Przeciąganie liny

17 lutego 2019 | 14:37 Redaktor: Sebastian Miakinik Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Piłka nożna to dyscyplina zespołowa, w każdym głębszym aspekcie. O taki jej wymiar batalię zaczął toczyć Inter, który odważył się zdefraudować ozłacaną postać Mauro Icardiego i wyznaczyć granicę dla gwiazdorstwa i nadmiernie eksponowanego indywidualizmu. W publicznym praniu brudów, wymianie argumentacji i medialnej szopce absurdalnych antagonizmów cierpi wizerunek zjednoczonego Mediolanu. Obraz rzeczywistości spowiły wielkie pieniądze, próżność i fałszywe poczucie bycia niezastąpionym. Problem ma charakter tak obcesowy, że wykonanie kroku wstecz i powrót zdrowego rozsądku w rodzinie Icardich wydaje się totalną mrzonką.

 

Zachłanność, przeliczona na konkretną namacalną wartość pieniężną leży u źródeł działania Icardich. Dodałbym, że przybrała ona wyjątkowo cyniczny charakter, który na skutek przewrotności losu i odwagi zarządzających obrócił się na szczęcie przeciwko nim. A najgorsze, że wszystko można było rozegrać inaczej..

Celem stał się nowy kontrakt i konkretna kasa, to oczywiste. W zestawieniu nominałów gotówka miewa zazwyczaj większą siłę aniżeli deklarowana miłość, oddanie, itd. W dobie ogromnych finansowych potrzeb Wanda Nara postanowiła zestawić kilka wątków i wytoczyć najcięższe w grze o mamonę działa. Sama wartość Icardiego dla Interu jako sportowca w ostatnich latach nie podlegała dyskusji. Ten zdrowy argument, w połączeniu z ideowymi deklaracjami zapewne wystarczyłby Narze do osiągnięcią, powiedzmy orbity swojego finansowego celu. Wystarczyłoby trochę cierpliwości, wstrzemięźliwości i dopuszczenie chociażby marginalnych ustępstw w negocjacjach. Tego wszystkiego jednak zabrakło, co kibiców Interu w odniesieniu do małżonki Mauro w ogóle nie dziwi. Jednak sprawy wymknęły się spod kontroli, bo pierwsze skrzypce zaczęły odgrywać te ambicje, które dotychczas zdawały się być gdzieś skrywane, pod płaszczykiem pokory i przywiązania do barw. Tak łatwo się o tym mówi, tak trudno się tym kieruje.

Przeniesienie dyskusji o zarobkach Mauro do mediów było pierwszym złym prorokiem obecnej sytuacji. O ile wcześniejsze występki agentki były traktowane z przymrużeniem oka lub też wplatano je w dogmat zawodu agenta piłkarskiego, o tyle zbyt nachalnie ingerujące w szatnię klubu wypowiedzi przestały być gadaniem głupiej baby. Wojna podjazdowa, często indywidualnie uderzająca w konkretne postacie czy to boiskowe czy z zarządu klubu nie mogła być traktowana jako przysłowiowy deszcz zamiast opluwania. Na tę sytuację twardo zareagował Spalletti, wrzucając ten kamień do ogródka Marotty. To był słuszny ruch.

Wandę Icardi w całej tej rozgrywce zawiodł ktoś jeszcze. Ktos po kim tego się nie spodziewała, a kto wytrącił ją z równowagi i wepchnął w błędną drogę bez oglądania się na skutki. Tym kimś jest jej mąż, który, co dla niego niezwyczajne, zaliczył sportowy dołek i regres swojej napastniczej niezawodności. Doskonała forma Icardiego, na tle mizernego Interu miała być przeważającym szalę negocjacji argumentem. Tymczasem wspomniany regres nie tylko zbił Mauro z pantałyku, ale dodatkową pobudził do frustracji, czego efektem stało się szukanie winy indolencji strzeleckiej we wszystkich wokół. Dobre rady w perfidnym stylu,wyrażane publicznie nie pozostały bez echa. Drużyna zapewne wyszła z przekonania, że skoro jesteś tak świetny i cię blokujemy to radź sobie sam. Wanda brnęła w retorykę obłędu, Icardi zderzył się z konsekwencją zespołu i kierownictwa. Odebranie opaski zabolało, bo było jak policzek wymierzony komuś, kto uchodził za nietykalnego. Od tej pory zaczął działać oślep.

O płytkich możliwościach intelektualnych agentki Icardiego świadczy również brak realnej oceny sytuacji międzynarodowej. Dobór okresu takich występków jest niczym nieuargumentowany. Zimowe okienko odeszło w niepamięć i jedyne co czeka jej męża,to brak gry i znoszenie pogardliwych spojrzeń dawnych przyjaciół. Po drugie obniżenie wartości samego zawodnika i dopięcie mu łatki nieobliczalnego czynnika w zespole wcale nie przysporzyło mu wielbicieli u piłkarskich klubowych tuzów, którzy jak dotąd bez Icara potrafili się obejść. Dziś w każdym miejscu swój pomnik buduje się od nowa, a fundamentem ku temu poza dobrą formą jest pokora. Ani jednej ani drugiej u Icardich nie odnajduję.

Drużyna Interu, jeżeli obroni miejsce w Lidze Mistrzów i przezwycięzy ten mentalno-sportowy  kryzys stanie się wzmocniona i zsolidaryzowana. Być może ten stan rzeczy paradoksalnie pozwoli zamienić grupę najemników w team. Cynicznie odmierzony egoizm nie tylko uderzy rykoszetem w Icardich, a jeszcze dodatkowo odrodzi Inter. Za to trzymam kciuki. Bo trudno mi sobie wyobrazić, że tak zagalopowana Wanda dozna olśnienia i rozpocznie krucjatę pojednania. Na to już chyba za późno. O jeden (jak na razie) mecz za daleko.

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 10

inter00

inter00

17 lutego 2019 | 15:13

Icardi jest ofiarą Wandy i poniekąd swojej włąsnej głupoty. Zamiast głową myśli jajami i to jest jego główny problem. Myślę że gdyby agentem Icara był ktoś, kto wie co powinni się robić to Icardi już dawno podpisałby nowy kontrakt. Nawet pomimo spornej pensji łatwiej jest pójść na ugodę z kimś, kto nie stara się rozgłośnić sprawy za wszelką cenę i za pomocą szantażu przekonywać władze klubu. Po pewnym czasie miarka się przebrała i nasi dyrektorzy zachowali się tak jak powinni. Najgorsze jest jednak to że sam Mauro wydaje się nie widzieć tego co się dzieje i uznaje to za atak klubu na niego. Gwoździem do trumny naszego związku z nim może być fakt że Icardi nawet nie próbuje pogodzić się z kolegami w szatni. Co do samego artykułu to naprawdę dobra robota

Rahi

Rahi

17 lutego 2019 | 15:45

Może zyskają na tym wszyscy. Klub, bo zarząd stanął po stronie zespołu, nie jednostki. Jak napisał autor, może to pojednać chłopaków. Mauro bo może znajdzie motywację do ciężkiej pracy. Dla odkupienia win, lub reklamy dla nowych pracodawców. I w koncu Lautaro, który otrzyma szanse o które prosił. Tylko kibice stracą kolejne siwe włosy.

Maciej Pawul

Maciej Pawul

17 lutego 2019 | 15:47

Masz sporo racji Sebastian. W mojej opinii Icardi zdaje się nie rozumieć istoty problemu. Jak podaje CdS, Mauro sądzi, że stracił opaskę, ponieważ klub chce go sprzedać i w tym upatruje problem. Chłopak po prostu nie ogarnia, że on, czy Wanda postąpili nierozważnie w wielu sprawach i wypadałoby coś z tym zrobić. Jak dla mnie nie będzie happy endu, ale podoba mi się teza, że Inter w końcowym rozrachunku zyska na całym zamieszaniu. Chciałoby się w to wierzyć.

Tytus

Tytus

17 lutego 2019 | 15:55

Też mam nadzieję, że okaże się nagle, że bez Icardiego też potrafimy grać, może nawet lepiej niż z nim. Latem powinien zostać sprzedany i gramy dalej ;)

Wiktor

Wiktor

17 lutego 2019 | 16:07

Brawo za artykuł

Ronaldo

Ronaldo

17 lutego 2019 | 17:19

"Głupia baba"-idealne określenie. Wcześniej pisałem "głupia pi*da". Przewidziałem taki przebieg sytuacji, już dawno temu.

Optajmista

Optajmista

17 lutego 2019 | 17:56

Nie chcę wyjść na czepialskiego, ale nie wiem gdzie indziej można podnieść taką kwestię - wydaje mi się, że w piątym akapicie nie chodziło o "wychodzenie z przekonania", tylko o "wychodzenie z założenia", które ma nieco inne znaczenie. Poza tym podobał mi się artykuł, myślę że trafnie podsumowuje problemy (oby jak najszybciej rozwiązane) z Icardim

Wisnia_pl

Wisnia_pl

17 lutego 2019 | 18:00

Najwięcej chyba zyska na tym Lautaro. Zamiast grać ogony do końca sezonu został właśnie pierwszym napastnikiem. Zbierze dużo więcej doświadczenia. Drużyna już nie będzie mogła grać non stop na Icardiefo, więc też coś będą musieli myśleć.

kontousuniete1783

kontousuniete1783

17 lutego 2019 | 22:10

Pozostaje mieć nadzieję że z Icardim będzie podobnie jak swojego czasu z Ibrą (zachowując skalę) - on tez był niezastąpiony, a co się stało po jego odejściu to wszyscy wnukom będziemy opowiadać

superofca

superofca

18 lutego 2019 | 00:58

Avtvv oby to były prorocze słowa :D


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich