Mourinho: "Jestem bardzo spokojnym człowiekiem"

8 sierpnia 2008 | 14:56 Redaktor: Larry Kategoria:Wywiady11 min. czytania

Co byś powiedział Marsjaninowi, gdybyś miał wyjaśnić mu, na czym polega piłka nożna?

Powiedział bym mu, że to więcej niż gra. Z socjologicznego, kulturowego punktu widzenia, to największy fenomen naszych czasów. To o wiele, wiele więcej w naszej kulturze, niż zwykłe 90. minut. Te 90. minut to tylko substytut całego tygodnia, siedmiu dni, podczas których żyjesz piłką. Piłka nożna to nasze życie.

Twój kolega, Arrigo Sacchi powiedział, że piłka nożna jest najważniejsza ze wszystkich mniej ważnych spraw. To prawda?

Zgadzam się, ale wolę stwierdzenie, że piłka jest po prostu bardzo, bardzo ważnym elementem życia dla wielu ludzi. Ale rozumiem, co Arrigo miał na myśli. Chodzi o to, że futbol nie ma już takiego znaczenia, gdy rozmawiamy o biedzie, wojnach, chorych dzieciach, czy o jakichkolwiek ekonomicznych i społecznych problemach naszego świata. Ale piłka nożna jest bardzo ważna w życiu setek milionów ludzi.

Masz 45 lat, a wygrałeś już 11. najważniejszych tytułów, jakie można zdobyć. Powiedziałeś o sobie "I'm the special one", gdy przyjechałeś do Anglii. Co jest w Tobie takiego wyjątkowego?

Nie powiedziałem tak. To wymysł angielskiej prasy. Wygrałem Ligę Mistrzów 24. maja, a dwa dni później byłem już w Anglii. Na mojej pierwszej konferencji prasowej zapytano mnie, czy mam wystarczające umiejętności, żeby być trenerem w Anglii. Odpowiedziałem: "Wygrałem przed chwilą Ligę Mistrzów. Jak mogę nie mieć umiejętności?". Spytali mnie wtedy, czy czuję się wyjątkowym trenerem i odpowiedziałem, że tak, bo wygrałem już sporo w swojej karierze i przede wszystkim wygrałem Ligę Mistrzów z takim klubem, jak Porto. Od następnego dnia byłem już the Special One. To nic takiego, ale wyjątkowy to ja jestem tylko u siebie w domu z żoną i dziećmi.

Niektórzy dziennikarze mówią, że jesteś chamem, podczas gdy piłkarze twierdzą, że dużo z nimi rozmawiasz. O czym?

W każdym z czterech klubów, w których pracowałem, przez pierwsze dni rozmawiam ze wszystkimi. Pierwszego dnia zawsze obiecuję tylko, że będę uczciwy. Nic więcej. To najważniejsza rzecz, być uczciwym od pierwszego do ostatniego dnia współpracy. Jestem uczciwy i zawsze mówię swoim piłkarzom prawdę. Kiedy na przykład idę na konferencję prasową i dziennikarze pytają mnie o coś związane z drużyną, to odpowiadam tylko i wyłącznie, jeśli rozmawiałem już o tym z drużyną. W ten sposób nic, o czym piszą dziennikarze w gazetach, nie jest problemem, zaskoczeniem. Jeśli na przykład gazety piszą o rzekomej wymianie Stankovicia i Tiago, to Dejan może być spokojny, bo rozmawiałem już z nim i powiedziałem mu, że na pewno zostanie.

Masz 45 lat. Wyszły już dwie książki o Tobie. Dosrastałeś w Portugalii, byłeś takim sobie piłkarzem, ale później stałeś się doskonałym trenerem. Nie jest Ci szkoda, że nie zostałeś piłkarzem?

Nie. Po pierwsze chcę powiedzieć coś o biografiach. Wyszło kilka takich, które nie były autoryzowane i możecie znaleźć w nich sporo kłamstw. Nie mogę nic z tym zrobić. Moja prywatność, mój dom jest zamknięty dla otoczenia, moja żona nie lubi tego zgiełku, który przynosi moja praca. Jestesmy bardzo szczęśliwą rodziną. Piłka to piłka i jestesmy rozpoznawalnymi, popularnymi ludźmi, ale ja jestem absolutnie normalnym człowiekiem.

Twoja żona ma na imię Matylda i jest właścicielką fundacji pomagającej małym dzieciom...

Moja żona jest dla mnie bardzo ważna. Nigdy nie pracowała, ponieważ ja często zmieniam miejsce pracy: Porto, Lizbona, Barcelona, Londyn, Mediolan. W tej sytuacji nie może robić kariery. Jest wspaniałą mamą, a ze swoim wielkim sercem bardzo chce pomagać innym. Jest naprawdę wspaniałą osobą, nie lubi rozgłosu, lubi spokój. Bardzo ceni sobie możliwość pójścia do supermarketu, czy do sklepu po zakupy, gdzie ludzie nie wiedzą, że jest moją żoną. Bardzo mi się to podoba.

Odpowiadając na pytanie, co najbardziej podobało mu się w zdobyciu tytułu, jeden z poprzednich trenerów Interu, Bersellini, opowiedział o piłkarzu, który zawsze oddawał strzał prawą nogą, ale ten jeden raz strzelił lewą. Masz jakąś swoją historię z tym związaną?

Jedna przychodzi mi na myśl. To było na początku mojej kariery, gdy trenowałem jeszcze Leirię. Na koniec sezonu chciałem odejść do lepszego klubu, no i powiedziałem wszystkim, że chcę odejść. Ale obiecałem też, że niektórzy będą mogli odejść razem ze mną. W styczniu zajmowaliśmy 3. miejsce w tabeli i wtedy zgłosiło się po mnie Porto. Na koniec sezonu pięciu zawodników odeszło tam ze mną, a rok później zdobyliśmy Puchar UEFA. A w następnym sezonie wygraliśmy Ligę Mistrzów.

Moi Portugalscy koledzy po fachu prosili mnie, żebym zapytał, co masz na myśli, mówiąc "wysoki pressing"? Mówią, że masz na tym punkcie bzika.

Możes nazywać to wysokim pressingiem, ale możesz też na to mówić inaczej, jak chcesz. Lubię, gdy moja drużyna stosuje pressing już na połowie przeciwnika, ale nie zawsze - czasami trzeba ustawić się na swojej połowie i bronić tylko do linii środkowej. Ale ogólnie podoba mi się taktyka z pressingiem. Ten wysoki pressing oznacza, że narzucasz presję na swojego przeciwnika w każdym momencie, gdy ten ma piłkę. To oznacza, że obrońcy grają niemal na środku boiska, a inni zawodnicy jeszcze wyżej.

Tak samo jest w życiu? Tam też potrzebujesz wysokiej presji?

Nie. W życiu jest inaczej. W życiu nie ma za dużo presji, nie ma ryzyka. Rodzina, spokój, miłość. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem. Catenacciaro? Taaaa... Znajdziecie mnie w domu w ogródku. Jestem bardzo spokojny.

Igrzyska olimpijskie rozpoczną się lada moment. Będziesz je oglądał? Lubisz inne sporty?

Jestem człowiekiem sportu, uwielbiam klimat Igrzysk, jak one powstały, nawet z problemami, jak doping. Podziwiam sportowców którzy podporządkują wszystko temu, aby zdobyć medal olimpijski, aby wywiesić flagę swojego kraju na podium, nawet jeśli uprawiają sport, którego samego w sobie nie lubię. Z tego punktu widzenia nie ma profesjonalistów i amatorów. Niektórzy na własną rękę ćwiczą sobie z jednym, czy dwoma trenerami, żeby móc stanąc do walki z przeciwnikiem. To bardzo fajna sprawa.

Znasz od podszewki piłkę portugalską, hiszpańską i angielską. Jakie są Twoje pierwsze wrażenia, jeśli chodzi o kibiców we Włoszech?

We Włoszech kulturę kibicowania można porównać do latynoskiej, która jest zupełnie inna, niż w Anglii. To, co widziałem na obozie treningowym w Interze, widziałem już w Barcelonie. Przez trzy i pół roku nie widziałem w Chelsea żadnego kibica na treningu. Żadnego. Mogłem spokojnie iść do miasta i miałem spokój. Za to w trakcie meczów atmosfera jest niepowtarzalna, nawet jeśli gra się mecz w pucharze krajowym z jakimś zespołem z niższej ligi. W Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech natomiast, kolejna gra zaczyna się od razu po zakończeniu poprzedniej. Mecz zaczyna się już na początku tygodnia, kiedy rozmawiasz o nim, o następnym i poprzednim.

Inter kocha szaleństwo. Czy nie nadszedł czas, żeby wprowadzić do klubu trochę rozsądku?

Kiedy przychodzisz do klubu, możesz zostać w nim na 10, 20 lat, ale też na rok albo miesiąc, bo wszystko jest możliwe. Ale kiedy przychodzisz do klubu jako trener, musisz brać pod uwagę, że zostaniesz w nim i na 50 lat. Nigdy nie pracuję tak, żeby jutro było dobrze, tylko żeby cała przyszłość klubu była jak najlepsza. Dla przykładu, jak Luis Felipe Scolari przyszedł do Chelsea, to powiedział, że nigdy nie widział tak doskonale zorganizowanego klubu. Dla mnie jego słowa, to jak zdobycie jakiegoś pucharu. Musisz pracować dla klubu nie dla siebie i nie dla dobrego jutra. Musisz mieć plan na daleką przyszłość. Wiem, że trzeba wygrywać, dawać radość kibicom i zdobywać puchary, ale przede wszystkim trzeba robić jak najwięcej dobrego dla klubu.

Ale wiesz czego oczekują od ciebie kibice Interu i ten najważniejszy kibic, Massimo Moratti?

Absolutnie chcemy wygrać wszystko. Ja i prezydent Moratti mamy wielkie doświadczenie w futbolu. Wiemy, że będziemy grać przeciwko bardzo silnym drużynom. W Serie A są 3, 4 ekipy z wielkim potencjałem, w Lidze Mistrzów jest 10-12 takich, które mają takie ambicje, jak my. Nie jest łatwo wygrać. Ale ja i prezydent mamy taki sam tok myślenia: nie chcemy wygrać tylko dzisiaj, chcemy stworzyć klub zwycięzców i w tym kierunku idzie nasza praca. Ciągle rozmawiam z Marco Brancą i Gabriele Orialim, którzy znów są bardzo blisko klubu. Wszyscy mamy wielkie doświadczenie i musimy pracować w spokoju.

Parafrazując słowa Corriere della Sera, jesteś rewolucjonistą w piłce, ale konserwatystą w polityce. Prawda?

Jestem konserwatystą w polityce, ale nie jestem rewolucjonistą w piłce. Ogólnie rzecz ujmując, jestem prostym człowiekiem, z prostymi zasadami i prostą filozofią pracy. Mam całkowite zaufanie do swojego potencjału i nic tego nie zmieni. Nie mam zamiaru niczego rewoluzjonizować - tak, jak powiedział Capello, niczego nie nauczę we Włoszech. Powiem więcej: on powiedział, że niczego nowego nie wniosłem, a ja powiem, że wcale tego nie chcę.

Dlaczego jesteś konserwatystą w polityce?

Po pierwsze dlatego, że nie jestem fachowcem od polityki. Jestem poinformowany i ciekawy tego, co dzieje się w społeczeństwie. Polityka jest ważna. Dla mnie to pozytywne, jak słyszę, że politycy rozmawiają o piłce, bo futbol może być jeszcze ważniejszy dla ludzi. Ale jak mogę mówić o politykach? Jak mogę nie być konserwatystą? Jeśli chcesz zrobić jakąś rewolucję w polityce, musisz wiedzieć o wiele więcej ode mnie. I nie mam żadnego problemu z tym, żeby to przyznać. Dla mnie najważniejsza w życiu jest równowaga.

Premierem Włoch jest prezedent Milanu. Poznałeś go już? Mówi o sobie, że wygrał najwięcej ze wszystkich prezydentów w hostorii piłki.

Nie, nie poznałem do jeszcze. Ale to prawda, że wygrał najwięcej.

Mówi, że ma statystyki, które mogą to potwierdzić, ale w Madrycie mówią, że wcale tak nie jest.

Nie wiem, ale to nie jest takie ważne. Real Madryt i Milan to dwa kluby w wielką historią i na pewno pan Berlusconi jest bardzo dumny z klubu, który reprezentuje.

Czy Ronaldinho powróci do swojej najwyższej formy?

Tak, tak myślę. On jest bardzo ważny dla włoskiego futbolu. Rozmawiałem z kilkoma ludźmi z Milanu, których znam, w trakcie Trofeo TIM i oni powiedzieli, że żaden ważny piłkarz nie opuścił przed tym sezonem Włoch. Wszyscy zostali, a przyjechało jeszcze kilka gwiazd, jak Ronaldinho, Riise, Muntari. To bardzo ważne - mistrzostwa Włoch będą pasjonujące i wyzwolą emocje w ludziach na całym świecie. Musimy mieć ambicję robić wielkie rzeczy, jak kluby z Anglii w ostatnich latach, które w liczbie trzech dotarły do półfinału Ligi Mistrzów, a dwa do finału. Milan musi zdobyć Puchar UEFA. To nie jest drużyna na Puchar UEFA, ale skoro już w nim grają, to niech go wygrają. My, Juve, Roma i Fiorentina staniemy się przeciwnikami po awansie z grupy LM, ale musimy wszyscy koniecznie z niej wyjść.

La gazetta dello Sport napisała, że jesteście faworytami w walce o Scudetto.

Mogą sobie pisać, że wygramy albo, że zajmiemy ostatnie miejsce. Dla mnie to nic nie zmienia.

Co najbardziej uderzyło Cię we Włoszech?

(śmiech) Owady wylatujące na miasto popołudniami. Trudno się trenuje z takimi tłumami obok. Żarty na bok, jestem obywatelem świata i znam go. Grałem raz w półfinale Pucharu UEFA we Włoszech, choć nigdy nie grałem tu w Lidze Mistrzów. Znam dobrze Włochy, również tutejsze społeczeństwo. Nic mnie tu nie zaskoczyło i nie miałem żadnych problemów z aklimatyzacją.

Mówi się, że Mourinho najlepsze wyniki ma z młodymi zawodnikami, bo potrafi ich zmotywować i wydobyć z nich to, co najlepsze.

Nie zgadzam się. Wiek nie gra roli. 20-latek może myśleć i grać jak starszy zawodnik i odwrotnie. Prawdziwy zwycięzca nigdy nie jest znudzony zwycięstwami. Najważniejsze dla mnie, żeby zawodnik zrozumiał moją filozofię. Piłkarz przychodzi, bo rozumie, czego od niego oczekuję. Tak było w Muntarim. Żeby było jasne, naszym pierwszym celem był Lampard, ale wiedzieliśmy, że bardzo trudno będzie go pozyskać. Muntari był wyjściem awaryjnym i wiedzieliśmy, że ma potencjał, żeby sobie u nas poradzić.

Komu kibicują Twoje dzieci?

Tacie. Nie zapomniały jak było kiedyś, jak uczestniczyły w moich przygodach z Porto. Później były trzy ważne lata w Londynie, z trzema mistrzostwami i Pucharem Anglii. Moje dzieci mają niebieskie serca - błękit Porto i niebiskie Chelsea. Teraz zaczyna się dla nich nowe życie, w którym jest Inter. Ale one wiedzą, że gdy wracam wieczorem do domu, to jestem normalnym człowiekiem, czy wygram, czy przegram. Moja żona mówi, że w domu nie powinno być miejsca na futbol. Dla nich ważne jest, żeby tata wygrywał i był szczęśliwy.

*Cały wywiad będzie wyemitowany w piątek o godzinie 23:20 na antenie RaiUno

Źródło: inter.it

Milwaukee latarka na szyję 4933479898 ładowana przez USB 400 lumenów - kupisz na mspot.pl

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich