Inter zakładnikiem własnej marki

3 kwietnia 2019 | 09:26 Redaktor: Maciej Markowski Kategoria:Publicystyka5 min. czytania

Dołączając do redakcji portalu intermediolan.com długo zastanawiałem się, jakim tekstem rozpocząć swoją przygodę z publicystyką na temat Nerazzurrich. Rozważałem wiele możliwości, skrzętnie analizując, która z nich będzie najatrakcyjniejsza dla najważniejszego "elementu składowego" naszej społeczności, czyli… dla Was drodzy czytelnicy. Niniejszą publikacją chciałbym zainicjować cykl autorskich, subiektywnych tekstów, traktujących o szeroko pojętej tematyce poświęconej czarno-niebieskiej części Mediolanu.

W swoich tekstach będę starał się znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas wszystkich pytania. W doborze tematów nie będę unikał kwestii spornych, a moje opinie z pewnością często wywoływać będą kontrowersje. Gorąca zachęcam do zawsze mile widzianej, merytorycznej polemiki z argumentami podnoszonymi w Murawie Nasączonej Atramentem.

Inter zakładnikiem własnej marki

Dzień 31-go marca 2019 roku był niesamowicie ważną datą dla wszystkich kibiców Interu Mediolan. Dwudziesta dziewiąta kolejka włoskiej Serie A przyniosła korzystne rezultaty dla drużyny prowadzonej przez Luciano Spallettiego. Rzymianie zostali wysoko pokonani na własnym boisku przez Napoli, a Krzysztof Piątek musiał uznać wyższość swoich kolegów z kadry, na co dzień reprezentujących barwy Sampdorii Genua. Dodawszy do tego fakt, iż Nerazzurri mierzyli się z Lazio, które było ich kolejnym bezpośrednim rywalem w wyścigu o Ligę Mistrzów, nie można było wymarzyć sobie lepszej okazji do zdobycia bezpiecznej przewagi punktowej nad resztą zbliżającego się peletonu. Wygrywając z ekipą prowadzoną przez Simone Inzaghiego, drużyna Interu zapewniłaby sobie ośmiopunktową przewagę nad zespołem zajmującym piątą lokatę. To pozwalałoby na możliwość spokojnego patrzenia w przyszłość oraz zapewniłoby cenny czas na ugaszenie pożaru panującego w szatni Nerazzurrich. Niestety nawet magia i atut stadionu Giuseppe Meazzy nie były w stanie odmienić wyniku spotkania i zawodnicy Interu musieli przełknąć gorycz porażki w arcyważnym spotkaniu.

Szukając przyczyny odniesienia porażki przez zawodników Luciano Spallettiego postanowiłem zbadać przedmiotowy problem od zupełnie innej strony – z perspektywy naszych rywali. Zadałem sam sobie pytania: jak przygotowują się zespoły do starcia z Interem? Na co zwracają uwagę? Jaką taktykę obierają? Każdy kto śledzi spotkania bez wahania stwierdzi, że praktycznie wszystkie zespoły mierzące się z ekipą Nerazzurrich stawiają przede wszystkim na defensywę. Starają się zabezpieczyć dostęp do własnej bramki, oddają inicjatywę w rozgrywaniu piłki graczom czarno-niebieskich i skupiają się na przerywaniu mozolnie konstruowanych ataków pozycyjnych drużyny Interu. W praktyce wygląda to oczywiście tak, że rywale stawiają gęste zasieki złożone z dwóch linii obronnych lub czasem przysłowiowy autobus we własnym polu karnym. Przeciwnik najczęściej upatruje swoich szans na zdobycie bramki w kontratakach. Drużyny, które decydują się na otwartą grę z zawodnikami Nerazzurrich można policzyć na palcach jednej ręki.

Powyższy opis idealnie nadaje się na recenzję nie tylko ostatniego spotkania z Lazio, ale jako podsumowanie większości spotkań w tym sezonie. Nikogo zatem nie dziwi fakt, że gracze Interu w ostatnią niedzielę byli w posiadaniu piłki przez 61% czasu gry. W finalnym rozrachunku liczy się jednak to, kto strzeli więcej bramek, a nie to, kto prowadził grę. Jeden z kontrataków graczy Lazio niestety okazał się skuteczny i Rzymianie wywieźli cenne trzy punkty z murawy stadionu Giuseppe Meazzy.

lazio

Daleki jestem od stwierdzenia o braku zaangażowania piłkarzy Nerazzurrich w rywalizacji z podopiecznymi Simone Inzaghiego. Uważam, że byli oni zdeterminowani, aby wygrać ostatnie spotkanie i widziałem w ich grze zaangażowanie. W mojej opinii większość drużyn zdaje sobie sprawę z potencjału drzemiącego w graczach Interu. Pozostawienie im chociażby kawałka wolnej przestrzeni może okazać się fatalne w skutkach. Przekonali się o tym gracze lokalnego rywala w trakcie ostatnich derbów. W przytoczonym przeze mnie spotkaniu gołym okiem było widać luki w środku pola, które zostawiali klubowi koledzy Krzysztofa Piątka. Spore odległości pomiędzy formacjami drużyny Ac Milan pozwoliły na dużo większą swobodę w rozgrywaniu futbolówki Nerazzurrim. Zaowocowało to strzeleniem przez podopiecznych Luciano Spallettiego aż trzech bramek.

Można by rzec, że przekleństwem Interu stał się fakt, iż większość zespołów występujących w Serie A w obawie przed nadmiernym ryzykiem nie chce podjąć się prowadzenia gry w starciu z ekipą czarno-niebieskich. Paradoksalnie Nerazzurri stali się zakładnikami wyrobionej przez siebie marki. W trakcie spotkań zmuszeni są więc do prowadzenia gry i konstruowania ataków pozycyjnych. Świadczy o tym chociażby liczba rzutów rożnych wykonywanych w każdym meczu. Jest to bezpośrednia konsekwencja obrony bramki przeciwnika przez praktycznie wszystkich zawodników i nie angażowanie większej liczby graczy w akcje ofensywne. Piłkarze Nerazzurich przez setki minut próbują rozgrywać rywali przenosząc futbolówkę z jednej strony boiska na drugą. Gdy to nie skutkuje z uwagi na zagęszczenie zawodników defensywnych stacjonujących w obrębie i przed polem karnym, zaczyna się proces stopniowego wypierania graczy Spallettiego z obrony rywala poprzez wywieranie presji na graczy posiadających piłkę przy nodze. Dlatego właśnie tak często widzimy zagrania naszych graczy do tyłu lub desperackie próby wrzucania piłki w pole karne rywala z nadzieją, że ktoś z kolegów dotrze do niej szybciej niż obrońca drużyny przeciwnej. Futbolówki wybijane przez obrońców często trafiają za linię końcową boiska, co skutkuje przyznaniem sporej ilości rzutów rożnych dla drużyny z Mediolanu. Niestety ilość w tym przypadku nie przekłada się na jakość. Brak zawodników potrafiących dobrze wykonać stałe fragmenty gry powoduje, że koło się zamyka i piłka dośrodkowywana z rzutu rożnego najczęściej trafia w ręce bramkarza rywali lub jest najzwyczajniej w świecie wybijana.

Ligowi rywale Interu uznali markę drużyny z Mediolanu i większość z nich oddała im prowadzenie gry w trakcie spotkań. Okazało się, że występowanie w roli faworyta wcale nie jest tak proste jakby się to mogło wydawać. Jeżeli Nerazzurri chcą walczyć o najwyższe cele, muszą nauczyć się czerpać wymiernie korzyści z posiadania piłki w postaci zdobyczy bramkowych.  Gra, którą obecnie prezentuje drużyna dowodzona przez Luciano Spallettiego być może wystarczy na osiągnięcie miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów. Jednak, czy coroczne drżenie o awans do elity europejskiej piłki jest celem klubu z takimi ambicjami jak Football Club Internazionale Milano? Odpowiedz na to pytanie wydaje się być jednoznaczna…

 

Maciej Markowski

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 8

Ilfenomeno

Ilfenomeno

3 kwietnia 2019 | 09:43

Pomijając kwestie tego, że Inter w większości spotkań prowadzi spotkanie i zmuszony jest do gry atakiem pozycyjnym to trzeba pamiętać, że jak jest szansa na kontrę to gramy do tyłu niczym Krychowiak, zamiast wykorzystać sytuacje. Ile Inter zdobył bramek w tym sezonie z kontraataku, jak wczoraj Udinese? Nie wiele, bo nie potrafimy ich wyprowadzać.

Kolejna kwestia to, że nie trzeba grać tylko wrzutek. Wystarczą akcje na jeden kontakt co udowodnili gracze nie jeden raz. Natomiast takich akcji jest jak na lekarstwo. Tutaj jest już wina trenera, bo powinni grać z pierwszej piłki jak najczęściej. Nawet Dambrosio strzelił gola w tym sezonie po takiej akcji z Icardim, gdy wbiegł w pole karne. Tak robił też kiedyś Maicon ale to musi być wypracowane na treningach.

aspirynaA

aspirynaA

3 kwietnia 2019 | 09:47

Dobry artykuł:) Coś w tym jest, ale..... Juventus czy Napoli mają obecnie lepszą renomę i jakoś lepiej im idzie. Przeciwnicy po prostu wykorzystują nasz totalny brak kreatywności w środku pola.

inter00

inter00

3 kwietnia 2019 | 10:02

Zgadzam się

Maciej Pawul

Maciej Pawul

3 kwietnia 2019 | 10:03

Kontry? To nie mógłby być nasz sposób na grę, ponieważ jedynym zawodnikiem w środku pola, który rozumie na czym to polega jest Ninja (który obsłużył podaniem właśnie po tego typu akcji Lautaro Martineza i to była ostatnia taka bramka). Przy sabotażystach pokroju Borki na boisku nigdy nic z tego nie będzie, bo to nie ten typ piłkarza, jak trzeba przytrzymać piłkę i właśnie zwiększyć posiadanie to jest wtedy mistrz. Skrzydła nie pomogą w kontratakach zbytnio, bo tam Perisic i tak w tej formie nie daje już rady nawet celnie podawać, więc stara się wrzucać prosto na głowy obrońców, a z drugiej Politano holuje ją zwykle kilkanaście metrów zamiast rozegrać, dobrze że huknąć na bramę umie, chwała mu za to. Zgadzam się z autorem, który stwierdził, że brak goli wynika z mozolności w konstruowaniu ataku. Rzecz w tym, że nie mamy zbytniego pola do poprawy z posiadanymi piłkarzami. Jeszcze Brozovic daje radę. Udaje mu się wypuszczać do przodu szybkie piłki po akcji pod swoją bramka, ale wtedy nie ma kto ich pociągnąć. Za wolno ruszają do takich akcji. Spalletti jest tylko dobrym trenerem, gdyby był wybitny, pewnie by znalazł inne rozwiązanie, ale nie jest. Ostatnim zauważalnym pomysłem jest włączanie w te akcje Vecino i bardzo dobrze, tyle tylko, że jego najlepszą rolą znowu nie jest rozgrywanie, a robienie za fałszywego napadziora, kiedy z pomocy wpada w pole karne i robi zamieszanie.

master

master

3 kwietnia 2019 | 11:01

No i kłania się tutaj nasz obecny trener. Chciał graczy, którzy potrafią strzelić po 10+ bramek w sezonie dorzucając do tego tyle samo asyst. Historycznie patrząc Politano czy też Keita i Naingollan to potrafią. Ze względu na kontuzje tylko Politano można sprawdzić pod tym względem tak więc 4 bramki nie wróżą żeby była to wina zawodnika a raczej taktyki. Łącznie skrzydłowi (Perisic, Politano, Keita i Candreva) zdobyli w Seriea 13 bramek... słabo, ale łysy tuz z Salaha też nie wyciągnął tyle co powinien. Spaletti dał nam ten poziom +1 żeby nie było ale do topu brakuje nam jeszcze powiedzmy dwóch poziomów (np. Klopp itp.)

Ilfenomeno

Ilfenomeno

3 kwietnia 2019 | 11:30

@Maciej Pawul
Kilka okazji zawsze jest w meczu na kontrę. Nikt nie mówi, że to ma być nasz sposób na grę ale okazję trzeba wykorzystać. Nie powiesz mi, że nasi gracze nie potrafią zagrać kontry. Nawet taki Valero nie raz pokazał ładne długie podanie lub zagranie z pierwszej piłki. Do tego nie potrzeba wielkich umiejętności a nasi gracze takie posiadają. Kwestia treningu i niczego więcej.

Maciej Pawul

Maciej Pawul

3 kwietnia 2019 | 11:37

Owszem, okazje zawsze się zdarzają, ale trzeba je mieć jak wykorzystać. Stawiam tezę, że aktualnie szybkie kontry z udziałem Valero nie mają szans powodzenia. Jeśli zobaczę w meczu, że jest inaczej, odszczekam. Na dziś podtrzymuję swoje zdanie, nie ten typ zawodnika, już nie ta prędkość, umiejętności techniczne posiada, ale z wiekiem zdaje się coraz bardziej zapominać o ich istnieniu.

Ilfenomeno

Ilfenomeno

3 kwietnia 2019 | 12:32

Maciej Pawul
Problem w tym, że nie zobaczysz :) Co do Valero to zgodzę się, że najlepiej wychodzi mu przytrzymanie piłki (lepsza wersja Palacio), lecz to tylko rezerwowy i nie zawsze gra.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich