Galante: Mogliśmy wygrać razem dużo więcej

21 listopada 2020 | 13:03 Redaktor: Maciej Pawul Kategoria:Ogólna5 min. czytania

Były obrońca Interu Fabio Galante wspominał czas spędzony w Interze. Podzielił się przekonaniem, że drużyna, której był członkiem, mogła wspólnie wygrać dużo więcej. Na nostalgiczną wycieczkę zaprosili go dziennikarze Radio Nerazzurra.

Rodzina i piłka nożna

- Mój ojciec był zadeklarowanym fanem Interu, moja mama nie interesowała się piłką nożną, brat kibicował Juventusowi, ale zmieniał ulubione drużyny, kiedy zacząłem grać na wysokim poziomie.

Pierwsze wspomnienie związane z Interem?

- Moje pierwsze wspomnienie z Interu jest z pewnością związane z dniem mojej prezentacji. Przyjechałem do Pinetiny z Mazzolą, Facchettim i Prezydentem Morattim, który przywitał mnie we wspaniały sposób. Pamiętam wiele pytań, które padły ze strony prasy i dziennikarzy. To był naprawdę dzień, który zapamiętam na całe życie. W wieku 23 lat dołączyłem do jednej z najsilniejszych drużyn na świecie.

Kto był Twoim współlokatorem na zgrupowaniach?

- Trzymałem się w reprezentacji Włoch do lat 21 z Toto Fresim i to było istotne, ponieważ on przeszedł rok wcześniej do Interu i na pewno dał mi tam najlepszą reklamę, jakiej nie powstydziłby się topowy agent sportowy. Toto zawsze dzwonił do mnie i rozmawiał ze mną o Interze, kiedy byłem w Genui. Przebywał w Mediolanie, ale często się spotykaliśmy i powiedział mi kiedyś „Fabio, zabiorę cię do Interu, zabiorę cię do Interu!”. Toto Fresi był dla mnie naprawdę ważny! Dzieliliśmy oczywiście pokój, nawet jeśli dużo wędrowałem w tym okresie, a on lubił spać sam.

Kim dla Ciebie był Giuseppe „Beppe” Bergomi?

- Nie trzeba go przedstawiać, zwłaszcza wśród Nerazzurrich. Był dla mnie ważny, ponieważ dał nam pewną świadomość, dzięki niemu zrozumieliśmy, jak ważne jest bycie w Interze, jakie wartości się liczą i co oznacza bycie częścią tego zespołu. Beppe był dla mnie ważny, dawał mi rady i przychodził po mnie każdego ranka, kiedy mieliśmy trenować. Był też świetnym kierowcą.

Jakie miałes relacje z „Il Fenomeno” Ronaldo?

- Ronaldo od razu nawiązał ze mną prawdziwie przyjacielskie stosunki, a jego charakter sprawiał, że ​​szybko dogadał się ze wszystkimi. Dał się lubić. Był naprawdę wzorowym kolegą z drużyny, ponieważ nigdy się nie złościł. Byliśmy w tym samym wieku, młodzi, oboje zaręczeni, więc często chodziliśmy na kolację z naszymi partnerkami. W okresie przedsezonowym byłem z nim bardzo blisko.

- Miał Giovanniego Branchiniego jako swojego agenta, a z nim trzymał się Davide Bega, który był moim najdroższym przyjacielem, był jedną z kilku osób, które poznałem z Bergomim, kiedy przyjechałem do Mediolanu.

- Ronaldo widział mnie jako prostą, dobrą i kochającą postać, która jednak nie była mu podobna, ponieważ on był Ronaldo. To prawda, Ronaldo to Ronaldo, ale pochodziłem z Genui, już widziałem i grałem przeciwko wielkim mistrzom.

- Wspominając lata 90., nie potrafiłbym wymienić wszystkich znakomitych zawodników, o których powinienem pamiętać. Przyjechałem do Interu, gdzie w jedenastce był Pagliuca, byli obecni Bergomi, Zamorano, Zanetti i Djorkaeff, w skrócie było wielu mistrzów w tej drużynie, byli jeszcze Włosi tacy jak Colonnese, Moriero, Fresi i tak dalej. Trzymam się z Ronaldo, czasami wciąż się z nim kontaktuję i jestem z tego powodu szczęśliwy.

Jakim trenerem był Luigim „Gigi” Simoni?

- Gigi był więcej niż trenerem, był człowiekiem rodzinnym. Dzięki swojej inteligencji i sposobowi zarządzania rozumiał, że miał szczęście mieć Ronaldo w zespole i mieć grupę, która wspiera Ronaldo. Postawmy się na miejscu tych, którzy teraz grają w Barcelonie z Messim lub w Juve z Ronaldo. Moim zdaniem oprócz tego, że ma się to szczęście, że ma się takich mistrzów, trzeba umieć nimi zarządzać w określony sposób.

- Simoni sprawił, że Ronaldo czuł się najsilniejszy, ale miał sposoby, by nie sprawić, aby czuł się ważniejszy od reszty. W końcu Gigi zawsze miał z nami dobre słowo, wiedział, jak podnieść głos w odpowiednim momencie, nigdy niemiłymi słowami. Wszyscy mieliśmy piękny związek.

- Przykro mi, że wygraliśmy tylko jeden Puchar UEFA, czyli dzisiejszą Ligę Europy. Dla Gigi i tej grupy graczy, która miała Ronaldo w drużynie, z pewnością zasłużyliśmy na więcej. Ta grupa mogłaby trwać jeszcze kilka lat, jednak wiemy, jak potoczyła się historia i wszystko inne.

Największe rozczarowanie i największą radość w barwach Nerazzurrich

- Na pewno rozczarowanie przyszło w wieku 26 lat, kiedy byłem u szczytu kariery piłkarza i musiałem opuścić Inter. Moratti, jak sam przyznaje, popełnił największy błąd, kiedy w kolejnym roku zwolnił Simoniego i przekazał drużynę Marcello Lippiemu. Zwolnienie Simoniego doprowadziło do powrotu Lucescu, Castelliniego i Hodgsona, to był zły rok. Lippi postanowił rozbić grupę, którą zastał na miejscu, biorąc pod uwagę swoje doświadczenia w innych zespołach. Moim największym rozczarowaniem było wcześniejsze odejście, mogłem zrobić znacznie więcej, w największym skrócie, moja kariera na tym się nie skończyła. Grałem przez kolejne pięć lat w Turynie i sześć lat w Livorno. Grałem jeszcze 11 lat na wysokim poziomie.

- Już podsumowałem największą radość, to było wygrywanie Puchar UEFA i gra z wielkimi mistrzami. Jestem bardzo przywiązany do Interu, kiedy chodzę wśród kibiców, wiele osób wciąż pamięta mój Inter.

Fabio Galante grał dla Interu w latach 1996-1999. Na murawę w barwach Nerazzurrich wybiegał 88 razy. Był obrońcą, ale zdobył również trzy bramki. Puchar UEFA był niestety jedynym sukcesem mediolańskiego zespołu, kiedy reprezentował jego barwy.

Źródło: sempreinter.com

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich