Moje Stadio Meazza

9 września 2012 | 09:20 Redaktor: MAD Kategoria:Publicystyka10 min. czytania

Lotto to nie tylko nazwa włoskiej marki sportowej, dla wielu to przede wszystkim stacja metra w Mediolanie, z której jest najbliżej do katedry fanów calcio, do stadionu Giuseppe Meazza - San Siro. Udało mi się spełnić marzenie i tam być, zwiedzić tego kolosa, a także przeżyć niezapomniane emocje podczas meczu Inter - Roma. Opowiem wam zatem swoje wrażenia.

Warto wiedzieć, że obiekt zaczęto budować w 1925 roku, a pomysłodawcą projektu był ówczesny prezydent AC Milanu, Piero Pirelli. Nazwisko może się wam kojarzyć z wieloletnim sponsorem Interu, producentem opon, ale także odzieży. W końcu znajdujemy się w stolicy mody! To już jednak temat na inną opowieść, a Mediolan, choć przyjazny dla turystów, to  przywitał nas deszczem.

"Konik" na rowerze

Diego MaradonaOd stacji Lotto wiedzie bardzo prosta droga na obiekt, a w pewnym momencie spacer zaczyna nam umilać mur, który ogradza tamtejszy Hipodrom. Czemu umila? Przez całą jego długość można podziwiać prace tutejszych graficiarzy, a ich uwadze nie umknęła nawet legenda Napoli, boski Diego Maradona, którego postać jest przedstawiona bardzo pomysłowo...

Wyścigi konne nas jednak nie interesują, ale łatwo zauważyć podobieństwo do warszawskiego Służewca, który także okala ozdobiony mur. Gdy dochodzimy do bram wejściowych Hipodromu, z lewej strony naszym oczom ukazuje się Stadio Meazza. Jego wielkość, rozmiar każdej z jedenastu kolumn (tędy się wchodzi na kolejne poziomy), a także różnica pomiędzy wysokością trybun (te za bramkami są wyższe od tych idących wzdłuż boiska), tworzą wyjątkową budowlę, na miarę katedry znajdującej się na Piazza Duomo.

Żeby dojść do wejścia prowadzącego do muzeum Interu i Milanu trzeba udać się do "ingresso 14", czyli po prostu wejścia numer 14. W okienku siedzi sympatyczna pani, która udzieliła nam też informacji kiedy możemy kupić bilety na niedzielny szlagier pomiędzy Interem a Romą. Ku naszemu zdziwieniu usłyszeliśmy, że wejściówki możemy nabyć dopiero na trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem. Nie zrażeni, ale zauważeni przez jadącego na rowerze, starszego pana w białych sp0dniach i gustownej marynarce mogliśmy już mieć "biglietti" w sobotę, ale cena podyktowana przez Antonio okazała się być zaporową. Dwa bilety warte po 28 euro każdy, były do nabycia za 120 euro! Trochę byśmy wytargowali na pewno, ale jak się później okazało i tak lepiej było zaczekać i kupić w kasie tuż przed meczem. Odmówiliśmy, na prośbę poczęstowaliśmy papierosem, Antonio odjechał z grymasem na twarzy, bo nie dobił targu, a my udaliśmy się zwiedzać muzeum i stadion.

Piłkarzyki w muzeum Interu13 euro to niezbyt wygórowana cena za spełnienie marzenia, dlatego przy wejściu w ogóle się nie zastanawialiśmy, zapłaciliśmy i szybko pomknęliśmy w kierunku muzeum. Warto wspomnieć, że za bilet nie musiał płacić głuchoniemy chłopak. Miły gest ze strony Włochów i wcale nie jedyny podczas całej wyprawy. Zbiór pamiątek jest duży, ale aż tak bardzo nas nie poraził, apetyty były większe. Są one poukładane w specjalnych gablotach, a ułożone oczywiście chronologicznie. Książki, puchary, zdjęcia, a także piłki, koszulki z różnych sezonów czy korki, jest tego tyle, że aż ciężko wszystko wymienić, ale nas urzekły choćby piłkarzyki, w które sporo lat temu się grywało, zanim nastała era komputerów i konsol. Nie obyło się też bez zdjęcia z pamiątkami pozostałymi po dziecięcym idolu Marco van Bastenie, które znajdowały się oczywiście w części poświęconej Milanowi.

BMW czy Mercedes?

Po obejrzeniu skarbów z muzeum przyszła pora na "tour" po stadionie, a przewodnikiem była bardzo miła i wyrozumiała pani. Krzyczące i biegające dzieci, a także niezbyt zdyscyplinowana wycieczka wcale jej nie irytowały, wręcz przeciwnie, bo wykazywała się ogromną cierpliwością. Wśród zwiedzających usłyszeliśmy również polski język. To ojciec z synem, który chciał zwiedzić Hipodrom, ale że był jeszcze zamknięty, to postanowili obejrzeć stadion. Dla nas wybór był oczywisty, ale widocznie nie każdy fascynuje się tak futbolem, cóż...Jechali z Chorwacji, by tuż po "tourze" udać się w kierunku Wenecji. My mieliśmy inne plany.

Szatnia Interu MediolanTrybuna VIP, prasowa i kolejny polski akcent - reklamy firmy Oknoplast, która od niedawna nawiązała współpracę z Interem. Pani przewodniczka musiała się sporo nagadać, bo najpierw mówiła po angielsku, by potem powtarzać te same formułki w rodzimym języku, tylko o wiele szybciej. Po obejrzeniu zakątków trybun udaliśmy się do wewnątrz, by obejrzeć gdzie piłkarze Interu i Milanu się przebierają przed meczami. Oba mediolańskie zespoły mają oddzielne szatnie, a łącznie jest ich w korytarzach trzy, bo ostatnia to miejsce dla gości. Pomieszczenia gospodarzy znajdują się tuż obok siebie i tylko można się domyślać co się dzieje, gdy przychodzi czas derbów. Po wejściu do szatni widać blask i rozmach.

Żeby zobaczyć prysznice, miejsce masażów czy pokój odpraw taktycznych, trzeba pokonywać kolejne drzwi. Aparaty fotograficzne nie miały chwili oddechu, a niektórzy już w tym momencie wymieniali baterie na zapasowe. Miejsca, w których przebierają się gwiazdy Interu i Milanu są zupełnie różne, a można zaryzykować tezę, że szatnia Rossonerich wygląda efektowniej. Z tym, że to porównanie jest na zasadzie: czy ładniejsze jest BMW czy Mercedes, bo obie prezentują się okazale.

Potem przyszła pora na "Mix zone", gdzie na tle sponsorów drużyn, piłkarze po meczach udzielają wywiadów, a także na wielką oszkloną salę z widokiem na murawę, gdzie przed i podczas meczów kłębią się tabuny vipów. Gdy już mieliśmy za sobą cały obchód, to mogliśmy się w końcu udać do San Siro Store. Sklep znajdujący się na stadionie na szczęście nie zna pojęcia sjesty i jest czynny od rana do późnego popołudnia. To dobra wiadomość dla kibiców, bo np. przy placu Duomo są ekskluzywne butiki czynne w godzinach 15-19...

Gdy tylko przechodzimy przez drzwi już z daleka jesteśmy witani przyjaznym "ciao". Ale nikt nam nic nie proponuje i w spokoju możemy zacząć cieszyć oczy produktami w kolorach Interu i Milanu. Dresy, koszulki czy szaliki - jest tego na pęczki, w gablotach są także różnego rodzaju drobiazgi, takie jak breloczki, smycze do kluczy, ale też klawiatury komputerowe w barwach ulubionych drużyn. Można kupić szlafrok lub pościel, a nawet wycieraczkę lub ubranko dla niemowlaka. Jest tego naprawdę dużo, ale sam sklep nie jest tak ogromny jak sobie wyobrażaliśmy.

Meczowa koszulka Interu w cenie 100 euro to spora przesada, bo potem w innych miejscach widzieliśmy takie same o 20 euro tańsze. Brelok do kluczy w cenie 6 euro czy bluza za 65, to jeszcze w miary rozsądny koszt, ale dla zagorzałego fana, którejś z drużyn przydałaby się drukarka do pieniędzy...Po zakupach opuszczamy sklepik, ale wrócimy na San Siro nazajutrz.

***

Stragan z pamiątkamiW dniu meczu ciężko zauważyć kogoś w barwach Interu na mieście, mimo, że w niedzielne popołudnie ludzi w okolicach Duomo jest bardzo dużo. Autor tekstu przemierzał mediolańskie uliczki w koszulce Nerazzurich, ale kultura i tolerancja to domena Włochów i nie dało się usłyszeć bądź zauważyć złowrogich okrzyków lub spojrzeń. W Polsce pewnie byłoby słychać nieprzychylne komentarze, mówiąc oględnie.

Na stadion udaliśmy się na cztery godziny przed meczem żeby spokojnie stanąć w kolejce i oczekiwać otwarcia kas, co miało nastąpić o 17.45. Po drodze mijaliśmy stragany z pamiątkami, a także specjalne samochody, z których serwowano "panini", kanapki podawane na ciepło, przeróżne sałatki, kawałki pizzy i wiele innych pyszności. 4.5 euro za panini, to normalna cena, za którą można było kupić przekąskę w każdym innym miejscu Mediolanu. Zrobiliśmy obchód, zorientowaliśmy się w cenach i udaliśmy się do kas. Ku naszemu zdziwieniu panie (same kobiety sprzedawały bilety) zaczęły otwierać okienka niedługo po 17.

Gierka pod stadionem

Kolejka to prawdziwa Wieża Babel. Tuż za nami czekała włoska para w średnim wieku, przed nami czterech kolegów: Anglik i trzech Szwedów. Słychać było także dialogi w języku niemieckim, a do okienka obok czekali chłopak i dziewczyna ze Szwajcarii. Wszyscy weseli, uśmiechnięci, a co nas zdziwiło - w tłumie sympatyków Interu było widać też bordowe koszulki fanów AS Romy. Pokojowa atmosfera, a przez cały czas oczekiwania nie było słychać żadnych śpiewów czy okrzyków. Te dopiero było słychać po wejściu na stadion.

Kupiliśmy bilety i usiedliśmy na murku w pobliżu stadionu. Stąd łatwiej obserwować co się dzieje wokół. Policja? Była, ale tak jak dobry komentator podczas meczu - nie przeszkadzała. Wszyscy funkcjonariusze ubrani w koszule z krótkim rękawem, bez ciężkiego munduru, nie wspominając o kaskach i tarczach, które widujemy na polskich stadionach. Żartowali między sobą. Kibice? Byli bardzo spokojni, choć piwo było ogólnodostępne i lało się strumieniami, ale było widać żadnych objawów agresji czy złości. Mając świeżo w pamięci zdarzenia sprzed i z po meczu Polski z Rosją podczas euro, wydawało się to niesamowite. 

Chłopiec, na oko 10-letni, który grał w piłkę z tatą mógłby obdzielić techniką z pół naszej ekstraklasy. Obaj uśmiechnięci, radośni, a na ich twarzach była wypisana pasja do futbolu. Gdzieś z boku, ubrane w czarno-niebieskie koszulki dwie panie, które mogłyby być moimi babciami, malutkie dzieci, całe rodziny - właśnie tego oczekujemy po piłce nożnej. Ma być odskocznią od codzienności, a nie kolejnym przyczynkiem do stresu. Wchodzimy na stadion.

Kibice InteruBez problemu, nikt nas szczegółowo nie przeszukuje, tu każdy ufa kibicom. Mieliśmy bilety na trybunę najzagorzalszych fanów Interu, tzw. Curva Nord (ta należąca do sympatyków Milanu to Curva Sud, za drugą bramką), ale nasze miejsca były na najniższej kondygnacji. Porwał nas jednak tłum i trafiliśmy na samą górę, gdzie zasiadają (raczej stoją) kibice z najpopularniejszych grup kibicowskich, takich jak Boys San czy Brianza Alcoolica. Wchodząc po schodach (znajdują się we wspomnianych na wstępie kolumnach) napotkaliśmy fanów, którzy zbierali pieniądze na oprawy na kolejne spotkania. Tuż przed wejściem na trybunę można było kupić szaliki Boys San, flagi, ale zabrakło t-shirtów, na które bardzo liczyliśmy. 

Morze fanów

Sektor powoli się zapełnia, za chwilę rozpocznie się spotkanie, gdy na rozgrzewkę wychodzili piłkarze Romy, to od razu rozległ się przeraźliwy gwizd. Brawami kibice przywitali za to piłkarzy gospodarzy. Wraz z pierwszym gwizdkiem arbitra kibice zaczęli rozwijać przygotowany wcześniej transparent - "Onore a Zeman icona del calcio pulito", co miało na celu oddanie szacunku trenerowi Romy Zdenkowi Zemanowi za jego słowa na temat szkoleniowca Juventusu Turyn Antonio Conte. Zeman powiedział, że Conte powinien zostać surowiej ukarany za ustawianie spotkań i to wywołało pozytywną reakcję fanów Nerazzurich.

Kibice InteruSam mecz był bardzo ciekawy, wymiany ciosów, sporo sytuacji podbramkowych, gole. Na pewno mógł się podobać kibicom. Dla mnie od wyniku była istotniejsza cała otoczka, organizacja od podszewki i to mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Nie mniej wydarzenia po meczu, gdy morze fanów zaczęło opuszczać mury San Siro i kierować się w stronę stacji Lotto. Tysiące popularnych we Włoszech skuterów rozlało się po ulicy, a między nimi piesi. Wszyscy szli ze spuszczonymi głowami, ale nie usłyszałem ani jednego okrzyku, żadnych wyzwisk w kierunku rywali, nie mówiąc o tym, że nikt nawet by nie pomyślał żeby cokolwiek demolować.

Inne realia, nawet motorniczy w metrze wiedział, że jest już późno, a kolejka jeździ tylko do północy i przez piętnaście minut czekał na stacji aż sympatycy Interu zapełnią wagon po wagonie. Piękny gest, który znowu mnie zaskoczył, bo nieraz się spotkałem w Warszawie, że zamykano mi drzwi przed nosem. Tu wszyscy są jedną wielką niebiesko-czarną rodziną. Nie wątpię, że tak samo jest, gdy rywali podejmuje AC Milan. Nawet na siłę ciężko się do czegokolwiek przyczepić. To mi bardzo zaimponowało, była to moja pierwsza wizyta w Mediolanie, ale już teraz mogę powiedzieć, że na pewno tutaj wrócę! Zobaczyć stadion Giuseppe Meazza i umrzeć? W żadnym wypadku! Tu chce się być cały czas, życzliwość otacza nas na każdym kroku. W hotelu, mieście i na trybunach. Moje San Siro, mój Mediolan, mój Inter i moje wspomnienia, których nikt mi już nigdy nie zabierze.

Marcin Dobski
polecamy serwis kosimy.com

Źródło: Marcin Dobski

wyjazd 

Polecane newsy

Komentarze: 14

Przemysław Filus

Przemysław Filus

9 września 2012 | 09:58

Świetny tekst.

Giacomo

Giacomo

9 września 2012 | 11:18

Super naprawdę szczerze kapitalny tekst... Nawet na siłę ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Jeden mały błąd - Nerazzurrich a nie Nerazzurich :) Kiedyś się tam wybiorę... na pewno!

bydomino

bydomino

9 września 2012 | 11:31

Dobrze napisane, pozazdrościć tylko tej wycieczki!

VVujek

VVujek

9 września 2012 | 12:24

Świetny ? kapitalny ? dobrze napisane ?? Przecież ten artykuł miażdży :D aż chce się czytać,artykuł mocno nakręca na wyjazd :D . Forza Inter !!

Klinsi

Klinsi

9 września 2012 | 13:37

kolega po prostu podzielił się wrażeniami i spostrzeżeniami z pobytu w Mediolanie ;)

Klinsi

Klinsi

9 września 2012 | 13:40

co nie oznacza że tekst nie jest świetny,nie każdy ma głowę do zapamiętywania szczegółów ;)

domi

domi

9 września 2012 | 15:02

Dzięki za takie teksty. Ten utwierdza mnie w przekonaniu, że świat jest piękny, tylko wiele ludzi nie chce z jego uroków korzystać. Także w przyszłości muszę tam być, nie ma innego wyjścia:D

gismo

gismo

9 września 2012 | 16:35

kilka lat temu też byłem nad jeziorem Garda z rodziną no i 100km do Mediolanu to nie było dużo więc się wybraliśmy i zwiedziliśmy nie tylko staion ale rózwnież galerie, katedrę i zameczek. Ogólnie Mediolan piękne miasto a stadion robi ogromne wrażenie. Fajne jest to, że idąc z przewodnikiem wchodzi się dosłownie wszędzie - szatnie, sala odnowy, sala vipów itd. Moim zdaniem warto.

Interista

Interista

10 września 2012 | 10:46

świetna relacja, zazdraszczam!

MAD

MAD

10 września 2012 | 18:15

Autor wypocin: bardzo Wam dziękuję Panowie za te miłe słowa. Aż przesadnie miłe. Dla mnie to było ogromnie ważne przeżycie, bo kibicuje Interowi od 18 lat, a to był mój pierwszy wyjazd do Mediolanu. Spełnienie marzenia. Tym bardziej te komentarze cieszą, bo nawet jak coś jeszcze napiszę z Mediolanu, to już nie będzie to samo. Grazie!

interinio

interinio

20 września 2012 | 21:06

(spam usunięto)

firelli

firelli

22 września 2012 | 11:53

(spam usunięto)

tryskaweczka1985

tryskaweczka1985

22 września 2012 | 23:39

(spam usunięto)

Fan Inter

Fan Inter

14 listopada 2012 | 16:35

Będę w następne wakacje prosił rodziców żeby tam pojechać :)


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich