Relacja z Bratysławy (Artmedia - Inter)

6 lipca 2007 | 21:20 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka10 min. czytania

Losowanie, czyli szanse na mecz. Part I - szogo

25 sierpnia o godzinie 16.30 miało miejsce losowanie grup do Ligi Mistrzów w sezonie 2005/06. Jak każdy kibic z zaciekawieniem oglądaliśmy to losowanie, mając swoje typy na kogo trafimy, a na kogo trafić byśmy nie chcieli. Kiedy już minęły emocje związane z dolosowaniem drużyn z koszyków 2 i 3 ( Porto i Glasgow Rangers) przyszedł moment w którym była losowana najmniej ważna drużyna. Jednak dla mnie był to ten moment w roku w którym zdecydować się mogły całe nadzieje na to, żeby zobaczyć Inter . Oczywiście wszyscy liczyliśmy na to, że Wisła awansuje do LM i będą duże szanse (1/8) zobaczenia Interu w Krakowie, ale jednak….W koszyku 4 były 3 drużyny, które chcieliśmy aby zostały wylosowane do grupy Interu: Rapid Wiedeń, Sparta Praga oraz Artmedia Petrzałka.Dlaczego te trzy? Dlatego, że są one stosunkowo blisko Polski, szczególnie jeśli ktoś mieszka na południu naszego kraju. Tak też było i jest w naszym przypadku. Jak już wiemy Inter trafił na Petrzałke i dla mnie jak i pewnie wielu kibiców było jasne, że na tym meczu TRZEBA BYĆ!.

Wyjazd na mecz. Bilety.

12 września godzina 19 spotkaliśmy się z kolegą, Lukaszem aka "Lukairem" na dworcu w Tarnowie i rozpoczynamy naszą 10 godzinną podróż do Bratysławy. Podróży opisywał nie będę bo i nie oto tutaj chodzi -) O godzinie 6 rano zameldowaliśmy się na dworcu Bratislava Nowe Mesto.

Po wyjściu z dworca, szybka lokalizacja gdzie jesteśmy, otwieramy mapę miasta i szybko uderzamy w kierunku stadionu Slovana Bratysława. Po 20 minutach stajemy przed obiektem Slovanu.

W tym momencie miało się rozstrzygnąć, czy zobaczymy mecz na żywo czy w barze przy piwie na starym mieście. Po zrobieniu rundy "honorowej" wokół stadionu, znaleźliśmy kasę na której była w końcu naklejona jakaś kartka. Nie byłą to byle jaka kartka tylko kartka morderca: "Vsystkie lisky na zapas Artmedia Inter wypsedane" (przepraszam za mój "słowacki" :P ). No to myślimy, stało się to o czym "czytaliśmy" na stronie Artmedii. W poniedziałek tuż przed wyjazdem czytaliśmy na stronie Patrzałki informacje na temat biletów a właściwie ich braku. Znaleźliśmy też osobę, która deklarowała się sprzedać 2 bilety. Zapisaliśmy nr telefonu komórkowego i w przypadku gdyby biletów nie było mieliśmy dzwonić.Obok stadionu było generalne biuro UEFA, czyli wszystkie sprawy dotyczące "Ligi Majstrov". Po "krótkiej" nardzie czy uderzamy do środka i pytamy się o bilety z budynku wyszła starsza pani na papierosa. Lukair swoim wdziękiem i angielskim akcentem ostro zabajerował starszą panią, ale okazało się że ona nie zna angielskiego :(

Jak się jednak przekonaliśmy w ciągu całego dnia w Bratysławie ze Słowakami można się łatwo porozumieć. Po chwili Pani pyta nas o co chodzi. My odpowiadamy, ze chcieliśmy kupić "listky" na mecz. Niestety usłyszeliśmy, że są "wypsedane", gdy spytaliśmy czy wszystkie, Pani twierdząco odpowiedziała ze wszystkie. Po chwili jednak kazała nam przyjść cytuje "Osiem po dziewiątej" i może coś się wyjaśni, gdyż firma ©port Progress może jeszcze posiadać pewną partie biletów.

Po chwili zastanowienia się co to znaczy "Osiem pa dziewiątej" poszliśmy zrobić kolejną rundkę wokół stadionu i po godzinie (gdzieś między 8 a 9 bo tak zrozumieliśmy przesłanie :P ) oraz wróciliśmy na miejsce. Kiedy weszliśmy do środka Pani już z uśmiechem na twarzy mówi, że jeszcze nic nie wie. W tym momencie do lokalu wszedł jakiś Pan, do którego ta Pani nas skierowała. Wspólnymi siłami trochu po angielsko-polsko-słowacku wyjaśniliśmy o co nam chodzi. Pan od razu telefon, krótka rozmowa i jedziemy z nim na 6 piętro po 2 bilety….dwa bilety na sektor gości ! Oczywiście nie mogliśmy sobie z tym Panem, dla którego wielkie podziękowania, zrobić zdjęcia.



Od lewej: szogo, Pan manager :), Lukair


Tuż przed wyjściem poprosiliśmy go o adres email to wyślemy mu fotke. Dostaliśmy wizytówkę i wyszliśmy ucieszeni z budynku…Na wizytówce widniało oczywiście Imię i Nazwisko oraz…Manager firmy ©port Progress. W recepcji u naszej dobrej znajomej dowiedzieliśmy się jeszcze, w którym hotelu zatrzymali się piłkarze Interu i z uśmiechem na twarzy o 9 udaliśmy się na zwiedzanie Bratysławy.

Ten okres pominiemy, bo nie ma o czym pisać ale dodam że Słowaczki są napraaaaawde ładne :}

Hotel oraz mecz.

Po krótkim odpoczynku zlokalizowaliśmy hotel Carlton (*****) . Na miejscu byliśmy o godzinie 16. Tuż przed hotelem można było usłyszeć i zobaczyć już wielu Włochów. O godzinie 17, gdy pierwsza grupka kibiców udała się do hotelu podążyliśmy ich krokiem. Niestety jak się można było spodziewać kazano nam opuścić korytarz hotelu. Nie pozostało nam nic jak czekać przed hotelem i polować na zdjęcia. Można powiedzie, że "upolowaliśmy" największą szychę a mianowicie prezydenta Interu Giacinto Facchettiego. Bardzo uśmiechnięty człowiek, z którym bez problemu zrobiliśmy sobie zdjęcia. I to by było na tyle jeśli chodzi o możliwość uzyskania autografów czy zrobienia zdjęć. Na dosłownie minutkę wyszedł Dejan Stankovic i rozdał 2 autografy i zrobił 2 zdjęcia, ale to było tyle.

Zdziwił nas jeden fakt mianowicie, że zawodnicy opuścili hotel około 90 minut przed meczem. Dokładnie jak to wyglądało (jakieś 2 minuty) można zobaczyć na nakręconym filmiku.

Godzina 19.15, do stadionu blisko 5 km szybkim krokiem i z mapą w ręku udaliśmy się na ukoronowanie wieczoru. Po godzinie znaleźliśmy się na miejscu i po kontroli na bramce byliśmy już na trybunie dla kibiców Interu. Tutaj zaczyna się moment w którym tak naprawdę ciężko cos napisać…

Part II(Lukair)

Szogo przedstawił generalnie jak wyglądała droga od losowania, aż po pierwszy mecz naszej drużyny, jednak chciałem dodać jeszcze kilka słów od siebie.

Pani "sympatyczna" nas dosłownie rozbroiła dwoma zdaniami. Czyli "Wsystkie wypredane". My pytamy, wsystkie? "Wsystkie!" :P Każdego kibica by to pewnie zdołowało totalnie, bo przebyć taką drogę na marne nie jest miłą rzeczą, ale my jakoś dziwnym trafem nie mogliśmy tego zdania wyrzucić z pamięci i niemal cały dzień przypominaliśmy sobie o tym "sformułowaniu" śmiejąc się do bólu, oraz o jeszcze jednym. Czyli "Osiem po dziewiatej". Co to jest Osiem po dziewiatej myślimy sobie" Przecież to niemożliwe żeby ktoś nam kazał przyjść dokładnie osiem po dziewiątej :> Zaczęliśmy się zastanawiać, o co pani chodziło, w końcu stanęło na tym, że pani najprawdopodobniej chodziło o "ósma, a dziewiąta" albo bardziej po naszemu, między ósmą, a dziewiątą.

Pan, który później okazał się menagerem był naprawdę w porządku, bo jak wiemy, nie trudno znaleźć osoby, które by powiedziały pewnie "nie zawracajcie nam głowy". Dlatego naprawdę wielkie dzięki dla tego kolesia, za te dwie "magiczne" świstki:

Nie umniejsza nawet temu czynowi fakt, że jak później się dowiedzieliśmy bez problemu byśmy i tak kupili bilety ok. godz. 15:00, nawet do klatki gości.

Ale to co wtedy czuliśmy to było to. "Będziemy w klatce gości" powtarzaliśmy z niedowierzaniem. Wcześniej bycie na stadionie to już byłby wielki sukces, ale przebywanie w klatce gości razem z fanatykami z Curva Nord i współuczestniczenie w dopingu dla naszych czarno-niebieskich to jest coś fantastycznego.

Zwiedzanie Bratysławy przynajmniej w moim ;) wykonaniu generalnie polegało na podziwianiu widoków pięknej urody Słowaczek, które naprawdę mogą urzec nie jednego chłopaka.





Polecamy :P przede wszystkim ławeczki w pewnym miejscu niedaleko pałacu prezydenckiego. Tą uliczką dziennie przechodzi rzesza ludzi.

Hotel, w którym się zatrzymali piłkarze jak to pani "sympatyczna" określiła jest najdroższym hotelem w Słowacji, co spokojnie można wywnioskować po lustracji samochodów, jakie podjeżdżają co chwile pod "Carlton".




Pod hotelem Giacinto okazał się świetną osobą od której bez problemów "wyciągnęliśmy" po zdjęciu. Angielskiego co prawda nie kojarzy, ale wystarczyło powiedzieć foto, foto i już wszystko było jasne :">






Praktycznie w tym momencie(zdjęcie powyżej) wiedzieliśmy jak będzie wyglądało wsiadanie do autokaru, które można zobaczyć w filmiku, który nakręciłem. O jakichkolwiek zdjęciach już nie było mowy, a każda minuta przedłużania wyjazdu tylko potwierdzała to jak będzie wyglądało wsiadanie do autokaru. Nie można również nie wspomnieć o członku (prawdopodobnie prezesie) oficjalnego fan clubu słowackiego, który przejawiał wielka "radość" z tego, że w Polsce nie posiadamy jeszcze oficjalnego fan clubu. Razem z Szogo skokomentowaliśmy sobie odpowiednio zachowanie tego pana, ale wydaje mi się, że każdy potrafi to sobie odpowiednio wyobrazić. Oficjalny fan club posiadają, ale co ciekawe z kim w sobotę gramy mecz, dowiedzieli się dopiero wtedy gdy powiedział to Szogo. Taki to oficjalny fan club :">

Gdy przeszliśmy na drugą strone autobusu dostrzegliśmy przez mglistą szybę kilku naszych nerrazzurich, miedzy innymi Il Chino, który gdy pokazaliśmy 2 palce, tylko mrugną okiem : Niestety nie udało mi się tego ująć, ale udało mi się ująć to jak L'imperatore odpowiada na nasze OK. gestem "peace" : co można dostrzec jeśli się ktoś przyjrzy na filmie(18 sekunda :"> ).

To co się działo potem wyglądało podobnie jak urywki filmowe z maratonów Roberta Korzeniowskiego. Pomimo mojej pracy we Włoszech, na plaży nigdy chyba nie przeszedłem takiego dystansu w takim krótkim czasie. W sumie w ciągu całego dnia spokojnie przeszliśmy ok. 20-25 km., o których sobie zdałem sprawę gdy wstałem z łóżka po odsypaniu całej podróży :





A sam mecz.... Naprawdę to chyba nawet nie trzeba wiele komentować. Sama atmosfera, dziesiątki przyśpiewek, Adri, Veron, Mata, którzy podnoszą ręce przed meczem dziękując za to jak Curva Nord ich wita, Jedna(jedna!) przyśpiewka, którą Curva Nord śpiewała przez 5-10 minut(!) to naprawdę było coś.





Podczas meczu tak jak wszędzie. Dużo "najeżdżania" na sędziego :, bo przecież trudno na meczu poprosić o replay ;). Dużo sytuacji podbramkowych, które gdyby wykorzystane to zwiększyły by nasze konto do 5, 6 bramek. Popisy Figo czy Davida, którzy wkręcali jak chcieli piłkarzy gospodarzy : Mata, który pod koniec meczu "czyścił" głową dosłownie wszystko co było do wyczyszczenia. Czy w końcu radość piłkarzy i nasza gdy Julio wykorzystał świetna akcje trójkową, która się zaczęła od podania Dejana do Adriego. Mecz nie był nudny i co najważniejsze zwycięzki.

A po meczu radość nasza i piłkarzy, którzy w kilku osobach dziękowały nam za doping schodząc do szatni.

I pomyśleć, że jeszcze kilka godzin przed wyjazdem zastanawialiśmy się czy ryzykować (bo jak wiecie na stronie wszyscy pisali, że "Wsystkie listki wypredane")

W klatce było kilku Polaków poza nami. Widzieliśmy osobę z szalikiem Legii Warszawa (co jest dość ciekawe, bo Legia ostatnio chyba się zaprzyjaźniła z Juve : ) czy osobę, która mieszka w Bratysławie i wpadła do klatki gości głównie pod wpływem impulsu. Spotkaliśmy również Pablo (daj znać!) z naszej strony, z którym wypiliśmy po meczu po piwku i obejrzeliśmy skrót meczu. Oczywiście serdecznie go pozdrawiamy.





I mimo tych niemalże dwóch dni nie przespanych, czy niemalże spania na stojąco na dworcu w Bratysławie(gdzie nie ma ławek!) czekając na pociąg wiemy jedno. Chcemy coś takiego przeżyć jeszcze raz, bo na prawdę warto i kto nie był może żałować. Tym bardziej, że cały wyjazd wyszedł nas naprawdę niewielę, jeśli porównać z innymi wyjazdami poza granice naszego kraju. Dokładnie zapłaciliśmy 50 złotych za bilet na mecz, 180 złotych dojazd w obie strony, i kilkadziesiąt złotych na to, abyśmy mieli siły dopingować naszych :





Chcemy usłyszeć te śpiewy jeszcze raz. A nasze plany są bardzo ambitne. Derby Mediolanu/Włoch, które się odbędą w grudniu/lutym i oczywiście Curva Nord. Będzie się działo :

Filmiki nakręcone w Bratysławie:
Piłkarze Interu już w autokarze
Nerazzurri pokolei wychodzą z hotelu
Na meczu 1
Na meczu 2
Na meczu 3
Na meczu 4

Uwaga. Filmiki dostępne będą jedynie przez najbliższe 6 dni.

Z pozdrowieniami

Szogo
Lukair

P.S. Wybaczcie nam styl oraz ewentualne błędy gramatyczne/stylistyczne gdyż pisarzami nigdy nie byliśmy :)

Źródło: InterMediolan.com

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich