Kim jest Andrea Stramaccioni?

7 maja 2012 | 14:18 Redaktor: Loon Kategoria:Publicystyka6 min. czytania

W Mediolanie pojawił się znikąd, niektórzy twierdzą, że aż z odległego Rzymu. W piłkę grał krótko, bo przez rok, i nigdy nie powąchał wyjściowego składu. Prawdę powiedziawszy dopiero całkiem niedawno przestał zaczytywać się we włoskich kodeksach i rozporządzeniach. Ukończył studia prawnicze, wygrał młodzieżową Ligę Mistrzów, a teraz ma dla Massimo Morattiego odzyskać utracone na dwa lata Scudetto.

Moratti ceni sobie wierność i lojalność, często nawet tylko z tego powodu trzymając blisko siebie nie do końca efektywnych piłkarzy - ten jednak aspekt odróżnia go w pozytywnym znaczeniu od wielu pozbawionych uczuć biznesmenów zarządzających wielkimi klubami. Nic zatem dziwnego, że od lat marzeniem Morattiego był ktoś na kształt Pepa Guardioli - znakomity piłkarz, który zostaje wybitnym trenerem, przez cały czas pisząc równocześnie historię swoją i umiłowanej drużyny.

O mediolańskiego Guardiolę będzie trudno, najprędzej chyba Laurent Blanc miałby stanowić praktyczne wdrożenie tej idei, Moratti szybko jednak znalazł całkiem udane zastępstwo - Andreę Stramaccioniego, który - jestem przekonany - w głowie prezesa Interu jawi się właśnie jako taki "nasz Guardiola". Ale po kolei.

Stramaccioni urodził się w 1976 roku w Rzymie, jest więc trenerem stosunkowo młodym jak na warunki włoskie i europejskie. W piłkę zawodowo grał, ale bardzo krótko, szybko zorientował się bowiem, że kariery na tym gruncie nie zrobi. W 1994/1995 roku był zarejestrowanym obrońcą Bologny - i na tym przygoda z kopaniem dla "Stramy" się skończyła. Od tamtego czasu rozpoczął zbieranie stosownych cerytikatów trenerskich - na początek właściwych do pracy z młodzieżą.

Już w wieku 25 lat zdobył pierwsze trofeum z rezerwami młodzieżowego zespołu. Dobre wyniki w ściśle amatorskich drużynach w 2005 roku przesunęły go jednak do młodzieżowej ekipy stołecznej Romy. Zaowocowało to dwoma tytułami mistrzowskimi - w 2007 i 2010 roku. W tym samym czasie Stramaccioni zdobywał kolejne stopnie trenerskiego wtajemniczenia. Podczas odbierania jednej z kolejnych licencji Lega Calcio spotkał Roberto Samadena, kierownika drużyn młodzieżowych Interu, który tego dnia również otrzymał stosowny certyfikat. Sam jednak trenerką w Mediolanie nie miał zamiaru się zajmować. Namówił natomiast do tego Stramaccioniego.

W 2011 roku zastąpił na stanowisku trenera Primavery Fulvio Peę. W kolejnym sezonie Stramaccioni zdobył mistrzostwo ligi młodzieżowej osiągając najlepszy wynik w jej historii. 25 marca 2012 roku wygrał także turniej Next Gen Series, czyli młodzieżową Ligę Mistrzów. Zwycięstwo nad słynącym z genialnej młodzieży Ajaxem w odległej Anglii obserwował sam Massimo Moratti. Na twarzy Prezesa widoczne było, że młody trener i jego błyskawiczna kariera - choć w skali młodzieżowej - bardzo mu imponuje. Tego samego wieczoru Inter przegrał kolejny mecz pod wodzą Claudio Ranieriego - tym razem z Juventusem. Było to zwieńczenie jednej z najczarniejszych pass w historii klubu, który w dziesięciu kolejkach zdobył zaledwie sześć punktów, odniósł całą serię kompromitujących, wielobramkowych porażek ze znacznie niżej notowanymi rywalami. 

Być może nawet Claudio Ranieri - którego personalnie Moratti nie obarczał odpowiedzialnością - pomimo katastrofalnych wyników zostałby trenerem Interu do końca sezonu. W przeciwnym wypadku Inter musiałby poszukać bowiem aż trzeciego od września trenera, w sumie piątego od odejścia Jose Mourinho półtora roku wcześniej. Jako, że stało się jednak pewne, że Mediolańczycy nie grają już absolutnie o nic, Moratti słusznie postanowił sprawdzić dostępne opcje. Po trenerze wyjadaczu europeiskich boisk, po młodej legendzie rywala zza miedzy, który miał rozumieć piłkarzy jak sam Mourinho, po dobrze ocenianym trenerze, który nigdy nie miał okazji prowadzić wielkiego klubu i wreszcie po starym wydze Serie A - jak sami widzicie Moratti sprawdził chyba wszystkie dostępne opcje - Inter Mediolan objął człowiek znikąd, dzieciak młodszy od kilku ważnych piłkarzy pierwszego zespołu.

Na chwilę obecną nie potrafię szczerze odpowiedzieć czy to Andrea Stramaccioni odmienił Inter, czy też Inter odmieniło odejście Claudio Ranieriego. Prawda jest jednak taka, że od pierwszego meczu w czarno-niebieskich barwach postawa zawodników uległa znaczącej poprawie. Walczą, wygrywają, gra w piłkę sprawia im przyjemność, a pozbawione motywacji legendy na boisku znów pocą się krwią. Zwieńczeniem dobrego wkomponowania się w zespół było rozgromienie AC Milanu 4-2 (nie dajcie się zwieść, sędzia wypaczył wynik spotkania, a był to najmniejszy możliwy wymiar kary - ze smutkiem powiedzą wam to nawet kibice Milanu) w derby, w którym Inter grał już tylko o honor, rywal - o mistrzostwo.

Na fali tego zwycięstwa słynący ze swojej pochopności Moratti potwierdził już ostatecznie - Stramaccioni, który był eksperymentem, a status trenera miał być bardziej nagrodą za wyniki osiągane z młodzieżówką, pozostanie trenerem Interu w przyszłym sezonie. To decyzja rewolucyjna i odważna, ponieważ prawie na pewno na rynku transferowym powszechnie dostępne byłyby nazwiska takie jak Fabio Capello, Andre Villas-Boas, Cesare Prandelli czy wreszcie Laurent Blanc o czarno-niebieskim sercu, który na dodatek miałby nieocenioną wartość na rynku transferowym, pozwalając wyprowadzić do Interu niewielkim kosztem wierne mu największe gwiazdy francuskiej Ligue 1.

Andrea Stramaccioni preferuje ofensywne ustawienie, co kłóci się poniekąd z DNA Nerazurrich, którzy największe sukcesy osiągali zawsze dzięki perfekcyjnej defensywnej grze. Rozsądnym minimum Stramy jest ustawienie 4-3-3, z którego wycofuje się - jeśli już - tylko w ostatnich minutach spotkania. Kryterium doboru składu jest klarowne dla każdego zawodnika - zaangażowanie na treningu. Zawodnicy najlepiej trenujący w minionym tygodniu zagrają w kolejnym meczu. Ten patent pozwolił zaś bardzo szybko udowodnić Mauro Zarate (tak wzgardzanemu i pomijanemu przez Gasperiniego i Ranieriego), że nadal jest jednym z najlepszych napastników na włoskich boiskach. W myśl tej samej zasady - Strama szybko zasugerował Forlanowi, że mając do zaoferowania tylko nazwisko, może w Italii sprzedawać co najwyżej swoje koszulki.

Trudno ocenić czy Stramaccioni zstąpił i odmienił oblicze Interu Mediolan, czy też raczej Inter Mediolan od dawna ma się świetnie, tylko Gasperini i Ranieri wybitnie w tym samopoczuciu mu przeszkadzali, a trener - jak Leonardo - powinien się w miarę możliwości nie wtrącać. Niewątpliwie ostre kryterium doboru składu i szybko osiągnięte wyniki pozwoliły Stramaccioniemu zbudować niewielką namiastkę autorytetu - co nie jest łatwe, zważywszy na to, że ma w składzie piłkarzy starszych od siebie, a wielu z nich jest jego równieśnikami. Chce być jednak ich autorytetem i kolegą, nieco jak Jose Mourinho, co wyraźnie było widać, gdy cierpliwie czekał, aż cieszący się po bramce Maicona zespół także swojego trenera weźmie w ramiona i włączy we wspólne świętowanie.

Stramaccioni najwyraźniej pokazał, że jest dobrym taktykiem i motywatorem, choć zdarzały mu się też głupi gubione punkty. W obliczu tragicznych ostatnich dwunastu miesięcy jest jednak zdecydowanym światełkiem w tunelu. Teraz młodego trenera czeka kolejny sprawdzian. Być może wraz ze stałym kontraktem jego pozycja w klubie nieco się umocni i - miejmy nadzieję - będzie w stanie wpływać na transfery w podobnym chociaż stopniu i autorytecie co Jose Mourinho i Leonardo (z Benitezem, Gasperinim i Ranierim Moratti się w tej kwestii zupełnie nie liczył).

Jedno jest pewne - jedyne co, jak na razie, wygrał Stramaccioni, to los na loterii. Teraz jednak ma czas i szansę stać się jednym z najgłośniejszych nazwisk trenerskich w historii. Miejmy nadzieję, że w tym celu jego narzędziem okaże się Inter i że ten piękny sen Stramy trwał będzie jak najdłużej, a błyskawiczna kariera szybko przyniesie Interowi kolejną gwiazdkę nad herbem klubu.

Jakub Kralka

Źródło: Inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 12

Piotr

Piotr

7 maja 2012 | 14:42

Bardzo ciekawy artykuł, świetnie się czytało. Ja osobiście mimo początkowej niechęci do Stramy po wczorajszych derbach przyznałem, że gość ma talent i należy dać mu szansę. Zostawienie go jest oczywiście dość ryzykowne ale jestem dobrej myśli i czuję, że on się sprawdzi. Forza Andrea!

Hagaen

Hagaen

7 maja 2012 | 16:21

Bardzo mi się podoba tekst, niezwykle przydatny dla fanów, umożliwiłeś poznanie Stramy. Gratulacje i dziękuję.

Rahi

Rahi

7 maja 2012 | 16:39

Niech sie ciesza milan i juve ze swoich tytulow bo przez najblizsze x lat to prawowici wladcy Serie A beda na tronie :))) Za sprawa Stramy miejmy nadzieje

Danioxx17

Danioxx17

7 maja 2012 | 19:33

KoKoKo Andrea Stramaccioni jest spoko?

TomInter

TomInter

7 maja 2012 | 19:42

Strama to będzie nowy Mou zobaczycie !!!!!

Paweł Świnarski

Paweł Świnarski

7 maja 2012 | 21:11

Jeśli Inter będzie grał tak jak wczoraj to niech zostaje naszym Mourinho i Fergusonem oraz Guardiolą w jednym :)

Paweł Świnarski

Paweł Świnarski

7 maja 2012 | 21:11

*i na zawsze :)

macioo96

macioo96

7 maja 2012 | 22:56

ze Stramą będzie tak samo jak z Mourinho ;)

Intermati

Intermati

8 maja 2012 | 09:16

Strama rzadzi:)

Matt1

Matt1

8 maja 2012 | 12:52

Strama jak Mou, dobrze bali nie powachal, wiec jestem dobrej mysli:) artykul bardzo dobry, swietnie dobrane porownania i w mile przystepny sposob scharakteryzowana sylwetka Stramaccioniego. Licze ze on bedzie naszym Conte i Allegrim. Mlody, glodny trener z innowacjami i pomyslami na gre.

el_przemo

el_przemo

9 maja 2012 | 10:10

Forza Strama

domi

domi

31 maja 2012 | 20:20

Stramaccioni to najlepszy trener dla Interu. Żeby tylko ten prawnik z Rzymu sobie poradził, bo ma ogromny talent trenerski. Życzę Mu tego z całego serca. Forza Strama!!!


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich