Maicon: Chivu ma wszystko, by poprowadzić Inter

16 czerwca 2025 | 09:53 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Wywiady5 min. czytania

Były brazylijski obrońca wierzy głęboko w umiejętności swojego dawnego kolegi z drużyny, który dziś objął stanowisko trenera Nerazzurrich.

Inter zdecydował się powierzyć drużynę Cristianowi Chivu po odejściu Simone Inzaghiego. Młody szkoleniowiec, z minimalnym doświadczeniem trenerskim, doskonale zna jednak środowisko Nerazzurrich i uosabia wartości klubu, co podkreślił prezydent Marotta. Decyzja ta znajduje pełne poparcie u Maicona, byłego kolegi Rumuna z boiska. Oto, co powiedział w rozmowie z „La Gazzetta dello Sport”: - Cristian to więcej niż przyjaciel, to brat na całe życie i ma moje pełne wsparcie w tej przygodzie, na którą zasługuje.

Maicon, czy Chivu to właściwy człowiek na to stanowisko?

- Jak najbardziej. Jestem stronniczy, bo przeżyliśmy razem wiele, i mogę mu życzyć tylko jak najlepiej, ale naprawdę wierzę, że ma cechy ludzkie i zawodowe, by rozpocząć zwycięską drogę. Przed nim ogromne wyzwanie, szczególnie po bólu związanym z finałem Ligi Mistrzów. Wiem coś o tym – sam przeżyłem 1:7 z Niemcami na MŚ u siebie… Ale jeśli ktoś potrafi podnieść się w trudnych chwilach, to właśnie Cristian.

Czy już wtedy, gdy graliście razem, widziałeś w nim trenera?

- Tak, on, Cambiasso i Thiago Motta mieli inne spojrzenie na grę, potrafili odczytać jej momenty, myśleli już jak trenerzy. Umiał też się odezwać, gdy trzeba było: nie jest tak nieśmiały, jak się wydaje, potrafi podnieść głos, ale też się bawić. Pamiętam świetne przemowy do zespołu – jestem pewien, że teraz wygłosi podobne do swoich zawodników. Trafi do ich serc kilkoma słowami.

Jaka jest jego największa zaleta, a jaka wada?

- Wadę zostawmy jego żonie. Zaletą jest lojalność – to coś, czego każdy piłkarz oczekuje od trenera. Mówi, jak jest, bez owijania w bawełnę, potrafi się zdenerwować, jeśli trzeba. W szatni trzeba trafiać w sedno problemu.

Ale 13 meczów w Serie A to chyba za mało na tak duże wyzwanie?

- W Parmie radził sobie bardzo dobrze, a poza tym – naprawdę uważacie, że Chivu brakuje doświadczenia? Przeszedł przez wiele szatni, wiele wygrał i przegrał, pracował z wielkimi trenerami. Od Mourinho nauczył się, jak zarządzać zespołem na wysokim poziomie, co teraz jest bardzo ważne po tym ciosie. Moim zdaniem doświadczenie na takim poziomie nie istnieje – istnieje tylko droga, którą się podąża wspólnie z zawodnikami, dzień po dniu.

Masz jakieś szczególne wspomnienie z kariery związane z Chivu?

- Pamiętam go w Barcelonie grającego na skrzydle, ale to był specyficzny moment... Byłem z nim w Weronie, kiedy doznał poważnego urazu głowy – facet, który wraca po czymś takim tak szybko, nie boi się niczego. Ma wystarczająco szerokie barki, by prowadzić Inter. Ale jeśli mam wybrać jeden moment, to jego gol po operacji, gdy uniósł kask w górę – to nie była zwykła bramka, ani dla niego, ani dla nas, którzy byliśmy przy nim.

Jak wytłumaczyć to, co się stało w Monachium?

- Zmęczenie przyszło nagle, wydarzenie miało ogromną wagę, a PSG zagrało niemal perfekcyjnie. Ale sezon i tak był wspaniały – każda drużyna oddałaby wszystko, by znaleźć się tam, gdzie Inter. Liczy się, że walczyliśmy, a potem – jak w życiu – może się udać lub nie. Mogliśmy zdobyć potrójną koronę, a nie wygraliśmy nic, tylko zasłużyliśmy na brawa. W 2010 też mogło się nie udać – José mówił to przed finałem Pucharu Włoch: mogliśmy nie wygrać nic, albo przejść do historii. Udało się – różnicę zrobiły detale.

Co teraz musi zrobić Chivu, by ruszyć dalej?

- Klubowe Mistrzostwa Świata to wielka okazja, piękny turniej, który sam chciałbym zagrać. Trzeba odbudować morale i znaleźć nowe motywacje, bo zespół był i jest bardzo mocny – to nie 0:5 zmienia rzeczywistość. Tacy zawodnicy jak Lautaro mają dumę, by się podnieść. Spiszą się dobrze, niezależnie od tego, jak daleko zajdą w FIFA. Zwycięstwo to marzenie, ale przede wszystkim trzeba pokazać światu, że Inter to nie ta drużyna z Monachium, tylko ta, która wyeliminowała Bayern i Barcelonę.

W porównaniu do tamtego meczu do drużyny dołączył Twój rodak – co możesz powiedzieć o Luisie Henrique?

- Na prawej stronie dołącza do Dumfriesa, który w ostatnim roku był niesamowity. Luis to... prawdziwy Brazylijczyk – nie tylko z wyglądu. Daje drybling, fantazję, nieprzewidywalność. Zawsze mija rywala, ale musi zrozumieć, że w Italii trzeba naprawdę bronić. Ma przykład w innym naszym rodaku – Carlos Augusto jest świetny, choć z wyglądu bardziej przypomina Szwajcara albo Niemca.

Źródło: fcinter1908

Zestawy bitów udarowych SHOCKWAVE™ IMPACT DUTY - Milwaukee - kupisz w mspot.pl

Polecane newsy

Komentarze: 1

mroczny elf

mroczny elf

17 czerwca 2025 | 10:42

Opis Carlosa mnie rozbawił. Przypomina szwajcara albo niemca- śmiech.


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich