TOP i FLOP: Feyenoord 0-2 Inter
Inter w Europie? Maszyna ("nie teraz mame, maszyna ruszyła") Oczywiście, zanim silnik się rozgrzał, było trochę zgrzytów, ale kiedy już Thuram i Lautaro wrzucili wyższy bieg, Feyenoord mógł co najwyżej machać chusteczką na pożegnanie. W obronie mur, w ataku skuteczność, w środku pola? No, tam się działy rzeczy dziwne – ale o tym za chwilę. Najważniejsze? Nerazzurri mają jedną nogą ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Trzeba jeszcze tylko za tydzień zrobić drugi właściwy krok.
Mecz wygrany, ćwierćfinał na wyciągnięcie ręki, ale jak mawiają – „dopóki piłka w grze…”. Inter mógł wyjechać z Rotterdamu z wynikiem 3:0 i pewnym awansem, ale Zieliński postanowił dopisać odrobinę dramaturgii. Mimo to – Nerazzurri wyglądali na drużynę, która wie, co robi. Obrona? Solidna. Atak? Skuteczny. Feyenoord? Próbował, ale różnica klas była widoczna. Rewanż powinien być formalnością – chyba że ktoś znowu zapragnie dreszczowca.
TOP
Marcus Thuram
Nie jest jeszcze w najlepszej formie, ale i tak robi różnicę. Feyenoord zapomniał, że ten gość, nawet na pół gazu, potrafi wyciągnąć coś z niczego. Piłka od Barelli? Pyk, z pierwszej, akrobatycznie, gol. W drugiej połowie wymusił rzut karny, który powinien był skończyć mecz, ale… no właśnie, „powinien był”. Mimo to – zadanie wykonane.
Francesco Acerbi
Carranza próbował, Ueda też, ale Acerbi ich wszystkich poskładał, jakby miał o dekadę mniej na karku. Czyścił, wyprzedzał, momentami wyglądał jak trener linii defensywnej, a nie jej członek. Ma 37 lat? Możliwe, ale to tylko w dowodzie osobistym.
Stefan de Vrij
De Kuip to jego dom i było to widać. Każda wrzutka Feyenoordu kończyła się na jego głowie, a Carranza pewnie do teraz się zastanawia, dlaczego za każdym razem, gdy próbował zrobić coś groźnego, w polu karnym wyrastał przed nim holenderski beton. Gdy schodził z boiska, stadion, który niegdyś śpiewał dla niego, tym razem żegnał go brawami.
Lautaro Martinez
Argentyńczyk na początku wyglądał, jakby był nieco przytłoczony atmosferą, ale potem? Po golu Thurama wszedł w tryb kapitana, rozdawał, walczył, wbijał się między linię pomocy a ataku i zakończył dzieło pięknym uderzeniem na 2:0. Mazzola prześcignięty, a Lautaro w najlepszej edycji Ligi Mistrzów w karierze.
Nicolo Barella
Były momenty, gdy Barella wyglądał, jakby miał problem ze znalezieniem przestrzeni, ale wystarczyła jedna chwila, by pokazał, dlaczego jest piłkarzem światowej klasy. Jego asysta do Thurama? Arcydzieło balistyczne, które mogłoby trafić do podręczników techniki. Czasem nie musi strzelać, nie musi nawet dryblować – wystarczy jedno podanie, by zmienić losy meczu. W drugiej połowie harował, zagęszczał środek pola, a kiedy Inter musiał przejąć kontrolę nad grą, to właśnie on był mózgiem operacji.
Alessandro Bastoni
Być obrońcą, który czyści własne pole karne jak zawodowy sprzątacz? Oczywiście. Ale być tym samym zawodnikiem, który buduje ataki jak pomocnik z wizją? To już poziom wyżej. Bastoni znów pokazał, że jest kimś więcej niż „tylko” stoperem. Wyjścia do przodu, asekuracja Acerbiego, pressing, a przede wszystkim – to jego podanie zaczęło akcję, którą Lautaro zamienił na drugiego gola. W defensywie twardy jak skała, w ofensywie błyskotliwy. Kompletny piłkarz. A to wszystko grając na lewym wahadle, co jest dla niego pewną nowością.
Simone Inzaghi
Nie kombinował. Nie wymyślał koła na nowo. Wiedział, że Feyenoord to ekipa, która lubi wciągać rywala na swoją połowę i błyskawicznie kontratakować. A więc co zrobił Inzaghi? Oddał im piłkę, ale nie dał im okazji do wyprowadzenia ciosów. Przetrwał pierwsze 20 minut naporu, potem dostroił pressing i przejął kontrolę nad meczem. Zmiana ustawienia Bastoniego, rozsądne zarządzanie zmianami – Inter grał jak drużyna, która wie, co robi. A to zasługa trenera, który rozumie swoją ekipę jak mało kto.
FLOP
Mehdi Taremi
Iran ma tradycję genialnych snajperów. Taremi miał być jednym z nich. Ale na razie jest bardziej zagubionym turystą na europejskich boiskach. Miał wejść, by dobić Feyenoord, ale jego udział w grze można było podsumować krótkim „ktoś widział Taremiego?”. Niestety, nie był to pierwszy mecz w tym sezonie, w którym kompletnie nie zrobił różnicy.
Piotr Zieliński
Piotrek, Piotrek… po takim występie można było myśleć, że idziesz po pełną rehabilitację po słabszym początku. Asysta przy golu Lautaro? Świetna. Przemyślane podania, umiejętność wyjścia spod pressingu? Też. Ale co zostanie zapamiętane? Ten karny. Wellenreuther wyczuł zamiary Polaka jak rutyniarz i zamienił jego jedenastkę w idealny prezent dla Feyenoordu. Można było zabić ten mecz – a tak, w rewanżu trzeba będzie jeszcze uważać. Być może trochę na wyrost w rubryce "flop" ale mamy naprawdę wysokie oczekiwania, biorąc pod uwagę naprawdę wysokie umiejętności tego pomocnika.
Źródło: intermediolan.com
darren
6 marca 2025 | 10:14
Pierwsza połowa Zielińskiego była dramatyczna, ale w drugiej się trochę ogarnął, dał asystę i mimo niewykorzystanego karnego imo nie zasłużył na flop. Dobry mecz rozegrał też Asllani.
Bastoni zrobił na mnie największe wrażenie. On ma taką inteligencję taktyczną, że pewnie i w pomocy by sobie poradził. Fantastyczny piłkarz.
Maradon.
6 marca 2025 | 14:06
Bastoni MVP dla mnie, kozak
shakurspeare
6 marca 2025 | 17:59
asllani top
Reklama