Przed Ligą Mistrzów - Wspomnienia kibiców

18 września 2018 | 17:45 Redaktor: Michał Salamucha Kategoria:Publicystyka3 min. czytania

Już za moment pierwszy gwizdek rozpoczynający mecz z Tottenhamem. Mecz na który każdy kibic Interu czekał od kilku lat. Lat pełnych niepowodzeń, żalu i niedotrzymanych obietnic. Zanim jednak rozpoczniemy piłkarską ucztę, zapraszamy was do zapoznania się z ostatnią częścią naszej nostalgicznej serii związanej z występami Interu w lidze mistrzów. Tym razem jednak, prezentujemy wam wspomnienia z najważniejszych meczów ostatnich lat. Są to wspomnienia zwykłych kibiców, takich jak my, których żaden z nas nie zapomni do końca życia. Zapraszamy do lektury!

Simone:

- Był to mecz z Barceloną w półfinale w 2010 roku. Zwyciężyliśmy zasłużenie odrabiając straty z jedną z najsilniejszych drużyn na świecie. Atmosfera się zmieniła, pomyślałem, że to może być naprawdę dobry rok. Od tamtego momentu uwierzyłem, że moje marzenia mogą się spełnić. Następnie mecz rewanżowy na Camp Nou, cierpieliśmy, ale jesteśmy w finale!

Mecz finałowy z Bayernem, brak słów, na naszych oczach pisze się historia. Pomyśl sobie, że ten mecz obejrzałem w domu mojego kolegi, który jest za Milanem. Byliśmy wtedy w Sztokholmie, a on szedł po ulicy i cały czas gadał "Inter wygrał Ligę Mistrzów, nie wierzę", odpowiedziałem mu tylko "Uwierz, Inter jest mistrzem Europy!"

 Jeśli chodzi o mecz z Lazio z zeszłego sezonu, powiem tylko "cholera!". Ostatni raz gdy sprawdzałem wynik przegrywaliśmy 2:1, budzę się rano sprawdzam aplikację i patrzę wygraliśmy!

Davide:

- Mecz z Barceloną w 2010 to było coś niewyobrażalnego. 3:1 na wyjeździe, nie wierzyłem własnym oczom. Nawet dzisiaj marzę, by zobaczyć chociaż ułamek tej determinacji, którą wykazali się zawodnicy Interu tamtego wieczoru.

Finał z Bayernem śledziłem cały na stojąco, dalej nie wierząc w to co się dzieje. Jednak po drugim golu Milito wszystko się zmieniło. Uwierzyłem, uwierzyłem, że to się naprawdę dzieje. Tamten wieczór, ta radość są dla mnie nie do opisania. Po końcowym gwizdku jeździłem po ulicach Mediolanu trąbiąc bez przerwy klaksonem.

Mecz z Lazio był inny. Podczas rzutu karnego wykonywanego przez Icardiego, zamknąłem oczy, nie mogłem po prostu patrzeć. Po golu Vecino….. z radości rozwaliłem ściany w domu a po końcowym gwizdku zacząłem skakać i płakać jak dziecko!

Nicolo:

- Mecz z Barceloną, heh, uważali się za niepokonanych, za najlepszych w Europie. Wydawało się, że nie mają słabych punktów. Wygrana 3:1 na wyjeździe daje nam przekonanie, że możemy to zrobić, że może nam się udać. Na San Siro zagraliśmy jak prawdziwi bohaterowie. Ta determinacja i radość po końcowym gwizdku…..

To absurdalne, ale finał był mniej emocjonujący. Byliśmy zwyczajnie lepsi od Bayernu. Mecz zakończył się łatwym zwycięstwem 2:0, ale po końcowym gwizdku to odczucie zapisania się na kartach historii jest nie od opisania.

Podczas meczu z Lazio wracałem z pracy, przegrywaliśmy 1:2. Nie spodziewałem się, że możemy odrobić te straty. Po końcowym gwizdku po prostu eksplodowałem. Od wielu lat nie mogliśmy się tak cieszyć jak wtedy. Teraz wracamy do domu, by grać ważne mecze z ważnymi przeciwnikami. Nie mogę się doczekać meczu z Barceloną.

To już koniec naszej serii. Teraz wszyscy rozsiądźmy się w fotelach, zapnijmy pasy i wystartujmy ponownie w tej wielkiej podróży, mając nadzieję na przeżycie podobnych emocji do tych opisanych wyżej.

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 2

Adriano19f

Adriano19f

18 września 2018 | 18:15

Mecz z barcą to moje chyba najlepsze skojarzenie i z bayernem ale nie finał! Tylko 3:2 na Alianz. Z lazio po golu vecino nie miałem wątpliwości kto wygra wcześniej nawet po golu ikara nie wierzyłym w wygraną

Niko

Niko

18 września 2018 | 21:55

Ja najlepiej wspominam mecz rewanżowy z Chelsea, gdzie zagraliśmy perfekcyjnie. Wygrywając ten dwumecz, udało się Interowi w końcu przełamać klątwę 1/8 finału i czułem, że w tym sezonie może zdarzyć się coś cudownego :) (edycja 2018.09.18 21:55 / Niko)


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich