Stanković na temat reprezentacji Polski
Batalię o awans na Euro 2008 Serbowie przegrali z Polską i Portugalią. Przed rozpoczęciem turnieju gwiazdor reprezentacji Serbii i Interu Mediolan, Dejan Stankovic wróżył naszej drużynie wyjście z grupy. Polacy jednak zakończyli grę w pierwszej fazie turnieju - pisze Przegląd Sportowy.
Dlaczego Polaków nie ma już na EURO?
Dejan Stanković: Eliminacje, a udział w tak dużej imprezie to dwie różne sprawy. Oglądając Polaków podczas turnieju, przecierałem oczy ze zdumienia. W duchu zadawałem sobie pytanie, gdzie ta Polska z eliminacji? Gdzie ten zespół, który z finezją ogrywał Portugalczyków i nie pozwolił się ograć w spotkaniach z naszą drużyną? Nie poznawałem tego zespołu. Gwiazdy eliminacji zgasły, zanim rozpoczął się turniej. Graliście bezbarwnie, statycznie, bez polotu.
Którzy z piłkarzy zawiedli najbardziej?
- W eliminacjach waszą siłą był kolektyw, ale mieliście indywidualności, które w trudnych momentach podrywały zespół do walki. Mam na myśli Macieja Żurawskiego, Jacka Krzynówka, Euzebiusza Smolarka i tego kolosa w środku pola Lewandowskiego. Podczas EURO tych piłkarzy nie było widać.
Trener Polaków Leo Beenhakker wziął w obronę piłkarzy, twierdząc jednocześnie, że bierze pełną odpowiedzialną za wynik. Jakie błędy pańskim zdaniem popełnił Holender?
- Nie znam na tyle dobrze waszych piłkarzy, by teraz spekulować, czy powołani zawodnicy byli lepsi od tych, którzy zostali w domu. Brakowało mi jednak klasycznego napastnika, takiego lisa pola karnego. Wiem, że w Niemczech gra Artur Wichniarek. Kilka razy oglądałem urywki z jego występów i przyznaję, że taki zawodnik na pewno by się przydał. Wasz trener postawił na piłkarzy, którzy wygrali mu eliminacje, ale czasem trzeba coś pozmieniać. Pamiętam gracza, który w Warszawie wbił nam bramkę. Taki wysoki, czarny, chyba kiedyś przymierzano go do Interu Mediolan (Radosław Matusiak – przyp. red.). Podobno był bez formy, ale takiego atakującego brakowało. Smolarek to inny typ zawodnika. Może gdybyście grali na dwójkę z przodu, wyglądałoby to inaczej. Niestety holenderski trener przywiązał się do systemu 4231. Na taką grę mogą sobie pozwolić Holendrzy, ale nie wy. Nie macie skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia i to było widać. Dziury miedzy poszczególnymi formacjami były ogromne. Obrońcy nie nadążali za atakującymi. I tak można wyliczać.
Źródło: Przegląd Sportowy
Reklama