka minut później miałbyś szanse jeszcze wygrać mecz. Spoglądając na szklankę dostrzegasz, że kawałek cytryny, który do niej wrzuciłeś zrobił się cały postrzępiony. Wiesz, że piłkarze mogą cię na następnym treningu zobaczyć w równie złym stanie. Zdajesz sobie sprawę, że nie możesz stracić pionu, nie możesz pokazać słabości, wiele razy mówiłeś o sobie „the special one”. Kładąc głowę na wysuniętej ręce chcesz sobie wmówić, że jesteś zwykłym człowiekiem, też możesz mieć słabsze momenty. Nic z tego, sumienie nigdy nie pozwoli ci na takie myśli.

„Kochanie, co się dzieje?” – to pierwsze słowa, które usłyszałeś po tym jak ktoś wyrwał cię ze snu. Spoglądając do tyłu widzisz czyjąś rękę na swoim ramieniu i mimowolnie uśmiechając się mówisz „nic takiego, niepotrzebnie się martwisz”. W głębi duszy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo jej potrzebujesz, przecież to dzięki niej wszystko osiągnąłeś. Po dłuższej rozmowie decydujesz się wrócić do łóżka. Dała ci więcej niż wszystkie wizyty u psychologów razem wzięte. W tej samej chwili żałujesz, że nie wypiłeś kawy, masz niezliczone pomysły na to w jaki sposób jutro rozmawiać z piłkarzami. Znajdując jakieś kartki zapisujesz sobie najważniejsze rzeczy. Doskonale wiesz, że to tylko trzy punkty, i tak będziesz liderem po tej kolejce. Patrząc na tę samą lampkę co wcześniej masz zupełnie odmienne myśli. Przecież już we wtorek wielkie święto! Wszyscy na ciebie liczą, nie możesz zawieść, najważniejsze jednak to, że nie chcesz tego zrobić. Twoje pragnienie to znów poczuć się jak na meczu z Milanem. Tak, pokażesz Ruskowi, że niepotrzebnie cię zwolnił, chcesz, by pożałował swojej decyzji. Nie masz nawet ochoty uruchamiać komputera, nawet gdybyś wygrał i tak opinie byłyby negatywne. W sms’ach jakie wysyłasz do swoich piłkarzy żądasz, by postąpili tak samo, nie ma co się przejmować jakimiś dziennikarzynami. Jedyne marzenie jakie teraz masz to pokazać we wtorek, że ich gadanie jest daremne. Twoje serce przepełnione jest nadzieją i wiarą w możliwości zespołu, który stworzyłeś. Wystarczy wygrać kolejny mecz...

Źródło: własne

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich