Dlaczego powinniśmy na zawsze zostać na San Siro
San Siro podzieliło kibiców Interu. Wielu z Was marzy zapewne o nowym obiekcie dla Nerazzurrich. Suning zamiast tego pracuje nad renowacją, we współpracy z włodarzami AC Milan i miastem. Kto ma rację? Pojechałem do Mediolanu i Madrytu, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Koniec lat 90-tych. W Interze brylują Ronaldo, Baggio, Zamorano, Zanetti i spółka. Wszyscy znajomi zagrywają się w FIFA 99. To była pierwsza część gry, w której twórcy położyli tak duży nacisk na oddanie wyglądu prawdziwych boisk. Było ich bardzo mało, a selekcja objęła tylko najbardziej symboliczne z nich. Obiekty takie jak Old Trafford czy Camp Nou. Pośród nich oczywiście San Siro. Już wtedy Stadio Meazza było jedną ze świątyń futbolu, najbardziej rozpoznawalną architektoniczną perełką włoskiej piłki nożnej.
Lata mijały, powstawało coraz więcej wspaniałych stadionów, a w obiekcie z 1925 roku niewiele się zmieniało. Po renowacji w 1987, kiedy budynek uzyskał 11 charakterystycznych kolumn, pojemność była systematycznie zmniejszana. W 2003 ostatecznie została ustalona na 85 700 widzów. Jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów jednak utknął w miejscu i zaczął odstawać od europejskiej czołówki.
Jeśli porównywać, to z najlepszymi. Ruszyłem zatem na znany z olbrzymich przychodów z turystyki obiekt Realu Madryt, Santiago Bernabeu. Trudno opisać w skrócie, jakie atrakcje czekały mnie za dość drogi bilet, ale postaram się pokrótce to zrobić. Długa trasa do zwiedzania ciągnie się korytarzami wzdłuż całego stadionu. Rozpoczynamy w niemal najwyższym punkcie imponującego obiektu. Można spędzić wiele godzin, oglądając liczne stroje, piłki i korki opatrzone interaktywnymi ekranami, na których można obejrzeć historyczne momenty, w których były używane poszczególne eksponaty. Można też posłuchać najciekawszych fragmentów relacji z meczy za pośrednictwem specjalnej instalacji z rur, mijamy wiele gablot z trofeami, proporczykami i pamiątkami pomeczowymi, by w końcu zostawić swoje zdjęcie na gigantycznym ekranie, na którym z fotek turystów układa się wielka grafika prezentująca zawodników Realu. Piękna alegoria bycia częścią drużyny. Oczywiście przechodzimy też przez szatnię, korytarz, aż na sąsiedztwo murawy, by w końcu znaleźć się w sklepie z pamiątkami. Mimo wydanej kwoty, czułem, że było warto.
Wkrótce później zaplanowałem wycieczkę do Mediolanu. Stadio Meazza z zewnątrz jest zwyczajnie piękniejsze. Radość została jednak nieco zmącona, kiedy rozpocząłem zwiedzanie muzeum. Jedno pomieszczenie, otoczone gablotami na dwóch poziomach. Owszem, oko cieszą koszulki z ukochanymi nazwiskami, ale jest zwyczajnie biednie. Trochę korków, piłek, jednak samych eksponatów nieporównywalnie mniej, niż u konkurencji, w dodatku część z nich jest związana z Rossoneri. Po krótkiej przebieżce korytarzami, podczas której jesteśmy namawiani na zrobienie sobie płatnych osobno zdjęć, z tłem generowanym na komputerze, trafiamy do szatni. Sala konferencyjna, tunel, jest i murawa. Nie da się wejść nigdzie wyżej, możemy przejść się jedynie kawałek wzdłuż linii i skorzystać z ławek obok tych dla drużyny. Wydzielony jest tylko mały fragment dolnej trybuny, przez który dostajemy się do oficjalnego sklepu. Jest w nim kilka ciekawych gadżetów, ale sklep również jest dzielony na pół z AC Milan.
Podsumowując obie wyprawy, trasa przewidziana dla turystów pozostawia zwyczajnie gorsze wrażenie, niż u konkurencji. Zmiana infrastruktury jest konieczna. Wszystko wydaje się zrobione nieco na odczepnego, w nieprzemyślany sposób, a zbiory nie imponują. Brak interakcji i zaangażowania zwiedzającego w przeżycie, jakim powinna być wizyta w tak pięknym miejscu. Suning chciałoby zwiększyć przychody ze stadionu, ale obecna formuła jest niewystarczająca i wymaga zmian. Być może po zwiedzaniu pozostaje pewien niesmak, jednak ze swojej strony mogę za to zagwarantować coś innego. Nikt, kto choć raz stanie na placu przed świątynią Nerazzurrich i spojrzy na Stadio Giuseppe Meazza, nie dopuści do siebie myśli, że Inter powinien przenieść się na inny obiekt. Zostaje w sercu, w przeciwieństwie do szarej madryckiej bryły.
Źródło: inf. własna
Internaldo
7 lutego 2019 | 19:08
Zazdroszczę. Bardzo bym chciał stanąć przed tym stadionem, dotknąć go.. Problem w tym, że mam przypadłość Dennisa Bergkampa.. Tylko Giuseppe Meazza!!!
Adriano19f
7 lutego 2019 | 20:07
Fajne info, no cóż byłem dwa razy na GM jednak nigdy go tak nie zwiedzałem
Darkos
7 lutego 2019 | 20:39
Sentymenty sentymentami, jednak to nadal brak kasy determinuje że mamy zawodników jakich mamy. Własny stadion to większe przychody i to jest jedyna droga na zbudowanie potęgi na lata. Obecnie jest na tej drodze Roma, więc niedługo możemy walczyć tylko o 4 miejsce w sezonie.
Dziarski
8 lutego 2019 | 00:44
zgadzam się, tylko GM. byłem na stulecie klubu czyli ponad 10 lat temu.. czas szybko leci
superofca
8 lutego 2019 | 07:50
Ja nie byłem, a myślę w ten sposób, że skoro od lat Giuseppe Meazza przysparza nam problemów finansowych to czas, na zmianę. Czy chciałbym nowego stadionu? Nie, ale w obecnej sytuacji nie widzę innego wyjścia. Z drugiej strony, skoro Twoje, Maćku, wrażenia są takie, to widać, że potencjał GM jest wciąż niewykorzystany.
Paweł Świnarski
8 lutego 2019 | 08:01
Byłem na obydwu stadionach i niestety sposób w jaki zrobiono Bernabeu Tour a Meazza Tour to dwa światy. Zwiedzanie Bernabeu , w istocie płacisz ale czujesz, że to nie są wydane na darmo pieniądze, przechodzisz między licznymi pomieszczeniami z eksponatami (jest tego mnóstwo), ale wszystko jest zrobione z rozmachem, elektroniczne bajery, światła, itp. , a co jakiś czas wychodzisz na trybuny w różnych miejscach (zaczynasz na górze i potrm coraz niżej). Na koniec szatnia i sklep. Zrobiło to na mnie wrażenie i do dziś myślę o tym z zazdrością. (edycja 2019.02.08 08:02 / Paweł Świnarski)
Maciej Pawul
8 lutego 2019 | 10:51
Tak właśnie jest. Niewykorzystany potencjał. Nawet jak szukałem noclegu w pobliżu stadionu, udało mi się znaleźć, ale tam jest jeden stosunkowo mały hotel obok, nic więcej. Przychody z turystyki są niskie, bo nie ma się czym pochwalić, wnętrze wygląda jak typowe muzeum z lat 80'. Obsługa wszędzie ma problemy z angielskim :) Totalne przeciwieństwo Madrytu, ale starałem się oddać w tekście wrażenie z chwili, kiedy stajemy przed oboma obiektami. Nie ma porównania, można próbować się postarać o nowy stadion, ale nigdy nikt nie wybuduje równie charakterystycznego obiektu, jak San Siro, ikona piłki i architektury.
Interista
8 lutego 2019 | 11:16
Ciekawy tekst
Paweł Świnarski
8 lutego 2019 | 11:19
Pod względem architektury z zewnątrz to GM bije SB, ale w środku, trybuny, otoczenie boiska... na SB miałem wrażenie jakby było to wszystko nowsze, czystsze, lepiej dopracowane w szczegółach. (edycja 2019.02.08 12:34 / Paweł Świnarski)
Berlusconi1899
27 lutego 2019 | 17:29
Oby ten wasz marny stadion GM spłonął. Nawet jak go odbudujecie to i tak nigdy nie będzie tak piękny jak San Siro.
Maciej Pawul
27 lutego 2019 | 19:57
Giuseppe Meazza pracował również w AC Milan, więc akurat ta nazwa fanom Milanu nie powinna przeszkadzać. Tylko wypadałoby chociaż troszkę historii swojego klubu liznąć najpierw.
Berlusconi1899
5 marca 2019 | 18:56
No nazwa mi nie przeszkadza. Tylko że bilans 350 meczy w barwach Interu i 35 rozegranych w Milanie jest pewną różnicą.
Reklama