Fragmenty biografii Adriano - Mój największy strach
Derby Mediolanu należą do klasyków calcio. To walka o punkty, prestiż i prymat w stolicy Lombardii między Interem a Milanem. Grało w nich wielu znakomitych piłkarzy, takich jak m.in. Giuseppe Meazza, Gunnar Nordahl, Sandro Mazzola, Gianni Rivera, Giuseppe Bergomi, Franco Baresi, Javier Zanetti i Paolo Maldini. Występ w Derby della Madonnina to niezapomniane przeżycie ze względu na wspaniałą atmosferę w świątyni mediolańskiego futbolu i rywalizację z najlepszymi piłkarzami świata, o czym wspomniał Brazylijczyk Adriano w swojej książce "Adriano. Mój największy strach. Autobiografia", której serwis intermediolan.com jest partnerem medialnym:
„Dzień przed moimi urodzinami graliśmy na San Siro. Na trybunach panowało wielkie święto. Nie było gdzie szpilki wetknąć, bracie. Cholera, San Siro jest większe niż Morumbi, wiesz? Myślę, że jest podobnej wielkości jak Maracanã. Mieściło się tam 80 tysięcy ludzi, stary. Nie wiem, jak jest dziś, ale w tamtym czasie tak właśnie było. W dniu derbów – zapomnij. Nie zostawało ani jedno wolne krzesełko. Uwielbiałem grać przy takich pełnych trybunach. Kto tego nie lubi, co? Serio. A tym bardziej, że nigdy nie przegrałem derbów. Maldini miał spory ból głowy. Trudno było mnie zatrzymać, sam go zapytaj. Nikt nie mógł mi odebrać piłki. Nie żartuję.
Ten klasyk był niesamowity. To wyglądało jak parada gwiazd. W Milanie byli Maldini, Zambrotta, Beckham, Pirlo, Seedorf, Ronaldinho, Pato. Brakowało Kaki, nie wiem, dlaczego wtedy nie wystąpił, pewnie miał kontuzję. U nas grali Júlio César, Maicon, Zanetti, Cambiasso, Stanković, Figo, Vieira, Córdoba, Ibra. Nie zapominając o Imperadorze, no nie? Obłęd. Do tego jeszcze trenerzy: Ancelotti i Mourinho. Mnóstwo talentu na jednym boisku. Grałem naprawdę dobrze. Mówię to bez fałszywej skromności. Po drugiej stronie czarował Ronaldinho, ale i u nas nie brakowało świetnych grajków.
Strzeliłem pierwszego gola w meczu. Dośrodkowanie od Maicona, a ja wyskoczyłem, żeby uderzyć głową. Ostatecznie piłka odbiła się od mojego ramienia, ale to było niechcący. Sędzia uznał gola. Później próbowali mnie zawiesić, powołując się na obraz telewizyjny. Znowu. Ostatecznie mnie uniewinnili. W każdym razie cieszyłem się jak szalony. Moja rodzina była na stadionie. Pobiegłem uścisnąć Mourinho. Chciałem mu podziękować za zaufanie
Koniec końców nawet pomimo moich wpadek on zawsze we mnie wierzył. Kto mnie zna, ten rozumie, o czym mówię. Wygraliśmy ten mecz. Seedorf był na nas wściekły.
– Chlacie przed derbami i jeszcze wygrywacie, powiedział do mnie po meczu.
Inter miał znowu sięgnąć po mistrzostwo, już nikt w to nie wątpił. Buziak od grubasa!
W dniu moich 27. urodzin klub przygotował dla mnie małe przyjęcie w ośrodku treningowym, z balonami, tortem i całą resztą. Thiago przyjechał razem z moją mamą i babcią. Był nawet syn Mourinho, rówieśnik mojego brata. Podszedł ze mną porozmawiać. Powiedział, że zawsze wybiera mnie na PlayStation. Bardzo miło.
– Powiedz to swojemu tacie, zażartowałem.
To mnie uderzyło, bo wiedziałem, że muszę dawać przykład dzieciakom. Na piłkarzu spoczywa taka odpowiedzialność, czy tego chce, czy nie. Trener też ze mną porozmawiał.
– Adri, Inter z tobą to zupełnie inny Inter. Potrzebujesz drużyny, a drużyna potrzebuje ciebie. Nie zmarnuj tego.
Problem polegał tylko na tym, że nie potrafiłem być szczęśliwy, bracie. Szlag, okropnie tak mówić. Przecież miałem wszystko. Nawet jacht! Chula, nie pływałeś na mojej łodzi, no nie? Cholera, była piękna, bracie. Cała czarna.
Mówię ci, gdyby Batman kupił sobie jacht, byłby jak ten mój. To był Leonard 72. Dwadzieścia trzy metry długości. Wielki. Miał sześć koi. Sportowy wygląd. Nazwałem go ‘Didico’. Wszystkich zapraszałem na przejażdżki. Tak bardzo lubiłem tę łódź, że miałem ją naprawdę długo. Nawet po tym, jak już wyjechałem z Włoch. Starałem się sprowadzić ją do Brazylii, ale się nie udało. Zawsze kiedy miałem wolne, wybierałem się na Sardynię, żeby popływać”.
Książkę "Adriano. Mój największy strach. Autobiografia" znajdziecie na: https://bit.ly/inter-adriano
Informacje o książce:
Słodko-gorzka historia Adriano
Wielkie marzenia, jeszcze większe oczekiwania i… spektakularny upadek. Adriano był złotym chłopcem brazylijskiego futbolu, piłkarzem, który siał postrach w szeregach obronnych rywali. Życie wymknęło mu się jednak spod kontroli i stał się symbolem zmarnowanego talentu. W tej książce opowiada swoją historię – szczerze, bez wybielania, bez udawania bohatera.
Dlaczego ktoś, kto miał wszystko, wybrał autodestrukcję? Alkohol, imprezy, wewnętrzne demony – Adriano nie ukrywa przed czytelnikiem swoich słabości. Czy można zapomnieć o byciu idolem, gdy świat wciąż na ciebie patrzy? On sam próbuje odpowiedzieć na to pytanie, analizując momenty, które doprowadziły go do przepaści.
To opowieść o presji, bólu i strachu przed własnym sukcesem. Ta książka nie jest historią triumfu, lecz brutalną lekcją o tym, jak kruche mogą być marzenia, gdy otacza cię świat, który nie pozwala ci być sobą. Jeśli chcesz zrozumieć, jak łatwo stracić wszystko, ta książka otworzy ci oczy.
Książka jest dostępna na: https://bit.ly/inter-adriano
Książkę polecają m.in.:
Bez przeczytania tej biografii nie zrozumiesz, co się stało z Adriano. Wgniatająca w fotel, wciągająca, do bólu autentyczna. Jedna z najbardziej oczekiwanych książek piłkarskich ostatnich lat.
Mateusz Święcicki, Eleven Sports
Jeśli pamiętasz choć trochę, co Adriano wyrabiał na boisku, do dziś na pewno przecierasz oczy ze zdumienia, widząc go chodzącego po faweli bez koszulki i z puszką piwa w ręku. Miał być mistrzem świata, następcą wielkiego Ronaldo. Atomową lewą nogą rozrywał siatki bramek od Rio aż po Mediolan. Karierę na strzępy rozerwała Brazylijczykowi własna głowa. Podaj mu papierosa, zapalniczkę i posłuchaj niesamowitej opowieści człowieka, którego za piłkarskiego życia okrzyknięto Imperatorem.
Dominik Guziak, Eleven Sports
Źródło: sqn
Reklama