Uczeń ograł mistrza
Simone Inzaghi przed meczem regularnie powtarzał, że pragnie wzorować się na karierze Roberto Manciniego, więc dzisiejsza wygrana ma dla niego zapewne wyjątkowe znaczenie. Lazio po golach Klose i Candrevy pokonało Inter 2 - 0.
Nerazzurri wyszli dziś na murawę świecącego pustkami Stadio Olimpico z zamiarem prowadzenia gry i zdominowania gospodarzy. Stąd też obecność w wyjściowej jedenastce duetu Brozović - Kondogbia. Podopieczni Roberto Manciniego od samego początku mieli jednak olbrzymie problemy z agresywnym pressingiem piłkarzy Lazio. Dodatkowo popełniali proste, niewymuszone błędy. Strata Garego Medela w środku pola obyła się jeszcze bez przykrych konsekwencji. Niestety drugiej okazji Rzymianie już nie zmarnowali. Jeison Murillo poszedł na raz i przegrał niezwykle ważną piłkę co pozwoliło Miroslavovi Klose stanąć oko w oko z Samirem Handanoviciem. Były reprezentant Niemiec z typową dla siebie zimną krwią wykorzystał sytuację i już w 8 minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Inter nie potrafił znaleźć swojego rytmu gry, a rywale nie zamierzali poprzestać w kolejnych atakach. Spore zagrożenie dla defensywy Nerazzurrich stanowiły ataki duetu Candreva - Keita Balde. W 27 minucie spotkania goście mogli doprowadzić do remisu. Stevan Jovetić nie wykorzystał jednak znakomitego dogrania od Kondogbii i przegrał pojedynek z Marchettim. W odpowiedzi Handanović z trudem obronił potężne uderzenie Antonio Candrevy. Po chwili Słoweniec znów był w opałach jednak i tym razem popisał się skuteczną interwencją po strzale Keity. Tuż przed przerwą po dwójkowej akcji Kondogbii i Perisicia w dogodnej sytuacji znalazł się ten pierwszy, lecz obrońcy Lazio w porę interweniowali.
Nerazzurri dobrze zareagowali po przerwie i natychmiast rzucili się do ataku chcąc szybko odrobić straty. Również decyzje trenera Manciniego nie pozostawiały złudzeń, że goście chcą wygrać ten mecz. Niestety nawet kolejno wprowadzani napastnicy nie potrafili odczarować bramki strzeżonej przez Marchettiego. Szczęścia probowali Jovetić, Icardi, czy Perisić jednak bezskutecznie. Piłkarze Lazio nastawieni byli na kontry i raz na jakiś czas ruszali z szybkim atakiem na bramkę Handanovicia. Jeden z takich wypadów w końcówce spotkania przyniósł im podwyższenie prowadzenia. W pole karne wpadł Balde Keita, a próbujący ratować sytuację Jeison Murillo powalił go na murawę i sędzia nie mógł mieć wątpliwości. Kolumbijczyk zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i musiał opuścić murawę. Do ustawionej na 11 metrze futbolówki podszedł oczywiście Antonio Candreva i pewnym strzałem nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Oslabiony Inter do końca ambitnie walczył choćby o gola honorowego, lecz wynik nie uległ już zmianie.
LAZIO (4-3-3): Marchetti; Basta, Bisevac, Gentiletti, Konko; Onazi, Biglia, Lulic; Candreva, Klose, Keita.
Trener: Inzaghi
INTER (4-2-3-1): Handanovic; D'Ambrosio, Miranda, Murillo, Nagatomo; Medel, Kondogbia; Brozovic, Jovetic, Perisic; Icardi
Trener: Mancini
Źródło: inf. własna
nwk
1 maja 2016 | 20:03
Najlepszy możliwy skład.
Lethal Doze
1 maja 2016 | 22:53
..uja warta ta drużyna
Jovetić10
1 maja 2016 | 22:54
Jedyny pozytyw tego meczu to Kondogbia, resztę szkoda nawet komentować.
Maciej Pawul
2 maja 2016 | 03:30
No i jeszcze Murillo pauzuje już do końca sezonu, znakomicie, źe tak zażartuje.
Wiktor
2 maja 2016 | 07:40
Nasi powinni wychodzić zawsze w 10, bo wtedy ambitniej grają. I na ost 20 min wpuszczać 11 gracza. Tak jak ktoś wspomniał, kibicowanie Interowi to masochizm i w pełni się z tym zgadzam. Pociesza mnie fakt że kibice Valencji, Marsyli czy Newcastle wcale nie mają lżej ;-)
turbocygan
2 maja 2016 | 09:34
Kondogbia biegał truchcikiem, ale jak już zagrał, to poziom światowy. Dla mnie jasne było już od dawna, że powinie dostać szansę gry w roli playmakera za napastnikami, choć wielu znawców uważa, że to defensywny pomocnik i chuj. W pomocy porażka, zero ruchu do piłki, nie dziwił widok Jojo rozkładającego ręce albo Mirandy, który wypierdalał piłkę na wiwat. Śmieszne akcje dwójkowe kończące się stratą piłki. Nie wiem jak po takim czasie z takimi piłkarzami trener nie potrafi wypracować sobie jakiegokolwiek stylu gry.
Pawel
2 maja 2016 | 12:21
Biglia wczoraj mnie przekonał, takiego chłopa nam właśnie brakuje.
Reklama