Inzaghi: nie ma finału bez cierpienia
Drugi finał Ligi Mistrzów w trzy sezony! Inter po dogrywce eliminuje Barcelonę, a Simone Inzaghi dzieli się emocjami z San Siro
To najpiękniejsza noc w Pana karierze?
– Jestem bardzo szczęśliwy. Frattesi nie brał udziału w rozruchu, miał lekki problem, zagrał po środku przeciwbólowym i był kluczowy. To jeden z wielu przykładów – Lautaro, Dumfries... Zawodnicy, których bardzo nam brakowało. Zacisnęli zęby, to wieczór, który dzielimy z klubem, kibicami i naszymi rodzinami.
To, co się dzieje, przekracza marzenia?
– Moim marzeniem z dzieciństwa było zostać piłkarzem. Grałem w Serie A, zagrałem z bratem w kadrze. Nie mogłem chcieć więcej. Jako trener przeszedłem piękną drogę, ale muszę podziękować piłkarzom Lazio i Interu. Dziś zagrali niesamowicie, w bardzo trudnym meczu. Niewielu w nas wierzyło, ale jesteśmy dumni. Nasi kibice nie zostawili ani jednego pustego krzesełka – gratulacje również dla nich.
Wielkie drużyny wydają się nie mieć na was sposobu...
– Nie wiem, co mamy więcej od innych, ale na boisku zostawiamy wszystko. De Vrij wybił wszystko, mógłby grać w każdym klubie w Europie, a musiał ustąpić miejsca Acerbiemu. Trenuje na najwyższych obrotach i był decydujący nawet w tych 14 minutach, które zagrał. Wszyscy byli wspaniali.
W finale w Stambule byliście outsiderami, teraz jest inaczej. Co się zmieniło?
– Dojrzeliśmy. Nie chcę, żeby ktoś myślał, że odbieram zasługi zawodnikom. To ich droga jest niezwykła. W finale czeka wielka drużyna – PSG lub Arsenal. Wiem, o co chodzi w tym pytaniu, ale przecież pokonaliśmy dwie najlepsze drużyny w Europie.
O czym myślał Pan przed golem Acerbiego?
– To była intuicja Francesco. Nikt mu nie kazał cofnąć się. Nawet bez tej bramki oceniłbym ten mecz bardzo wysoko – przeszliśmy drogę pełną wzruszeń.
Zmiany z ławki odmieniły losy meczu?
– Mówiłem o tym przed pierwszym meczem z Barceloną – jeśli tu doszliśmy, to zasługa całej grupy. Minuty były rozłożone w różnych rozgrywkach. Inter nigdy nie wybierał między scudetto a Ligą Mistrzów. Kto mówi inaczej, opowiada bzdury. W Pucharze Włoch odpadliśmy, a w lidze musimy walczyć do końca.
To była wygrana przez cierpienie?
– Tak, cierpieliśmy, ale też stworzyliśmy wiele okazji. W obu meczach zagraliśmy świetnie. Nie ma finału bez cierpienia.
Wolałby Pan zmierzyć się z PSG czy Arsenalem?
– Obie drużyny są silne i mają świetnych trenerów. Arsenal znamy z fazy grupowej. Nie mam preferencji.
Źródło: Fcinternews
Oba
7 maja 2025 | 06:51
Kłaniam się przed Panem, PANIE TRZENERZE.
kretos
7 maja 2025 | 07:52
wielki szacun
Reklama