Ostudźmy głowy, wszyscy
Stało się. W teoretycznie ostatnim meczu, w którym możliwa była strata punktów przez Romę szczęście uśmiechnęło się do Nerazzurrich. Teraz to Inter rozdaje karty w wyścigu o Scudetto, to my jesteśmy na szczycie tabeli. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na fakt, że to jeszcze nie koniec wyścigu o mistrzostwo Włoch.
Skąd wziął się pomysł na ten któtki tekst? W dzisiejszym dniu moją uwagę zwróciła pewność siebie wszystkich Interistów, którzy czekali na stratę punktów przez Romę bardziej niż na mecz Interu z Atalantą. Czy jest w tym coś złego? Zapewne nie, pewność siebie nie może się jednak w żadnym wypadku przerodzić w zwykłą pychę. Właśnie z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia po derbach Rzymu, w których Giallorossi ograli Lazio. Na ulicach Wiecznego Miasta panowała tamtej nocy prawdziwa euforia, wszyscy byli pewni, że w końcu zdobędą mistrzostwo, wszak "należało im się" za te kilka ostatnich lat, podczas których kończyli wyścig o Scudetto zaraz za Interem.
Jak się okazało rzeczywistość jest jednak zgoła odmienna, brutalna wręcz patrząc z perspektywy kibiców Romy. Rzymianie spadli wczoraj z wysokiego konia. Przyszło im się zmierzyć z ciężką nocą, w której rozpamiętywali ostatni mecz, a nie jeden z nich chciał zapewne zawrócić czas. Widok płaczącego Mexesa obiegł cały świat, wszyscy przypisali mistrzostwo drużynie Interu.
My jednak, pamiętając ostatnie wydarzenia nie powinniśmy pozwolić sobie na buńczuczne wypowiedzi. Los bywa przewrotny. Z ogłaszaniem się jako mistrzowie będziemy musieli poczekać do 38 kolejki, ciągle możliwe jest zakończenie sezonu bez żadnego trofeum. Nie bez powodu do Interu przylgnęła nazwa "szalony". W jakim sensie będziemy jej używać po ostatnim meczu tych rozgrywek? Miejmy nadzieję, że w pozytywnym, raz na zawsze pozbywając się wspomnień z 5 maja 2002 roku oraz widoku zdruzgotanego Ronaldo siedzącego na ławce i łkającego niczym dziecko, wtedy też prawie byliśmy już mistrzami
Źródło: własne
Reklama