Jak mogliście zrobić to piłce?

8 maja 2025 | 12:00 Redaktor: Sebastian Miakinik Kategoria:Publicystyka4 min. czytania

Piłkarski świat oniemiał z zachwytu i zamarł z przerażenia po dwumeczu dekady, obejmującym półfinałową batalię Ligi Mistrzów. W mediach trwa konsumpcja sukcesu i konsumpcja porażki, a ich wzajemne proporcje i tła, obrazują, że nad mieszanką emocji, które te spotkania wyzwoliły, nie sposób zapanować. Jak mogliście zrobić to piłce? Tak zdaje się krzyczeć zjednoczony „niesprawiedliwością” świat przyjaciół Blaugrany. Mogliśmy i zrobiliśmy- bo wiemy o co w niej chodzi!- odpowiada Inter.

Właściwa kolejność musi i powinna zostać zachowana. Dlatego należy zacząć od zwycięzców dwumeczu, od tegorocznego finalisty, bo przecież triumfatora tych kosmicznych zawodów. Brak takiej należytej staranności w budowie agendy wielu pomeczowych programów, to sami wiecie- przejaw pełnej małostkowości, naznaczonej żalem i prowadzącej do samowiktymizacji. Ale z pomocą psychologiczną przyjdę nieco później.

Rozmach, ofensywne dzieło zniszczenia, szalejąca błyskotliwość, tempo, młodość i potęga Katalończyków nie wystarczyły. Inter przeciwstawił się temu rozmachem w doborze rozwiązań taktycznych, błyskotliwością napastników, tempem przechodzenia z fazy do fazy, młodością serc zawodników i potegą zaangażowania w każdym miejscu i czasie tego dwumeczu. Tylko naiwni, nie śledzący tegorocznych potyczek Barcy z Realem, mogli liczyć na otwartą wymianę ciosów. Na takową szedł Real i wiemy z czym wrócił. Simone Inzaghi argumenty piłkarskie swojej drużyny ubrał w metodykę, w zmyślność i sposób, którymi barcelońskie żywioły, z pomocą także i szczęścia, najzwyczajniej zdołał okiełznać i chwilami wytresować. Nie liczyłbym na to, że docenią to ci pseudoznawcy, którzy nie obserwując ligi włoskiej, nadal żyją w przekonaniu, że tu dalej mieszka cattenaccio, a ociężałość taktyczna ukierunkowana głównie na defensywę jest chlebem codziennym. Za brak przygotowania trzeba płacić. Poniżej ściąga dla tych, którym zależy na poprawce.

Inter Simone Inzaghiego to drużyna, która łączy w sobie intensywność gry, znakomite umiejętności do jej kreacji oraz komfort w obcowaniu z każdą fazą meczu. W skrócie Interu nie zabiegasz, nie przewidzisz do końca sposobu rozegrania piłki i nie wpędzisz w długodystansowy dyskomfort. Potrafi Inter bronić, atakować oraz utrzymywać się przy piłce. To właśnie taka harmonijna równowaga pomogła zatrzymać huragan ofensywny Barcelony, raniąc go przy tym boleśnie, bo aż siedmiokrotnie. Metodyka, instrumentalny mechanizm doboru narzędzi do realizacji celu zamienił się w realne dzieło zniszczenia tej imponującej barcelońskiej fantazji. Gdy dzieciak opowiada ci o swoich marzeniach uśmiechasz się, doceniając jego wyobraźnię i wiarę, ale jako dorosły wiesz, że to wszystko nie będzie takie proste. Tu zamieszkał diabeł, którego dziś w lustrze powinien dostrzegać Hansi Flick. Inzaghi wygrał, bo lepiej odrobił lekcje z pierwszego spotkania, maskując wady swojej drużyny bezapelacyjnym zaangażowaniem.

Szukając analogii można znakomicie wypełnić czas. Inter, prowadząc 2-0, czuł to samo, co Barca prowadząc 2-3. Pewność, że tylko kataklizm może zabrać to, co upragnione już rozgaszcza się w naszej kieszeni. Drogę z piekła do nieba, obie ekipy pokonały kilkukrotnie. Inne ciekawe skojarzenie to gest sędziego Marciniaka pokazujący, że do pola karnego zabrakło 5 centymetrów, czyli tyle, o ile Henrik Mkhitaryan spalił swojego gola w pierwszym meczu. Kolejny, wręcz narzucający się obraz, to oczywiście potyczki z 2010 roku, na tym samym szczeblu rozgrywek, również pełne emocji, animozji i perturbacji. Takie ilustracje prowadzą, do określania tego dwumeczu mianem kosmicznego czy mitycznego.

O wyczynach poszczególnych zawodników można tworzyć grube powiastki. Każdy, kto oglądał, ma w swoim umyśle zapisanych bohaterów, poszczególne sytuacje i tak zwane momenty, choć tutaj śmiało całość można określić jednym wielkim „momentem”. Inter dotknął bram piłkarskiego nieba. Barca nadal tkwi w piekle. Te boiskowe, wynikowe, sprowadzające się do porażki i odpadnięcia przerodziło się w piekło oskarżeń, szukania winny u sędziów, piętnowania i robienia z siebie ofiary. Brakuje w tym docenienia klasy rywala i godności. Nikt nie nakazuje Barcelonie uczyć się przegrywać, ale warto podszkolić się w temacie godnego znoszenia porażek. Wiem, że w Katalonii kipi zabity młodzieńczy entuzjazm. Mordercą stał się mediolański żmudny proces budowy twardej, kompleksowej piłkarskiej maszynerii, która ma tylko przejawy błyskotliwości. Ale taki jest futbol. My, w Mediolanie, jesteśmy z tego dzieła Inzaghiego dumni, a Barcelonie, życzymy najszybszego powrotu do czyśćca. Miejsca w finale to nie zwróci, ale powoli zadbać o zdrowie.

Źródło: inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 7

Drago194

Drago194

8 maja 2025 | 15:56

"Świat przyjaciół Blaugrany" to hipokryci oderwani od rzeczywistości, którzy w swojej ignoranckiej i ograniczonej wizji futbolu nie ogarniają że nie każdy musi grać taktyką tysiąca podań. O tym jak to "nie komentują pracy sędziów" kiedy decyzje są na ich korzyść mimo że nie powinny być to prostu pominę milczeniem.

KawaOpole

KawaOpole

8 maja 2025 | 19:27

Chciałem zaznaczyć że Fc Zraszacze prowadziły z nami w dwumeczu przez 6 minut
Całe 6 minut
Buhahaha

Rahi

Rahi

8 maja 2025 | 21:05

Kibice varcy to chyba najgorszy sort jaki widziałem w piłkarskim świecie od dawna. Nawet fanatycy viniciusa i jego złotej piłki nie mają podjazdu. Zresztą varceloniarze mają swojego Yamniczka, który już też się z gąską witał. Przed rewanżem licytacje, 3:0, 4:0: 3:1: 5:2 i inne warianty tego, jak kmiotów z Włoch nauczą piłki nożnej. Po meczu skowyt i wzajemne lizanie po jajach, jak to zostali oszukani. Dziś idąc w Leroy Merlin usłyszałem gadkę dwóch pracowników, którą skwitował jeden z nich "a poza tym Marciniak to kurwa". Skupiony na rozważaniu głupoty przeciętnego kibica varcelony, którego główną ripostą jest "madryciarzu wracaj do jaskini" nie pomyślałem nawet, że mogłem podejść i zwrócić mu uwagę, narobić wstydu przy ludziach. Ale co tam, jak się pewnych rzeczy nie tyka, to nie śmierdzi. (edycja 2025.05.08 21:08 / Rahi)

jacodj

jacodj

9 maja 2025 | 09:33

Duma Rozpiera 🖤💙
Napisane w punkt.
Nikt nie docenia Interu.
Mam dość tych płaczków i hipokrytów!
Wystarczy umieć przegrywać.... Przegrywy !

kretos

kretos

9 maja 2025 | 12:20

dzisiaj w pracy podchodzi do mnie kolega (który na piłce zna sie tyle, że gra w fife) i mówi: "Barcelona powinna wygrać, bo grała lepiej. Z PSG przegracie, bo jest lepsze od Barcy. Macie w obronie i środku pomocy samych dziadków. Dembele będzie przeganiał Acerbiego"
Z uśmiechem na twarzy odpowiedziałem mu tylko "taaak taaak oczywiście"
Dodam jeszcze, że ten sam typ przed meczem z Barceloną mówił, że skoro z Milanem przyjeliśmy 3:0 to Barca nam 5 wrzuci lekko.

Wiem, że to wygramy i wszystkich znawców dupa bedzie jeszcze piekła bardzo bardzo długo

ML9320

ML9320

9 maja 2025 | 16:05

Skoro przed meczem z FC Jedyna Ładnie Grająca Drużyna pisał coś takiego i dziwnym trafem jego wspaniała ekspertyza się nie sprawdziła, a teraz zrobił to ponownie, to mówi to samo za siebie.

Zakompleksiony koleś i tyle, mentalność widocznie ta sama co kibiców Barcelony, dla których piłkarski świat się kończy na Hiszpanii i Anglii, a reszta to plebs.

vlodek2532

vlodek2532

9 maja 2025 | 16:50

W takich sytuacjach warto przypomnieć zraszaczowi, że ten Dembele wykręcił rekord w top5 lig + LM. W meczu z Interem, grając na Dimarco/Bastoniego zaliczył 28 strat w w coś około 75 minut gry.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich