Czego oko nie widziało, czego ucho nie słyszało

20 października 2015 | 22:55 Redaktor: Aneta Dorotkiewicz Kategoria:Publicystyka5 min. czytania

W niedzielę odbyły się Derby d'Italia, podczas których na trybunach San Siro zasiadła spora grupa polskich kibiców. Byli oni świadkami nie tylko meczu, ale również pozaboiskowych wrażeń, o których nie było mowy w transmisji meczowej. Zapraszam więc do zapoznania się z kulisami wyjazdu.

Od niedzielnego poranka można było zaobserwować, iż spotkanie Interu z Juventusem cieszy się dużą popularnością. Na lotnisku w Bergamo przechadzały się osoby w barwach Nerazzurri. Wśród nich nie zabrakło grup z Polski, którzy kolejnymi samolotami docierali na Aeroporto internazionale di Orio al Serio. Jedną z nich była ekipa z Warszawy, którą tworzyło pięć osób, w tym ja. Z tego miejsca pragnę również pozdrowić Mateusza, który z przyczyn zdrowotnych nie mógł jednak z nami lecieć. Prócz nas, do Mediolanu dotarli również pozostali kibice, między innymi z pozostałej części Mazowsza i Śląska.

Nasza "piątka" była w stolicy mody przed 10:00. Charakterystyczne plecaki, czapki i bluzy przykuwały uwagę koników, którzy już w centrum próbowali sprzedać nam bilety.

Największą atrakcją Mediolanu (tuż po naszym pięknym stadionie) jest Duomo. To był jeden z punktów naszego całodniowego tułania się po mieście. Przed katedrą były setki turystów, w tym również wielu kibiców Interu, których można było rozpoznać po czarno-niebieskich elementach garderoby. Tifosi byli  obecni także w Galerii Vittorio Emanuele II. Dołączyliśmy się do jednej z rozśpiewanych grup, która w centrum galerii śpiewała "Juve merda". Oczywiście nie byliśmy cały czas tak wulgarni! Wspólnie zaśpiewaliśmy  kilka przyśpiewek o Interze. My dodatkowo skandowaliśmy "Fanatici Dalla Polonia".

Po zwiedzaniu i pit stopie przy zamku Sforzów udaliśmy się do pobliskiego "maka" na krótki posiłek. Prócz dobrych humorów (if you know what I mean) towarzyszyli nam także kibice Juventusu. Nie byli w zorganizowanej grupie, więc raczej byli tak samo przyjezdni jak my. Obrzuciliśmy ich pogardliwym wzrokiem i udaliśmy się pod stadion.

Gdy byliśmy na miejscu przywitał nas miły Włoch, który obsługiwał jedno ze stoisk z szalami. Na wieść o tym, że jesteśmy z Polski zareagował dość pozytywnie. Odwiedziliśmy kolejne stragany. Chętni zrobili drobne zakupy i udaliśmy w okolice bramy numer 11, gdzie nie było tak tłoczno. Przed meczem wchodzili tamtędy kibice "Starej Damy". Nerazzurri zgromadzeni przed ogrodzeniem poczęstowali ich racami, świecami dymnymi, przyśpiewkami i środkowymi palcami.

Na dwie godziny przed meczem, przy bramie numer 3, spotkaliśmy się z pozostałymi kibicami zrzeszonymi w Fanatici Dalla Polonia. Kolejne spotkanie dostarczyło nam pozytywnej energii, którą wykorzystaliśmy podczas meczu. Wymieniliśmy się krótkimi rozmowami i po chwili udaliśmy się w stronę swoich bramek. Byliśmy rozrzuceni po kilku sektorach: Secondo Anello Blu, Terzo Anello Rosso i Terzo Anello Verde. Nasi koledzy, którzy zajęli miejsca na Secondo Anello Rosso, umieścili na balustradzie flagę Fanatici Dalla Polonia.

My natomiast weszliśmy na jeden z sektorów trybuny północnej - Secondo Anello Verde. Zajęliśmy pierwsze lepsze miejsca, gdzie czekały na nas elementy oprawy. Wszędzie unosił się specyficzny zapach palonych blantów. Nie brakowało również złotego napoju. Z minuty na minutę przybywało kibiców, a atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca.

Przed rozpoczęciem meczu odśpiewaliśmy "C'e solo Inter". Następnie wspólnie ze spikerem zaprezentowaliśmy wyjściową jedenastkę Interu. Później był najważniejszy moment... hymn i oprawa. Nasze miejsca obejmowały jej lewą część. Założyliśmy prowizoryczne koszulki z czarnej folii i unieśliśmy w górę foliowe, niebieskie prostokąty. Za nami zawisł napis "CONTINUA A SOGNARE" za którym odpalono stroboskopy. Czuliśmy, że ta oprawa była solidna i jak okazało się po meczu, nie byliśmy w błędzie.

W trakcie spotkania nie brakowało przyśpiewek w stronę naszych przeciwników i utworów zagrzewających nasz zespół do walki. Przyznam jednak, że włoski doping nie jest tak dobry i równy jak w Polsce. Wynika to z faktu, iż w tego typu meczach dużą część kibiców stanowią przyjezdni z różnych zakątków globu, którzy nie znają włoskiego języka. Ponadto problemem są także gniazdowi. Jest ich łącznie kilkunastu. Zajmują miejsca przy balustradach co kilka metrów. W związku z tym komunikacja między nimi jest ograniczona. My, słysząc ze środka trybuny jakąś pieśń, dołączamy się do jej śpiewu po krótkim czasie, co sprawia, że nie ma odpowiedniej synchronizacji. Na jakość dopingu wpływa także sytuacja na boisku. Kiedy podczas śpiewu przyśpiewki dojdzie do np. faulu na naszym zawodniku, wszyscy przerywają doping i krzyczą w stronę sędziego, bądź rywali lub gwiżdżą... Nam Polakom, którzy uczęszczają na mecze Ekstraklasy, może się to nie podobać. Podsumowując - doping słaby.

To, jak wyglądał mecz, każdy z Was pewnie widział. My również. Rozczarowanie było wypisane na naszych twarzach... Cóż, w moim przypadku trzeci mecz remisowy i drugi w tym roku bez bramek. Mam nadzieję, że ten wynik nie będzie mnie zawsze prześladował.

Po meczu udaliśmy się pod bramę numer 3, ustaliliśmy miejsce spotkania w centrum Mediolanu i udaliśmy się do naszych środków transportu. Warszawska ekipa popełniła tutaj błąd... poszliśmy na stację metra mieszczącą się przy stadionie. Setki, a nawet tysiące ludzi czekało na wejście do środka. Uznaliśmy zatem, że trzeba dostać się do stacji Lotto, do której szliśmy pół godziny szybkim marszem. Szybkim, bowiem metro zamykają o północy. Zdążyliśmy. Dojechaliśmy do umówionego miejsca, zjedliśmy kolację, porozmawialiśmy z pozostałymi kibicami i ruszyliśmy w podróż do Bergamo. Tam przekoczowaliśmy do rana i porannym lotem wróciliśmy do Polski. Na lotnisku w Bergamo było wielu kibiców Interu z różnych zakątków świata. To świadczy o tym, że mimo wyników i poziomu gry naszej drużyny, są jeszcze fanatycy, którzy chcą dopingować zespół z lepszej części Mediolanu. FORZA INTER!

Wszystkim tym, którzy nie mieli jeszcze okazji być na meczu gorąco polecam taki wyjazd. Linie lotnicze idą nam na rękę. Można naprawdę tanio zorganizować podróż. Przy okazji zobaczyć ciekawy zakątek świata jakim jest stolica mody. Chyba marzeniem każdego kibica Interu jest udział w meczu, a tym bardziej w derbach Mediolanu, czy derbach Włoch. Ja już te marzenia spełniłam i wiem, że na tym się nie skończy. Do zobaczenia na kolejnych wyjazdach!

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 4

Internazionalista

Internazionalista

21 października 2015 | 12:42

Ci ktorzy byli, moglby ktos z Was napisac ile Was kosztowal taki wyjazd, ze wszystkim, nie wliczacjac jakis tam wydatkow na pamiatki oczywiscie ;) dzieki

Internazionalista

Internazionalista

21 października 2015 | 12:43

aha no i jeszcze jedno, jadac na mecz bez karty FDP, jak sie ma sprawa z biletami? czy koniki sprzedajace bilety w mediolanie sa drogie?

Aneta Dorotkiewicz

Aneta Dorotkiewicz

21 października 2015 | 18:08

Jeżeli trafisz na tanie loty, to w 500 zł powinieneś się zmieścić :) Przejazdu na trasie Bergamo - Mediolan (10 euro w dwie strony), dobowy bilet na komunikację miejską (4,5 euro), bilet na mecz (28-35 euro na CN), do tego loty (teraz jest promocja w ryanair - 69 zł), plus jakieś wydatki własne. My jechaliśmy bez noclegu, ale jeśli ktoś chce, to w granicach 20 euro coś się znajdzie. Mam nadzieję, że pomogłam :)

Darkos

Darkos

21 października 2015 | 19:14

Wspaniała relacja. Bardzo miło sie czyta jak wyglądają takie derby od strony kibiców. Mam nadzieję, że też kiedyś uda mi się spełnić moje marzenie i kibicować Interowi w wygranym meczu na stadionie w Mediolanie. Póki co zazdroszczę wrażeń :D


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich