Moratti o derbach i sytuacji Lautaro (wywiad)
W wywiadzie dla Libero, były prezydent Interu Massimo Moratti mówił o przegranym przez Nerazzurrich derbach oraz o trudnym momencie, przez który przechodzi kapitan Lautaro:
- Uważam mecz przeciwko Milanowi za przydatne przypomnienie, jak nieprzewidywalna i niebezpieczna jest piłka nożna. To wydarzenie nie wydaje mi się czymś, co powinno zmienić układ sił na boisku. Absolutnie nie.
Czy już Pan przetrawił tę porażkę w derbach?
- Nie spodziewałem się tego, myślę, że nikt się tego nie spodziewał, nawet zawodnicy, klub czy kibice. Milan zasłużył, grając dobry mecz, ale patrząc z innej perspektywy, ta porażka może mieć dla Interu pozytywne znaczenie.
Z jakiego punktu widzenia?
- Jesteśmy na początku sezonu, nie jest to poważne, że straciliśmy kilka punktów, a przegrana w derbach może postawić drużynę w sytuacji, w której zrozumie, jaka mentalność jest właściwa, gdy osiąga się pewien poziom.
Żadnego dramatu?
- Drużyna jest, jest bardzo silna, a trener jest świetny. Udowodnili to trzy dni przed derbami w Manchesterze. Nie ma potrzeby się zniechęcać, pod warunkiem, że ta porażka posłuży jako lekcja. Piłka nożna nigdy nie daje ci pewności wyniku.
Miał Pan wielu wielkich piłkarzy. Co mówił im Pan w trudnych chwilach i co powiedziałby Pan dziś Lautaro?
- Lautaro to bardzo poważny chłopak, powiedziałbym mu, żeby przestał się martwić o coś, co jest tylko przypadkowym i przejściowym momentem. Nie powinien się tym zadręczać, bo to postawiłoby go w trudnej sytuacji i pogłębiłoby kryzys. Powinien grać zrelaksowany i szczęśliwy, jak potrafi.
A jeśli chodzi o obciążenia, niektórzy piłkarze zaczynają być zaniepokojeni pewnymi rytmami. Co Pan o tym sądzi?
- Myślę, że gra się za dużo. W tym roku do licznych rozgrywek dodaje się jeszcze Klubowe Mistrzostwa Świata. Staje się to trudnym i niebezpiecznym maratonem, a nawet jako kibic mogę powiedzieć, że nie ma w tym zbyt wielu korzyści.
Za dużo ofert?
- Jesteśmy teraz przyzwyczajeni do oglądania meczu każdego dnia, więc martwimy się, gdy go nie ma. Ale nie można już nawet obejrzeć całego meczu, bo nieświadomie myślimy już o tym, co będzie jutro. Nie ma już tej ciekawości ani oczekiwania, które w przeszłości dostarczały wielkich emocji setkom tysięcy kibiców. Teraz jest tylko satysfakcja z posiadania meczu każdego dnia, a wszystko zostało skrócone. Czasem, jak na przykład z Interem, można znaleźć się w absurdalnej sytuacji, gdzie po znakomitym meczu z City jesteś najlepszą drużyną na świecie, a po porażce z Milanem najsłabszą. To śmieszne.
Na dłuższą metę wszystko to zrujnuje piłkę nożną?
- Prawie zawsze tak jest. Kiedy się z czymś przesadza, to w końcu samo się zniszczy. I wydaje się, że wszystko jest już zapisane.
Co ma Pan na myśli?
- Piłka nożna staje się zbyt mechaniczna, sami piłkarze koncentrują się na 3-5-2, 4-3-3, wydaje się, że bardziej skupiają się na tych dynamikach niż na starej idei, że najpierw trzeba umieć posługiwać się własnymi stopami w sposób niesamowity, aby czuć i kontrolować piłkę. Im lepiej się z nią obchodzisz, tym więcej piękna i zaskoczenia ci odda. Coraz rzadziej widzimy coś, co nas zaskakuje.
Czegoś Panu brakuje?
- Było coś pięknego w odkrywaniu dzień po dniu cech piłkarza, spędzaniu nocy na oglądaniu nagrań i próbach wyobrażenia go sobie na boisku, przewidywaniu jego potencjału. Teraz przychodzą i wiesz już wszystko o wszystkich. Widziani i analizowani wielokrotnie, z wyjątkiem nielicznych przypadków.
Kto ostatnio przykuł Pana uwagę?
- Muszę powiedzieć, że ostatnio miałem okazję zobaczyć Urbanskiego i byłem pod wrażeniem jego talentu. Wydaje się naprawdę dobry.
Bez intencji, przechodzimy do tematu transferów. Letnie okno transferowe podzieliło kibiców Interu. Idealne dla niektórych, ograniczone dla innych: po której stronie się Pan opowiada?
- Nie można nie uwzględnić punktu wyjścia, a Inter startował z drużyny, która wygrała drugą gwiazdkę, grając przy tym bardzo dobrze.
Chce Pan powiedzieć, że podobało się Panu letnie okienko transferowe?
- Inter ma co najmniej 18 piłkarzy zdolnych grać na najwyższym poziomie, a kolejni zostali zakupieni, w tym Taremi, którego uważam za naprawdę dobrego. Pod pewnymi względami wydaje mi się, że to była idealna kampania transferowa. Drużyna, trener i ustawienie już były. Słusznie nie odczuwano potrzeby wprowadzania zbyt wielu nowych piłkarzy. Potem dochodzi kwestia poziomu, a tutaj muszę powiedzieć, że Inter ma niemal najwyższy poziom w Serie A. Zobaczymy, czy wystarczy to na arenie międzynarodowej, aby wygrać, bo co innego dojść do finału, a co innego go wygrać.
Jak zauważyłem, teraz w przeciwieństwie do przeszłości, kibice interesują się także finansami klubu?
- To prawda, teraz również oceniają finanse klubu. Kiedyś nikogo to nie interesowało. (Śmiech)
Kiedyś było trudniej, oczekiwano więcej.
- To ja ich tak przyzwyczaiłem, taki był mój sposób rozumienia roli prezydenta. To nie ich wina.
Są rodziny, które wciąż opierają się funduszom inwestycyjnym. Czy żałuje Pan, że sprzedał klub zbyt wcześnie? Może z innym zarządzaniem i większym zrozumieniem ze strony kibiców…
- Nie, wręcz przeciwnie, myślę, że sprzedałem za późno. 18 lat to dużo. Ambicje Interu są inne niż innych klubów. Chcą zawsze rywalizować na najwyższym poziomie, a to automatycznie prowadzi do potrzeby dużych nakładów finansowych.
Dlatego sprzedał Pan klub?
- Tak. Nie mogłem postąpić inaczej, bo jestem też kibicem i byłoby dla mnie zbyt trudne podejmowanie decyzji ukierunkowanych na oszczędności. Wziąłem na siebie straty i klub na tym nie ucierpiał, ale w przyszłości byłoby to dla mnie coraz trudniejsze.
Proszę o bardzo trudną rzecz: może mi Pan podać swoją idealną jedenastkę , łączącą drużynę Herrery z Wielkiego Interu i zespół Mourinho, który wygrał Triplete?
- To zbyt trudne, nawet ze względu na wdzięczność wobec chłopaków, którzy zdobyli Triplete. A jak miałbym pominąć tę piękną drużynę z Ronaldo, Djorkaeffem, Zamorano i Baggio. Fenomenalni piłkarze, którzy wygrali tylko Puchar UEFA, ale pod względem potencjału…
Uniknął Pan odpowiedzi.
- Ronaldo nie można usunąć z żadnej drużyny, bo był największym piłkarzem, jakiego miało Inter. Kiedy już go umieszczasz w składzie, trudno mówić o innych Interach. Ale Picchi musi być w tej drużynie, bo był fantastyczny, inteligentny, sprawiał, że wszystko działało. Z nim w zespole muszą też być Facchetti i Zanetti.
Jeśli miałby Pan wybrać między Jairem a Maiconem?
- Mam wspaniałe wspomnienia z Jairiem, był tak zaskakujący, że rozpalał wyobraźnię i nadzieje każdego kibica. Nadzieje, które potem spełniał na boisku. Ale Maicon również… Był solidny, silny, jego charakter był kluczowy dla zdobycia Triplete. To nie jest łatwy wybór.
Pamięta Pan przejście z Interu do Wielkiego Interu?
- Mogę powiedzieć, że wygraliśmy wszystko, kiedy postanowiliśmy odciążyć drużynę fizycznie. Wcześniej mieliśmy Hitchensa jako napastnika, sprowadziliśmy go z Aston Villi, był niesamowicie silny fizycznie. W środku pola mieliśmy Lindskoga, który czarował San Siro swoim majestatycznym sposobem prowadzenia piłki od środka boiska. Skierowaliśmy się w stronę talentu z Mazzolą i Jairem, i wygraliśmy wszystko.
Suarez też nie imponował fizycznością...
- Przyszedł po Lindskogu, a na początku prawie go nie dostrzegaliśmy, bo mieliśmy w pamięci potężną sylwetkę Szweda. Suarez był wszędzie, biegał po całym boisku, odbierał piłkę i dostarczał ją na odległość 50 metrów jednym podaniem. Nagle zrozumieliśmy, że to właśnie klasa, intuicja i umiejętności Suareza były sercem naszej gry. Mario Corso, który był geniuszem, znalazł w Suarezie idealnego partnera. To dwaj nowocześni piłkarze, których nigdy nie widziałem w żadnym innym zespole, mimo że mieliśmy wielu świetnych zawodników.
Nigdy żaden piłkarz nie zachwycił Pana tak bardzo?
- Każdy piłkarz miał w sobie coś, co mnie zachwycało, nie mogę zapomnieć o Cambiasso, fenomenalnym pomocniku. Tak samo Sneijder, który przyspieszył grę tamtej drużyny. Ale tamci dwaj byli największymi pomocnikami, jakich kiedykolwiek widziałem, i mam od nich piękną dedykację, którą dali mi jeszcze zanim zostałem prezydentem.
Wracając do obecnego Interu, czy myśli Pan, że mogą zdobyć Scudetto, czy są zbyt zadowoleni po zdobyciu drugiej gwiazdki?
- Zwycięstwo daje większą pewność, co w niektórych meczach może pomóc, ale w innych może być ciężarem. Obiektywnie rzecz biorąc, Inter jest silny, ma 24 dobrych piłkarzy i bardzo dobrego trenera. Należy też wziąć pod uwagę nowy format Ligi Mistrzów, ale jeśli uda im się dobrze poradzić sobie fizycznie z tym niesamowitym natłokiem meczów, które przed nami, mają wszystkie atuty, aby znów wygrać.
Jaki jest Pana najpiękniejszy moment związany z Interem?
- Na pierwszym miejscu jest wsparcie ze strony ludzi, wspomnienie tych momentów, kiedy nie szło nam najlepiej, a ja czułem się wspierany, lubiany i doceniany przez kibiców. Dzięki nim czułem się częścią czegoś większego. Potem niezapomniane pozostają Wiedeń i Madryt. 22 maja Madryt był piękny, cudowny słoneczny dzień, a potem ten mecz przebiegł tak gładko...
Gdy patrzę wokół, widzę Inter wszędzie, w każdej ramce. Które zdjęcie jest dla Pana najważniejsze?
- To z moim tatą. Zawsze.
Źródło: fcinter1908
Reklama