Chivu: nie sądziłem, że ustawią się aż tak nisko
Po Macieju Skorzy, w sali konferencyjnej Lumen Field w Seattle przyszedł czas na Cristiana Chivu. Trener Interu skomentował swoje pierwsze zwycięstwo na ławce Nerazzurrich, odniesione z Urawą Red Diamonds w Klubowych Mistrzostwach Świata.
- Bastoni powiedział, że Inter powinien grać beztrosko.
Tak, mówiłem już przed meczem z Monterrey, że beztroska połączona z odpowiedzialnością prowadzi zespół do sukcesu. Zgadzam się z tym, co powiedział Bastoni, bo w tym okresie staramy się dotknąć tych czułych strun, by zostawić za sobą negatywne rzeczy. Cieszy mnie duma i reakcja w tych dwóch spotkaniach. Włożyliśmy w nie energię i ambicję.
Inter rozegrał dwa solidne mecze. Widać, że drużyna za tobą podąża?
- Mamy obowiązek być w jednej łodzi i wiosłować w tym samym kierunku, by pokonać trudności. To cały sekret. Niełatwo przejść przez takie momenty, ale gdy widzę chłopaków, którzy dają z siebie wszystko, mogę się tylko cieszyć. Widzę to u wszystkich, nawet tych, którzy zmagają się z urazami. Cieszy mnie, że wszyscy są z nami, chociaż wiemy, że niektórzy nie zdążą wrócić do zdrowia na ten turniej. Wszyscy chcą wspierać drużynę. To mnie jako trenera bardzo cieszy.
Zmiany taktyczne?
- Spodziewaliśmy się innego meczu, nie oczekiwałem, że ustawią się tak nisko. Chcieliśmy mieć przewagę w środku pola, sądziliśmy, że zaatakują nas wyżej. Gdyby nie stracona bramka, pewnie kontynuowalibyśmy nasz plan. Ale przy wyniku 0:1 potrzebowaliśmy kolejnego napastnika w polu karnym, chcieliśmy też dośrodkowań, bo środkiem nie mogliśmy się przebić. Wprowadziliśmy Pio i dwóch środkowych pomocników, żeby skrócić dystans do bramki. Prosiliśmy też o więcej strzałów z dystansu i wrzutek – to były dwa nasze cele. Cieszę się, jak to się skończyło, ale nawet gdyby wynik był inny, byłbym zadowolony z charakteru mojej drużyny. Wiadomo, wyniki są ważne, jesteśmy Interem, ale cieszy mnie duma i ambicja, którą pokazali moi zawodnicy.
Zwycięstwo zapewnili kapitan i chłopak, którego trenowałeś w Primaverze.
- To znaczy, że dobrze pracowałem z młodzieżą (śmiech). Pio poznałem, gdy miał 13 lat. Cieszę się, że ci chłopcy są z nami, cieszę się, że mam zespół, który rozumie, że metryka się nie liczy. Liczy się to, by na boisku dawać z siebie wszystko. Lautaro to pokazuje mimo dziewięciu miesięcy walki. Podoba mi się ta rywalizacja, nikt nie chce odpuszczać. Cieszę się, że Valentin Carboni wrócił po ośmiu miesiącach od zerwania więzadła krzyżowego. Zobaczył ciemność, zadawał sobie pytania, żył w niepewności. Sam się wzruszyłem, bo znam go bardzo dobrze. Cieszę się, że przeżywa teraz takie silne emocje.
Źródło: Fcinternews
Reklama