Kto wierzy w odrodzenie Interu?
Inter Mediolan awansował do finału klubowych mistrzostw świata, w którym zagra z kongijską rewelacją Mazembe. Czy prezes Massimo Moratti wydał już ostateczny wyrok na Rafaela Beniteza, a może Hiszpan ma wciąż cień szansy?
Hiszpański magazyn „Don Balon” utrzymuje, że podróż do Abu Zabi jest dla Beniteza pożegnaniem z Interem. Milionowa odprawa czeka na jego powrót, bo prezes Moratti już dawno stracił cierpliwość. W Serie A klub z Mediolanu od dekady nie grał tak źle. Latem wydawało się, że opuszczający Liverpool Hiszpan to idealny następca dla Mourinho, dziś wielką ulgę w Mediolanie wzbudza zwycięstwo nad koreańskim Seongnam (3-0). Półfinał klubowych mistrzostw świata był dla Interu pierwszym „spacerowym” meczem od dawna. W komentarzach nie pada jednak ani jedno dobre słowo pod adresem hiszpańskiego trenera – światowe media przypominają raczej, że najlepszy zespół ubiegłego sezonu wreszcie zagrał jak za Mourinho: na skrzydłach Pandew z Eto’o, w środku ataku Diego Milito.
Benitez przestał nawet przypominać o pladze kontuzji dziesiątkującej mu zespół. Już w 2. min gry z Seongnam stracił Wesleya Sneijdera wyciętego równo z trawą. Zaraz po tym Dejan Stankovic zdobył pierwszego gola, drugi był argentyńskim dziełem sztuki stworzonym przez Diego Milito i Javiera Zanettiego. „Il Capitano” rozegrał w barwach Interu mecz nr 720, do rekordu Giuseppe Bergomiego brakuje mu już tylko 38 spotkań. Doliczając do tego 138 gier dla Argentyny mamy obraz fenomena, z którym komukolwiek trudno się równać.
Czytaj cały artykuł na blogu Dariusza Wołowskiego, który jest autorem tekstu
Źródło: http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/
Reklama