Radość i celebracje

6 lipca 2007 | 21:07 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka6 min. czytania

Kiedy 6 stycznia 2005 w derbach Rzymu Lazio objęło prowadzenie, strzelec gola, Paolo Di Canio, wpadł w euforię. Idol rzymskich kibiców podbiegł pod trybuny i tak zwanym „rzymskim pozdrowieniem” zasalutował Lazialim. We Włoszech natychmiast rozgorzała dyskusja na temat faszystowskiego gestu Di Canio. Sam zawodnik zaś zarzeka się, że jego radość nie miała z polityką nic wspólnego. Mimo tego, takie właśnie okazanie radości może okazać się najbardziej zapamiętanym przez fanów w roku 2005. Na szczęście żadnemu piłkarzowi Interu nie przyszło do głowy podobne zachowanie. A że Nerazzurri potrafią się cieszyć, świadczą o tym przykłady różnych oryginalnych celebracji. Można je podzielić na kilka kategorii.
Niezapomniane

Mimo, że Inter w ostatnim czasie nie odnosił spektakularnych sukcesów, niezapomnianych meczów, chwil, czy celebracji nie brakowało. Okazję do tego miał w styczniu 2004 Christian Vieri. Kiedy w końcówce meczu z Lecce ustalił wynik na 3:1, piłkarze rezerwowi nałożyli mu na głowę koronę, a cały stadion gratulował popularnemu Bobo. Jednak trzy lata wcześniej nic nie wskazywało na uzyskanie tak imponującej liczby bramek. Vieri przez dwa miesiące nie mógł trafić do siatki. Kiedy w meczu z Parmą wreszcie mu się ta sztuka udała, Włoch nawet się nie uśmiechnął. Była to reakcja na gwizdy i nieprzychylność kibiców na San Siro. Podobny brak reakcji zaprezentował w pamiętnym meczu Lazio-Inter, przegranym 2:4, Diego Simeone. Ten były Interista, wtedy już Laziale, okazał w ten sposób szacunek swojemu byłemu klubowi. Szkoda tylko, że musiał przyczynić się do jednej z najgorszych porażek Interu w historii.

Pod koniec 2001 roku Christian Vieri miał się już z czego cieszyć. Po golu strzelonym Veronie, podbiegł do ławki rezerwowych, zabrał Nicoli Ventoli słuchawki z uszu i zaczął tańczyć. Kiedy wiosną 2003 roku Inter miał zmierzyć się z Valencią, Vieri pewnie zmierzał po koronę króla strzelców Serie A.. I już na początku pojedynku na Mestalla dał o sobie znać. Po błędzie Roberto Ayali strzelił obok Canizaresa i uciszył wielotysięczna widownię w Walencji. Przyłożył obie ręce do uszu, a ten wymowny gest na długo zapamiętają kibice, szczególnie, że Inter w tym meczu wywalczył awans do półfinału Ligi Mistrzów. Szkoda tylko, że Vieri odniósł poważną kontuzję i nie mógł pomóc kolegom do końca sezonu.

Czasem nawet jedna bramka w meczu, w którym rezultat jest już rozstrzygnięty, może wywołać niepowtarzalne emocje. Tak było w przypadku Nello Russo, który rozpłakał się, gdy podwyższył wynik meczu z Udinese na 3:0 w grudniu 1999 roku. Jak się okazuje, miał ku temu powody. Mimo nieprzeciętnego talentu, gra teraz w Serie C1 w klubie Lumezzane i raczej nigdy nie powróci do klubu takiego jak Inter.

Charakterystyczne

W szeregach Nerazzurrich nie brakuje piłkarzy, którzy cieszą się w charakterystyczny dla siebie sposób. Do takich należy Obafemi Martins, który gdyby nie był piłkarzem, mógłby zająć się gimnastyką. Kiedy w swoim debiucie w Lidze Mistrzów strzelił gola Bayerowi Leverkusen, wykonał fantastyczną serię salt, którą zresztą często powtarza. W ten sposób pokazuje, że zręczność, obok siły i szybkości, jest jego głównym atutem. Drugim zawodnikiem z obecnej kadry Czarno-niebieskich, którego celebracje są charakterystyczne, jest Andy van der Meyde. Po każdej bramce przyjmuje pozę łucznika. Również w pozycji klęczącej okazywał radość Francesco Moriero. Gdy zaliczył asystę, podbiegał do strzelca gola i ‘pucował’ mu buty. Mniej oryginalni byli z kolei napastnicy, którzy razem mieli zawojować Europę, czyli Christian Vieri i Ronaldo. Ten pierwszy zazwyczaj ściąga koszulkę, ten drugi rozkłada ręce. Jednak Ronaldo w czasie ostatnich występów w Realu zmienił zwyczaj i teraz po każdym golu przykłada rękę do czoła. Złośliwi mówią, że to w związku ze sporym zmęczeniem spowodowanym otyłością.

Szalone

Są takie mecze, takie momenty, że piłkarzowi nie pozostaje nic innego, jak wpaść w euforię. A takich chwil nie brakowało w obecnym sezonie. Dlatego widok radujących się Alvaro Recoby w meczu z Sampdorią, czy Estebana Cambiasso w meczu z Juventusem, (choć to nie on strzelił gola) pozostanie na długo w pamięci kibiców Interu. Przykład Cambiasso pokazuje, że ważne bramki strzelane największym rywalom powodują największą radość. Tak było w przypadku Luigiego Di Biagio, który w sezonie 2000/2001 po strzeleniu wyrównujących bramek w spotkaniach z Milanem i Juventusem biegł z podniesionymi rękami, wykrzykując cos, co na wypełnionym po brzegi stadionie było zupełnie niedosłyszalne. Powody do radości miał także Christian Vieri, strzelając pod koniec meczu gola, który dał Interowi ostatnie, jak dotąd, zwycięstwo nad lokalnym rywalem, Milanem. Vieri wyrzucił koszulkę do góry, a reszta oszalałych ze szczęścia Nerazzurrich rzuciła się na niego i długo jeszcze celebrowała bramkę.

Z pewnością 20 października 2002 był dniem wyjątkowym dla Francesco Toldo. Kiedy w 89 minucie meczu Inter-Juventus Alessandro Del Piero wykorzystał rzut karny, Juve prowadziło 1:0 i wydawało się, że nic już nie zmieni rezultatu. Tymczasem już w doliczonym czasie gry, po przepychance w polu karnym, bramkarz Interu, jak się wtedy wydawało, wepchnął piłkę do siatki. Wtedy tez piłkarze z Mediolanu wpadli w euforię. Długo trwało zanim Toldo, obściskiwany przez kolegów, mógł wstać z murawy> Ostatecznie gola przyznano Christianowi Vieriemu, co nie umniejsza zasługi Toldo.

Dedykacje
W pomeczowych wywiadach bardzo często pada pytanie o dedykację gola. Jednak czasami dziennikarze nie mają co do tego wątpliwości już w trakcie meczu. Tak było podczas zeszłorocznego spotkania z Basel na San Siro. Mimo, iż kilkanaście dni przedtem Adriano otrzymał wiadomość o śmierci ojca, zdecydował się zagrać w tamtym meczu i zaprezentować się jak najlepiej. Udało mu się to, a po strzeleniu bramki uniósł ręce do góry i spojrzał się w niebo. Ten gest wszyscy odebrali jednoznacznie.

Najczęściej jednak piłkarze umieszczają swoje dedykacje na podkoszulkach. A adresatami ich pozdrowień wcale nie muszą być członkowie rodziny, przyjaciele czy też ludzie związani z klubem. Alvaro Recoba i Daniele Adani pamiętali o najmłodszych kibicach Interu. Urugwajczyk napisem „Forza Samuele” chciał podtrzymać na duchu chorego chłopca, którego kilka dni wcześniej odwiedził w szpitalu. Napis „Francesco torna” („Francesco wróć”) na koszulce Adaniego miał na celu nakłonić młodego kibica Interu do powrotu do domu.

Piłkarze Interu wielokrotnie pokazali, ze potrafią w ciekawy sposób świętować bramki. Ale czy podopieczni Manciniego równie dobrze poradziliby sobie z celebrowaniem wygrania ligi lub zdobycia pucharu? Miejmy nadzieję, że przekonamy się o tym już pod koniec obecnego sezonu.

autor: Bart

Źródło: InterMediolan.com

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich