Granice dobra i zła

4 marca 2018 | 20:30 Redaktor: Sebastian Miakinik Kategoria:Publicystyka3 min. czytania

Współcześnie rozpędzony do granic absurdu świat sportu, biznesu i polityki rzadko kiedy wstrzymuje oddech na kilka chwil. Przedmeczowa minuta ciszy, krótkie wspomnienie na stronie internetowej  lub w serwisie informacyjnym, czy też artykuł w lokalnej prasie wspominający sylwetkę kogoś, kto nagle i niespodziewanie odszedł, to niewielkie zakręty marketingowej kaskady, na których każdy, przynajmniej na chwilę zwalnia i dostrzega ulotność momentu i kruchość człowieka. To, nad czym z marszu przechodzimy do zwyczajności, nabiera właściwego monumentu i znaczenia dopiero wówczas, gdy uświadamiamy sobie, że zostało stracone bezpowrotnie.

Świat wielkiego sportu, a więc wielkich pieniędzy, medialnych szumów i historii od zera do bohatera nie lubi smutnych finałów i smutnych opowieści. Złamane kariery wschodzących piłkarskich gwiazd lub idoli o ugruntowanej już pozycji w świecie sportu, to ciemne strony każdego zawodowego związku sportowego. Również w historii naszego klubu nie brakuje nazwisk, które najzwyczajniej nie przetrwały osiągniętego sukcesu, nie zniosły presji oczekiwań, czy nie osiągnęły dna po spektakularnym upadku. Z wysublimowanego dystansu oceniamy poszczególne postacie, analizujemy osiągi, gesty, zaglądamy w otchłań życia prywatnego, komentując decyzje, wybory i aspiracje swoich idoli. Marketing już dawno zrezygnował z pojęcia zwykłego człowieka, pełnego wad, problemów osobistych, gorszych dni czy trudności z odnalezieniem się w nowym środowisku. Taki produkt już się nie sprzedaje. Aktualnie budowanie wizerunku wręcz obowiązkowo nakazuje stylizowanie piłkarzy na nadludzi, multiprofesjonalistów, maszyny do zwyciężania. Z niewytłumaczalnego uwielbienia paradoksalnie już łatwo przejść do niewytłumaczalnego hejtu.

Klub pokroju Interu Mediolan, jako globalna marka i wielka organizacja, musi w dobie dzisiejszych czasów prowadzić rozszerzoną działalność okołosportową. Nie wystarczy dziś już tylko zatrudnić dobrego piłkarza i regularnie przelewać krocie na jego konto. Wielu młodych ludzi przechodzi szok kulturowy i materialny, gdy po pierwszej nowej wypłacie sprawdza stan konta. Wokół piłkarzy, tych z górnej półki finansowej, a zarazem pochodzących z biedniejszych rejonów Ameryki Łacińskiej czy Trzeciego Świata, krąży stado macherów i marketingowych wyjadaczy, którzy doskonale wiedzą, jak pieniądz potrafi zrobić pieniądz. Zły dobór doradcy wyniszcza psychikę, łamie wartości, odgradza od rodziny i planowania przyszłości. Nagle, z dnia na dzień, przybywa nie znanych dotąd przyjaciół, a ubywa ubogich krewnych i to nie ze względu na ich rychłe wzbogacenia. Przykłady Adriano, Balotellego, Andyego van der Meyde i innych pokazują, że kariery niekonieczne mają pozytywny finał. Nie każdy zawodnik zdołał przejść odpowiednią edukację, nie każdemu dane jest być otoczonym bezinteresownością i życzliwością, nie każdy ma na tyle szczęścia, by od losu otrzymać drugą szansę. Nawet mistrzom olimpijskim z pływalni zdarza się zachłysnąć wodą we własnej wannie.

Wielka klubowa europejska piłka to biznes ukierunkowany na zarobek. Zarobek wszelaki. Jego źródła muszą być zdywersyfikowane, bo tempo gromadzenia kapitału nie nadąża za nowymi potrzebami konsumpcji. W dobie wyścigu o punkty na zielonej murawie często zapomina się o racjonalnym, zdroworozsądkowym sposobie prowadzenia piłkarskich karier. Stosowanie środków medycznych, pseudolekarstw, eksperymentowanie z młodymi organizmami coraz częściej znajduje swój tragiczny finał na boisku, na oczach tysięcy obserwatorów. Wiara we własną wyjątkowość i ponadprzeciętną wydolność, skrzyżowana z miksturą wielkich pieniędzy, sławy, uwielbienia sukcesu i totalnej dezaprobaty porażki, zatraca pojęcie granicy po obu stronach telewizora. Brakuje edukacji, ponieważ dotychczasowe autorytety zastępuje nie kończy się, wydawać by się mogło, pieniądz.

Niekiedy nie warto spoglądać na wartość zarobków, ilość samochodów, stylizacji czy reklam, jakie nieodłącznie znajdują się w otoczeniu sportowców. Marketing wymaga sprzedaży wizerunku, ale logicznie myślący człowiek będzie potrafił wyznaczyć granicę. Z żalem obserwując piłkarskich reprezentantów kraju w telewizyjnych show, nadal staram się mimo wszystko w sportowcu zobaczyć człowieka.

I nie twierdzę, że to łatwe.

 

Sebastian Miakinik

Źródło: Informacja własna

Polecane newsy

Komentarze: 3

Guarin

Guarin

5 marca 2018 | 10:23

Bez urazy Seba ale to chyba nie miejsce na taki tekst.

Sebastian Miakinik

Sebastian Miakinik

5 marca 2018 | 10:53

Czasami odniesienie sie do komentarzy typu, ze piłkarz to profesjonalista i ma grac bez wzgledu na to co wokol, nie musi przybierac doslownej formy. Tematy czy Icar to slaby kapitan, skad kryzys formy, dlaczego ktos nie wypalil, itd mozna przeswietlic z innej perspektywy. Taką zaproponowalem. Pomimo świadomości, ze najlepiej sprzedaja sie teksty o mercato i zwalnianiu trenerow...

Guarin

Guarin

5 marca 2018 | 12:03

Luz, od siebie proponuje, żebyś bardziej dosadnie napisał o co Ci dokładnie chodzi bo tak z tego tekstu średnio to wynika.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich