TOP i FLOP: Inter 0-1 Roma
Ogłoszenie parafialne: dnia 27 kwietnia 2025 roku, na oczach 70 tysięcy wiernych (i setek tysięcy przed telewizorami), zmarły szanse Interu Mediolan na Scudetto. Przyczyną śmierci było wyczerpanie fizyczne, mentalne i – co najgorsze – taktyczne. Miejsce zgonu: San Siro. Godzina: kiedy Soulé wepchnął piłkę do siatki, a Lautaro opuścił głowę. Nie pomogła reanimacja Inzaghiego, nie pomogły cztery zmiany naraz, nie pomogły poklepywania się po plecach. Scudetto Interu odszedło w ciszy, przykryte transparentami, które jeszcze niedawno mówiły o potrójnej koronie, a teraz mogłyby reklamować odwyk od marzeń.
Przyjaciele proszeni są o nieskładanie wieńców, bo ich widok może jeszcze bardziej pogrążyć atmosferę. Zamiast tego proponujemy modlitwę w intencji przetrwania reszty sezonu bez dalszych kompromitacji. Jeśli ktoś wierzy w cuda, to oczywiście wciąż może.
TOP
Francesco Acerbi
Jedyny, który włożył głowę tam, gdzie reszta bała się włożyć nogę. Twardy jak betoniarka o piątej rano. W pojedynkach wyglądał, jakby chciał wykopać Dovbyka wprost na Sycylię. Żelazne płuca, żelazne serce.
Carlos Augusto
Rzucał się pod nogi rywali, jakby od tego zależał los ludzkości. Obrona heroiczna, atak mniej więcej na poziomie starego skutera, ale przynajmniej serce oddał na murawie.
Denzel Dumfries
Jak wściekły byk na ulicy Pampeluny: nieprzewidywalny, nieokrzesany, ale w końcu coś się działo. Kiedy inni kombinowali, jak nie zmęczyć się za bardzo, on chociaż próbował zrobić różnicę głową i mięśniami.
Nicola Zalewski
Wpadł jak burza i od razu zaczął robić przeciąg na lewej stronie. Dryblingi, odwaga, kilka prób wbicia sztyletu w serce Romy. W Interze pełnym zmęczonych nóg – on jedyny zdołał wykrzesać trochę życia. Szkoda, że reszta patrzyła na niego jak na UFO.
FLOP
Davide Frattesi
Chciał coś pokazać byłej drużynie, a wyszło jak zawsze: dużo biegania, mało sensu. Przypominał psa kręcącego się za własnym ogonem – niby z zapałem, ale bez żadnego efektu.
Hakan Calhanoglu
Niby trzymał piłkę, niby szukał, a w praktyce wyglądał, jakby rozwiązywał krzyżówkę panoramiczną podczas meczu. Każda decyzja spóźniona o co najmniej trzy sekundy. Intelektualista bez paliwa.
Nicolo Barella
Sfrustrowany, rozkojarzony, czasami bardziej skupiony na machaniu rękami niż na grze. Jakby zapomniał, że piłka nożna to gra nóg, nie języka. Gdy miał szansę, by zostać bohaterem – zamienił piłkę w balon latający nad San Siro.
Federico Dimarco
Kiedyś silnik na lewej flance, dziś zapchany filtr. Kręcił się, szukał, ale więcej było dymu niż ciągu. Próbował centrować, jakby miał oczy z tyłu głowy, ale zamiast adresatów – same zagubione pakunki.
Lautaro Martinez
Wściekły, walczący, ale przypominał napastnika walącego pięściami w drzwi własnego domu – nieefektywny i coraz bardziej sfrustrowany. Zabrakło zimnej głowy, zabrakło kogoś, kto podałby mu amunicję.
Marko Arnautovic
Na początku było trochę show, potem już tylko puste gesty. Strzał w kosmos, walka bardziej dla fotoreporterów niż dla drużyny. Z napastnika zrobił się kibic na boisku, tyle że bez szalika.
Simone Inzaghi
Patrzył, zmieniał, kombinował – a efekt? Jakby rozdawał gratisowe bilety na własny pogrzeb mistrzowskich ambicji.
Piotr Zieliński
Wszedł na boisko w momencie, gdy Interowi paliła się ziemia pod nogami, a wyglądał jakby przyszedł na piknik. Zero zaciętości, adekwatnej do sytuacji walki, jakby nie wiedział, że właśnie ucieka Scudetto. W sytuacji, w której potrzeba było charakteru i rzucenia się na każdą piłkę, Zieliński zaprezentował spokojną wycieczkę krajoznawczą między rywalami.
Źródło: intermediolan.com
castillo20
28 kwietnia 2025 | 15:54
Ze wszystkim się zgadzam, te akcenty humortyczne świetne. Ja już myślę tylko o LM. Jak Inzaghi chce coś ugrać to Carlos Augusto na lewo ( bo Dimarco stracił formę) i De Vrij za Pavarda i niech nie pierdoli, że z Acerbim razem grać nie mogą.
Pawel
28 kwietnia 2025 | 16:35
Tak jak nie zgadzałem się z niedawnym sformułowaniem 'Inter na autostradzie po mistrzostwo'. Tak teraz nie lamentuje, że Inter już się z tej walki pożegnał. Drużyna była w dołku od kilku spotkań, z tą formą oczywiście trudno mieć nadzieję, ale dopóki piłka w grze. Najgorsze, że nie tyle fizycznie co już teraz i psychicznie ta drużyna ciągnie brodą po ziemi.
Paweł Świnarski
28 kwietnia 2025 | 16:41
akurat ja jestem optymistą mimo wszystko, dopóki nie skończą się matematyczne szanse i nie usłyszymy ostatniego gwizdka
Oba
28 kwietnia 2025 | 16:53
Zielinski za to co za przeproszeniem odpierdolił, to gdyby ten mecz był w Rzymie to powinien wracać pieszo do Mediolanu. Natomiast Frattesi moglby nie wracać w ogóle. No ale mecz był w Mediolanie i obaj Panowie dalej w drużynie.
SeaVent
28 kwietnia 2025 | 23:28
Nadzieja umiera ostatnia.
Reklama