Conte: Idziemy pod górę z wieloma przeszkodami

Wygrana z Hellasem Veroną zapewniła Nerazzurrim trzynaste zwycięstwo z rzędu na własnym terenie. Mimo trudności, z jakimi zmierzyli się w tym spotkaniu podopieczni Antonio Conte, trener stwierdził, że podejście jego zespołu było pozytywne.

Może nie był to najlepszy Inter w sezonie, ale jak ważne jest w tej chwili to zwycięstwo?

- Kiedy dojdziesz do tego punktu sezonu, piłka będzie cięższa... Nie da się uniknąć presji. Nie możemy tez zapominać, że jest to trzeci mecz w ciągu siedmiu dni i wielu zawodników, jak już podkreślałem, jest w takiej sytuacji po raz pierwszy. Po raz pierwszy blisko tak ważnego celu. Mieliśmy doskonałe mecze z Napoli i Spezią. Śmiem twierdzić, że dziś też dobrze zagraliśmy. Podejście było pozytywne i mieliśmy swoje okazje.

Co kryje się pod wspólną celebracją zdobytego gola, przytulaniu zawodników?

- W tym uścisku widzę siłę do wygrania scudetto. Dzisiaj zmierzyliśmy się z fizyczną drużyną, która nie miała nic do stracenia i zaczęła grać otwarcie. Takie wygrane są warte dziewięć punktów, a nie trzy.

Gdzie można umieścić trzech środkowych obrońców Interu w porównaniu z graczami, których szkoliłeś w swojej karierze? Czy są podstawą twojego sukcesu?

- Widzę wiele podobieństw z początkiem ścieżki Bonucci, Barzagli i Chiellinie, bowiem byli chłopcami, nie nie wygrali i razem wyruszyliśmy w podróż. Milan, Stefan i Alessandro mogą zrobić to samo, znajdując bezpieczeństwo i nabierając odpowiedniej mentalności. W Chelsea było inaczej, bo pracowałem z zawodnikami, którzy już coś wygrali, na przykład David Luiz.

Czy były przed meczem jakieś obawy względem boiska, po którym chodziłeś?

- Spacer po boisku z Lele Orialim stał się nawykiem, ponieważ lubię je oglądać. Robiłem to również jako piłkarz. Oczywiście służy to również rozładowaniu napięcia w takiej chwili, jak przed meczem, kiedy wydaje się, że ręce się trzęsą. Jest wtedy chęć natychmiastowej konfrontacji. To, co robimy, wynagradza nam wiele wyrzeczeń i niepokojów. Na szczęście ostatnio dajemy naszym kibicom wiele radości.

Jak to jest zostać trenerem, który zmienia historię zespołu?

- Przez te dwa lata dużo pracowaliśmy, nie tylko z piłkarskiego punktu widzenia. Bardzo nalegaliśmy na aspekt mentalny, bowiem Inter od dawna nie był konkurencyjny. W zeszłym sezonie graliśmy w finale Ligi Europy i uplasowaliśmy się na drugim miejscu w lidze. Próbujemy swoich sił w tym roku i jesteśmy blisko bardzo ważnego kroku. Chłopcy wiedzą, że aby odnieść sukces, trzeba mieć określone nastawienie. Potrzebna jest praca, poświęcenie, determinacja. Jest też wiele wyrzeczeń i to normalne, że idziemy pod górę z wieloma przeszkodami.

Porzucasz wszelkie przesądy o scudetto?

- Nie jestem przesądny. O scudetto mówiłem od pierwszego dnia, kiedy tu przyjechałem. Wiem, jakie są oczekiwania, a trener na moim poziomie nie może być usatysfakcjonowany. Dlatego są pewne proporcje i na początku mówiłem o jednym procencie szansy na zdobycie mistrzostwa. Ważne było, by zacząć od tego małego procentu, by je podnieść i wspólnie budować naszą drogę.

Darmian zasłużył na dobrą kolację?

- Matteo zdobył ważne miejsce w Interze. Jest wyjątkowym facetem. Zawsze można na niego liczyć i to nie przypadek, że kilka tygodni temu mówił także o reprezentacji narodowej. Ma jakość i jest naprawdę znakomitym zawodnikiem pod każdym względem. On i jego koledzy robią coś wyjątkowego.

Czy Hakimi ciągle się rozwija w twojej koncepcji?

- Rozwija się i wciąż ma duże zaplecze. Czasami nie widzi gry od razu, ale poprawia się pod każdym względem i jesteśmy bardzo zadowoleni.

Źródło: inter.it