Karuzela trenerska Morattiego

6 lipca 2007 | 21:01 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka8 min. czytania

15 czerwca 2004 piłkarski świat obiegła informacja o rezygnacji z funkcji trenera Alberto Zaccheroniego. Wtedy też zaczęła się walka działaczy o pozyskanie szkoleniowca Lazio Rzym, Roberto Manciniego. Pertraktacje trwały długo, a oficjalna prezentacja Mancio nastąpiła dopiero 7 lipca. To pierwsza trenerska roszada za prezydenckiej kadencji Giacinto Facchettiego. Nie był jednak tajemnicą fakt, iż za zatrudnieniem Manciniego stała osoba Massimo Morattiego. Po raz kolejny okazało się, że faktyczną władzę w klubie z Mediolanu sprawuje ten, który rzekomo usunął się w cień, ustępując w styczniu miejsca Facchettiemu. Zaledwie ośmiomiesięczny pobyt Alberto Zaccheroniego w Interze nie był dla nikogo niespodzianką, tym bardziej, że czwarte miejsce w tabeli Serie A i słabe wyniki w pucharach nie usatysfakcjonowały nikogo. A szczególnie Morattiego, który w takich sytuacjach zwykł zmieniać trenerów.

Kiedy w kwietniu 1995 prezesem został syn sławnego Angelo Morattiego, na ławce rezerwowych Interu zasiadał Ottavio Bianchi. Jednak zajęcie tylko szóstego miejsca w lidze było dobrym pretekstem, by zwolnić Włocha. Zastąpił go duet, w którym Roy Hodgson pełnił funkcję menedżera, a Giovanni Ardemani jego asystenta. Pierwszego sezonu Anglik nie mógł zaliczyć do udanych. Inter odpadł w pierwszej rundzie Pucharu UEFA ze szwajcarskim Lugano. Natomiast w półfinale Pucharu Włoch znalazł pogromców w drużynie Sampdorii, a siódme miejsce na mecie sezonu dało Interowi awans do Pucharu UEFA tylko z powodu zdobycia przez Fiorentinę Coppa Italia. Mimo wszystko Moratti obdarzył Hodgsona kredytem zaufania. Ten wykorzystał daną mu szansę i jego podopieczni szli jak burza przez kolejne szczeble europejskich rozgrywek. Inter został powstrzymany dopiero w finałowym dwumeczu z Schalke. Jednak czarę goryczy przelała Morattiemu nie tylko feralna seria rzutów karnych na San Siro, ale także ponowne odpadnięcie w półfinale Pucharu Włoch i ponowne zakwalifikowanie się tylko do rozgrywek „pucharu pocieszenia”.

Ambicje prezesa sięgały wyżej, a nadchodzące 95-lecie klubu pragnął on uświetnić zdobyciem mistrzostwa oraz wygraniem Pucharu UEFA. W tym celu zakupił zastęp nowych piłkarzy, na czele z Ronaldo, a także zatrudnił doświadczonego trenera Luigiego Simoniego, dla którego życiowym wyzwaniem była praca z tyloma indywidualnościami. Potrafił jednak stworzyć świetną atmosferę, a zespół był zgrany jak nigdy za kadencji Morattiego. Tego brakowało rywalom zza miedzy, którzy drugi sezon z rzędu mogli spisać na straty. Inter tymczasem trzeci raz w historii sięgnął po Puchar UEFA, a do scudetto zabrakło pięciu punktów. Kto wie jak potoczyłyby się losy mistrzostwa, gdyby nie niesławny mecz w Turynie i błąd sędziego? Jednak nawet bez zbędnych kalkulacji sezon należało uznać jako pozytywny i tak też zrobił Moratti.

Kolejne rozgrywki zaczęły się obiecująco, mimo kłopotów zdrowotnych największej gwiazdy, Ronaldo. Inter bez większego wysiłku uporał się ze Skonto Ryga i po raz pierwszy awansował do elitarnych rozgrywek Champions League. Tam udało się Nerazzurrim przebrnąć do ćwierćfinału. Gorzej było w Serie A. Po 11 kolejkach na koncie Interu widniało ledwie 17 punktów i w mediach spekulowało się o zwolnieniu Simoniego. Nikt jednak nie sądził, że stanie się to 30 listopada 1998, pięć dni po wielkim zwycięstwie nad Realem 3-1 i dzień po wygranej z Salernitaną 2-1.

Moratti był jednak pewny swojej decyzji, a na następcę Simoniego wyznaczył Micreę Lucescu. To on postawił kropkę nad „i”, awansując z klubem do ćwierćfinału, lecz w tej fazie nie sprostał późniejszemu triumfatorowi, Manchesterowi United. Także w Serie A Rumunowi wiodło się niezbyt dobrze. Potrafił, co prawda zmobilizować podopiecznych do wysokich zwycięstw, między innymi z Romą 4:1, ale częściej musiał smakować gorycz porażki. Właśnie po klęsce, bo tak należy nazwać przegraną 0:4 z Sampdorią, podał się do dymisji.
Tymczasowym szkoleniowcem wówczas został Luciano Castellini, od 10 lat trener bramkarzy w Interze. W debiucie pokonał Fiorentinę, lecz w trzech pozostałych meczach było już tylko gorzej. Przed 31 kolejką pracę w Mediolanie ponownie, choć tylko na sześć meczów, podjął Roy Hodgson. I zaczął świetnie, bo Inter po emocjonującym meczu wygrał z Romą na Stadio Olimpico 5:4. Później zespół poniósł dwie porażki i odniósł zwycięstwo, kończąc sezon na ósmym miejscu, co, po przegranych barażach z Bologną, nie dało Interowi awansu do europejskich rozgrywek.

Jednak jeszcze przed zakończeniem owego pechowego sezonu, znany był szkoleniowiec na przyszłe rozgrywki. Massimo Moratti za punkt honoru postawił sobie zatrudnienie zwolnionego z Juventusu Marcello Lippiego. Ten nie wahał się ani przez moment, gdyż warunki mu przedstawione były bardzo korzystne. Razem z trenerem, do Interu po raz kolejny przybyła liczna grupa nowych piłkarzy. Tym razem na nową gwiazdę kreowany był Christian Vieri. Wraz z Ronaldo mieli być nie do powstrzymania.. Fachowcy upatrywali w Interze głównego kandydata do tytułu.

Początek sezonu zdawał się to potwierdzać. Inter przez pewien czas znajdował się na czele tabeli Serie A. Lecz później wszystko zaczęło się komplikować. Inter przegrywał, Ronaldo odniósł ciężką kontuzję, a Lippi nie pozyskał sympatii kibiców. Tym, co najbardziej zraziło do niego tifosich, było konsekwentne pomijanie w składzie ich idola, Roberto Baggio. Dopiero kontuzje Ronaldo i Vieriego zmusiły Lippiego do postawienia na Roberto. Ten grał świetnie, a swoją postawą przyczynił się do zajęcia czwartego miejsca i stworzenia szansy gry w Lidze Mistrzów. W międzyczasie Nerazzurri przegrali w finale w finale Pucharu Włoch z Lazio. Tego meczu nie będzie miło wspominał Ronaldo, którego kontuzja wykluczyła z gry na półtorej roku.

Mimo sporego wkładu Roberto Baggio w wyniki klubu, Lippi postanowił się go pozbyć. Odejście Codino do Brescii było kolejnym krokiem w celu odmłodzenia kadry. O tym, że był to zły krok, można było przekonać się już na początku sezonu 2000/2001. Inter w fatalnym stylu odpadł w eliminacjach Ligi Mistrzów, przegrywając ze Szwedami z Helsingborga. Przegrał również w meczu o Superpuchar Włoch i w pierwszej kolejce Serie A. Wówczas Moratti uznał, że czas Lippiego w Mediolanie się skończył. Nietrafione transfery przyniosły słabe wyniki, te zaś spowodowały nieciekawą atmosferę w klubie.

Prezes postanowił znaleźć kogoś, kto potrafiłby wznieść Inter z powrotem na wyżyny. Taką osobą wydawał się wtedy Marco Tardelli. Przed podjęciem pracy na San Siro prowadził włoską młodzieżówkę, z którą zdobył mistrzostwo Europy juniorów i dotarł do ćwierćfinału rozgrywek olimpijskich.. Nie minęło kilka tygodni, a okazało się, że istnieje wielka różnica między futbolem młodzieżowym, a Serie A. Zawodnicy razili przeciętnością, a trener brakiem doświadczenia na tym poziomie. Gdy już nikt nie liczył na sukcesy w lidze, Inter spotkał zawód w Pucharze UEFA. Jednak to nie przegrana z Alaves okazała się największą klęską sezonu. Ta miała miejsce 11 maja 2001. Wtedy to Inter został wręcz zdeklasowany przez Milan, a wynik 0:6 odbił się głośnym echem w Europie. Nikt nie miał wątpliwości, że Marco Tardelli straci posadę. Po wyjątkowo późno zakończonym sezonie, który Inter ukończył na piątym miejscu, okazało się, że kolejnym ratownikiem Nerazzurrich miał zostać Hector Raul Cuper.

Jak się miało później okazać, był to najdłużej pracujący trener za rządów Morattiego. Długi pobyt nie przełożył się niestety na znaczne sukcesy. Za takie w Interze nikt nie uważał wicemistrzostwa Włoch i półfinału Ligi Mistrzów oraz Pucharu UEFA. Cuper potwierdził przylepioną do niego etykietkę „wiecznie drugiego”. Pracując w Hiszpanii zwykł przegrywać w finałach europejskich pucharów, W Interze takim „finałem” był mecz z Lazio w 2002. Przegrany został w fatalnym stylu, co odebrało Interowi marzenia o czternastym scudetto. Jednak Cuper na swojej posadzie wytrzymał jeszcze przez prawie półtora roku. Mimo licznych pogłosek o zatrudnieniu Roberto Manciniego, Moratti nie zdobył się na zwolnienie Argentyńczyka.

Dopiero 18 października 2003 prezes uznał, że nie należy kontynuować współpracy z Cuperem. Kontrakt nie został jednak zerwany i były trener Valencii wciąż pobiera apanaże z kasy Interu. Zanim doszło do oficjalnej zmiany szkoleniowca, w meczu z Lokomotivem na ławce zasiadł opiekun Primavery, Corrado Verdelli. Porażka 0:3 nie zniechęciła go do „dorosłego” futbolu i obecnie prowadzi drugoligową Ternanę, w której pod jego okiem terminują wypożyczeni Mathieu Moreau i Fabrizio Biava.

Zaraz po klęsce w Moskwie drużynę czarno- niebieskich objął Alberto Zaccheroni. Od razu wiadomo było, że ten zadeklarowany sympatyk Interu postawi na taktykę 3-4-3. Jak się później okazało, nie przez wszystkich lubianą. Pierwszą porażką Zaca okazało się odpadnięcie w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a szczególnie porażka z Arsenalem Londyn 1:5 na własnym boisku. W Lidze Włoskiej bywało różnie Serie bez porażek przeplatały się z pasmami fatalnych występów. W końcu przyszło Interowi walczyć o czwarte miejsce, co na szczęście zakończyło się sukcesem. I gdy zdawało się, że sztab szkoleniowy zostanie na przyszły sezon, Zaccheroni abdykował.

Nowy allenatore, Roberto Mancini, na dzień dobry postanowił wpoić w piłkarzy, także tych nowo pozyskanych, efektowny, ofensywny styl gry. Już dwa pierwsze mecze zdają się to potwierdzać. Atmosfera w zespole również wiele obiecuje. Czy zatem Roberto Mancini stanie się tak długo oczekiwanym wybawcą? Czy sukcesami nawiąże do legendarnych Alfredo Foniego, Helenio Herrery, czy Giovanniego Trapattoniego? Część odpowiedzi możemy poznać w rozpoczynającym się sezonie.

autor: Bart

Źródło: InterMediolan.com

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich