Superliga Mistrzów
Równo tydzień został do historycznego debiutu nowej formy rozgrywek Ligi Mistrzów. Jak to i w sprawach prozaicznych bywa, to co nieznane budzi ekscytację, ale też wywołuje niepewność. Nieco więcej wiemy po losowaniu i publikacji harmonogramu rozgrywek, ale wciąż pojawiają się wątpliwości czy uefowska kontra, wypierająca w mrok ideę Superligi, nie jest jedynie jej ukrytą kopią, zaspokajającą szersze grono zainteresowanych.
Perspektywa całościowa
W szerokim ujęciu całości zaproponowanych w tej formule rozwiązań wiadomych jest kilka kwestii. Faza zasadnicza w ramach jednotabelowego zestawienia wszystkich uczestników, gwarantuje każdemu z nich aż osiem spotkań, czyli o dwa więcej niż dotychczas. Kibic zobaczy więcej meczów, kluby dzięki dodatkowym dniom meczowym będą w stanie zarobić więcej, nie tylko z eventów stadionowych, ale i dzięki prawom telewizyjnym.
Zamiast systemu mecz rewanż kibic zobaczy konfrontację z szerszym gronem rywali, co w zależności od ich zestawienia, również uatrakcyjni "dzień powszedni" w europejskich pucharach. System dwumeczów w fazie grupowej już coraz rzadziej budził emocje, zwłaszcza że starcia o podwyższonych ryzykach, jak np. mecze derbowe, zostały na tym etapie skutecznie wyeliminowane przez zasady systemu, zmierzające do jak największej różnorodności krajowej drużyn w grupie. Na takowe derby przyjdzie więc poczekać.
Zróżnicowani przeciwnicy dla każdej z 36 drużyn sprawiają, że teoretyczny odczyt szans w zestawieniu całej drużyny jest trudny, jak nie bardzo trudny. Ale tylko w stosunku do pierwszej awansującej bezpośrednio ósemki. Zajęcie miejsc 9-16 przez ekipy z czołowych koszyków, nie powinno być nad wyraz trudne. Niemniej jednak aspiracja do znalezienia się w czołowej ósemce, bez konieczności dwumeczu barażowego, sprawi, że 3 punkty będą ważyć dużo więcej niż w dotychczasowej fazie grupowej. Pytanie, na ile takie miejsca klubom się opłacą, bo przecież to bardziej niż pewne, że ich zajęcie wymagać będzie dużej gimnastyki kadrowej, łączonej z długim sezonem ligowym.
Ogromna liczba spotkań rzuca dwa odcienie na cały kalendarz. Pierwszy to ten kibicowski, który będzie nasycony (pytanie czy nie przesycony?) piłkarskimi hitami. Niektóre starcia zapewne nigdy się nie znudzą, ale z kolei jakaś ich dewaluacja może nastąpić już w pierwszej fazie nowej formuły. Mistrzowski produkt meczowy zdaje się bowiem powszechnieć i z pojęciem wyselekcjonowanej elity ma niewiele wspólnego.
Drugi ton, bardziej piłkarski aniżeli kibicowski, to napięty do granic możliwości harmonogram rozgrywek. Może on w dalszej perspektywie doprowadzić do wielu patologii. Począwszy od kontuzji, poprzez wypalenie się piłkarzy, a skończywszy na konieczności odpowiedniego szafowania siłami podczas gry na wielu frontach. Ogromne znaczenie odrywać będzie szerokość i dostępność kadry meczowej oraz zarządzanie nią w obliczu przykładowo trudnej sytuacji ligowej.
Perspektywa mediolańska
Aspiracje klubowe Interu nie podlegają negocjacji. Jednak zdrowy rozsądek wymagać będzie, zwłaszcza od kibica, dużej dozy zdrowego rozsądku. Zarządzanie stosunkowo wiekową kadrą, "obciążoną" reprezentacyjnie, w perspektywie długiego sezonu i chęci obrony Scudetto, to największe wyzwania całego teamu z Meazza. Tym bardziej, że na dalszym horyzoncie rysują się jeszcze Klubowe Mistrzostwa Świata.
Nowi włodarze klubu z pewnością, jak każdy kibic, odczuwają więc ekscytację i niepokój. Z nadzieją, że w tej nowej rzeczywistości, Inter odnajdzie miejsce, godne swojej historii i swoich aspiracji, czekam na pierwszy mecz.
Źródło: inf.własna
mroczny elf
12 września 2024 | 09:57
Stwierdzam, że będziemy mieli trudniej w tym formacie dostać się wyżej.
Reklama