Mourinho w jednym nokautuje R. Manciniego

14 września 2008 | 19:48 Redaktor: Larry Kategoria:Publicystyka3 min. czytania

Przed przyjściem Jose Mourinho kibice Interu dzielili się na jego zagorzałych zwolenników i równie zagorzałych przeciwników. Równie skrajne emocje wywoływał jego poprzednik, Roberto Mancini, a pod koniec zeszłego sezonu nie tyle on sam, co temat jego zwolnienia przez Massimo Morattiego.

Z pewnością za wcześnie jest na oceny, czy przyjście Portugalczyka było posunięciem dobrym, na to potrzeba czasu. Tak samo jak zbyt wcześnie na pierwsze chociażby podsumowania jego pracy. Są jednak dwie rzeczy, które rzuciły mi się w oczy, jeśli chodzi o warsztat byłego szkoleniowca Chelsea i Porto, w sprawie których chciałem się z wami podzielić.

Pierwsza z nich, to... kontuzje. Jak wiadomo, nasz klub, szczególnie w zeszłym sezonie, miał wyjątkowe "szczęście" do kontuzji kluczowych zawodników zespołu. Przez całe sezony nie ma praktycznie takiego momentu, żeby z pomocy lekarzy nie korzystało przynajmniej kilku piłkarzy. Sytuacje z tym związane bywały na tyle dziwne, że wiele osób zastanawiało się, czego to może być wina. Bo pecha można mieć przez pół roku, rok, ale nie sezon w sezon. Sam zastanawiałem się kiedyś na łamach naszego serwisu, czy to wina sztabu medycznego, czy może Roberto Manciniego, który zbyt mocno forsował zawodników, dawał im za mocno w kość na treningach. Wydawało mi się, że to rzeczywiście może być przyczyna - wszak za kadencji Mancio każdy zawodnik z szerokiego składu był zawsze w formie, ale istniało domniemanie, że właśnie kosztem ciężkich treningów, których nie wtrzymywały organizmy niektórych zawodników.

Okazało się to jednak błędnym rozumowaniem - od przyjścia Mourinho również kilku piłkarzy zdążyło "złapać" urazy, możemy więc z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że mamy zwyczajnie strasznego pecha. Choć oczywiście warto poczekać, jak ten temat rozwinie się na przestrzeni całego sezonu.

Druga sprawa jest w mojej ocenie dużo bardziej oczywista, czy wręcz bezdyskusyjna. To dobór piłkarzy do pierwszego składu na mecze oraz zmiany przeprowadzane w ich trakcie. Już dawno temu zauważyłem, że o ile jeszcze z wyborem składu Roberto Mancini sobie radził (choć bywały straszne pomyłki), co jednak można wyjaśnić tym, że jak już pisałem, każdy piłkarz za jego kadencji był w formie, to już z przeprowadzaniem zmian w trakcie meczów było dramatycznie źle. Pisałem zresztą już kiedyś o tym tutaj (5-6 akapit). Właśnie mecz z Milanem, czy pamiętne potyczki z Liverpoolem są tego modelowym przykładem. Jeśli chodzi z kolei o Jose Mourinho, to reakcje na wydarzenia boiskowe, wydają się być jedną z jego najmocniejszych stron (choć jakie on ma słabe strony?). Można to było zauważyć już na podstawie tylko trzech oficjalnych meczów pod jego wodzą, a sobotnie zwycięstwo nad Catanią jest wręcz modelowym tego przykładem.

Pod tym kątem w rywalizacji z Mourinho Mancini wypada niewątpliwie... fatalnie, czy wręcz tragikomicznie.

Ale nie należy zapominać, że przy ocenie trenera, biorąc pod uwagę całokształt, największym atutem, przy którym inne zalety naprawdę bledną, są wyniki. A te Roberto Mancini przez 3 lata pracy z Interem miał świetne, a biorąc pod uwagę 20 wcześniejszych lat - legendarne. I z pewnością wielką sprawą, wyzwaniem i wyjątkowo trudnym zadaniem będzie je poprawić lub chociaż się do nich zbliżyć. We Włoszech, śmiem twierdzić, jest to wręcz niemożliwe. Jedyna nadzieja dla Mourinho, to tak wyczekiwany sukces w Lidze Mistrzów. Oby się powiodło. Jeśli nie on, to kto?

Źródło: własne

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich