Odpowiedź Pimenty na słowa Mladena Samardzica
Wczoraj Mladen Samardzic, czyli ojciec niedoszłego piłkarza Interu Lazara Samardzica, wypowiedział się na temat trwających negocjacji z ekipą Nerazzurrich. Jego słowa uderzyły w szczególności Rafaelę Pimentę i podważyły jej wiarygodność jako agentkę piłkarską.
Rafaela Pimenta jest uważana jako jedna z pierwszych "superagentek" piłkarskich, która pracowała pod okiem Mino Raioli. Brazylijka nie może sobie pozwolić, żeby ktoś uwłaczał jej kompetencjom, dlatego błyskawicznie odpowiedziała na słowa Mladena Samardzica. Niżej przedstawiamy szeroki zapis stanowiska, wygłoszonego przez brazylijską agentkę.
- Nie wiem, dlaczego ten transfer nie doszedł do skutku. Mladen i ja braliśmy udział w rozmowach z innymi klubami, nie tylko z Interem. Obiecałam mu 50% prowizji w razie powodzenia.
- W pewnym momencie były dwa zespoły bardzo zainteresowane Samardziciem. Odbyliśmy spotkania z oboma klubami i Mladen był na nich obecny, mam zdjęcia z tych spotkań.
- Z Interem nie brał udziału w negocjacjach, ale zauważył, że Lazar byłby tam najlepiej opłacanym zawodnikiem w swojej grupie wiekowej. Chwilę potem napisał mi, że chcą dołączyć do mediolańskiej ekipy.
- Razem z Aleksandarem Kolarovem (byłym obrońcą Interu) potwierdziliśmy klubowi, że ich oferta została przyjęta i w tamtym momencie ustawili oni medyków.
Kolarov był tą osobą, która zadzwoniła do Pimenty i poleciła Samardzica, będącego wtedy bez żadnego przedstawiciela. Rafaela z radością przyjęła tę propozycję. Aleksandar jest całkowicie po stronie agentki i potwierdza, że jej wersja wydarzeń jest prawdziwa.
- Na początku naszej znajomości z Lazarem przedstawiliśmy mu swój projekt i wspólnie uzgodniliśmy dalsze działania. Kiedy podejmuję się jakiegoś zobowiązania, to zawsze dotrzymuję danego słowa. Nasz związek powoli się rozwijał i w ciągu ostatnich kilku miesięcy przekazaliśmy między sobą wiele informacji.
- Kontakt z ojcem był utrudniony, ponieważ mieszka on w Niemczech i wszystko załatwialiśmy telefonicznie. Wymyśliliśmy jednak wspólnie, że będziemy priorytetowo szukać Lazarowi klubu we Włoszech. Udinese również zaangażowało się w ten proces i Mladen powiedział im, żeby nie rozmawiali już z samym piłkarzem, tylko ze mną.
- W trakcie rozmów Lazar oraz jego ojciec mieli wiele pytań. Transfer to przede wszystkim jego techniczna strona, czyli boisko. Inter miał pod tym względem wiele do zaoferowania. Niestety, na spotkaniu z nimi za pośrednictwem Zooma Mladen nie był dostępny. Nie wiem, czy było to spowodowane połączeniem, czy zamieszaniem w harmonogramie. Pytałam jednak Lazara, czy możemy działać bez niego, a ten się zgodził. Poprosiłam Nikolę Kolarova (przyp. red. brata Aleksandara) o obecność na spotkaniu, żeby mógł tłumaczyć z języka serbskiego.
- Po spotkaniu Lazar potrzebował kilku dni, żeby przemyśleć sytuację. Ostatecznie zgodził się i powiedziałam Mladenowi, żeby przyjechał do Mediolanu, aby osobiście spojrzeć dyrektorom klubu w oczy i sfinalizować transfer. Spotkałam się z całą rodziną Lazara w hotelu, kilka godzin po ich przylocie. Powiedzieli mi, że są zadowoleni z oferty i chcą ją zaakceptować. Zadzwoniliśmy do Interu, aby przekazać potwierdzenie od ojca, po czym mogliśmy już tylko wznieść toast.
- Tutaj zatrzymam się i powiem jedno. Jeśli mówisz "tak" klubowi, uruchamia się wiele różnych rzeczy. Ważył się przecież los innego zawodnika - Fabbiana. Trzeba się wcześniej dobrze zastanowić, czy podjąć zobowiązanie. Mogą być jakieś niedociągnięcia w kontrakcie albo badaniach medycznych, ale w momencie akceptacji przedstawionej oferty, transakcja jest dla mnie zawarta. Tak zawsze działałam przez trzydzieści lat swojej pracy.
Następnie Rafaela skomentowała ostatni wywiad ojca piłkarza, co całkowicie podważyło słowa oraz wiarygodność jego wypowiedzi.
- Nie siedzę w jego głowie i nie wiem, czemu Mladen mówi takie rzeczy. Nie mam pisemnego pełnomocnictwa do reprezentowania kogoś na wyłączność u żadnego klienta. Moja organizacja tak nie robi i wszyscy o tym wiedzą. Istnieje jedynie dokument, który potwierdza moją obietnicę dotyczącą 50% prowizji dla ojca.
- Najważniejsze są dla mnie relacje osobiste. Regulamin mówi, żeby wielokrotnie podpisywać mandaty, ale ostatecznie piłkarze mogą robić co chcą. Nigdy nie nałożyłam na nikogo kary, a jeśli ktoś chciał robić coś po swojemu, to najzwyczajniej wyrzucałam go z organizacji. Nigdy nie zmuszam nikogo do zawarcia wiążącej relacji. Wręcz przeciwnie, jeśli jesteś zadowolony z mojej pracy, to zostań, w przeciwnym wypadku wyjdź.
- Chcę, żeby ludzie i moi klienci byli szczęśliwi, ale jeśli ktoś nagle zmienia swoje żądania, to nie jestem zainteresowana. Nowe wymagania ojca nie były zgodne z moim stanowiskiem i w momencie ich ogłoszenia postanowiłam wycofać się z rozmów.
Źródło: sempreinter.com
Wisnia_pl
23 sierpnia 2023 | 08:09
I tyle bajania Tatusia zawodnika. Krótko i na temat.
Reklama