Nadal chodzi o piłkę?
Każda epoka ma swój początek, apogeum i kres. Czasy w których żyjemy zmierzają do przesytu pewnych wartości i ich ostatecznego zdewaluowania, choć wątpię by doczekało tego moje pokolenie. Marketing przeżera każdą sferę życia, nadal jest agresywny, ma jeszcze miejsce na rozpychanie się łokciami, choć aby być skutecznym musi szokować. Przy czym sam szok, to pojęcie również wyśrubowane do granic rzeczywistości, często będące narzędziem manipulacji lub fanatyzmu. Ofiar nie trzeba szukać daleko.
Pasja do sportu czy pasja do pieniędzy
Dysproporcja pomiędzy amatorstwem a zawodowstwem w każdej dziedzinie na pewnym etapie rozwoju kultury nakazała wynosić na piedestały właśnie to drugie. Profesjonalne osiągi i rekordy biły na głowę samozwańczych zapaleńców, z czasem stając się źródłem zarobków, utrzymania, następnie bogactwa i sławy. Łatwo było stworzyć dystans, który jednoznacznie rozgraniczał oba standardy podejścia do danej dziedziny. Dziś sportowiec to zawód, wokół którego oscyluje ogromna karuzela ukierunkowana na robienie pieniędzy. Machina dojrzałych i niedojrzałych wciąga w swój wir na równych zasadach. Niegdyś książki pisali pisarze, piosenki śpiewali piosenkarze, a w piłkę grali piłkarze. Dziś trudno znaleźć piłkarza, który nie byłby celebrytą, a nader łatwo celebrytę, który podaje się za piłkarza. Ta choroba toczy również nasz klub.
Biografie 23-latków, bez szczególnych dokonań naukowych nadają się co najwyżej do kolejnego programu Mam Talent. I będzie to jeden z talentów jakich wiele. Celem, nazwijmy to książką, wydawnictwa Icardiego jest sprzedaż i zysk. Trudno (a może łatwo) wyrokować czyim pomysłem jest to epokowe dzieło. Agentka o jednej przeciętnej twarzy doskonale wie, że pecunia non olet, a rozgłos i konflikty to jedno z najskuteczniejszych jak dotąd narzędzi marketingowych lub promocyjnych. Pod postacią wywiadu rzeki czy innych komiksowych opowieści niweczy się szlachetną formę prozy na poczet czystozysku. Moje oko nigdy nie zaszczyciło swoją uwagą opowiastek w tym stylu co u Messiego, Neymara, Peszki i innych grajków słychać. Wytrawny kibic autorytetów poszukuje na boisku, a nie w brzęczącej monecie nieopodal. Ten pogląd nie jest jednak dominujący, dlatego celowo dzielę się nim z Wami, zostawiając pole do dyskusji i hejtu młodszej części odbiorców.
Granice zła
Jako przeciętnego biegacza pociągają mnie liczne biegi uliczne, gdzie wystarczy się zapisać, by móc wystartować. Ale kiedy w imprezie dedykowanej czy uchodzącej za amatorską na starcie widzę dwudziestu Kenijczyków, każdego z busem lekarzy i trenerów, pełnych olimpijskich odznaczeń to odechciewa mi się przeciwstawiać tej inwazji. Nachodzi mnie wówczas pytanie czy ktokolwiek z nich biega jeszcze za przyjemności. Czy w piłkę w naszym klubie ktokolwiek jeszcze gra dla przyjemności? Poza Inter Forever? Brakuje tej pasji także w naszej szatni. Naturalnym wydaje się dążenie do strzelenia drugiej bramki w sytuacji gdy występując w roli faworyta mamy zdominowanego rywala na tacy. My tymczasem po wymodleniu pierwszego gola chcemy jak najszybciej zgasić światło. Pasja umarła, wraz z nasyceniem portfela i totalnym przewartościowaniem tego, co w życiu ważne. Lojalność i pasja to pierwsze dwa słowa jakie kojarzą się mi na dźwięk nazwiska Zanetti. Nic poza tym nie jest na piedestale i nic nie wyklucza jednocześnie tego, by właściciel tego nazwiska był najmożniejszy i najsławniejszy. Liczy się to, co pokazuje światu oraz gdzie wyznacza granicę.
Fryzura, tatuaże, odmienny kolor korków do gry, oryginalny podkoszulek z nietypowym napisem, kilka samochodów i inne oznaczniki nadające co prawda koloryt całemu piłkarskiemu środowisku odciągają już uwagę nie tylko kibiców, ale i samych piłkarzy. Od piłki, a ona tutaj powinna być najważniejsza. Od zespołu, a on tutaj powinien być najważniejszy. Nie będę lansował niemodnej (jeszcze) tezy szarości, zwykłości, przeciętności formy, bo nie jestem samobójcą. Zalecam tezę rozsądnych granic i powrotu do źródeł. Powrotu do pasji związanej z kopaniem piłki. Serce na murawie zawsze się obroni. Bez rozgłosu wyhodowanego na chciwej zaborczości i poddaństwu mass mediom.
Spirala ogłupienia
Sztuczny, zbędny i bazujący na brudnych podwalinach konflikt ultasów z kapitanem zespołu nie służy nikomu. Błędy Icardiego, Brozovicia, Balloteliego i wielu innych piłkarzy każdy z Was umieści w otwartym przecież jeszcze katalogu pozasportowych wypaczeń, pragnienia zaistnienia, zapamiętania czy ulegendarnienia własnej osoby. Przypomina to wyskrobywanie kluczami w drewnianym zabytku, że ja, taki i taki tu byłem. Infantylne i godne politowania, bo wynikać może albo z kompleksów albo z chciwości. Co gorsze? Trudno rozsądzić- leczenie wskazane w obu przypadkach.
Ultras, Curva Nord jak i wszelkie inne organizacje klubowe, pozaklubowe, jak zwał tak zwał.. również muszą mieć wyznaczone granice. Przez zarządy klubów i okowy dyscyplinarne systemów prawnych, w tym tych wewnętrznych jak klubowe regulaminy. Zawłaszczanie praw do współdecydowania, opartego na szantażu, groźbach czy przestępstwach nie może być tolerowane przez klub. Wskazane są konsultacje, ankiety, mediacje. Brak silnego stanowiska w tej kwestii, uleganie presji, szukanie półśrodków i wicie się między opłatkiem a siekierą prowadzi do patologii rodem ze stołecznego klubu i ich dalekosiężnych konsekwencji. Inter Mediolan nie może ulec w tym sporze Ultrasom, bo będzie to oznaczać początek rządów mafijnych.
Lokowanie produktu
W swoim niniejszym tekście chciałbym ulokować produkt z tytułu. Piłkę. Tę najprostszą, szczerą, sprawiającą frajdę i budującą podwórkowe przyjaźnie i prawdziwe, niesprzedajne emocje. Ona łączy, jak w popularnym logo niepopularnej instytucji PZPN-u. Bo skoro wszystko jest na sprzedaż, to być może zostały nam już tylko hasła...
Sebastian Miakinik
Źródło: inf.własna
Danek
18 października 2016 | 17:09
Czeka nas długa i bolesna nowela. Mam nadzieję z happy endem. Każda porażka uczy. Jeżeli klub, trener i zawodnicy zjednoczą się w obliczu wyzwania jakie postawił przed nimi kapitan to może być tylko lepiej. Jeżeli sprzedamy Icardiego za bezcen będzie to początek spirali niedopowiedzeń.
samuraj
18 października 2016 | 17:15
cyt. "Dziś trudno znaleźć piłkarza, który nie byłby celebrytą, a nader łatwo celebrytę, który podaje się za piłkarza."
Święte słowa, o Kienijczykach również. Ale tylko ich nazwiska zostaną wyróżnione a reszta to tylko masa...
Internaldo
18 października 2016 | 17:42
Ogladając mecze jako dziecko człowiek był szczęśliwy bo widział tylko wspaniałą rywalizację i super grę swoich idoli, człowiek wierzył w magię tego sportu i widział tylko dobre rzeczy. Teraz gdy wie jak to wszystko wygląda od podszewki, co się wyprawia, począwszy od tych całych pieniędzy, a skończywszy na pudelkowych ekscesach to z tego szczęścia i radości z oglądania swojego ukochanego klubu niewiele pozostało. Jestem kibicem Interu i zawsze nim będę ale chciałbym poczuć, że komuś zależy na tym abym z całego serca trzymał kciuki za drużynę w każdym meczu. Już od dawna tego nie czułem bo nie widzę aby cały zespół starał się ze wszystkich sił dać szczęscie sobie i kibicom. Tez widzę to tak, że Ci ludzie mają w głowach tylko kasę a ostatnim sprawiedliwym był właśnie Zanetti, człowiek i piłkarz szczególnie szanowany za serce i miłosć do klubu i piłki noznej. Takich ludzi w tym klubie nie ma, może oprócz Samira Handanovica, który wiem, że zawsze będzie grał na 100% swoich możliwości ale często widac też , że ma najzwyczajniej dość tego co się dzieje na boisku.. Nie widać w tym klubie dążenia do celu, takiej szczerej walki o to co najlepsze i dajace prawdziwą sławę a więc wyniki sportowe. Jeśli natomiast ludzie mają teraz wszystko, aż nadto, przewyższające ich wyobrażenie to czym jest dla nich zwykła miłosć do futbolu? Może to juz raczej tylko miłosć do pieniędzy? Smutne..
wróbel1908
18 października 2016 | 18:44
Świetny artykuł.
"Inter Mediolan nie może ulec w tym sporze ultrasom , bo będzie to oznaczać początek rządów mafijnych." Zgadzam się w 100 %.
damianekk1985
18 października 2016 | 19:54
fajny dojrzały tekst chodz w zasadzie od dawna kwoty w futbolu przebijają wszelkie granice i niz tym sie nie zrobi niestety bo najmożniejsze kluby założą własna lige i tym samym mogą dyktować warunki z reszta tak samo jak wyszło z liga mistrzów :) Co do Curva Nord to fanatycy co beda na dobre i złe z klubem i oni nie grozą klubowi tylko jednemu pracownikowi spowodowanym jego błednym zachowaniem co z reszta dobrze opisałes . Najwazniejsze ze pracownik zrozumiał bład chodz on co pól roku jakis popełnia wec i tak nie wróze nic dobrego zbyt łody za duze pieniadze do tego głupia kobieta a jesli do tego zostaje zaproszony do domu kolegi i dyma mu zone która zauwazyła u niego za pewne wiekszy potencjał i poleciała tam gdzie wiedziała ze dupa cos ugra i nie ma co sie oszukiwac ugrała :) - dla mnie to człowiek bez zasad i tylko kasa sie liczy
Lethal Doze
18 października 2016 | 20:00
Szarość to lanserka jutra. Gdy będziemy mieli do wyrzygania blasków.
MILANISTKA
18 października 2016 | 22:38
Choć stoimy po dwóch stronach barykady ,to super tekst.
Anton
18 października 2016 | 22:54
Chyba Twoj najlepszy felieton, szacun.
Guarin
19 października 2016 | 11:35
Mam nadzieję że się Seba nie obrazisz ale to twój pierwszy felieton który mogłem przeczytałem od pierwszego do ostatniego akapitu,propsy
Paweł Świnarski
19 października 2016 | 12:44
Też uważam, że to najlepszy chyba jak do tej pory tekst Sebastiana. Gratulacje
xionc
19 października 2016 | 19:21
kibice są niezbędni, chodzą na wszystkie mecze co mogą, przygotowują oprawy, dopingują, wydają pieniądze na klub, nie zmieniają barw, pisząc w skrócie żyją tym klubem. Wcale im się nie dziwię że bolą ich porażki niesamowicie, a szczególnie postawa piłkarzy też mająca wiele do życzenia. Normalne jest że nie pozwolą sobie na brak szacunku. Dla mnie Icardi zachował się jak gówniarz poraz kolejny mimo że wydawał się początkowo na ogarniętego skoro wziął pod swoje skrzydła 3 dzieci.
Nie mam na myśli tego że kibice powinni mieć wpływ na sprawy wewnętrzne klubu ale nie mogą być nieszanowani
Sebastian Miakinik
19 października 2016 | 20:31
Miło! dzięki dobrzy ludzie!!
Reklama