Quaresma brakującym ogniwem

8 września 2008 | 02:15 Redaktor: Larry Kategoria:Publicystyka3 min. czytania

Jose Altafini to wybitny brazylijski napastnik, jedna z legend AC Milanu, zdobywca 120 goli w 205. meczach dla tego klubu. Grał też m.in. w SSC Napoli (180/71) i Juventusie (74/25). Na drodze w osiągnieciu statusu gwiazdy reprezentacji Brazylii stanął mu... wielki Pele, który wygryzł go ze składu Canarinhos w latach 50. i 60. Mimo to ma w swoim dorobku tytuł Mistrza Świata z 1958 roku - grał w trzech meczach grupowych na tamtym turnieju.

Nie ma on nic wspólnego z Interem. Dlaczego więc o nim piszę? Ponieważ mówiąc ostatnio o letnim okresie transferowym w wykonaniu włoskich drużyn, udzielił wypowiedzi, pod którą jestem w stanie podpisać się rękami i nogami - "Quaresma to brakujące ogniwo Interu".

Od dłuższego czasu uważałem, że nieudolna gra naszego klubu w Lidze Mistrzów jest wynikiem właśnie braku piłkarza przebojowego, który potrafi w naprawdę trudnych chwilach pociągnąć grę zespołu do przodu. Który potrafi wygranym pojedynkiem jeden na jeden stworzyć przewagę w ataku. Który potrafi dryblingiem, zwodem, oszukać rywala i dobrze odegrać do partnera z ataku. Takim piłkarzem nie jest ani Cambiasso, ani Stanković, ani Vieira, ani Cruz, ani Crespo, ani Dacourt. Takimi piłkarzami są Ibrahimović i Balotelli, ale to są napastnicy - wygrają pojedynek jeden na jeden, ale nie odegrają do napastnika, bo go nie ma - bo oni są napastnikami. Przez kilka ostatnich lat potrafiliśmy ogrywać Torino, Chievo, Napoli i inne Parmy, bo mieliśmy kilkunastu piłkarzy prezentujących najwyższy światowy poziom, bo Stanković potrafił pokonać przeciętnego bramkrza strzałem z 30 metrów, bo obrońca potrafił oszukać defensywę przeciwnika przy staym fragmencie gry, bo Ibrahimović potrafił sam ograć trzech źle ustawionych obrońców. Ale na Ligę Mistrzów to było za mało. Bo w Lidze Mistrzów nie gra, z całym szacunkiem, Chievo, tylko autentycznie najlepsze drużyny w Europie. A w 1/8, ćwierćfinałach, półfinałach - najlepsze z tych najlepszych.

Oczywiście, w marszu po Scudetto pokonywaliśmy największe włoskie ekipy - Romę, Milan, Fiorentinę, Juventus, które mają z pewnością potencjał na wygranie LM. Ale po pierwsze, to jest mimo wszystko liga i każdy ma z tyłu głowy zawsze, że stracone punkty da się odrobić - liga ma 38. kolejek, a nie mecz i rewanż, a po drugie Liga Mistrzów to turniej, który wyzwala w piłkarzach niesamowite pokłady energii. W dodatku każda ekipa z innego kraju ma, parafrazując słowa Jose Mourinho, inną kulturę gry, inną taktykę, mentalność, na które się trzeba w Europie przestawiać z meczu na mecz. LM to po prostu zupełnie inny turniej, niż jakakiekolwiek krajowe rozgrywki.

Co da nam przyjście Quaresmy? Tak jak wspominałem, nie mieliśmy w składzie piłkarza nieszablonowego, efektownego, oryginalnego. Który przed akcją sam nie wie, jakie rozwiązanie wybierze. Taki zawodnik koniecznie potrzebny jest w pomocy, ew. na pozycji tzw. playmakera. Przyjrzyjmy się: Barcelona miała Ronaldinho, Figo, Milan ma Kakę, Manchaster United ma C. Ronaldo, Real Madryt miał Robinho, Zidane'a, Figo, swoistym wyjątkiem jest Liverpool, który nie miał efektownego piłkarza w składzie, ma jednak absolutnie wybitnego Gerrarda - są to najbardziej utytułowane zespoły w Europie w XXI wieku. Co najważniejsze, wymienieni piłkarze byli głównymi architektami sukcesów swoich klubów - bez nich trudno wyobrazić byłoby sobie znakomite wyniki wymienionych klubów w Europie. Przybycie Quaresmy naprawdę powinno dawać nam nadzieję, że w tym, bądź kolejnym sezonie będzie lepiej, niż w ostatnich.

Mamy jeszcze jeden atut. Poza wymienionymi zespołami był jeszcze jeden, który zdobył LM w XXI wieku. To było Porto, w którym również ciężko znaleźć lidera, który napędzał każdą akcję. Mieli Deco, który wielkim dryblerem nie jest, potrafi "tylko" doskonale podać, wyprowadzić partnera na doskonałą pozycję. Ale w Porto największy wpływ na sukces miał kto inny. Jose Mourinho.

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich