Inter w LM: powrót po latach z przytupem

19 września 2018 | 15:02 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Publicystyka5 min. czytania

Przed wczorajszym meczem na swoim Twitterowym koncie napisałem, że gdybym miał kierować się logiką, powiedziałbym że Tottenham wyjedzie z Mediolanu z kompletem punktów, ale jako że mamy do czynienia z Interem, z wielką pewnością napisałem, że Inter to wygra i...miałem rację! Choć nie w stu procentach, bowiem okoliczności tej wygranej miały być zupełnie inne. Inter wrócił do Champions League z przytupem, ale do awansu z grupy jeszcze daleka droga.

Zrobimy z nich rosół?

Tottenham to nie jest drużyna z innej galaktyki, ale ma piłkarzy o wiele bardziej doświadczonych w grze w Lidze Mistrzów od Interu, a w poprzednich sezonach osiągali lepsze rezultaty od Interu. Mimo to przekornie zakładałem, że Inter od początku skutecznie rzuci się na Kogutów jakby chciał zrobić z nich rosół i szybkimi dwoma bramkami "ustawi" sobie to spotkanie. Zwłaszcza, że podobnie jak my, oni również w ostatnich meczach grali znacznie poniżej oczekiwań. W miarę trwania meczu, moja pewność co do mojej przepowiedni stopniowo topniała, a podekscytowanie związane powrotem Interu do Ligi Mistrzów zmieniało się w rozczarowanie z powodu tak głupio straconej bramki. Panowie, błagam, nie dziś - myślałem. Nadzieja zastąpiła pewność siebie. Bo choć należę do optymistycznie nastawionych osób, argumentów za tym że Inter to spotkanie wygra, było coraz mniej.

By nie zakrzepła w żyłach krew

Napisać, że Inter to szalona drużyna to nic nie napisać. Moje 20-letnie doświadczenie w kibicowaniu Interowi oraz niewiele krócej trwające przyglądanie się temu klubowi z perspektywy redaktora serwisu intermediolan.com nauczyło mnie, że Inter to chyba najbardziej nieprzewidywalna drużyna z najbardziej prestiżowych klubów Europy. To miejsce gdzie czasem to co białe staje się czarne, a czarne białe. Zaraz zaraz, albo inaczej: to co niebieskie, staje się czarne, a to co czarne niebieskie. Jeżeli Liga Mistrzów to najlepsze piłkarskie rozgrywki na świecie, które dostarczać mają kibicom największe i niezapomniane emocje, to Inter po prostu musi tutaj grać co roku, dla dobra tych rozgrywek. Nerazzurri jak mało kto potrafią dostarczyć pełen wachlarz emocji. Przegrać wygrany mecz? Nie ma sprawy. Wygrać przegrany mecz w końcówce? Tak, to też mamy w swojej ofercie. Zremisować mecz tracąc gola w ostatniej akcji? Si, si, prego. Inter w ostatnich 10 minutach oddał na bramkę rywali 40% wszystkich swoich strzałów w tym meczu i pchany przez doping ponad 60 tysięcy gardeł, zrobił Tottenhamowi to co zrobił Lazio w ostatnim meczu ubiegłego sezonu. Dosłownie, zwłaszcza jeśli spojrzymy jak padł drugi gol autorstwa Vecino. Inter zawsze robi to wtedy, kiedy wydaje się, że już się nie uda (wygrać / przegrać / zremisować). Chyba jak żaden inny klub dba, by kibicom w żyłach nie zakrzepła z nudów krew. Swoją drogą ciekawe jak wiele osób w przeszłości dostało zawału podczas oglądania Interu? Tego nie sprawdzę.

Dwa uderzenia w końcówce odwróciły wynik spotkania, a trafienie Icardiego to chyba najlepszy sposób dla Argentyńczyka na przywitanie się z nowymi dla niego rozgrywkami. Przez całe spotkanie kapitan Interu był niewidoczny, podobnie jak w ostatnich meczach miał niewiele kontaktów z piłką, a liczba strzałów i celność podań daleka była od oczekiwanej. Jego przebudzenie przychodzi w dobrym momencie, bo jak to ma w zwyczaju, w sobotę zapewne chętnie kolejny raz zdobyłby gola przeciwko byłemu klubowi - Sampdorii.

Niezwykle ważne zwycięstwo

Z racji tego, że jest to dopiero pierwszy mecz Interu w fazie grupowej, chyba nie do końca jesteśmy świadomi tego, jak ważne było to spotkanie. W mojej ocenie mecz ten jest kluczowy, bo ze względu na swoją rangę, daje piłkarzom potężnego kopa pewności siebie i odblokowuje Inter, którego bolączką z poprzednich meczów, były moim zdaniem kwestie mentalne. Kluczowy też, bo 3 punkty u siebie z Tottenhamem to wykorzystana okazja. Anglicy to nasz główny rywal do walki o 2. miejsce, jeżeli pomyślimy, że Barcelona jest poza naszym i ich zasięgiem. Znacznie trudniej będzie o punkty właśnie z Barceloną, zwłaszcza na wyjeździe gdzie wysoko potrafiła przegrać nawet ekipa Mourinho czy na wyjeździe w Londynie, a PSV jeśli zostanie przez Inter zlekceważone, również udowodni, że do Ligi Mistrzów nikt nie dostaje się za ładny filmik na klubowych social media.

20-lat z Interem nauczyło mnie również, że rozgrywki Ligi Mistrzów a rozgrywki ligowe to inna rzeczywistość. Są drużyny, które mogą być herosami na swoim podwórku, jak Inter Roberto Manciniego z jego pierwszej przygody w Mediolanie, a kiedy przyjdzie do Ligi Mistrzów, zamieniają się w grupę przestraszonych swojego cienia chłopców. Bywa też odwrotnie, gdy drużyna zaczyna grać, dopiero kiedy ma solidnego rywala i z głośników wybrzmiewa hymn Ligi Mistrzów, a na mecze z ligowymi przeciętniakami gubi koncentrację. Liczę, że wczorajszy mecz będzie punktem zwrotnym dla Interu także w lidze. Kolejne wpadki mogą kosztować nas to, że za rok znowu nie zobaczymy Interu w piłkarskiej elicie.

Potrzeba stabilności

W piłce w dłuższej perspektywie logika i mądrość działania jest niezbędna. Nie jest możliwe osiągać sukcesy, jeżeli najważniejsze puzzle nie są ze sobą spasowane i połączone, chociażby na tyle by dany obraz był przynajmniej rozpoznawalny. Bez pieniędzy, mądrego trenera i piłkarzy i tysięcy innych czynników związanych z zarządzaniem klubem i zasobami ludzkimi, na dłuższą metę nie da się nic znaczącego osiągnąć. Ale futbol to gra, która tak bardzo fascynuje miliardy ludzi na świecie, bo tutaj nigdy niczego nie możesz być pewny na 100 procent. Możesz mieć w składzie najlepszych piłkarzy, ale to nigdy nie zagwarantuje Ci tego, że wygrasz wszystkie trofea.

Luciano Spalletti musi zapanować nad głowami swoich piłkarzy. Klub zrobił bardzo wiele tego lata by do klubu trafili piłkarze o wysokich umiejętnościach oraz pozostali ci, którzy mają wysoką wartość sportową oraz rynkową. Problem Interu to w mojej ocenie przede wszystkim psychika i jeżeli trenerowi uda się ten aspekt uporządkować, Inter będzie mocnym zespołem. Być może nie takim na miarę wygrania Ligi Mistrzów, bo do tego nie mamy przede wszystkim odpowiednio mocnych zmienników, ale przynajmniej takim, który nie będzie się kompromitował jak przy okazji meczu z Parmą, a w stan palpitacji wprawiać będzie naszym serca tylko z takiego powodu jak wczoraj.

Paweł Świnarski
Twitter: @pawelswinarski

Źródło: inf.własna

Polecane newsy

Komentarze: 7

Internaldo

Internaldo

19 września 2018 | 15:21

Ja zacznę się cieszyć jak będzie jakaś seria dobrych wyników no bo jeśli mamy przegrać albo nawet zremisować najbliższy mecz to nadal uczucia będę mieszane pomimo wczorajszej wygranej nad nie oszukujmy się drużyną bez formy.

KRS

KRS

19 września 2018 | 15:35

to są najważniejsze 3 punkty w tej edycji LM to one pozwalają nam myśleć o awansie do kolejnej rundy - oczywiście za wcześnie by wieszać medale, ale gdybyśmy wczoraj przegrali to mielibyśmy sytuację rodem z występów Reprezentacji Polski na ME i MŚ, druga sprawa wierzę że ta wygrana może zbudować tę drużynę, oby to był początek serii zarówno Icardiego jak i całej drużyny!
Paweł - dobry tekst, miło się czyta :)

Sebastian Miakinik

Sebastian Miakinik

19 września 2018 | 15:40

Do tego meczu Inter poszedł bardzo starannie, zwłaszcza w wyprowadzaniu piłki. Nie było głupich błędów, a dużo koncentracji. Niekiedy brakowało odwagi w szybkich wyjściach z piłką, ale widać, że mentalne podstawy do odpowiedzialnej gry są. A taka gra da sukces w LM

Paweł Świnarski

Paweł Świnarski

19 września 2018 | 15:49

Nie wiem jak Wy ale ja mam ciarki przy tym 1. Filmie do tekstu

Larry

Larry

19 września 2018 | 20:36

Muszę przyznać, że nawet ja w okolicach 60-70. minuty już zacząłem wątpić w ten nasz zespół... Powiedzieć, że nie graliśmy nic, to nic nie powiedzieć. To był dla mnie dramat, jakiego jeszcze w tym sezonie nie było... Z przodu nie działo się KOMPLETNIE nic i sam już zacząłem mieć wątpliwości, czy to tylko kwestia głów, czy jednak problem leżał jeszcze głębiej... W środku pola pukaliśmy w dno od spodu, a jak już się udało kogoś puścić skrzydłem, to NIKT nie potrafił choćby przyzwoicie dośrodkować (Candreva po wejściu to powinien zapaść się pod ziemię), no poziom niższy, niż podwórkowy. Perisić zero, Icardi minus jeden, reszta szkoda gadać... Jedynie Miranda mi imponował, Asamoah widać było, że jako jedyny jest przytomny, no i wiadomo, że Skriniar poniżej pewnego poziomu nie schodzi, choć prawa obrona to zdecydowanie nie jego pozycja. Ale końcówka to nie tylko gole - w ostatnich 10-15. minutach naprawdę coś się ruszyło - Brozović miał końcówkę naprawdę imponującą - był wszędzie i rozprowadził mistrzowsko kilka ataków, no i z przodu wreszcie poszli jak po swoje. Nie wiem, czy to był przełomowy mecz, głowy nie dam, ale jest na to szansa, więc trzymajmy za to kciuki :-)

inter00

inter00

19 września 2018 | 21:16

Świętny teks Paweł. Gratki

Lombardo

Lombardo

19 września 2018 | 22:19

Wszyscy jaraja sie golem Icariego i slusznie ale co za asysta Asamoaha :) Vrsaljko tylko sie ogarnie i obrona Interu bedzie rewelacyjna.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich