Potencjał na ten sezon

30 września 2018 | 20:19 Redaktor: Larry Kategoria:Publicystyka13 min. czytania

Za nami już siedem kolejek rozgrywek Serie A, a także inauguracja Ligi Mistrzów, dlatego wydaje się, że nadszedł odpowiedni moment do tego, aby dokonać pierwszych ocen trwającej już w najlepsze kampanii 2018/19, pod kątem dokonań naszych ulubieńców.

Zacznijmy może od faktów. Mimo falstaru w pierwszych meczach drużyny dowodzonej przez Luciano Spalettiego, zajmujemy miejsce w ścisłej czołówce tabeli, dwa punkty za drugim Neapolem. Do Ligi Mistrzów wróciliśmy z przytupem, sprzątając sprzed nosa 3. punkty coraz mocniej dobijających się do grona najściślejszej czołówki europejskich potęg Tottenhamowi. W gronie najlepszych ligowych strzelców próżno na razie szukać zeszłorocznego współtriumfatora tej klasyfikacji, Mauro Icardiego, ani tym bardziej jakiegokolwiek innego piłkarza nerrazurrich. Również jako drużyna strzelamy na razie mało bramek - mamy ich najmniej z całej szeroko pojętej czołówki Serie A, co ciekawe wespół z Lazio, które w zeszłym sezonie było przecież najbardziej bramkostrzelną drużyną na całym Półwyspie Apenińskim (lepsze w tej statystyce nawet od Juventusu i Napoli). Obrona za to jest wciąż naszą bardzo silną stroną - nikt w lidze (poza Sampdorią, którą ograliśmy) nie stracił mniej bramek od nas. Sytuacja Sampdorii jest zresztą o tyle zabawna, że straciła ona do tej pory zaledwie trzy bramki, a przecież tylko my im tyle właśnie strzeliliśmy. Kto oglądał, ten wie, o czym piszę.

Mogłoby się zatem wydawać, że w czarno-niebieskiej części Mediolanu panuja idylla. Nic jednak bardziej mylnego. Pomijając, że apetyty i oczekiwania kibiców są wyśrubowane do granic absurdu, szczególnie w kontekście tego, jak nisko w międzyczasie upadliśmy po triplecie z 2010. roku, nasza gra w większości meczów, delikatnie mówiąc, nie zachwyca. To z jednej strony powód do niepokoju, ale z drugiej strony prawie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nasi piłkarze nie tyle nie zachwycają, co j e s z c z e nie zachwycają. O ogromie potencjału wielu naszych zawodników, którego jeszcze w dużym stopniu nie pokazali, możnaby napisać całą książkę. I trzeba to w pewnym stopniu zrobić, ale wrócimy do tego.

Najważniejsza rzecz, o jakiej trzeba powiedzieć, to trudna do podważenia teza, że Inter gra z meczu na mecz lepiej. Na inaugurację był beznadziejny występ z Sassuolo (które jednak, jak się okazało, jest do tej pory rewelacją rozgrywek), przez świetną pierwszą i beznadzieją drugą połowę z Torino, wbrew wynikowi taki sobie mecz z Bologną, wbrew wynikowi niezły mecz z Parmą (bardzo pechowa porażka), po dobre spotkania z bardzo silnymi na początku sezonu Sampdorią i Fiorentiną. Plus wymagające trochę innego spojrzenia mecze z Tottenhamem oraz Cagliari, które ograliśmy niemal całkowicie rezerwowym składem - z pierwszej jedenastki było trzech, góra czterech zawodników. Widać zatem, że maszyna, którą w dużej mierze od nowa musi skręcać Spaletti jest naoliwiona coraz lepiej i ciężko na razie stwierdzić, czy pod koniec sezonu będzie Wielkim Zderzaczem Hadronów, czy tylko iPhone'm X. Jedno jest pewne - niedoceniany przez wielu kibiców sympatyczny Toksańczyk pokazał już wystarczająco wiele razy, że potrafi sprawić, aby jego drużyna grała zapierającą dech w piersiach (połowy meczów z Fiorentiną, Romą w zeszłym sezonie) i do bólu skuteczną (od 0-1 do 2-1 w dziesiątkę z Juventusem) piłkę i nie musi tego nikomu udowadaniać. Jedynym pytaniem pozostaje zatem, czy kadra, którą dysponuje, docelowo jest w stanie rzucić wyzwanie naprawdę każdemu, łącznie z Barceloną, Realem, czy Manchesterem City. Na dzień dzisiejszy odpowiedź jest oczywista - nie, ale postarajmy się ocenić potencjał poszczególnych zawodników.

Najbardziej rozpoznawalną gwiazdą drużyny jest oczywiście Mauro Icardi. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów, naszego snajpera bardzo chętnie w swoich szeregach widziała by większość europejskich potęg. Trudno się dziwić - Maurito jest dwukrotnym królem strzelców Serie A i praktycznie już, mimo dopiero 25. lat, jej żywą legendą. Wszystko wskazuje na to, że Argentyńczyk jak najbardziej jest tym, który może poprowadzić nerrazurrich do sukcesów w Europie - namiastkę tego pokazał w batalii z Tottenhamem. Jego doskonałym uzupełnieniem jest chyba druga największa gwiazda zespołu, piłkarz o którym marzy sam Jose Mourinho - a więc Ivan Perisić. Chorwat, mimo kiepskiego początku sezonu, i tak jest najlepszym strzelcem drużyny i doskonale rozumie się na boisku z Icardim. Tego duetu z pewnością nie musimy się wstydzić i ciężko wyobrazić sobie, aby jakikolwiek poziom rozgrywek Ligi Mistrzów był dla nich za wysoki. Nieco gorzej sytuacja wygląda z uzupełnieniem tej dwójki, bo ani Politano, dla którego gra w ogóle w czarno-niebieskiej koszulce wydaje się wyzwaniem, z którym jeszcze sobie do końca nie poradził, ani tym bardziej Candreva, który z pewnością lata świetności ma już za sobą, nie są zawodnikami, którzy w meczach o najwyższe stawki w Europie byliby w stanie zaprezentować odpowiednio wysoki poziom. Ogólnie jednak formacja ofensywna prawdopodobnie byłaby zdolna do podjęcia walki z każdym rywalem z najwyższej półki, choć jest na pewno sporo drużyn w Europie, które potencjał mają dużo większy.

Warto tutaj zatrzymać się na chwilę przy naszym podwórku. Jak do tej pory, podrygi na nim naszych ofensywnych zawodników wywołują ból zębów. Nawet nasz kapitan irytuje na początku rozgrywek. Jeszcze w zeszłym sezonie uchodził za napastnika w pewnym sensie jak niegdyś Inzaghi - któremu wystarczy ćwierć okazji w meczu, żeby zdobyć gola, a obrońca, który pozwolił mu dotknąć piłkę w polu karnym, już podpisał na swoją drużynę wyrok. Od kilku miesięcy jest inaczej - Maurito zmarnował w tym okresie niemal niezliczoną ilość stuprocentowych sytuacji, a kilka z nich mogło mieć dla nas opłakane konsekwencje. Wciąż jednak jest dla nas decydujący - wywalczył i strzelił karnego w meczu o awans do Ligi Mistrzów i poprowadził nas do wygranej w pierwszej kolejce tychże rozgrywek. Poza tym różnicę między nim, a chociażby Martinezem (który jest jednak innym typem zawodnika) jaskrawo pokazał mecz z Cagliari - do Lautaro było dogranych kilka piłek na 4-5. metr i Argentyńczyk nawet do nich nie wystartował, a w bliźniaczych sytuacjach Maurito jest niemal zawsze o centymetry od ich sięgnięcia albo jego muśnięcie po prostu nie znajduje drogi do bramki. Te sytuacje mogły uświadomić, jaką intuicję ma Icardi i jak błyskawicznie potrafi w odpowiednim momencie urwać się obrońcy i dostawić nogę do piłki. Poza tym jeszcze gorzej wygląda na razie gra Perisicia. Chorwat wciąż nie może wrócić do swojej normalnej dyspozycji po Mundialu, choć widać przynajmniej, że nie stracił nic ze swojej jakości, a zwyczajnie szuka odpowiedniej formy. Najlepiej świadczy o tym właśnie fakt, że mimo swojej kiepskiej dypozycji jest najlepszym strzelcem zespołu. Znacznie gorzej wygląda sytuacja na drugiej flance. Tam biega albo niemal beznadziejny Candreva, który miał obiecujący początek rozgrywek, ale aktualnie wrócił do swoich strzałów i dośrodkowań w trybuny lub za końcową linię z zeszłego sezonu; albo Napolitano, który wciąż ewidentnie nie dorósł jeszcze mentalnie do zmiany otoczenia z Sassuolo na Mediolan. Wprawdzie w ostatnim meczu z Cagliari wreszcie pokazał jakiekolwiek konkrety i dał wartość dodaną z przodu, ale nadal niesamowicie razi jego beztroska w grze, gdy rywal ma piłkę i prawa noga, która najwyraźniej służy mu tylko i wyłącznie do podpierania - z tego względu zresztą nie mogę pojąć, dlaczego Spaletti z uporem maniaka ustawia go na prawym, zamiast na lewym skrzydle (albo chociaż wymiennie). Ciężko oceniać Keitę Balde, który w przyszłości może zacząć grać tak, jak wszyscy by sobie tego życzyli, ale na razie trener albo ustawia go na pozycji, na której ten kompletnie się nie odnajduje albo gra zbyt krótko, żeby cokolwiek pokazać.

Dużo ciekawiej jest w środku. Mimo, że jest tam ogromna konkurencja - Nainggolan, Brozović, Vecino, Gagliardini, Valero, to brakuje kogoś takiego, jak Rafinha z zeszłego sezonu. Jest jeszcze Joao Mario, o którym pozwolę sobie dodać kilka słów dygresji. Wydaje mi się, że Spaletti nie daje mu szansy pokazania się, czując niuanse jego obecności w drużynie. Uważam, że Portugalczykowi brakuje, w stopniu elementarnym, dojrzałości. Po wypożyczeniu do West Hamu wysadził w powietrze wszystkie mosty na trasie Mediolan - Londyn, po czym ku swojemu zdziwieniu musiał wrócić do włoskiej stolicy mody i jak gdyby nigdy nic sobie trenuje, od czasu do czasu udzielając jakiejś żenującej wypowiedzi, że musi przekonać do siebie trenera. Po tym co zrobił i jak potraktował klub i jego kibiców, powinien co najmniej sam poprosić o rozmowę z kibicami, za pośrednictwem mediów, grzecznie wszystkich przeprosić, oddać miesięczną pensję na jakiś cel charytatywny, drugą na bilety dla dzieci z domów dziecka do końca sezonu i prosić o wybaczenie. Natomiast to, jak stara się udawać, że nic się nie stało, jest według mnie żenujące i osobiście kompletnie nie mam ochoty oglądać go na murawie.
Wróćmy jednak do tych, którzy grają. Absolutnie fundamentalnym graczem jest dla mnie Brozović. Niestety cały czas zdarzają mu się fatalne błędy i brakuje mu koncentracji, ale wielokrotnie już pokazywał, jak choćby w końcówce meczu z Tottenhamem, że jest to piłkarz, który absolutnie ma potencjał do osiągnięcia na swojej pozycji nawet poziomu Cambiasso, czy Makalele. Jedno jest pewne - jest to najbardziej niedoceniany przez kibiców zawodnik w drużynie. Uważam, że to przede wszystkim dzięki niemu tracimi tak mało goli. Niestety jeszcze nie zbliżył się do swoich najlepszych występów z zeszłego sezonu, ale miejmy nadzieję, że to tylko kwestia czasu. Jego partnerem w środku jest najczęściej Vecino, który dał najlepszą zmianę w meczu z Cagliari i pokazał, jak ogromne znaczenie ma obecność na boisku piłkarza o ich charakterystyce. Urugwajczyk mimo spędzenia na murawie zaledwie około 10. minut zanotował mnóstwo przechwytów i rozpoczął kilka ataków zespołu. Myślę, że Vecino może być bardzo mocnym punktem w środku pola w tym sezonie i jego forma będzie szła do góry najszybciej i najbardziej spektakularnie. Nie bez powodu wielkim adoratorem jego talentu jest chociażby Maurizio Sarri. Jak okazało się latem, były gracz Fiorentiny grał przez prawie całe zeszłe rozgrywki z urazem i prawdopodobnie z tego powodu nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności, dlatego ten sezon może być w jego wykonaniu znacznie lepszy. Zarówno Brozović, jak i Vecino również mają według mnie potencjał do tego, żeby walczyć o najwyższe cele w Europie.

Przed tą dwójką operować ma Radja Nainggolan. O nim pisać za wiele raczej nie trzeba. Każdy kibic doskonale zna jego atuty (których wiele jeszcze w naszych barwach nie pokazał) i chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie, żeby Belg miał przed kimkolwiek pęknąć, a jak ogromne znaczenie ma dla każdej drużyny, w której występuje może posłużyć przykład Romy, która po jego odejściu do tej pory nie może się odnaleźć i w wielu meczach giallorossich tylko Daniele de Rossi w pojedynkę sprawia, że Rzymianie nie tracą dwa albo trzy razy więcej bramek, których i tak tracą sporo.

Pozostała obrona, czyli nasza najsilniejsza formacja. Co tu dużo pisać. Bezbłędny Skriniar. Uważany przez wielu za najlepszego obrońcę Serie A zeszłego sezonu de Vrij, który gra u nas równie dobrze, co w Lazio. Bardzo solidny, praktycznie na tym samym poziomie Miranda. Przesiąknięty mentalnością zwycięzcy, chyba najsolidniejszy ze wszystkich na początku sezonu, il professore Asamoah. Fundament srebrnych medalistów Mistrzostw Świata Vrsaljko i bardzo solidny D'Ambrosio. Już w zeszłym sezonie obrona była naszą najsilniejszą formacją - skoro wzmocniliśmy ją trzema piłkarzami najwyższej klasy, to nie trzeba tu nic dodawać.

W bramce Handanović. Każdy widzi jak na dłoni, że Słoweniec zdecydowanie obniżył loty w ostatnich miesiącach. Co gorsza, nie tyle przeplata lepsze występy słabszymi, co potrafi w jednym meczu popisać się genialną interwencją, żeby zaraz stanąć jak słup soli i nawet nie ruszyć się do strzału, wydawać by się mogło, do obrony. Paradoksalnie obniżka formy przyszła w momencie kariery dla Samira wyjątkowej - wreszcie spełnił swoje marzenie o grze w Lidze Mistrzów. I właśnie teraz kibice zaczęli głośno wyrażać żądania, nie bez powodu, żeby rozejrzeć się za następcą Słoweńca. Ku pokrzepieniu serc można jednak dać przykład Liverpoolu, który doszedł do finału LM nie mając w bramce, oględnie mówiąc, specjalisty w swojej dziedzinie.

Myślę, że warto jeszcze poruszyć pewną istotną kwestię związaną z osobami, mieniącymi się kibicami Interu - bo ciężko mi stwierdzić, czy rzeczywiście nimi są. Niepojęte jest dla mnie, dlaczego pod relacją z dowolnego meczu - bez znaczenia, czy przegranego, zremisowanego, czy wygranego - można przeczytać mnóstwo komentarzy szkalujących piłkarzy i trenera. O ile da się jeszcze zrozumieć zawód i frustrację związaną z falstartem w inauguracji z Sassuolo - "Wstyd i kpiny, a Politano to kopia Candrevy. Z taka grą to ostatnie miejsce w grupie LM. A w lidze to środek tabeli i tyle w temacie.", "Za 4 tygodnie możemy mieć 12 punktów straty do czołówki."To było po prostu żenujące.", o tyle im dalej w las, tym było znacznie gorzej. Perfekcyjna połowa z Torino, pokazująca, na co stać ten zespół? "Ledwo liga się zaczęła, a my już o nic nie gramy.", "Jak dla mnie sezon w Serie A jeśli chodzi o podium jest zakończony. Celujemy w 4-6.", "Podsumowując, Spal to nieudacznik.". Wyraźna wygrana z Bologną, choć gra nie porwała? "Jeżeli my nie mamy pomysłu na obronę z Bologną to jak mamy Tottenham pokonać.", "Nawet z PSV nie mamy szans.", "Bijemy się o utrzymanie? Tak to wygląda...", "Sam już nie wiem co o tym myśleć, ale nie są to dobre myśli...". Niezwykle pechowa porażka z Parmą, której w całym meczu pozwoliliśmy na 2-3 kontry? "W du*** z takim graniem, brak środka, leszcze nas leją, bramkarz śpi...", "Żenada. Myślałem, że po przerwie reprezentacyjnej będzie tylko lepiej, a jest jeszcze gorzej. No to czekamy na łomot od Tottenhamu.", "To jest już koniec marzeń o czymkolwiek w tym sezonie, brak słów.", "Tych meczy nie da się oglądać. Nie mamy żadnych atutów.", "Frajerzy i tyle.".
To tylko niewielki wycinek tego, co wypisują nasi "kibice" po meczach Interu. Podkreślam, że nie zawsze po meczach przegranych, czy zremisowanych, ale nawet wysoko wygranych. Nie mam pojęcia, skąd bierze się taka potrzeba wylania swoich frustracji u niektórych i dlaczego akurat tutaj muszą się uzewnętrzniać, ale jedno jest pewne - gdyby nasi piłkarze mieli taką mentalność, to rzeczywiście nie mielibyśmy czego szukać na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Włoszech. Jeszcze bardziej szokujące jest jednak to, że ci sami kibice potrafią po szczęśliwym lub wywalczonym w ostatnich minutach meczu np. Juventusu docenić piłkarzy Starej Damy i nazwać ich walczakami, którzy nigdy się nie poddają. Nawet po łomocie, który dostali zawodnikcy PSV od, jak się okazuje, wcale nie takiej nietykalnej w tym sezonie Barcelony, można było usłyszeć głosy, że piłkarze z Holandii zaprezentowali się znacznie lepiej, niż wskazywałby na to wynik, który zakłamuje rzeczywistość. Cyrk na kółkach. Całe szczęście, że kibice chodzący na Giuseppe Meazza wspierają swoich ulubieńców w każdym meczu, wyrażając swoje zniecierpliwienie tylko w naprawdę wyjątkowo słabych fragmentach meczów. Mam też nadzieję, że niektórym da do myślenia ten bardzo często niezasłużony albo co najmniej mocno przesadzony festiwal obelg, który widać powyżej.

Reasumując, w drużynie drzemie potencjał, który może pozwolić na walkę o najwyższe cele w Europie, a więc tym bardziej we Włoszech. Pytanie nawet nie c z y, tylko j a k s z y b k o Spalettiemu uda się maszynę odpowiednio zaprogramować i naoliwić. Na razie do tego wciąż dość daleka droga i nie wiadomo, czy pokonamy ją w dwa miesiące, pół roku, czy dwa sezony. Cierpliwości.

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 9

aspirynaA

aspirynaA

30 września 2018 | 23:09

Spoko artykuł, w większości się zgadzam

Maciej Pawul

Maciej Pawul

1 października 2018 | 06:26

Te cytaty z forum to sobie tak zbierasz w notatniku?

Ilfenomeno

Ilfenomeno

1 października 2018 | 10:27

Wyniki przyszły ale sama gra szwankuje i to mocno. Najczęściej wygrywamy po indywidualnych błyskach, wrzutkach itp. Środek kuleje strasznie bo brakuje tam Rafinhi. Dla mnie Radja gra słabo biorąc pod uwagę, że Spall wybrał jego a nie Rafinhie. Może potrzebuje czasu ale na ten moment gra w środku pola jest słaba. Jedna akcja na jeden kontakt pokazała jaki potencjał jest w grze środkiem pola (Icardi-D'Ambrosio), druga sprawa jaka mnie irytuje to egoizm Perisica-Candrevy-Politano. Często zamiast podawać do Icardiego czy Lautaro na setkę to strzelają czy holują piłkę. Ja rozumiem taką sytuacje jak wygrywamy dwoma bramkami ale jak jesteśmy w plecy czy remisujemy to chętnie bym wszedł do szatni i im spuścił wpier...l. Od strzelania bramek jest napastnik a oni mają dogrywać, strzelanie jest dla nich drugorzędne. W obecnej sytuacji czekam, aż Spall cofnie Naingollana obok Brozo (ciekawe ile mu zajmie zanim to pojmie) a za Icardim wstawi Lautaro, który moim zdaniem będzie lepszym zawodnikiem niż Icardi.

Dodam jeszcze, że nie rozumiem jak zespół zaliczył taki spadek w jakości gry. W meczu z Athletico czy w pierwszej połowie z Torino wyglądało to wręcz idealnie. Takiej gry oczekuje bo zespół pokazał, że potrafi grać na takim poziomie. Co się zmieniło od tamtej pory? (edycja 2018.10.01 10:34 / Ilfenomeno)

master

master

1 października 2018 | 11:09

vandallo87, a to nie wystarczy wejść w artykuł sprzed 10 albo 20 dni i zobaczyć co kto wypisuje? przecież nie trzeba za bardzo szukać bo to co jest powyżej wypisane jest nagminne w komentarzach, i to że mamy lepszych trenerów/piłkarzy czy ogólnie rzecz ujmując specjalistów w komentarzach niż Ci, którzy pracują w klubie.
Ja w tym słabym początku upatruję akurat naszą szansę, że w końcu nie przytrafi się nam ten magiczny przestój w okresie świątecznym, ani bożonarodzeniowym, ani wielkanocnym tylko jak już wejdziemy w rytm to będziemy monolitem, który będzie w stanie podjąć rękawicę z każdym, nawet z Frosinone u siebie bo z tymi najlepszymi gramy zawsze dobrze i skutecznie.

Ilfenomeno

Ilfenomeno

1 października 2018 | 11:38

master
Też się nad tym zastanawiam, czy słabsze wejście w sezon teoretycznie nie będzie lepsze bo w grudniu zespół zacznie grać na 100%, gdzie rok i dwa lata temu już zaczynał się przestój.

inter00

inter00

1 października 2018 | 14:14

Zgadzam się z większością

Gambit

Gambit

1 października 2018 | 15:56

Zgadzma się z większością. Ana pewno z tym ze trzeba nam cierpliwości. Wiadomo ze po tylu chudych latach nie jest o to łatwo ale zwlanianie trenera i wyrzucanie połowy pilkarzy po 4 kolejkach nie jest dobrą drogą do sukcesu. Natomiast co do Politano się nie zgadzam. Na pewno nie gra jeszcze najlepiej jak potrafi. Ale koleś ma 1 i 2 asysty. Jego wkład w wyniki jest więc wymierny. Druga rzecz że wiadomo ze nie jest to materiał na gracza klasy światowej. Również co do Joao Mario to, mimo kretyńskich wypowiedzi, uważam że póki jest w klubie nie należy go skreślać. Dużych oczekiwań już nie mam ale nawet w zeszlym sezonie miewał dobre mecze.

Lombardo

Lombardo

1 października 2018 | 16:31

Ilfenomeno gdyvbys byl skrzydlowym to tez bys gral egoistycznie troche. Wiadomo, ze dobro druzyny jest najwazniejsze ale zaden z nich nie chce stracic miejsca w druzynie wiec musza udowadniac to strzelajac bramki a wiadomo gdzie Inter byl nawet majac +20 bramek Icardiego .
Skrzydlowi musza strzelac.

Ilfenomeno

Ilfenomeno

1 października 2018 | 20:14

Lombardo
Rozumiem, ale myślę że duża ilość asyst to też powód do grania w 1 składzie. Nie mówię, że mają tylko podawać, ale często jest tak, że Perisic tylko uderza z daleka. Dochodzi koło 70 minuty a Icardi nie dostał żadnego podania. Nagle tracimy bramkę i nagle osrany Perisic zaczyna tylko podawać ale problem jest taki, że rywale już się zamurowali. Niech wyjdą na prowadzenie a potem szaleją. Asysty to też ważna rzecz a często wychodząc na prowadzenie w pierwszej połowie i dobijając przeciwnika , jest szansa na więcej goli w meczu oprócz asyst.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich