Werono! Dziękujemy!

1 kwietnia 2018 | 18:58 Redaktor: Larry Kategoria:Publicystyka8 min. czytania

 

Na początku lutego, po pierwszym od dłuższego czasu zwycięstwie w lidze, nad Bologną, postawiłem o wiele zbyt śmiałą dla większości kibiców tezę, że "już za kilka kolejek możemy zobaczyć jeszcze lepszy Inter, niż w pierwszej części sezonu." Dziś te słowa nikomu nie wydają się już na pewno tak absurdalne. Inter prawdopodobnie wreszcie na dobre wrócił na właściwe tory. Dla mnie osobiście oczywistym było, że kryzys, w jaki wpadli podopieczni Luciano Spalettiego nie miał nic wspólnego z zapaścią, jakiej Nerazzurri doznawali regularnie w poprzednich sezonach. Kwestią czasu pozostawało, aż znów 18-krotni mistrzowie Włoch zaczną zachwycać rzesze swoich fanów. Dlaczego?

Pod wodzą któregokolwiek trenera po niezapomnianej erze Jose Mourinho Inter nigdy nie zachwycał. Być może zdarzały się dobre (albo nawet bardzo dobre) mecze, ale Nerazzurri przez wiele lat nie mieli tak naprawdę wypracowanego żadnego stylu. Nawet, gdy zdarzały się długie serie zwycięstw lub meczów bez porażki, to gdy przychodził kryzys, piłkarze dosłownie kopali się po czołach, na boisku panował bolący oczy chaos, a gra formacji defensywnej nie różniła się zbyt wiele od tego, co prezentuje zespół Swornicy Czarnowąsy, niczego temu klubowi nie ujmując. Sytuacja pod wodzą Luciano Spalettiego wygląda diametralnie inaczej. Na początku rozgrywek kibiców cieszyły nie tylko wyniki, ale też (nawet o wiele bardziej) gra, przynajmniej w wielu meczach. Sympatyczny szkoleniowiec Interu nadał drużynie tożsamość i styl, którego cechy charakterystyczne wymieni jednym tchem każdy kibic obudzony w środku nocy. Gdy wpadliśmy w dołek, nie zaczęliśmy seryjnie przegrywać, a w meczach z najsilniejszymi rywalami prezentowaliśmy się solidnie (przede wszystkim pod względem taktycznym) nawet w najgorszym okresie, gdy Icardi i Miranda byli kontuzjowani, Candreva każde dośrodkowanie posyłał w trybuny, Perisić potykał się o własne nogi, a Valero zatracił prawie całą swoją jakość i dynamizm, jakie prezentował jesienią. To, jak szybko i jak nisko upadliśmy po tak obiecujących pierwszych kilkunastu tygodniach, rzeczywiście mogło wprawić w czarną rozpacz i poczucie beznadziei. To jednak nie było to samo, co w poprzednich sezonach. Spaletti przez cały czas kryzysu ufał swoim podopiecznym i starał się do nich dotrzeć i im pomóc na różne sposoby, nie rezygnując jednak z kontynuacji w prowadzeniu swojego projektu. Każdy kibic miał swój pomysł na uzdrowienie sytuacji - zmienić ustawienie, wymienić pół zespołu, trenera, przestać grać skrzydłami, itd., etc. Były szkoleniowiec Romy powtarzał jednak jak mantrę - trzeba przeczekać trudny okres, mamy w kadrze takich piłkarzy, że oni muszą w końcu znów "odpalić".

Prawdziwym przełomem było spotkanie z Napoli 11. marca 2018 roku. Kibice, którzy z uwagą śledzili poczynania swoich ulubieńców w każdym (albo prawie każdym) meczu do tej pory zauważyli, że piłkarze Spala zaczęli inaczej, niż w kilku wcześniejszych spotkaniach, operować piłką. Nie było to oczywiście widowisko ze strony Interu, ale wreszcie dało się zauważyć większy dynamizm, zaangażowanie, ochotę do gry. O niczym to oczywiście jeszcze nie przesądzało, bo jak już wspomniałem, w meczach z najsilniejszymi rywalami Nerazzurri prezentowali się najlepiej w całym sezonie, bez wyjątku - nawet w okresach największego kryzysu. Wielu kibicom mogło to umknąć, ale w tzw. małej tabeli, uwzględniającej tylko mecze pomiędzy siedmioma nasilniejszymi drużynami w Serie A, Inter pręży muskuły na drugim miejscu, tuż za Juventusem, nie mając ani jednej porażki na koncie - zremisowaliśmy raz z Juventusem i dwa razy z Napoli, wygraliśmy i zremisowaliśmy z Romą, zremisowaliśmy z Lazio, wygraliśmy raz z Milanem i dwa razy z Sampdorią. To w dość oczywisty sposób pokazuje, że zawodnikom z Mediolanu nie brakuje jakości (co wielu kibiców stara się udowadaniać na każdym możliwym kroku), tylko motywacji i zaangażowania w meczach z niżej notowanymi rywalami. Coraz bardziej prawdopodobna wydaje się zatem teza, że Spaletti zwyczajnie nieco zagłaskał swoich podopiecznych, nie mogąc się ich nachwalić w pierwszych miesiącach sezonu.

Tutaj dochodzimy do drugiego przełomu, który nastąpił po meczu z Napoli. Mało kto zwrócił uwagę na niezwykle istotny niuans, że szkoleniowiec czarno-niebieskich chyba pierwszy raz w sezonie uderzył z całej siły pięścią w stół i niemalże naskoczył na swoich piłkarzy. Mimo, że ci zaprezentowali się najlepiej od kilku tygodni, jawnie zarzucił im brak jakości w ataku, oddawanie pola rywalom z premedytacją w niektórych fragmentach meczów, czy wręcz stwierdził, że Inter nigdy pod jego wodzą nie grał spektakularnie, tak jak choćby Napoli. Choć w wielu meczach gra jego zespołu naprawdę zapierała dech w piersiach. To w końcu podziałało na piłkarzy, jak przysłowiowa płachta na byka.

Pokazali to w kolejnym spotkaniu, po meczu z Napoli, w którym przyszło prawdziwe przełamanie i pokaz fajerwerków. Mierzyliśmy się w nim z Sampdorią Bartosza Bereszyńskiego, Karola Lienettego i Dawida Kownackiego. Czyli z zespołem prezentującym wysoką jakość, który nie zwykł oddawać na własnym terenie punktów (10 zwycięstw w 14 meczach przed meczem z Interem), ani nawet tracić zbyt wielu bramek - nikt nie strzelił ich tam w tym roku więcej, niż jednej, a w całym sezonie dwa gole strzelił tylko Juventus, który i tak przegrał, i Lazio). Dlatego z całą pewnością nie istniał przed tym spotkaniem człowiek na Ziemi, który spodziewał by się tego, co zobaczyliśmy we wczesne niedzielne popołudnie na Stadio Luigi Ferraris. Gospodarze tej potyczki poza pierwszymi dziesięcioma minutami gry, nie mieli kompletnie nic do powiedzenia. O ile zawodnicy Interu potrzebowali chwili, żeby całkowicie stłamsić swoich rywali, jakby sami nie wierzyli w to, że tak szybko mogą znów wrocić na scieżkę zwycięstw, tak kiedy już poczuli krew, to znęcali się nad swoim przeciwnikiem praktycznie do ostatniego gwizdka bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej, aplikując rywalom pięć bramek, choć mogli ich strzelić przynajmniej dwa razy tyle.

A tu już dochodzimy do elementu, który Inter może jeszcze poprawić w stosunku do swojej dyspozycji z początku sezonu, co uczyni go jeszcze groźniejszym, skuteczniejszym i efektowniejszym. Słowem, Nerazzurri mogą prezentować się jeszcze o wiele lepiej, niż w swoich najlepszych meczach z września, października, listopada i pierwszego meczu z Chievo. O co chodzi? Wszyscy doskonale pamiętają, że chyba największą bolączką Interu ze swojego najlepszego okresu był brak koncentracji w meczach ze słabszymi rywalami albo przy dobrym wyniku. Zawodnicy Spalettiego często po prostu przestawali grać przy prowadzeniu nawet 1:0. Wiele razy mało brakowało (albo do tego dochodziło), abyśmy wypuścili trzy punkty z rąk nawet w meczach z rywalami pokroju Benevento, czy Crotone - właśnie przez brak koncentracji. W meczu z Sampdorią nawet w drugiej połowie, gdy musiałoby dojść chyba do jednej z największych sensacji w dziejach Calcio, żebyśmy nie zdobyli kompletu punktów, mediolańczycy nawet na chwilę nie stracili kontroli nad wydarzeniami na murawie. Podopieczni Marco Giampaolo nie podnieśli ciśnienia fanom Nerazzurrich choćby na sekundę.

W tych okolicznościach kolejna potyczka, z Veroną, była formalnością. Jeśli ktoś po spotkaniu z Sampą nadal nie wierzył w powrót mocy na niebiesko-czarną stronę Mediolanu, to dosłownie po minucie meczu z Hellasem musiał przyznać, że coś się jednak odmieniło. Nie należy oczywiście po meczu z jednym z outsiderów ligi ze 100-procentową pewnością stwierdzić, że Liga Mistrzów już puka do naszych drzwi, ale można być pewnym, że Luciano Spaletti przygotował drużynę na końcówkę sezonu najlepiej, jak było można. Lepszy kryzys w środku sezonu, niż na koniec rozgrywek, gdy wszystko będzie się rozstrzygać.

No i na koniec można wspomnieć jeszcze o pozostałych asach, jakie piłkarze Spala mają w rękawach na końcówkę sezonu. Kadra jest nieporównywalnie silniejsza, niż na początku rozgrywek, żeby za przykład dać choćby motor napędowy wielu ofensywnych poczynań czarno-niebiskich - czyli bezużyteczny jesienią Joao Cancelo, czy piłkarz, który zimą wszedł na Giuseppe Meazza razem z bramą - Rafinha, który daje zespołowi ogrom nowych rozwiązań w ofensywie - nie jesteśmy już skazani tylko na grę skrzydłami. Jeśli dołożymy do tego mającego ogromnie dużo do udowodnienia Perisicia, na którego głowę kibice zdążyli wylać kilka razy całe szambo, czy nieprawdopodobnie głodnego bramek bombera Icardiego (co pokazał wyjątkowo dobitnie w dwóch ostatnich meczach), któremu również kibice i komentatorzy w absurdalny sposób liczyli (3) miesiące bez gola (a przecież w międzyczasie Maurito miał kontuzję, przez którą kilka tygodni nie grał, poza tym była jeszcze przerwa zimowa), a także kilka innych niezwykle istotnych niuansów, jak choćby zwiększona rywalizacja w środku pola za sprawą wspomnianego Rafinhi i nowej pozycji Brozovicia, na której ten wygląda jak nowonarodzony - to mamy obraz wielogłowego potwora, któremu w ostatnich tygodniach wszystkie głowy zostały obcięte, ale teraz w miejsce każdej z nich wyrosły trzy nowe. I mogę z jeszcze pełniejszym przekonaniem, niż miesiąc temu, zawołać za Spalettim - nadciąga Inter silniejszy, niż w jakimkolwiek momencie sezonu do tej pory.

Żeby mieć możliwie szeroki obraz tego, co nas czeka w najbliższych tygodniach, trzeba jeszcze poświęcić chwilę uwagi przyszłemu terminarzowi rozgrywek. Wydaje się, że najłatwiejszą drogę do pokonania ma Inter. Po derbach z szeroko pojętej czołówki gramy jeszcze tylko z Juventusem, no i mierzyć będziemy się też na wyjeździe z Torino i Atalantą. Roma również gra z Juventusem oraz z Fiorentiną, poza tym przed nami jeszcze derby Rzymu. Zdecydowanie najtrudniejszy terminarz ma Lazio, które zagra wspomniane debry, a także z Sampdorią, Fiorentiną, Atalantą i Torino na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że ostatni mecz sezonu nie będzie decydował o awansie do LM i do tego czasu wszystko będzie rozstrzygnięte - w ostatniej kolejce na kibiców czeka mecz Lazio - Inter. Kiedyś już graliśmy mecz decydujący o Scudetto w ostatnim meczu sezonu z biancoceletes. Nie wspominamy tego najlepiej.

Myślę, że aktualnie to zdecydowanie rywale z Rzymu powinni obawiać się nas, a nie odwrotnie. Podobnie Milan - w pierwotnym terminie rozegrania derbów byłby dość zdecydowanym faworytem. Czwartego kwietnia dla mnie zdecydowanym faworytem też będzie Milan. Ale Skriniar i jego koledzy.

Mariusz Kubiak

Źródło: inf.własna

Komentarze: 14

inter00

inter00

1 kwietnia 2018 | 19:16

Prawdziwym testem będzie dopiero mecz z Milanem. Jeżeli wygramy dp nie dość że zbliżymy się do LM to jeszcze wreszcie zażegnamy kryzys

silvio

silvio

1 kwietnia 2018 | 19:35

Poprawa jest widoczna i tego nikt chyba niepodważy ale optymizm i zachwyt jaki wieje z tego artykułu będzie w moim sercu po zwycięstwie z Milanem. Puki co cieszę się, że idziemy małymi kroczkami ku właściwemu miejscu :)

MatthewNine

MatthewNine

1 kwietnia 2018 | 19:48

Zgadzam się w całości, z wyjątkiem ostatniego zdania. Nie uważam że będziemy faworytem.

Jovetić10

Jovetić10

1 kwietnia 2018 | 21:36

Klucz to środek pola, w połowie kiepskiej serii pisałem już żeby postawić na środek Gaglia-Brozo. Ten pierwszy jak tylko dostanie zaufanie trenera to jest nie do przejścia, widać, że konkurencja mu nie służy, z ławki jak wchodził brakowało mu pewności, nasz najlepszy zawodnik w odbiorze, który nie boi się zagrać do przodu. Brozović to typowy środkowy rzemieślnik, który zawsze najwięcej biegał i który zdecydowanie nie nadaje się na 10, bo jest zbyt wolny, za to z głębi potrafi zagrać świetną prostopadła piłkę i przede wszystkim nie boi się zagrywać tych piłek do przodu, gra na 1-2 kontakty bez pierdzielenia się jak w przypadku Borjy, bardzo dobre uderzenie z dystansu. No i nasza truskawka na torcie - Rafihna, fenomenalny zawodnik, świetna technika, doskonale radzi sobie w grze pod pressingiem, potrafi zagrać na wolne pole i uruchomić naszych skrzydłowych. Co również mi zaimponowało u niego to zaangażowanie i walka o każdą piłkę, jak sobie pomyślę i porównam do Mario to mnie śmiech ogarnia :) (edycja 2018.04.01 21:37 / Jovetić10)

wactoja

wactoja

1 kwietnia 2018 | 22:20

balonik pompowany nawet tutaj, potem będzie płacz i wyzywanie

Maciej Pawul

Maciej Pawul

1 kwietnia 2018 | 23:56

Panie, panowie, Larry powraca ze swoim hurraoptymizmem, chętny zarażać. A ja po staremu powiem - poczekamy, zobaczymy. Jaskółka wiosny nie czyni, jakbyśmy sobie tego nie życzyli. Oby bez wielkich wybojów dowieźć to czwarte, będę szczęśliwy. Ps. dziękowanie przeciwnikowi, w tytule (za wygraną), uważam za nieco słaby pomysł, odbierający zasługę zawodnikom Interu. (edycja 2018.04.01 23:59 / vandallo87)

Larry

Larry

2 kwietnia 2018 | 10:40

Dzięki za merytoryczne komentarze;-) @vandallo - po pierwsze, nigdzie nie napisałem, że LM już jest nasza i wygramy wszystkie mecze do końca sezonu, a po drugie cóż, nie jest sztuką na koniec sezonu powiedzieć, czy awansowaliśmy do LM, czy nie, bo to kilkuletnie dziecko z tabeli wywnioskuje; ani wylać swoje żale po przegranym meczu albo po wygranym napisać, że na razie nie ma się czym podniecać, bo to też każdy potrafi... Wydaje mi się, że fajnie za to poanalizować sobie postępy lub ich brak w dotychczasowej grze i ocenić szanse na walkę o postawione cele na podstawie tego, co widzimy, że tak łopatologicznie to ujmę. Poza tym nikomu nie zabraniam mieć innego spojrzenia na nasze szanse, pozdrawiam:-) ps. a dziekowanie rywalom (nie rywalowi) spróbuj potraktować z przymrużeniem oka - przyznać musisz, że 8 goli w dwóch meczach strzelonych dwóm rywalom z Werony dało kibicom nieco radości, więc można im podziękować;-)

Klinsi64

Klinsi64

2 kwietnia 2018 | 10:56

zremisowaliśmy z Napoli co jak widać nie jest obecnie wielkim wyczynem i pokonaliśmy rywali którzy mecz wcześniej zebrali baty(1-4 z Crotone i 0-5 z Atalantą) oczywiście progres w grze jest widoczny,ale prawdziwy egzamin czeka nas w środę i w weekend,jeśli wygramy derby to myślę,że już nikt nas nie zatrzyma

Larry

Larry

2 kwietnia 2018 | 14:29

@Klinsi: Każdą teorię da się sensownie uargumentować ;-) obecnie wielkim wyczynem zremisować z Napoli może i nie jest, ale przed meczem z nami, poza porażką z Romą, która potrafi dzisiaj zagrać porywająco, a jutro dno (kilka dni przed meczem z Napoli przerżnęli na Olimpico z Milanem) to wcześniej Napoli wygrało 10 meczów z rzędu, m.in. pokonując kilka dni przed Romą Cagliari na wyjeździe 5-0, a jeszcze 2 mecze wcześniej Lazio 4-1... O naszej ówczesnej dyspozycji nie trzeba pisać, także nie dezawuował bym tamtego wyniku. Mimo, że Napoli nie pokazało w meczu z nami nic nadzwyczajnego, to nie zrzucał bym tego całkowicie na karb ich kiepskiej dyspozycji, tylko Spaletti w każdym meczu z silnym rywalem pokazuje, że potrafi rozpracować i rozbroić każdego... To, że derby będą prawdziwym testem nie trzeba nikogo przekonywać. Jeszcze raz powtórzę - uważam, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani na ostatnią fazę sezonu i nawet ewentualna porażka z Milanem tego nie zmieni, a o naszą dobrą dyspozycję w tym spotkaniu jestem bardzo spokojny. Jeszcze większy spokój budzi we mnie to, że nawet w przypadku przegranej pozostaniemy na 4. miejscu, bo to przecież zaległy mecz :-)

Jovetić10

Jovetić10

2 kwietnia 2018 | 15:52

Klinsi tu masz rację, ale jak sobie przypomnę mecz z Benevento czy nawet z Genoą, to nie wiem czy z dwoma hamulcowymi w środku nie potracilibyśmy punktów w tych ostatnich meczach. Na szczęście Spal wyciągnął wnioski i po meczu z Genoą jednego posadził na ławce, a po kiepskiej grze z kopciuszkiem Serie A drugiego. Z Milanem może być test, ale niekoniecznie. Podejrzewam, że łysy zniszczy taktycznie przeciwnika i skończy się na 0-0.

Maciej Pawul

Maciej Pawul

2 kwietnia 2018 | 20:04

Ktoś czasem musi się pobawić w strażaka, żebyśmy w miodzie nie utonęli. Czyli, Larry, jak ktoś się z Tobą zgadza, to wrzucił "merytoryczny" komentarz, jeśli nie, to trzeba mu "łopatologicznie" tłumaczyć Twój wizjonerski felieton. Dobra, szkoda mi czasu, jak się chociaż część spełni, wszyscy będziemy szczęśliwi, czego sobie i innym kibicom szczerze życzę, pa.

Larry

Larry

2 kwietnia 2018 | 20:56

@vandallo: Mam wrażenie, że czujesz się przeze mnie atakowany albo masz ze mną jakiś problem, a ja do Ciebie naprawdę nic nie mam, wręcz się cieszę, że jesteś jednym z nas, użytkowników tej strony i rozwijajmy nasze debaty nad Interem i tyle. Napisanie "poczekamy zobaczymy" naprawdę nic nie wnosi do dyskusji. Nie wiem co miało znaczyć, że jak się ktoś ze mną nie zgadza, to muszę mu coś tłumaczyć. Do żadnej Twojej tezy, ani argumentu nie sposób mi się odnieść, bo ani jednego, ani drugiego w Twoim pierwszym komentarzu po prostu nie ma. Jeśli uważasz swój komentarz za krytyczny to mogę się obiema rękami podpisać np. pod tym, że chętnie zarażam swoim optymizmem i nie dotyczy to tylko mojej obecnej oceny sytuacji w Interze, taki po prostu jestem i każdy, kto mnie zna, o tym wie ;-) na grę Interu w kilku poprzednich sezonach po prostu nie mogłem patrzeć i nie widziałem nawet iskierki w tunelu, więc jak teraz widzę, że jest duża szansa, że ponownie rodzi się jeśli nie wielki, to chociaż silny Inter, to jak najbardziej mam ochotę pozarażać tym optymizmem (jeśli tak to nazywasz) innych i nie musisz wyjeżdżać do mnie z tego powodu z jakąś ironią. Lubię sobie poczytać, jak ktoś przedstawi jakiś swój punkt widzenia, jak np. silvio, jovetić, czy Klinsi i tyle. Pozdrawiam i życzę wszystkim pięknego ostatniego wieczoru tych Świąt :-)

Lombardo

Lombardo

3 kwietnia 2018 | 00:02

Z Lazio przeciez jeszcze gramy bezposrednie starcie.

Maciej Pawul

Maciej Pawul

3 kwietnia 2018 | 00:34

Widzisz, od tylu lat występy Interu skutecznie duszą we mnie nadzieję, że będzie lepiej, jak pozostanę na swoim stanowisku, umiarkowany pesymista to najlepsze określenie. Najwyżej zaskoczę się na plus, zamiast znowu kląć na koniec sezonu. Na felieton w klimacie "ale będzie super, wszyscy zobaczycie tęczę nad Meazza" patrzę z uśmiechem zrozumienia, ale i politowaniem. Bo i ja tak setki razy myślałem, ale nie, nie rozpieszcza nas ukochana drużyna. Zresztą nie tylko ja mam takie odczucia, wiele osób już wypowiadało się tutaj w podobnym tonie. Co do problemów, mam w swoim życiu większe i poważniejsze, niż szukanie oponentów do gównoburz na forach. Widzę coś, piszę co myślę, idę dalej. Jakby Błażej, czy Paweł napisał felieton w podobnym klimacie, też bym skomentował w analogiczny sposób. Nie przekonują mnie Twoje racje, to wszystko.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich