Skład gospodarzy
Handanovic; D'Ambrosio, Ranocchia, Vidic, Juan Jesus; Guarin, Medel, Brozovic (53 Podolski); Hernanes (64 Shaqiri); Palacio (77 Kovacić), Icardi
Ławka gospodarzy
Carrizo, Felipe, Donkor, Santon, Nagatomo, Obi, Gnoukouri, Bonazzoli, Puscas
Skład gości
Bizzarri; Schelotto, Dainelli (60 Sardo), Cesar, Frey (8 Biraghi); Izco, Christiansen, Radovanovic, Hetemaj (57 Gamberini); Paloschi, Meggiorini
Ławka gości
Bardi, Seculin, Cofie, Birsa, Vajushi, Botta, Fetfatzidis, Pellissier, Pozzi
Kartki
Medel, Podolski, Shaqiri - Biraghi
Relacja
Kolejny już raz w tym sezonie piłkarze Interu Mediolan schodzili do szatni przy akompaniamencie gwizdów ze strony swoich fanów. Nerazzurri po bardzo słabym meczu tylko bezbramkowo zremisowali z Chievo Werona.
Po meczu z Udinese, Roberto Mancini miał sporo uwag odnośnie zaangażowania swoich podopiecznych. Piłkarze postanowili w dzisiejszym meczu dać odpowiedź swojemu szkoleniowcowi w najlepszy możliwy sposób i od pierwszych minut ruszyli do huraganowych ataków na bramkę Bizzarriego. Najlepszą okazję do otwarcia wyniku w pierwszym okresie gry zmarnował Fredy Guarin. Rodrigo Palacio wywalczył futbolówkę i posłał w bój Kolumbijczyka, który przeniósł ją jednak minimalnie obok słupka. Już w 8 minucie spotkania do pierwszej zmiany zmuszony został Rolando Maran. Kontuzjowanego Freya zastąpił wychowanek Interu – Cristiano Biraghi. W 19 minucie po dośrodkowaniu Juana Jesusa najwyżej w polu karnym wyskoczył Mauro Icardi. Piłka po uderzeniu głową zatrzymała się jednak tylko na słupku bramki Bizzarriego. Chievo Werona w pierwszej połowie w żaden sposób nie było w stanie zagrozić bramce Samira Handanovicia. Nic więc dziwnego, że goście skupili się więc w pierwszej kolejności na skomasowanej obronie dostępu do własnej bramki. Inter z łatwością przedostawał się pod pole karne rywali jednak nie potrafił stworzyć realnego zagrożenia. Gospodarze szukali więc szczęścia w uderzeniach z dystansu. Kolejne próby Brozovicia, Hernanesa i Guarina były jednak dalekie od powodzenia.
Już początek drugiej połowy pokazał, że jeżeli tylko nadarzy się okazja to rywale postarają się wykorzystać słabość dzisiejszego Interu. Po zrywie graczy Chievo wydawało się, że wszystko zaczyna jednak wracać do normy z pierwszych 45 minut. W 51 minucie bliski bramki samobójczej był nasz dobry znajomy - Ezequiel Schelotto. Po chwili na indywidualną akcję zdecydował się najaktywniejszy dzisiaj Palacio. Argentyńczyk z łatwością mijał kolejnych rywali, lecz w decydującym momencie jego strzał został zablokowany. Roberto Mancini miał świadomość jakie znaczenie ma dzisiejsza wygrana, więc zdecydował się na wzmocnienie ofensywy. Wszystko z nadzieją na chociażby jednego zwycięskiego gola. Na murawie zameldowali się Podolski i Shaqiri. Paradoksalnie najwięcej pracy w tym okresie miał jednak Samir Handanović. Czujność Słoweńca próbowali sprawdzić Izco i Meggiorini. Najlepszą okazję zmarnował jednak Paloschi który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Interu Mediolan. W postawie gospodarzy nie było widać determinacji i woli zwycięstwa za wszelką cenę. Ich akcje prowadzone były w iście ślimaczym tempie i zawsze według tego samego scenariusza. Długa wymiana futbolówki, dogranie jej w boczną strefę i próba dośrodkowania, bądź indywidualnego wejścia w pole karne. Goście z Werony bez większych problemów rozbijali jednak kolejne ataki. Kiedy już Nerazzurrim udawało się dojść do okazji strzeleckiej to zawodziła precyzja. Pomylili się kolejno Podolski, Shaqiri i Icardi. Niewiele brakowało, a Inter nie zdobyłby dziś choćby punktu. Odważna próba strzału Biraghiego zatrzymała się na poprzeczce bramki Handanovicia, a tuż przed końcowym gwizdkiem Słoweniec znów wygrał indywidualny pojedynek z Paloschim. Niedługo po tym Pan Marco Guida zakończył mecz, a fanom Interu pozostało przełknąć kolejną gorzką pigułkę.